Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Z wykształcenia "przedseminaryjnego" jest ksiądz Jan Jenkins fizykiem, a więc ma umysł ścisły. Dlatego jego konferencja o dialogu katolicko żydowskim zatytułowana "Ukrzyżowany zgorszeniem dla żydów. Czy dialog katolicko-żydowski ma sens?" jest tekstem ściśle logicznym, prawie jak matematyczny dowód. Analizuje historię narodu żydowskiego, wybranie go przez Boga, przymierze i tragiczne dla niego w skutkach, odrzucenie Chrystusa. Odnosząc się z szacunkiem do narodu wskazuje na ten jeden zasadniczy jego błąd, i błędu tego konsekwencje. To, że jest kapłanem Tradycji widać jasno w tej części.  Tekst jest ważny dla tych, którzy chcą dobrze zrozumieć związki jakie zachodzą między oboma religiami oraz skutki tych związków zwłaszcza dla katolików. (Jest długi więc reszta może sobie go darować, bo będąc w połowie zapomną o czym było na początku.)  Poniżej jest fragment, jednym na zachętę, a innym jako bryk.

Drodzy organizatorzy, drodzy wierni,

Na samym początku pragnę podziękować za zaproszenie do wygłoszenia w dniu dzisiejszym konferencji na ten nadzwyczaj delikatny temat. Została ona zatytułowana „Ukrzyżowanie zgorszeniem dla Żydów” i pragnę w jej trakcie poruszyć kwestię, która została w naszych czasach niemal całkowicie zapomniana: chcę mówić o teologii synagogi czy też o tym, co moglibyśmy nazwać teologicznym aspektem narodu żydowskiego. Dopiero wówczas, gdy poznamy prawdziwe nauczanie Kościoła, czyli Boże Objawienie, w tych bardzo delikatnych kwestiach, będziemy mogli zapobiec w przyszłości zagrożeniom oraz tragediom w rodzaju tych, które miały miejsce w minionym stuleciu. Dlatego pierwsza część niniejszej konferencji skoncentruje się właśnie na tym, na teologicznych korzeniach narodu żydowskiego, czyli na tym, co Bóg sądzi o swym własnym ludzie, z którego przyjął Ciało by zamieszkać miedzy nami.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Internet jest medium w którym Narodowcy i Reakcjoniści mogą się wyrażać się bez przeszkód. Co prawda istnieją portale, gdzie głos narodowy jest pomijany i wycinany, ale mimo tego powstaje wiele witryn na których można się wypowiedzieć "po narodowemu i reakcyjnemu". Do niedawna było to możliwe na portalach, w których nazwie widnieje słowo "prawy" czy "prawica". W istocie owe portale przestały być autentycznie "prawicowe", ale są liberalne, libertariańskie czy koliberalne. Wszelakie witryny z "prawicą" w nazwie zostały opanowane przez UPR, o czym poinformowali mnie korespondenci. Liberalizm nie ma nic wspólnego z prawdziwą prawicą. Pisał o tym jakiś czas temu Pan Wojciech Wierzejski:
http://wierzejski.salon24.pl/95028,roznice-miedzy-mysla-narodowa-prawicowa-a-liberalna-lewicowa
http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/1590

