Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

czolo_1.jpg

Jan Engelgard

Prof. Witold Modzelewski znany jest jako ekonomista, specjalista w dziedzinie podatków, częsty gość telewizyjnych debat na tematy gospodarcze. Obecnie kieruje Instytutem Studiów Podatkowych Modzelewski i Wspólnicy. Mniej znany jest jako zażarty polemista i publicysta – i to w dziedzinach odległych nieco od jego profesji. Modzelewski jest bowiem jednym z niewielu ludzi ustosunkowanych, który ma odwagę krytycznie oceniać polską politykę wschodnią.

Można się o tym przekonać czytając drugi tom jego politycznych felietonów pt. „Polska-Rosja. Co dalej?”. We wstępie autor pisze, że pierwszy tom wywołał pewien odzew, ale nie ukazała się ani jedna recenzja, a książka była przemilczana w czołowych mediach. To normalne zjawisko w III RP – ludzie mądrzy, mający coś do powiedzenia na tematy najbardziej palące, nie mają dostępu do opinii publicznej, mówiąc wprost – takich ludzi się w obecnej Polsce izoluje. Wystarczy wymienić kilka nazwisk – prof. Bronisław Łagowski, prof. Andrzej Romanowski, prof. Stanisław Bieleń, prof. Andrzej Walicki. Owszem, czasami dopuszcza się ich do głosu, ale jako coś wyjątkowego i dziwacznego. Na co dzień w mediach królują niedouczenie dziennikarze, bezczelni doktrynerzy, kłamcy i nieudacznicy, pseudopolitycy, maniacy i fantaści. Im ktoś jest głupszy, tym ma większe wzięcie mediach. Zwłaszcza kiedy wypowiada się na temat Rosji. To nieszczęście polskiej tzw. demokracji, tak jak zły pieniądz wypiera lepszy, tak głupcy w Polsce wyparli ludzi mądrych.

Modzelewski ma tego świadomość, widzi bowiem bezmiar tej głupoty i prostactwa, ale jest bezsilny. Tyle tylko, że nie stracił ochoty na pisanie felietonów obnażających nasze szaleństwa. I za to chwała mu, że się nie zniechęcił, nie dał za wygraną. Zresztą, wbrew pozorom, takie pisanie w medialnej niszy ma jednak sens, taki głos przebija się bowiem coraz bardziej do świadomości polskiej opinii publicznej. Szczególnie w ciągu ostatniego roku, kiedy naturalną reakcją społeczną na wyjątkowo prostacki spektakl propagandy w wydaniu mediów w Polsce – była fala komentarzy w internecie kwestionująca główne jego tezy i wyśmiewająca największe absurdy prymitywnej rusofobii.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Transkrypt audycji radiowej W. P. Filimonowa, prawosławnego pisarza rosyjskiego.

Witajcie ukochani w Panu Jezusie Chrystusie, ojcowie, bracia i siostry!

Przy mikrofonie Walierij Pawłowicz Filimonow, rosyjski pisarz prawosławny. Dzisiaj znowu będziemy rozpatrywać te znaki czasów, które mówią nam o tym, że koniec czasów jest bliski, o tym, ze Sędzia jest u drzwi. O tym, niestety, mało kto myśli, w tym także z ludzi, którzy nazywają siebie prawosławnymi. Tak więc popatrzmy na wydarzenia ostatnich dni i rozważmy je w świetle nauki Słowa Bożego, wydarzenia, które zachodzą na planecie Ziemia, wydarzenia, które dzieją się wokół Rosji.

I tak 18-go czerwca w Sankt Petersburgu zostało otwarte Międzynarodowe Forum Ekonomiczne na które przyjechali przedstawiciele dziesiątków krajów, przedstawiciele rządów i biznesu. I właśnie w tym czasie, tego samego dnia, w Belgii aresztują majątek Rosji, przy czym aktywa państwowe i środki Rosji odbiera się nie tylko u właściwych państwowych instytucji ale i nawet próbuje się przejąć majątek belgijskiego archiepiskopatu chociaż w istocie tam jako takiej rosyjskiej własności nie ma.

