Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

A kiedy przyszedł moment dziejowy, Polacy wstali i zrobili co do nich należało. Przez to właśnie Polska musiała zostać podzielona, jej elity wybite, a historia zakłamana. O żadnym odwracaniu sojuszy nie mogłoby być mowy w czasie radzieckiej ofensywy, nikt by nam tego nie zaproponował, przeciwnie, rozpętano by dziką antypolską propagandę, której celem byłby Kościół przede wszystkim, a potem ziemia i jej podział. Polska przedwojenna to wielkoobszarowe gospodarstwa rolne, o których różne mędrki pisały, że były niewydolne. Gospodarstwa te psuły koniunktury na rynku żywności i uniemożliwiały spekulację, trzeba je było zniszczyć. Ich właścicieli pozabijać, a ziemię podzielić i wmówić ciemnocie wiejskiej, że to sprawiedliwość. No i już.


W związku z tym, że ktoś tam oprotestowuje piwo Ciechan przypomniały mi się dwie anegdoty. Jedną już chyba opowiadałem, a druga jest też pewnie znana, bo stara, ale to nic nie szkodzi, przytoczę je jeszcze raz. Oto kiedy chodziłem do szkoły średniej w mieście Biłgoraj, istniał jeszcze browar w pobliskim Jatutowie, który produkował lokalne piwo. Z tego piwa szydzili wszyscy, bo każdemu wydawało się wtedy, że co to jest, jakieś piwo jatutowskie. Na zachodzie to są dopiero piwa: Carlsberg, Heineken, Glorsch itp., itd...Dziś mamy te piwa w naszych sklepach i wiemy, że one nie mają startu do starego, dobrego piwa z Jatutowa. Nie mają, bo wszystkie są robione z tego samego proszku z dodatkiem świńskiej żółci. Tamto zaś produkowano ze słodu i chmielu, a że aparatura do produkcji była starawa, to i piwo bywało ciut mętne. Dziś za takie mętne piwo trzeba dopłacać ze dwa złote na butelce, bo to jest sam smak i sznyt i w ogóle „dla tych co się znają”. No, ale Jatutów, wracamy do Jatutowa. Krążył po województwie taki żart: do laboratorium w znanym koncernie zachodnim produkującym piwo wysłano próbki jatutowskiego, żeby tamci, spece i mistrzowie, ocenili jakość lokalnej, zamojskiej produkcji. Za kilka tygodni przyszedł wynik ekspertyzy, a w nim było napisane: wasz koń ma cukrzycę. Można się śmiać. Ja się już obśmiałem z tego dawniej i dziś nie mam ochoty, zwłaszcza, że to piwo w sklepach jest tak nieprawdopodobnie nędzne i śmierdzące.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
22.XI.1938 Ignacy Mościcki dekretem zdelegalizował, a 9.IX.2007 Lech Kaczyński przywrócił działalność masońskiej B’nai B’rith – Loża Polin  (*)

 B’nei B’rith Polska

Żydowskie Stowarzyszenie B'nai B'rith w Rzeczypospolitej Polskiej (B'nai B'rith – Loża Polin) – międzynarodowa, żydowska, organizacja masońska, będąca filią międzynarodowych stowarzyszeń B'nai B'rith .

B’nai B’rith po hebrajsku Synowie przymierza

B'nai Brith została restaurowana ponownie w Polsce 9 września 2007. Obecnie nosi nazwę B’nai B’rith – Loża Polin. Głównymi ojcami odrodzenia tej organizacji w Polsce są Michel Zaki z Antibes oraz Witold Zyss z Paryża.

Siedziba stowarzyszenia znajduje się w Warszawie, w budynku Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, przy ulicy Twardej 6.

Członkiem może zostać osoba fizyczna, która ma i deklaruje tożsamość żydowską, świecką bądź religijną, opartą na pochodzeniu żydowskim (z ojca lub matki) lub na konwersji na judaizm( np. Janusz Palikot).

