Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Iwo Cyprian Pogonowski
Wiadomości o geszeftach na tryliony dolarów pojawiły się w prasie w USA począwszy od "szwindlu na trylion dolarów" w czasie sztucznego podniesienia "wartości realności," jak to dawniej w Polsce nazywano nieruchomości. Szwindel polegał na sztucznym podniesieniu wartości domów, znacznie powyżej norm, według których ustalano istniejące długi hipoteczne zaciągniętych na te domy. W ten sposób umożliwiono pociąganie nowych dodatkowych pożyczek hipotecznych w sumie proporcjonalnych do nowej i przesadnej wartości nieruchomości w USA.

Wielkie żydowskie banki w Nowym Jorku takie jak Goldman Sachs prowadziły podwójną grę/ Rozpoczęły one zalecać inwestorom kupno tych pożyczek hipotecznych jako równie pewnych jak bony skarbowe USA.
Pożyczki te były zakontraktowane na procent zmienny w granicach od dwóch do powyżej sześciu procent. Naturalnie dla zachęty oferowano na początku niskie oprocentowanie by wkrótce podnieść maksymalnie oprocentowanie i wysokość spłat miesięcznych, co w praktyce czyniło te nowe pożyczki hipoteczne nieściągalnymi. Carl Levin, senator ze stanu Michigan, Żyd z pochodzenia, przemawiając w senacie, słusznie nazwał te metody "kryminalną spekulacją."

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Pierwszeństwo człowieka nad systemami

Społeczna doktryna Kościoła może być pod­sumowana w podstawo­wej zasadzie pierwszeń­stwa człowieka: „(226. i 219.) Dotyczy to w szcze­gólności społecznej na­uki Kościoła, której świa­tłem jest właśnie prawda, celem sprawiedliwość, a główną siłą miłość... Głównym założeniem tej nauki jest teza, że konieczną podstawą, przy­czyną i celem wszystkich instytucji społecznych są poszcze­gólni ludzie...” (Jan XXIII, encyklika Mater et magistra)

Kredyt Społeczny podziela tę samą filozofię. Clifford Hugh Douglas napisał w pierwszym roz­dziale swojej pierwszej książki zatytułowanej De­mokracja ekonomiczna:

„Systemy są stworzone dla człowieka, a nie człowiek dla systemów i interes człowieka, któ­rym jest samorozwój, jest ponad wszystkimi systemami.”

A papież Jan Paweł II napisał w swojej pierw­szej encyklice Redemptor hominis: „(16.) ...Czło­wiek nie może zrezygnować z siebie, ze swojego właściwego miejsca w świecie widzialnym, nie może stać się niewolnikiem produkcji, niewol­nikiem swoich własnych wytworów. Cywilizacja o profilu czysto materialistycznym – z pewno­ścią nieraz wbrew intencjom i założeniom swych pionierów – oddaje człowieka w taką niewolę.”

Wszystkie systemy muszą służyć człowiekowi, w tym również systemy finansowy i ekonomiczny: „Jako społeczność demokratyczna, bądźcie czujni na wszystko, co się dzieje w tym potęż­nym świecie pieniądza! Świat finansów to także świat człowieka, nasz świat, świat podległy su­mieniom nas wszystkich; również i on ma za­sady etyczne. Baczcie przede wszystkim na to, byście przez swoją gospodarkę i przez wasze banki świadczyli światu usługi pokojowe, a nie – być może pośrednio – przyczyniali się do wojny i niesprawiedliwości w świecie!” (Jan Paweł II, homilia podczas Mszy we Flüeli, Szwajcaria, 14 czerwca 1984 r.)

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Wśród osób zainteresowanych wyjaśnieniem prawdziwych okoliczności tragedii smoleńskiej, dość powszechne wydaje się przeświadczenie, że ukrywający prawdę rosyjscy decydenci oraz ich służby mogli popełnić szereg błędów, niedostatecznie ukryć istotne dla sprawy okoliczności, pozwolić na niekontrolowany przepływ informacji lub działania niezależne od woli mocodawców. Istnieje przy tym mocna wiara, iż odkrycie prawdy o katastrofie smoleńskiej jest rzeczą dostępną dla śledczych-amatorów i wystarczy spożytkować zdolności analityczne, by z ogólnie dostępnej bazy informacji, domniemań i przecieków zbudować spójną i logiczną hipotezę. Zakłada się również, że dostęp do niektórych wiadomości, filmów czy artykułów jest efektem aktywności niezależnych środowisk i mediów, w tym szczególnie - nie poddanej cenzurze strefy Internetu.

Tego rodzaju wiara sama w sobie jest rzeczą pożądaną, skoro inspiruje, skłania do poszukiwań i stawiania ważnych pytań związanych z tragedią z 10 kwietnia. Bez niej, jak i bez tytanicznej pracy setek anonimowych blogerów oraz niektórych dziennikarzy śledczych nasza wiedza o tym wydarzeniu byłaby na poziomie przekazu rosyjskich i polskojęzycznych mediów.

Jednocześnie, te same osoby i środowiska mają świadomość, że od chwili ogłoszenia wiadomości o katastrofie działa precyzyjny, sterowany przez ośrodki zewnętrzne mechanizm dezinformacji, której celem jest wytworzenie fałszywego obrazu zdarzenia oraz generowanie błędnych ocen i wniosków. Nie ma bowiem lepszego sposobu ochrony prawdziwych tajemnic, niż dostarczenie fałszywych informacji ludziom poszukującym prawdy.

