Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
(Przypominamy) Warszawa, 20 luty 2009 r. 

TEZY SUWERENNOŚCI NARODU POLSKIEGO
W KWESTII TRAKTATU LIZBOŃSKIEGO W OBLICZU ZBLIŻAJĄCEJ SIĘ JEGO RATYFIKACJI

1. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej stanowi w art. 8. ust 1, że "Konstytucja jest najwyższym prawem w Rzeczypospolitej Polskiej". Przepis ten oznacza wyższość (pierwszeństwo) Konstytucji RP w stosunku do każdego innego aktu prawnego obowiązującego w Rzeczypospolitej Polskiej.

2. Konstytucja w art. 87 ust 1. w rozdziale III "Źródła prawa" wymienia kategorie aktów prawnych, będących źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej. Są nimi Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia.

3. Pozostałe przepisy Rozdziału III Konstytucji art. 88-94 określają obowiązującą w Rzeczypospolitej Polskiej hierarchię aktów prawnych. System prawny jest systemem jednolitym, system źródła prawa jest systemem zamkniętym. W takim systemie akt prawny niższego rzędu nie może w żadnym przypadku uchylać postanowień aktu prawnego wyższego rzędu. W szczególności postanowienia Konstytucji, jako aktu prawnego najwyższego rzędu, nie mogą być uchylone ani przez ustawę ani przez ratyfikowaną umowę międzynarodową, ani przez wynikające z tej umowy międzynarodowej tak zwane traktatowe prawo wtórne. Umowa międzynarodowa może mieć wprawdzie pierwszeństwo przed ustawą, ale tylko i wyłącznie przed ustawą, jeżeli nie da się jej z tą ustawą pogodzić (art. 91. ust. 2).

Żadna więc umowa międzynarodowa, mająca w polskim systemie prawnym status ustawy, nie może doprowadzić zwłaszcza do uchylenia Konstytucji RP jako najwyższego prawa na terytorium RP. Taka ustawa, czy umowa międzynarodowa, która do tego prowadziłaby, sama wykazywałaby swoją bezprawność, podobnie jak i każde rozumowanie sądowniczo-prawne, które miałoby za nią stać.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Iwo Cyprian Pogonowski

Znajoma z Krakowa, wierna czytelniczka Gazety Wyborczej, jest pod wrażeniem pro-żydowskiej propagandy tego pisma i zapytała mnie jak to było, że z początkiem dwudziestego wieku, profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego, nieraz żenili się z Żydówkami, które wychowywały ich potomstwo w kulturze polskiej. Przypomniałem sobie ten okres w historii, kiedy syjonizm nie dominował środowiska żydowskiego i kiedy wybitni intelektualiści żydowscy twierdzili, że czuli się wzbogaceni duchowo dzięki ich asymilacji z kulturą polską na przełomie dwudziestego wieku.

Był to szczyt szacunku pojedynczych Żydów dla kultury polskiej, notowany w długiej, wielowiekowej historii stosunków polsko-żydowskich. Na początku tych stosunków, ponad tysiąc lat temu, Żydzi nazywali Polskę „Nowym Kananem,” czyli krajem nadającym się do eksploatacji przez Hebrajczyków, jakim był stary Kanan z Kaną Galilejską na czele. Sytuacja podbitych mieszkańców Kananu było podobna do sytuacji amerykańskich Indian, niszczonych przez najeźdźców z Europy.

Obecnie młodzi Żydzi w Izraelu są wychowywani w pogardzie dla Palestyńczyków, potomków Kanaitów. Żydzi, którzy jadą na wycieczki do Polski, często otrzymują indoktrynację taką, żeby winić Polaków o ludobójstwo Żydów na ziemiach polskich i widzieć Polaków, podobnie jak Żydzi w Izraelu widzą Palestyńczyków. Z tego powodu wycieczki z Izraela do Polski często przywożą ze sobą uzbrojoną obstawę ochroniarzy, którzy gotowi są brutalizować podejrzanych przechodniów, tak jak to się niedawno stało cudzoziemcowi ożenionemu z Polką, na ulicy w krakowskim Kazimierzu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Henryk Pająk napisał książkę pt. „Lichwa: rak ludzkości”. Tytuł tej świetnej książki jest jednak niezbyt precyzyjny. To nie tyle lichwa jest rakiem ludzkości, co są nim ci, którzy lichwę wymyślili i narzucili ją praktycznie całemu światu. To oni są nowotworem złośliwym. To oni wyssysają wszelkie soki ze zdrowych komórek ludzkości. Lichwa jest jedynie metodą żerowania na innych. Czyli na nas. Agrentyna, Grecja już to odczuły. W kolejce do bankructwa stoją dziesiątki innych państw. Jedynie banksterom powodzi się coraz lepiej. Im świat jest biedniejszy i bardziej zadłużony, tym oni są bogatsi i potążniejsi.