Prezydenci B’nai B’rith w Polsce

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Przypominamy - 04 października 2006

Postanowiłem coś napisać na temat sytuacji w Polsce, mimo że już wiele rozsądnych i mądrych zdań na ten temat padło. Postanowiłem napisać z podniety sumienia, dotykając moralnych aspektów problemu. Kiedy właśnie miałem usiąść przy komputerze, przyszła do mnie pewna młoda Polka (uczennica II klasy gimnazjum) i spytała, co robię (znamy się od dawna, więc takie bezpośrednie pytania są możliwe). Chciałem odpowiedzieć jak ten gazda w anegdocie ks. Tischnera: “Siedzę i myślę” (opuszczam dalszy ciąg anegdoty). Widać było, że myślę, więc padło pytanie, o czym myślę. I odpowiedziałem tak prosto, jak należało: “Myślę o sytuacji w Polsce i co z tym należy zrobić”. To młode stworzenie odpowiedziało spontanicznie: “Napisz, że świat zeszedł na psy i Polska też”. Po krótkiej chwili ta młoda Polka dodała, jako owoc samodzielnej refleksji: “Ludzie dali się pochłonąć komputerom, telewizorom i całej technologii i zapominają o tym, co jest naprawdę ważne”. Pomyślałem sobie: to jest trafione w dziesiątkę. Ale za chwilę młode stworzenie, o wrodzonej zdolności myślenia, powiedziało jeszcze: “Trzeba napisać, że z tym złem należy walczyć. Polacy muszą pamiętać o swojej polskości, o tym, co stanowi o ich historii i tożsamości i muszą bronić swojej prawdy”. Było to znakomite zasugerowanie tematu.

Spróbuję więc rozwinąć pewne podsunięte myśli już na poziomie trochę wyższym niż gimnazjalnym, aby mogli je zrozumieć szlachetni Czytelnicy “Naszego Dziennika”, również innych gazet, a zwłaszcza ulicznych billboardów, na których – ze względu na niski poziom sztuki czytania – widnieje obecnie tylko jeden wyraz: “Razem”. (Szkoda tylko, że nie powiedziano, z kim? – bo to dość ważne. Jeśli z Bogiem, to dobrze; choć z linii politycznej PO wcale to nie wynika. A jeśli z diabłem? – to idźcie sobie sami, ja nie pójdę). Rozwinę teraz główne myśli wstępu.

Kto “zeszedł na psy”

“Świat zeszedł na psy i Polska też”. Tak powiedziało to młode stworzenie. Coś w tym jest. Bo jeśli patrzeć na zaciekłe ataki medialne kierowane przeciw polskiemu rządowi przez tak zwaną opozycję, to główna tonacja tego “dialogu politycznego” kojarzy się istotnie ze szczekaniem rozjuszonych psów lub rykiem dzikich osłów, którym grozi, że utracą żłób pełen “owsa i siana”. Nie ma tu żadnej debaty politycznej zainteresowanej rozwiązaniem problemów państwa w oparciu o podstawowe zasady leżące u podstaw ustroju.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Ponieważ Żydzi w Stanach Zjednoczonych powołują się ze względów propagandy na Polskę, ponieważ, według statystyki żydowskiej, przybywa obecnie do Ameryki 250 tys. Żydów z Polski i wreszcie z uwagi na to, że Polska na zasadzie własnego doświadczenia miała sposobność zapoznać się z programem wszechświatowym, – możemy się coś niecoś od Polski w kwestii żydowskiej nauczyć.