Oto więc ten cios jest oczywiście próbą storpedowania tego Międzynarodowego Forum na którym zawierane są kontrakty na bardzo duże kwoty i oczywiście w tym leży przyczyna. Przyczyna jest w tym, ze w Belgii na skutek powództwa firmy Jukos i według decyzji Sądu Haskiego rozpoczęto takie oto działania. Na listę trafiły praktycznie wszystkie duże banki zarejestrowane w Belgii oraz organizacje rosyjskie.

Chwała Bogu belgijska eparchia Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej nie ucierpiała i wszystkie parafie belgijskie są finansowane z ofiar belgijskich obywateli, są zarejestrowane w Belgii i działają zgodnie z prawem Unii Europejskiej. Biskup Simon, arcybiskup belgijsko-brukselski, powiedział, że niczego nie mamy od Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego i na dzień dzisiejszy, chwała Bogu, Rosyjska Cerkiew Prawosławna niczego nie straciła ale instytucje, które są pod rosyjską jurysdykcją są teraz praktycznie pod kontrolą belgijskich sądów.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Z książki: „PRAWICOWE DZIECI CZYLI BLEF IV RPLeszka Misiaka.

Str. 7 i nn.

Sławomir M Kozak

SŁOWO WSTĘPNE OD WYDAWCY

Do tych, co mają tak za tak - nie za nie ­

Bez światło-cienia...

Tęskno mi, Panie...

,,Moja piosnka" C. K. Norwid (fragment)

Oddajemy niniejszym do rąk Państwa książkę, która z pewnością wywoła wiele kontrowersji. Już sam fakt, że edycji tej podjęło się wydawnictwo, którego wła­ścicielowi bliskie są wartości głoszone powszechnie przez opisywane w niej postaci, może niektórych dziwić. Z tego też powodu zamieszczam to słowo wstępu, aby wyjaśnić przyczyny takiego działania tym wszystkim, którzy po­czuć się mogą zdezorientowani. Otóż wyjaśnienie kryje się właśnie w głosze­niu wartości, a najwłaściwiej byłoby rzec, poprzestawaniu na deklaracjach nie mających przełożenia na czyny. Idee szczytne, hasła piękne ... A przecież, po owocach ich poznacie.

Przez wiele lat wierzyłem w tak zwane obiektywne trudności, konieczność politycznej elastyczności, dyplomatycznego współdziałania opozycji z ideowy­mi przeciwnikami - dla dobra Polski. Jednak efekty tych poczynań, a w ogromnej większości zaniechań, widzimy aż nadto wyraźnie. Zaniechanie jest również grzechem. W sprawach podstawowych, grzechem nierzadko dużo większego kalibru, aniżeli popełnione wprost zło.

Z czasem przestawałem mieć nadzieję, że to środowisko zmieni cokolwiek, dziś jestem już pewien, że nie zmieni niczego, co wpłynęłoby w sposób zdecydowany na lepszą przyszłość naszego kraju i jego mieszkańców. Na fali tragicznych wydarzeń roku 2010, mogli wziąć władzę "bez jednego wystrzału". Woleli jednak patrzeć, jak dzika tłuszcza, pod osłoną służb państwowych, bezcześci krzyż, niszczy znicze, atakuje wiernych. Wiedzieli przecież, że "nic się nie stało", bo ci prawdziwie zatroskani, w więk­szości emeryci, o żebraczych emeryturach i rentach, i tak pójdą do urn, by na nich głosować w terminie dogodnym dla przywódców partyjnych. Wtedy znów się nie uda i będzie można spokojnie zasiąść w opozycyjnej loży.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Masowy napływ imigrantów do Europy w ciągu ostatnich miesięcy sprawił, że problem ten stał się tematem przewodnim w dyskusjach na forum Unii Europejskiej jak i poszczególnych krajów. W dodatku stał się on problemem, który rośnie z dnia na dzień. Dla tysięcy imigrantów z Afryki i Azji próbujących uciec z rejonów ogarniętych wojnami i głodem do krajów lepiej rozwiniętych, to czasem jedyna szansa na przeżycie. Jednak to, co dla jednych zaczyna się jako wspaniałe marzenie, szybko przeradza się w horror jeszcze zanim dosięgną granic Europy.

