Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Debata dotyczyła kwestii zgody Sejmu na ogólnokrajowe referendum w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Sejm głosami koalicji odrzucił wniosek obywatelski wniosek. Oto pełna wersja mojego stanowiska - oczywiście ZA referendum.

Tak silne dążenie rządu do wydłużenia wieku emerytalnego może wydawać się uzasadnione w świetle teoretycznych liczb, bowiem proste obliczenia rzeczywiście sugerują, że wydłużenie wieku emerytalnego pozwoliłoby - w systemie emerytur opartych na zebranym kapitale emerytalnym - zwiększyć emeryturę mężczyznom o kilkanaście do ok. 20%, kobietom o od 50%, do w skrajnych, bardzo optymistycznych, ale mało realnych warunkach, nawet 70%.
Ale problem został z gruntu źle postawiony. Problem został źle postawiony, bowiem zataja się dwie podstawowe przyczyny tej determinacji rządu - bo tu tak naprawdę nie chodzi o demografię – zmiany demograficzne są przecież wynikiem określonych warunków, zależą od polityki rodzinnej, polityki zatrudnienia, polityki płac, polityki podatkowej.
Pierwsza przyczyna to oczywiste bankructwo systemu emerytalnego opartego na zdefiniowanej składce, zamiast na zdefiniowanym świadczeniu emerytalnym. Ten system zbankrutował, bowiem stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniego wynagrodzenia za pracę, jest dramatycznie niska – i to z dwóch powodów.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Premier Donald Tusk przystąpił do propagandowej ofensywy, która ma nas przekonać, że podniesienie wieku emerytalnego, chociaż bolesne, jest konieczne. Straszy nas perspektywą bankructwa ZUS-u i głodowymi emeryturami. Przyczyną tego stanu rzeczy ma być to, że żyjemy coraz dłużej i coraz więcej spośród nas pobiera świadczenia, słaby przyrost naturalny oraz problemy finansów publicznych, które wyczerpują możliwości zadłużania się. Nie negując tych argumentów trzeba jednak podkreślić, że wydolność systemu emerytalnego zależy przede wszystkim od tempa rozwoju gospodarki oraz sytuacji na rynku pracy. Podniesienie wieku emerytalnego to nie jest czarodziejska różdżka, której użycie rozwiąże wszystkie problemy. Bez podjęcia działań na innych polach tego typu zmiany nie tylko, że będą nieskuteczne, ale wręcz szkodliwe.  

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana", rozmawia Maciej Walaszczyk

W Krakowie trwa protest głodowy przeciwko ograniczeniom w nauczaniu historii. Panie Profesorze, jak od 1 września będą wyglądały lekcje historii w liceach i technikach?
- Przedmiot historia będzie wykładany tylko w pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej. Potem nikt nie będzie miał obowiązku uczenia się jej.

Ale w czym tkwi problem? Tylko w redukcji liczby godzin czy sposobie i treści nauczania?
- Do tej pory uczniowie obowiązkowo rozmawiali o wydarzeniach z historii XX w., które mają fundamentalne znaczenie dla naszej wspólnoty, mając lat 18 i 19. Owszem, czasem nauczyciele dochodzili najdalej do wydarz z II wojny światowej. Teraz dyskusja ta została przeniesiona na 16-17-latków. Istotą tej "reformy", a właściwie egzekucji nauczania historii w liceach, jest wprowadzenie przedmiotu historia i społeczeństwo. Ma ono na celu połączenie przedmiotów historia i wiedza o społeczeństwie, ale nie w postaci systematycznego wykładu, lecz w radykalnie skróconej wersji. W postaci kilku bloków tematycznych, które nie składają się w żaden spójny kanon. W jednej klasie uczniowie będą uczyli się o kobiecie i mężczyźnie, wojsku czy pieniądzach, a w innej zupełnie innych tematów. Jeśli oczywiście nauczyciel zdecyduje się na blok pod nazwą panteon narodowy, to można powiedzieć, że być może około 12 proc. klas przerobi ten kluczowy dla naszej tożsamości narodowej temat.

Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Na wysokości 30 metrów doszło do dwóch lub więcej eksplozji, które najpierw rozerwały skrzydło samolotu, a potem rozerwały kadłub. Dlatego kokpit poleciał do przodu, a część kabiny pasażerskiej rozerwała się.

