Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Chociaż sam zaczynam odczuwać pewne kłopoty z pamięcią, to przecież żyje jeszcze mnóstwo ludzi pamiętających początki naszej sławnej transformacji ustrojowej, kiedy to jednym z jej kamieni milowych okazał się krótki artykuł Adama Michnika w „Gazecie Wyborczej”, zatytułowany „Wasz prezydent, nasz premier”. Później, znacznie później, pojawiły się pogłoski, że artykuł ten, podobnie jak wiele innych inicjatyw red. Adama Michnika, inspirowany był przez Biuro Polityczne KC PZPR, a jak wiemy, inspiratorem Biura Politycznego był podówczas generał Czesław Kiszczak, ale – o ile mogę takie rzeczy pamiętać - sam zainteresowany tych fałszywych pogłosek nie potwierdził, dzięki czemu również i dzisiaj możemy śmiało podtrzymywać legendę o autentyczności transformacji ustrojowej nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, ale w całej Europie Środkowej i Wschodniej. GRU i KGB, jeśli nawet tam i sobie istniały, to taktownie powstrzymały się od wszelkiej ingerencji w przebieg sławnej transformacji i taką samą powściągliwość nakazały surowo swojej agenturze w bratnich krajach socjalistycznych, której tak naprawdę zresztą przecież nigdy nie było, a jeśli nawet tu i ówdzie się znalazła, to w każdym przypadku „bez swojej wiedzy i zgody”. I nie warto byłoby dzisiaj w ogóle o tym wspominać, gdyby nie to, że nasz nieszczęśliwy kraj znowu znalazł się u progu kolejnej transformacji ustrojowej, której kamieniem milowym okazała się wizyta w Warszawie rosyjskiego prezydenta Dymitra Miedwiediewa.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
SMOLEŃSKI ZAMACH? WIKILEAKS i KOSZERNOŚĆ
Dziś inne spojrzenie na 'katastrofę' smoleńską. Tych hipotez nie biorą pod uwagę nawet te media, które uważacie za 'niezależne'. Pisałem w poprzednich tekstach o tzw 'kontrolowanej opozycji' która kanalizuje tzw gniew ludu i puszcza go na właściwe dla rządzącej w danym państwie bolszewii tory.Wtedy ekipa rządząca może spać spokojnie, bo ludzie będący w opozycji do władzy mają iluzję tego, iż jest ktoś, kto naprawdę ich reprezentuje. Niezalezna.pl, Rzeczpospolita, Gazeta Polska,pełnią rolę takich mediów, takiej kontrolowanej opozycji. Ten wybieg stosowany jest praktycznie w każdej demokracji, w USA ma tradycję rzędu dwóch stuleci. Czy wy naprawdę myślicie, że elity mogłyby dopuścić do istnienia zagrażającej im opozycji, i to takiej opozycji, którą całą dobę pokazuje się w mediach na równi z rządzącymi? Ja mam ten etap naiwności za sobą, choć mato także drugą stronę. Gdy wspierałem PiS, czułem się po prostu bezpieczniej. Świat wydawał mi się bardziej prosty i przejrzysty,bo przecież wystarczyło tylko popierać PiS, który poprowadzi nasz naród ku pomyślności. Jednak wiedza daje człowiekowi wolność,ale unieszczęśliwia. Zauważyliście na pewno pewien trend w moich tekstach dotyczących zbrodni kartelu farmaceutycznego dokonywanych po dziś dzień. Przedstawiam tam fakty, wyniki badań, ale niekoniecznie mam ochotę odpowiadać na logiczne pytanie: 'dlaczego tak się dzieje?'. Dla przykładu: niech przyszli rodzice wiedzą, że szczepionki mogą spowodować śmierć ich dziecka lub zrobić z niego kalekę. Ale niekoniecznie muszą wiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Czyli dlaczego koncerny farmaceutyczne dodają masę chemicznych i biologicznych świństw do szczepionek, a rządy na to zezwalają. Będą spać spokojniej, nie zburzy to ich 'matrixu',który media i rząd wmawiają ludziom przez dekady ich życia. Choć,przyznam, że pisanie różnych alternatywnych blogerów to powolne kruszenie tego 'matrixu'.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Jerzy Przystawa 8 grudnia 2010

Podstawą demokracji są wolne wybory. PRL nazywała się demokracją ludową, a zagwarantowane konstytucyjnie wolne wybory polegały na tym, że na głosowanie można było pójść albo nie pójść, a jak się poszło, to za kotarą (tajnie!) można było albo kogoś skreślić, albo nie skreślić. O tym, kto znajdował się na listach wyborczych decydowała Partia. Jedna, jedyna i słuszna.

Po1989 roku nastąpił w zakresie wolnych wyborów znaczący postęp. Nie tylko można na głosowanie pójść albo nie pójść, nie tylko można za kotarą wypisywać na karcie wyborczej co się chce, albo i ją nawet podrzeć lub zjeść. Można też postawić krzyżyk przy jednym nazwisku na listach sporządzonych nie przez jedną partię, ale nawet bardzo wiele partii, dzięki czemu do głosowania dostajemy nie listę nawet, ale wręcz całą książeczkę z nazwiskami. Jednak o tym, kto się w tej książeczce znajdzie decydują partie, choć już nie jedna partia.

