Nawet po opanowaniu Polski przez sowietyzm świat podziwiał Polaków za bunty Czerwca`56, Grudnia`70. czy czerwca 1976 r. Największą sławę zdobyliśmy Sierpniem`80 i „Solidarnością”. Wydawało się, że jesteśmy nie tylko godni naszych wielkich przodków, ale może nawet ich przewyższyliśmy.
Wystarczyło jednak kilka podłych lat między 1986 r. a Okrągłym Stołem, żeby z tego wysokiego konia upaść w błoto najtchórzliwszego oportunizmu. W chwili, gdy całkowite zwycięstwo nad antycywilizacją znalazło się w zasięgu ręki, gdy wystarczyło wytrwać w godności jeszcze tylko chwilę, utworzona przez wroga agentura w naszych własnych szeregach dokonała puczu i zawarła osławiony „kontrakt”. W trakcie obrad w Pałacu Namiestnikowskim pisałem, że nawet gdyby rzeczywiście wolą Polaków było porozumienie z komunistami, to przedstawicielom Solidarności nie wolno tego kontraktu zawrzeć z racji odpowiedzialności za los innych narodów zniewolonych przez komunizm, bo takie porozumienie będzie założeniem kajdanek na ich aspirację wolnościowe i niepodległościowe. Ale ja ten apel do sumienia ludzi bez sumienia opublikowałem w malutkim pisemku podziemnym, a cała potęga peerelowskich i koncesjonowanych przez Kiszczaka „michnikowskich” mediów oszukiwała Polaków, że są beneficjentami historycznego, wspólnego z PZPR-SB-KGB, zwycięstwa.
Na całe szczęście okoliczności zewnętrzne były jednak znacznie dla Polski korzystniejsze i właścicielom PRL i ich solidarnościowej agenturze nie udało się utrzymanie Polski, jako najweselszego bloku w całym bloku posowieckim. Decyzją wyborców powstał rząd Jana Olszewskiego, który przełamał front obrony postkomunizmu (PRL-bis, EWG-bis i NATO – bis) i wprowadził Polskę na drogę do najważniejszych struktur Zachodu – Sojuszu Atlantyckiego i Unii Europejskiej.
Czytaj więcej: Krzysztof Wyszkowski: "Za Waszą i naszą niewolę"