Dlatego od 10 kwietnia byliśmy świadkami stosowania wszelkich metod profesjonalnej dezinformacji: pełnej, częściowej i apagogicznej (sprowadzonej do cech niedorzeczności, absurdu). Począwszy od tezy o odpowiedzialności Lecha Kaczyńskiego, poprzez dozowanie przecieków z rosyjskiego śledztwa i zapisów czarnych skrzynek oraz rzekome rewelacje z akt prokuratorskich, po różnego rodzaju „tropy” w postaci filmów, opinii „niezależnych ekspertów”, tajemniczych publikacji prasowych itp. Elementem dezinformacji jest cały tzw. szum medialny; sprzeczne i wykluczające się przekazy czy też uporczywie powtarzane twierdzenia narzucane odbiorcom mocą medialnych "autorytetów" oraz pracą rezonatorów, czyli osób bezmyślnie powielających fałszywą tezę lub czyniących z niej przedmiot dyskusji.

Wspólną cechą wszystkich tego rodzaju transmisji jest fakt, że u ich źródeł znajdziemy stronę rosyjską lub środowisko inspirowane przez Rosjan. Konsekwentnie też - jeśli polską prokuraturę i funkcyjne media traktować jako zależne od rosyjskich przekazów –one również będą jedynie rezonatorami dezinformacji.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 Przypominamy
Na Górnym i Dolnym Śląsku powstaje coraz więcej inicjatyw promujących niemiecki, a zwłaszcza pruski okres w historii obu regionów, co nie tylko stanowi instrumentalne traktowanie historii, ale i jest niezgodne z naszym interesem narodowym

Walka o prawo do wywieszania na stadionach transparentów z napisem „Oberschlesien” (Górny Śląsk), powracanie przez lokalne samorządy do poniemieckich nazw pod hasłem dekomunizacji czy pojawiające się coraz to nowe pomysły z dziedziny kultury na eksponowanie niemieckich akcentów. To tylko część inicjatyw wpisujących się – świadomie bądź nie – w działania idące ku podkreśleniu odrębności Śląska od Polski. Niestety, pod pretekstem dobrej zabawy w proces włączane są także niczego nieświadome dzieci.

Bez wątpienia czołowym graczem walczącym o autonomię tego regionu jest Ruch Autonomii Śląska. W ostatnim swoim wystąpieniu RAŚ podjął się obrony kibiców Ruchu Chorzów, którym Polski Związek Piłki Nożnej zakazał wywieszania na meczach piłkarskich transparentu z napisem „Oberschlesien”. PZPN zauważył, że „na terenie Rzeczypospolitej nazwy geograficzne powinny być pisane w języku polskim”. Tymczasem RAŚ zarzucił PZPN naruszenie Konstytucji RP, której przepis mówi o tym, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury”, a także naruszenie ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. W tej sprawie RAŚ skierował zawiadomienie do prokuratury, podkreślając, że język niemiecki jest w Polsce oficjalnie uznany za język mniejszościowy. Sprawą zainteresowany został także rzecznik praw obywatelskich. W ocenie RAŚ, decyzja PZPN ogranicza wolność słowa i lekceważy tradycję górnośląskiej wielokulturowości.
O ile jednak działania takich organizacji jak RAŚ nie dziwią, o tyle trudno zrozumieć pomysły lokalnych samorządów próbujących uwypuklać niemieckie akcenty.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jeśli Boga nie ma, to jakiż ze mnie kapitan?” – w takich słowach Teodor Dostojewski przedstawiał teologiczne rozterki pewnego rosyjskiego kapitana. A cóż dopiero, gdyby ów kapitan nie był kapitanem, tylko pułkownikiem, jak, dajmy na to, ks. płk Sławomir Żarski? Ale oprócz Pana Boga są jeszcze inni dygnitarze, drobniejszego, że tak powiem, płazu – ot, na przykład pan prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Bronisław Komorowski, czy, dajmy na to, minister obrony Bogdan Klich – którzy do kapitanów, nie mówiąc już o pułkownikach, też roszczą sobie pewne kompetencje. I na tle tego podwójnego podporządkowania: Panu Bogu oraz wspomnianym dygnitarzom, 11 listopada br. doszło między ołtarzem, a tronem do poważnego zgrzytu, którego konsekwencje mogą rzutować na bliską, a nawet odległą przyszłość. Poszło o to, że ks. płk Sławomir Żarski z okolicznościowym kazaniu, w obecności nie tylko Pana Boga, który – jak wiadomo – jest „wszędzie”, a więc również w kościele św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie – ale również – Bronisława Komorowskiego, prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju dał do zrozumienia, iż III Rzeczpospolita budowana jest na antywartościach. Chociaż jest to powszechnie znany banał, to jednak pan prezydent naszego nieszczęśliwego kraju poczuł się tym spostrzeżeniem dotknięty i ponoć zbeształ księdza pułkownika zaraz po kazaniu: „Głos Cadyka” cytuje nawet, jakich słów użył przy besztaniu: „Jest ksiądz pułkownikiem, wojskowym, jak tak można, że Polska jest budowana na antywartościach?” Podobnie zbeształ księdza pułkownika minister obrony Bogdan Klich, po czym przeniósł go do „rezerwy kadrowej”, czyli wojskowego odpowiednika czyśćca.