Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
W tych ciężkich, kryzysowych czasach, gdy miliony Amerykanów muszą zaciskać pasa by stawić czoła trudnościom ekonomicznym niewidzianym w tym kraju od czasów Wielkiego Kryzysu, jest jedno obce państwo, które cieszy się bardzo uprzywilejowanym traktowaniem. I nawet niewielu Amerykanów jest tego świadomych.
Podczas gdy wydatki rządu amerykańskiego na sprawy socjalne własnych obywateli są ciągle ograniczane, Izrael korzysta z automatycznych dotacji ponad wszelką miarę i przyzwoitość.

USA i Izrael podpisały w sierpniu 2007 roku Memorandum, które zobowiązuje Stany Zjednoczone do przekazania w ciągu następnych 10 lat sumy 30 mld $. I chodzi tu o finansowanie w gotówce. Jedyny warunek to taki, że Izrael wyda 74 % tej kwoty na zakup sprzętu wojskowego w USA.

Izrael w rankingu beneficjentów amerykańskie pomocy wyprzedza innych o wiele długości.
Od 1949 roku USA dostarczyły w sumie takiej pomocy Izraelowi na sumę ponad 100 mld $.

Pomoc udzielana Izraelowi odbywa się na warunkach o wiele bardziej korzystnych niż ma to miejsce w przypadku innych krajów. Przykłdowo Egipt otrzymuje rocznie ok. 2 mld $ lecz traktuje się to jako pożyczkę zwrotną. Podobnie jest w przypadku Arabii Saudyjskiej.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Prezydent Obama wykpił się wulkaniczną chmurą i nie przyleciał. Przyleciał za to sam prezydent Miedwiediew i wyglądało to na symboliczną zmianę pana feudalnego, którego lennikiem jest Rzeczpospolita.
Katastrofa Smoleńska jeszcze długo z pewnością, co jest jak najbardziej zrozumiałe, będzie zajmować umysły Polaków.

Zdziwieniem napawa bierna postawa czynników zagranicznych – Unii i NATO w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy i ewentualnych, zakulisowych działań. Pojawiła się nawet, kuriozalna skądinąd, inicjatywa skierowana do Kongresu USA, by ten utworzył niezależna komisje do zbadania tego zdarzenia.

Nie chcę jednak pisać o szczegółach samej katastrofy, nie posiadam wiedzy na ten temat i muszę się przyznać, że nie starałem się zbytnio zgłębiać tego tematu.
Wychodzę bowiem z założenia, że jeśli był to nieszczęśliwy wypadek spowodowany ludzkim błędem to być może wyjaśni to śledztwo (choć patrząc na wszystkie dziwne ruchy czynione przez stronę rosyjską i przedstawicieli polskiego rządu to szanse są nikłe).
Jeśli był to zamach zaplanowany z zimną krwią to tym bardziej nie mamy czego się spodziewać a prawda może wypłynąć w najlepszym razie za kilkadziesiąt lat, jak było to już choćby w przypadku katastrofy nad Gibraltarem.

Największą jednak naiwnością jest oczekiwanie pomocy od czynników zewnętrznych.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Nurtuje mnie pewna wątpliwość. Otóż powszechnie wiadomo (przynajmniej tak głoszą zdobni w srebrne brody gerontowie), że rewizjoniści Holocaustu są „kłamcami” lub „zaprzeczaczami prawd oczywistych”. Logicznie więc zasługują na ignorowanie, tudzież zamknięcie w małym światku chorych idei. Tymczasem dzieje się inaczej.

Rewizjoniści od kilkudziesięciu już lat „robią” za łowną zwierzynę bez okresu ochronnego. Można na nich zasadzić się z kolczastym paragrafem prawnym, tropić w gimnazjach i na wyższych uczelniach, katować w ustronnych miejscach, a nawet potraktować obrzynem. Dotyczy to także tych, którzy - bynajmniej nie podzielając wrażych poglądów - starają się obiektywnie przedstawić punkt widzenia ofiary albo ośmielają się protestować przeciwko niekontrolowanym, wprawiającym jurnych egzekutorów w stan geriatrycznego podniecenia polowaniom. Coż, jeżeli nie w łóżku (nie te lata), to przynajmniej z flintą przy ramieniu.