Sposób w jaki próbują dotrzeć do tego ich upragnionego raju dla wielu kończy się śmiercią. Mówi się, że od początku tego roku zginęło około 4000 osób. Dokładne dane nie są znane, gdyż ci którzy umierają w drodze, są najzwyczajniej w świecie wyrzucani za burtę. Ci, którym się uda, trafiają do obozów uchodźców przepełnionych do granic możliwości. Od kilku tygodni władze państw wybrzeża Morza Śródziemnego zwiększyły wysiłki związane z operacjami poszukiwawczymi i ratunkowymi, za główny cel stawiając sobie zwalczanie przemytników i handlarzy działających na tym terenie.

Pod koniec maja tego roku Unia Europejska ogłosiła plan, który ma za zadanie w przeciągu 2 lat, rozmieszczenie około 60.000 imigrantów i uchodźców po całej Europie. To znaczy z jednej strony, że chce zająć się dystrybucją w całej Europie 40.000 imigrantów, którzy już dostali się na wybrzeża Włoch i Grecji w ostatnich latach, a z drugiej strony zamierza sprowadzić na Stary Kontynent 20.000 uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Nie jest to jednak żaden nowy plan. Już od kilku tygodni mówiło się o takim rozwiązaniu ze względu na tragiczną sytuację jaka panuje we Włoszech, które już nie są w stanie same zająć się tym problemem. Pierwsza wersja tego planu zakładała, że Hiszpania przyjmie 1500 imigrantów.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Feliks Koneczny, Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży, Lublin 1999, ss. 78-92.

 O Lilii Wawelu  (Feliks Koneczny - "Święci w dziejach Narodu Polskiego")

Jak cudownymi ścieżkami nieraz wiedzie narody Opatrzność, niechaj zaświadczy historia, którą teraz opowiem, cała jakby wyjęta z cudownej bajki, w której jednak każde słówko będzie zupełnie prawdziwe.

Młodziuchna królewna Jadwiga była zaręczona. W czerwcu roku 1378 odbył się w Hainburgu nad Dunajem w Austrii ciekawy ślub. Przed wielkim ołtarzem hamburskiego kościoła stanęła na ślubnym kobiercu siedmioletnia królewna węgierska, Jadwiga, obok zaś niej drugie dziecko, Wilhelm habsburski, syn owego Leopolda, księcia austriackiego, który był za Kazimierza Wielkiego na kongresie krakowskim. Kapłan związał dzieciakom ręce stułą z całą powagą i powiedziano im, że nie są wprawdzie jeszcze małżonkami, bo do tego panna młoda musi mieć lat przynajmniej 12, ale daje im się ślub z góry, a po pięciu latach, jeżeli oświadczą potem publicznie, że chcą być mężem i żoną, mogą zamieszkać z sobą bez przeszkody. Przez pięć lat może się dużo zmienić, więc przymusu nie będzie, tylko ta strona, która by zerwała związek, zapłaci drugiej dwieście tysięcy dukatów. Był to więc ślub "na przyszłość", i tak się też rzeczywiście nazywał; według dzisiejszych obyczajów były to tylko zaręczyny, skoro je można było zerwać.

Po śmierci króla Ludwika, chociaż termin dopełnienia ślubu już minął, Jadwiga i Wilhelm nie widzieli się przez całe dwa lata, bo na Węgrzech była wojna domowa i takie zamieszki, iż starsza siostra Jadwigi królewna Maria dostała się nawet do niewoli. I u nas były zamieszki; bała się więc matka wyprawić Jadwigę do Polski, chociaż koronacja jej wyznaczona była na Zielone Świątki 1383 roku.

Ziemowit mazowiecki gotów był z bronią w ręku dobijać się o rękę Jadwigi, mającej koronę polską w posagu, i czekał raz na nią w wąwozach tatrzańskich z hufcami zbrojnymi, a na koronację jej wybrał się do Krakowa z pocztem pięciuset zbrojnych. Nie wpuszczono go do miasta; posiedział zawstydzony na przedmieściu Kleparzu i cofnął się do Nowego Korczyna w dół Wisły. Tam czekał, lecz doczekał się tylko wiadomości, że królewna wcale się jeszcze nie wybiera w drogę.