Przyczyną katastrofy smoleńskiej były dwie eksplozje, które nastąpiły przed zetknięciem Tu-154 z ziemią


 Jan Pospieszalski z Brukseli: "Te analizy brzmią niezwykle przekonywująco, mają solidną podstawę naukową"

W środę przed południem odbyło się w Brukseli wysłuchanie publiczne w sprawie katastrofy smoleńskiej, z działem dwóch amerykańskich profesorów polskiego pochodzenia: prof. Kazimierza Nowaczyka i prof. Wiesława Biniendy. Zaprezentowano również wynik analiz przeprowadzonych przez Grzegorza Szulacińskiego z Australii. I to jest nowa rzecz, ponieważ to jest ekspert badający kwestie związane z eksplozjami, z wybuchami, także z katastrofami lotniczymi. Według analizy prof. Szulacińskiego na wysokości 30 metrów doszło do dwóch lub więcej eksplozji, które najpierw rozerwały skrzydło samolotu, a potem rozerwały kadłub. Dlatego kokpit poleciał do przodu, a część kabiny pasażerskiej rozerwała się. Tak wygląda analiza na podstawie dostępnych źródeł, zdjęć z miejsca katastrofy.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Zjawiska charakterystyczne dla cywilizacji lichwiarskiej w jej relacjach z innymi cywilizacjami. Sposoby te pojawiały się w historii sukcesywnie, lecz nie można wykluczyć, iż dzisiaj są one realizowane jednocześnie.

      1. Dodruk pieniędzy bez pokrycia. 

Najbardziej znany i spektakularny przykład to walka Banku Angielskiego z niezależną walutą brytyjskich kolonii. Walka ta doprowadziła Amerykanów do wojny narodowo-wyzwoleńczej, ale zakończyła się porażką w zakresie utrzymania narodowej waluty. 

Brytyjskie kolonie w Ameryce rozkwitały posługując się swoim własnym papierowym pieniądzem, „opartym na zaufaniu i wierze” i emitowanym równolegle do wzrostu gospodarczego. Przedstawiciele Banku Anglii zaniepokojeni brakiem kontroli finansowej nad koloniami, skłonili parlament brytyjski do uchwalenia Ustawy o Walutach (Currency Act z 1764 roku) zobowiązującej kolonie do posługiwania się pieniądzem o parytecie złota i srebra. Skutki tej ustawy opisał Benjamin Franklin w swojej autobiografii następująco: „W ciągu jednego roku warunki zmieniły się diametralnie. Okres prosperity przerodził się w depresję i to w takim rozmiarze, że ulice kolonii zapełniły się bezrobotnymi”  Społeczne niezadowolenie ukształtowało tendencje wyzwoleńcze. Dolar kontynentalny posłużył jako pieniądz amerykańskiej rewolucji. Wyemitowano 12 milionów dolarów kontynentalnych, których „podstawą było zaufanie i wzajemna wiara w siebie Zjednoczonych Stanów”. Odmowa respektowania parytetu złota narzuconego przez ustawy brytyjskiego parlamentu w czasie wojny stała się oczywista. Nie mając możliwości prawnego kontrolowania waluty kolonii, „Brytyjczycy” z Bank of England, zaczęli u siebie fałszować dolary kontynentalne i wozić ten fałszywy pieniądz statkami przez ocean. (Potrzeby wojny także wpłynęły na zwiększenie rozmiaru rodzimej emisji). Pod koniec rewolucji było już w Ameryce 500 milionów dolarów kontynentalnych, co skutecznie zniszczyło tę walutę. Jej mała wartość (para butów kosztowała 5000 dolarów) stała się przysłowiowa. Powiedzenie „kontynentala nie warte” oznaczało tyle samo, co „nie warte złamanego grosza”. Prywatni bankierzy zwolennicy parytetu złota i kontroli pieniądza, wykorzystali niezadowolenie z inflacji, (wywołanej de facto przez fałszerstwo i wojnę), aby przejąć kontrolę nad pieniądzem wolnego już narodu amerykańskiego. Niestety starania te zakończyły się powodzeniem.