A cóż to jest bierne prawo wyborcze? Tej sprawy ogromna większość Polaków wydaje się nie rozumieć, co nie jest takie dziwne, jeśli się zważy osobliwe rozumienie biernego prawa wyborczego przez najwybitniejszych polskich konstytucjonalistów , autorów podręczników i innych oficjalnych i zawodowych nauczycieli obywatelskości i standardów demokracji.

Bierne prawo wyborcze, tak jak je rozumieli twórcy Rzeczypospolitej (ale nie III RP), Alexis de Tocqueville czy Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych, to równe dla wszystkich prawo do kandydowania, ograniczone tylko minimum wymogów formalnych. Jakie to są te minimalne wymogi formalne? Trzeba być pełnoletnim obywatelem, którego praw obywatelskich nie ograniczono wyrokiem sądowym. Jak to wygląda w praktyce dojrzałej demokracji pokazał popularny ostatnio przykład amerykańskiej senator Lise Murkowski. Liza Murkowski, członek Partii Republikańskiej, przegrała partyjne prawybory na urząd senatora Stanu Alaska i jej partia zgłosiła innego kandydata. Liza Murkowski ogłosiła decyzję o kandydowaniu niezależnym. Kandydatury swojej nawet nie rejestrowała w żadnej komisji wyborczej. Wezwała mieszkańców Alaski, żeby sami wpisywali jej nazwisko na kartkach wyborczych. I wygrała wybory.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Wy, młode pokolenie!

Pokolenia

            Zwracam się dzisiaj z tym artykułem do nowego pokolenia, do ludzi, którzy w dorosłe życie weszli lub wchodzą w Polsce niepodległej, którzy nie pamiętają PRL-u i którzy, jak każde nowe pokolenie, chcą ulepszać znany im świat. Sprawy, którymi żyliśmy w PRL to dla Was historia, często mało zrozumiała, często irytująca ze względu na odnoszenie się do niej pokolenia obecnie sprawującego władzę i rząd dusz w Polsce. Samozachwyty nad walką z komuną, strajkami, wspomnienia styropianowe, przechwalanki o to, kto więcej zdziałał, więcej głowy nadstawiał, większą rolę odegrał, więcej przesiedział w areszcie; to wszystko jest dla Waszego pokolenia jałowym szumem zakłócającym własne starania o lepszą przyszłość.

            Historia się toczy pokoleniami.

O ile pokolenie wojenne i cierpiące za czasów stalinowskich, często określane jako AK-owskie, budziło respekt ze względu na autentyczne bohaterstwo i autentyczne cierpienia, o tyle pokolenie „solidarnościowe” takich reakcji już nie budzi. Przyczyny są dwie. Po pierwsze pokolenie wojenne i powojenne (pomijając kolaborantów, którzy swą rolą dziś się nie chwalą) było zjednoczone w swej postawie wobec zagrożeń zewnętrznych, a pokolenie „solidarnościowe” jest rozczłonkowane na przeróżne orientacje, a brakuje wyraźnych kryteriów tego zróżnicowania. Po drugie, te cierpienia czy rzekome cierpienia „solidarnościowców” nie były aż tak strasznie dokuczliwe. Ktoś dostał pałką, ktoś przesiedział parę dni w areszcie, ktoś był internowany (w ośrodkach wczasowych), kogoś wyrzucili z pracy, kogoś zmusili do emigracji – ot i wszystko. Liczba ofiar śmiertelnych była minimalna. Tego nie da się porównać z obozami hitlerowskimi, gułagami, więzieniami stalinowskimi, wojną i partyzantką.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Poszukiwany listem gończym zalożyciel WikiLeaks – Julian Assange – oddał się w ręce Scotland Yardu. Zostanie on wydalonu do Szwecji, gdzie jest oskarżony o gwałt. Gwałt miał miejsce dwie noce pod rząd, kiedy to Assange zbierając w sierpniu tego roku fundusze w Szwecji, spędził je z dwiema swoimi wielbicielkami – Sofią Wilen i Anną Arden. Tuż po tym fakcie Anna Arden zdażyła jeszcze wydać huczne przyjęcie w swoim mieszkaniu na cześć Juliana i dopiero potem zawiadomiła policje o przestępstwie. Przestepstwo polegało na tym, że Assange odbył stosunek płciowy z obu kobietami za ich zgoda i akceptacją, ale odmówił użycia prezerwatywy. W myśl szwedzkiego prawa taki mężczyzna jest potworem i należy go pociąnąć do odpowiedzialności karnej. Nieoczekiwanie człowiek, który miał wstrząsnąć rządami w wielu stolicach świata, znalazł się za kratkami jako pospolity zboczeniec i perwert.

Nawet szwedzki sędzia, który formułował zarzut nie mógł powstrzymać śmiechu, bo nie ulega już wątpliwości, że udający playboya Julian Assange został wrobiony. Nie pierwszy raz zresztą.