Mamy zatem sytuację paradoksalną: z jednej strony rewizjoniści to oczywiści kłamcy („powszechnie wiadomo”), a więc ludzie niegroźni (tak samo jak osobnikiem niegroźnym jest zwolennik teorii, że ojcem Karola Darwina był goryl „Magilla”, a Iwana Pawłowa pies „Pluto”), z drugiej traktuje się ich ze śmiertelną - to dobre słowo w tym miejscu - powagą. Powiem więcej: muszą być nosicielami szczególnego kłamstwa, które - jak już nadmieniłem - nie jest groźne, czyli... jest groźne. Oto paranoja właściwa elitom rządzącym współczesnym światem.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to idzie o pieniądze…

Skąd pochodzi słowo marihuana? W połowie lat 30-tych (XX wiek) wynaleziono to słowo, aby zniszczyć dobre imię, popularność i sukcesy gospodarcze konopii indyjskiej. Lobby przemysłu drzewnego, chemicznego, farmaceutycznego i naftowego zniszczyły konopię indyjską jako konkurenta zagrażającego ich brudnym interesom.
Krótko o historii konopii indyjskiej.
Jako roślina użytkowa towarzyszy konopia (w tym indyjska) ludziom od ok. 8 tys. lat i należy do pierwszych roślin uprawianych przez człowieka.
Pierwsze pisemne wzmianki o konopii pochodzą ze starożytnych Chin. Chwalono w nich smaczne i odżywcze nasiona jak i niezwykle wytrzymałe włókna. W książce o medycynie sprzed 2 tysięcy lat,  Shen nung pen Ts’ao king, opisany jest dobroczynny wpływ konopii przeciwko malarii, reumatyzmowi i wielu innym chorobom.
Poprzez Indie (stąd nazwa – konopia indyjska) i starożytne kultury dzisiejszego Iraku (okupowanego obecnie przez NATO-wskich barbarzyńców) rozprzestrzeniła się konopia na cały świat. W Europie znano inne  odmiany  konopii już ok 5 500 lat temu.
Starożytni Grecy i Egipcjanie nosili ubrania z konopii, równie popularnej i rozpowszechnionej jak len.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Tzw. Konstytucja Europejska, która miała uszczęśliwić obywateli nowo powstajacej potęgi została definitywnie odrzucona w 2005 roku po referendum we Francji i Holandii. Zawierała tak wiele norm sprzecznych z konstytucjami państw członkowskich, że było rzeczą oczywistą, iż każde referendum zakończy się podobnym wynikiem. Nastawiona była bowiem nie na obronę interesów państw członkowskich i ich obywateli, lecz na ochronę silnych, ponadnarodowych grup interesów, głównie finansowych.
I cóż zatem czynią nasi Możni?
Pewni swej bezkarności dochodzą do wniosku, że należy:
*
zrobić wszystko by uniknąć referendum
*
sprawić by „nowy” tekst był nieczytelny dla obywatela
Ich projekt przewiduje by zostawić Konstytucję Europejską nienaruszoną i by uniknąć referendum nazwać ją „traktatem”. Następnie, by nie dopuścić do odkrycia oszustwa, czyni się nowy dokument nieczytelnym, dodając tysiące odsyłaczy do innych przepisów, odnośników, notki, etc.
Były Prezydent Francji, Valery Giscard D'Estaing powiedział: „Traktat jest identyczny z odrzuconą Konstytucją. Tylko format jest inny, by uniknąć referendum”.

Parlamentarzysta europejski, Duńczyk Jens-Peter Bonde: „Premierzy byli całkowicie świadomi, że Traktat nie zostałby nigdy przyjęty gdyby został przeczytany, zrozumiany i poddany pod głosowanie ludowe. Ich intencją było doprowadzić do ratyfikacji bez konieczności brudzenia sobie rąk przed swoimi wyborcami”.
W 2007 roku wszystko było już gotowe i 13 grudnia (nomen omen...) szefowie rządów zebrali się w Lizbonie by podpisać Traktat, lub jak kto woli Konstytucję, odrzuconą w 2005 roku. Teraz brakowały tylko akty ratyfikacyjne poszczególnych państw.