Zastanawiałem się kiedyś – jak to właściwie jest? Na całym „bogatym” Zachodzie od dziesięcioleci buduje się, pracuje i produkuje. Jest tam coraz więcej autostrad, lotnisk, budynków, coraz lepsza infrastruktura, coraz nowocześniejsze fabryki. Kwitnie sektor usług. Setki milionów ludzi pracowicie zarabia pieniądze, płaci podatki. Zamożność państw i społeczeństw Zachodu powinna powoli, ale sukcesywnie wzrastać. Tymczasem gołym okiem widać zjawisko dokładnie odwrotne. Mimo rosnącego powoli tzw. PKB budżety państw tzw.  ”rozwiniętych” są katastrofalnie zadłużone na pokolenia naprzód. Coraz mniej ludzi ma coraz więcej pieniędzy, a coraz więcej ludzi spada na margines biedy. W „bogatych” Niemczech miliony ludzi – w tym i rodowici Niemcy – zmuszeni są pracować za głodowe pensje w tzw. „pośredniakach”. Liczba tych nowoczesnych niewolników dramatycznie wzrasta. Niemcy powoli stają się gastarbeiterami – tanią siłą roboczą we własnym kraju.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Jacek Bartyzel 

Jednym z moich ulubionych filmów jest obraz francuskiego reżysera Roberto Enrico z 1992 roku Wiatr ze Wschodu (tytuł oryginalny: Vent d’Est), zresztą z częściowo polską obsadą aktorską oraz kręcony w Krakowie i na Podhalu. Jest to dzieło, jak to się mawia potocznie, „oparte na faktach”, i to wiernie przedstawionych. Jego fabuła opowiada historię kilkuset żołnierzy (wraz z towarzyszącymi im kilkudziesięcioma osobami cywilnymi) walczącej u boku Niemiec z Sowietami, 1. Rosyjskiej Armii Narodowej pod dowództwem gen. Borysa Smysłowskiego, którzy pod koniec wojny przekroczyli granicę Księstwa Liechtenstein, prosząc o azyl i prawo transferu do krajów, w których mieli nadzieję znaleźć ostateczne schronienie. Panujący w Księstwie książę Franciszek Józef II udzielił im tego azylu i mimo ogromnego ryzyka oraz nacisków (nie tylko sowieckich, lecz również aliantów zachodnich) odmówił wydania antybolszewickich bojowników w łapy sowieckie, gdzie czekałyby ich niechybnie tortury i śmierć albo od razu, albo przez zgnicie w łagrach.

            Film ten, zupełnie wyjątkowy w swojej wymowie ideowej jak na panujące „standardy politycznej poprawności”, był u nas wyświetlany, także w telewizji, ale bez nadawania mu specjalnego rozgłosu. Przeciwnie: choć za tło posłużyły mu, jak wspominałem, polskie krajobrazy, i chociaż jedną z głównych ról (Żyda – pułkownika NKWD) grał – jak zawsze, znakomicie – ulubieniec warszawskiego salonu Wojciech Pszoniak, wyraźnie starano się go zepchnąć w zakamarki, a jakiś pismak z „G…a Wyborczego” napisał nawet zjadliwie: „pogratulować wyboru pozytywnego bohatera” (czyli gen. Smysłowskiego). Jasne, przecież pozytywnym bohaterem może być tylko postępowy bojownik ojczyzny światowego proletariatu, który ewentualnie, po zgruchotaniu kości odpowiedniej liczbie reakcjonistów, na starość dojdzie do wniosku, że coś należałoby poprawić w socjalizmie i zapisze się do „opozycji demokratycznej”.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
W „Wadach i potrzebach naszych systemów bankowych” rozważaliśmy współczesne zasady emisji pieniądza depozytowego na przykładzie Stanów Zjednoczonych oraz Polski. Teraz przyjrzyjmy się bliżej zasadom emisji pieniędzy banków centralnych, które fizycznie znajdują się np. w naszych portfelach.

Do 2008 r. emisja dolara przez System Rezerwy Federalnej (FED) odbywała się przede wszystkim przez wydawanie dolarów w zamian za papiery skarbowe rządu Stanów Zjednoczonych. W związku z eskalacją kryzysu gospodarczego w latach 2008-2009 do aktywów za które FED wydawał dolary dołączyły papiery wartościowe oparte o hipoteki oraz licznie kreowane programy pomocowe dla bankrutów. W 2010 r. FED powrócił do emisji pieniądza gotówkowego w zamian za papiery skarbowe, nabywając ich obecnie tyle ile wynosi spłata zapadających pakietów kredytów hipotecznych nabytych od 2008 r.

Mechanizm kreowania amerykańskiego pieniądza gotówkowego poprzez zakup papierów skarbowych Stanów Zjednoczonych wymusza utrzymywanie deficytu budżetowego przez rząd amerykański. Deficyt budżetowy rządu Stanów Zjednoczonych ma zatem charakter systemowy. Bez niego nie byłoby emisji dolara. Czy tylko dolara?

Amerykanie poszli na całość. Na fali triumfu w II Wojnie Światowej Stany Zjednoczone narzuciły w Bretton Woods pogląd o konieczności utrzymywania przez wszystkie państwa poza Stanami Zjednoczonymi rezerw walutowych, które w większości są denominowane w dolarze i są przechowywane w formie amerykańskich dłużnych papierów skarbowych. Amerykanie zobowiązali się utrzymywać pokrycie dolara w złocie i zapewnili wymienialność dolara na złoto dla trzymających rezerwy banków centralnych świata według parytetu 35 dolarów za uncję. Bank centralny dowolnego kraju z reszty świata mógł sprzedać amerykańskie obligacje ze swoich rezerw walutowych lub z chwilą osiągnięcia terminu zapadalności uzyskać dolary, a te wymienić na złoto.