Termin "prawica" i "lewica" wyłonił się podczas Stanów Generalnych poprzedzających wybuch Wielkiej Rewolucji (Żydo)Francuskiej. Jako "prawicę" określano tych, co zasiadali po prawej stronie Króla Ludwika XVI. Byli oni tradycjonalistami obrońcami Starego Ładu we Francji, którzy optowali za reformą państwa. Wśród jej przedstawicieli zasiadali arystokraci i duchowieństwo, a także zwykli tradycjonaliści francuscy (których reprezentantów bestialsko wymordowano w Wandei). "Prawicę" (ze Stanów Generalnych) cechowała postawa pro-narodowa, broniąca autorytet władzy królewskiej jako Bożego Pomazańca, oraz katolicka. W gospodarce optowali za systemem cechowym, oraz za reformą polegającą na upowszechnieniu na cały naród systemu ziemiańskiego.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Ach, w jakich ciekawych czasach żyjemy! Przypominają zarazem ostatnie chwile na „Titanicu” z tym, że nie gra żadna orkiestra, tylko powietrze wypełnione jest jazgotem mężyków stanu, spierających się w mediach i komisjach śledczych o różnicę łajdactwa – oraz ponurą wizję Ojca Narodów, który chyba nie bez racji zauważył, że walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu. Socjalizm, jak wiadomo, zasadza się na przekonaniu, iż podział dochodu narodowego w zasadzie powinien dokonywać się pod przymusem i za pośrednictwem władzy publicznej, to jest – poprzez państwo. Takiemu poglądowi hołduje znaczna część tak zwanych polityków prawicowych, skupionych wokół Jarosława Kaczyńskiego oraz co najmniej tyle samo działaczy Platformy Obywatelskiej. Przyczyną nie są bynajmniej jakieś głębokie przemyślenia ideologiczne, tylko całkiem prozaiczna okoliczność, że taki mechanizm sprzyja lawinowemu rozmnażaniu posad, to znaczy – wesołych miejsc nie tyle pracy, co miejsc, w których pobiera się pieniądze ukradzione ludziom doprowadzonym do stanu bezbronności pod pretekstem roztaczania nad nimi „opieki”. Pod tym względem politycy PiS nie różnią się od polityków PO – co znakomicie ilustruje casus posła Antoniego Mężydły. Jak wiadomo, przeszedł on z PiS do PO, składając przy okazji niewątpliwie szczerą deklarację, iż nie musiał przy tym zmieniać poglądów. Powiem więcej – pod tym względem jedni i drudzy nie różnią się od polityków tak zwanej lewicy, którzy z tych samych powodów uważają dokładnie tak samo. O tak zwanych ludowcach szkoda nawet wspominać, bo od co najmniej stu lat najtwardszym jądrem programu politycznego stronnictw ludowych jest dojenie państwa pod pretekstem, że „najcięższa jest dola chłopa”.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jeden z najwybitniejszych intelektualistów w naszym kraju Władysław Frasyniuk wyskoczył jak Filip z konopi z pomysłem, aby nie obchodzić Święta Niepodległości 11 listopada, tylko 4 czerwca, w rocznicę wyborów do Sejmu kontraktowego.
Ja rozumiem, że intelektualista Frasyniuk, który do jednego z adwersarzy w iście intelektualnym stylu powiedział: „bo cię trącę” uważa, że Polska nie zaczęła się w 1918 r., ale w 1989 r., gdy chłopaki z KOR dogadali się z ludźmi „człowieka honoru” z ministerstwa miłości, jednakże nawet w megalomanii cytując klasyka są granice, których przekroczyć nie wolno.  
Tak swoją drogą, to styropianowcy są coraz bardziej bezczelni. Najpierw niedoszły premier z Krakowa, biegający niczym fircyk w kapeluszu i adidasach po mieście kasuje z pieniędzy państwowych „za walkę z komuną”, a teraz kolejny popis nadęcia, bufoniady i dodawania sobie splendoru przez pierwszego intelektualistę wśród kierowców, że 4 czerwca to okazja do świętowania niepodległości. Patrząc na to co zrobiono z polską gospodarką, jak praktycznie w ciągu 20 lat zasypano nam rękami m.in. Frasyniuka przemysł ciężki, jak zduszono naukę i wypchnięto z kraju miliony ludzi na emigrację i skazano ich na tułaczkę po świecie za chlebem, to propozycja kierowcy- intelektualisty z Wrocławia jawi się jako ponury żart.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
W sobotę Adam Małysz postawił kropkę nad „i”. Już po pierwszej serii było jasne, że drugi srebrny medal zimowych Igrzysk Olimpijskich jest jego. Tylko kataklizm mógł mu go odebrać, bowiem Orzeł z Wisły jest zbyt doświadczonym zawodnikiem żeby dać go sobie wyrwać.
W sobotni wieczór jeden z komentujących w studio telewizyjnym powiedział, że Małysz jest ostatnim romantycznym polskim bohaterem- zwycięzcą. Nie zgadzam się z tą tezą, bo ona kwestionuje sportowy geniusz Małysza oraz przeczy jego wysiłkowi i pracy jaką wykonywał całymi latami. Podchodząc według tych kryteriów, to Wojciech Fortuna jest takim romantycznym bohaterem. Adam Małysz, to człowiek ciężkiej, organicznej pracy u podstaw. Przecież jego obecność na sportowym Olimpie trwająca już dekadę nie jest dziełem jednego straceńczego zrywu sportowego, jak to było w przypadku Fortuny. Na tym poziomie sportowym nie ma przypadków.
Ten sezon jest tego potwierdzeniem. Gdy inni skoczkowie szaleli w kolejnych konkursach on powolutku, w zaciszu przygotowywał formę na Olimpiadę. Jego sukces nie wziął się z jednej, szaleńczej, romantycznej szarży, ale z tytanicznej, ciężkiej, codziennej pracy i megatalentu.