Doszło dziś u nas do tego, że nie można wziąć do ręki żadnego dziennika amerykańskiego, by w nim nie znaleźć śladów żydowskiej propagandy antypolskiej, propagandy, mającej na celu odwrócenie naszej uwagi od tego, co się dzieje w porcie nowojorskim. Jeśli czytelnik powie: „Nie myślimy o Polsce, myślimy o Stanach Zjednoczonych”, – odpowiemy mu na to, że właśnie myśli już o Polsce w ten sposób, w jaki Żydzi amerykańscy chcą, by myślał, a fakt, że myśli o tym w sposób zgodny z życzeniem żydowskim czyni go w pewnej mierze niezdolnym do zrozumienia całokształtu kwestii żydowskiej w Stanach Zjednoczonych. Słusznym jest tedy, byśmy dowiedzieli się coś o kraju, z którego w tak szybkim tempie przybywa do nas ćwierć miliona ludzi, dla przekonania się, co ci ludzie tam robili i wreszcie, byśmy stwierdzili, na jakich podstawach opiera się oświadczenie Żydów, iż uciekają przed `prześladowaniem´.

Posiadamy pięć dokumentów urzędowych, zaopatrzonych w pieczęcie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, a dokumenty te zawierają sprawozdania naocznych świadków. Dokument amerykański nosi tytuł „List Prezydenta Stanów Zjednoczonych, zawierający, stosownie do rezolucji Senatu z dnia 28 października 1919 r., raport czcigodnego Henryka Morgenthau o działalności Misji Stanów Zjednoczonych w Polsce’. Ten dokument senatu nosi numer 177. Dokument ten zawiera nadto raport dodatkowy, podpisany przez generała-brygadiera armii Stanów Zjednoczonych Edgara Jadwina.

Dokument ów otacza jakaś tajemnica. Jakkolwiek wydano go w druku dla użytku publiczności, niebawem jednak wydanie jego stało się niezmiernie rzadkie. Zniknęło w ciągu jednej niemal nocy. Egzemplarz, który dostarczył nam materiału do obecnego badania, udało nam się zdobyć z niesłychanym trudem. Szefem tej misji amerykańskiej, która bawiła w Polsce od 13 lipca do 13 września 1919 r. był Henryk Morgenthau, Żyd amerykański, były poseł Stanów Zjednoczonych w Turcji, człowiek cieszący się doskonałą opinią zarówno prywatną, jak publiczną.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

 Prof. dr. hab   Rafał Krawczyk

Bełkot w sprawie ukraińskiej, dominujący w europejskich komentarzach po genewskim niby-porozumieniu, to woda na młyn Putina i dowód braku podstawowej wiedzy polityków Zachodu (nie wyłączając polskich), o prawdziwych problemach Ukraińców z ich własną tożsamością. Putin znacznie lepiej rozumie istotę zagadnienia, niż ci ostatni i równo kiwa wszystkich. Tymczasem to, jak potoczy się sprawa ukraińska może zdecydować o kształcie Europy i międzynarodowej pozycji Polski na pokolenia. Za to dyskusja, która się wokół sprawy toczy, przypomina debatę pierwszoklasistów. Wynika z niej tylko jedno: ani strona polska, ani też Zachód nie ma nie tylko koncepcji rozwiązania ukraińskiej kwestii, ale też wystarczającej wiedzy, by taka koncepcja mogła powstać. To, że nie mają jej władze polskie, jest o tyle niebezpieczne, że sprawa może zostać przez Rosjan tak rozegrana, że na kolejne sto lat zostaniemy z ręką w przysłowiowym nocniku i obudzimy się na granicy nowej edycji Sowieckiego Związku. Zabieranie się do rozwiązania sprawy, o której nie ma się większego pojęcia, to prosta droga do kompromitacji i utraty historycznej szansy.

 Ustalmy rzecz podstawową, a mianowicie to, że Ukraina ma kłopot z sobą samą od zarania jej dziejów. Źródłosłów wyrazu „ukraina” oznaczał kiedyś „teren pograniczny”, albo „u granic kraju”, co jest przecież sprzeczne z samą istotą państwowości, którą cechować musi zwartość terytorialna oraz wyraźne granice zewnętrzne, oddzielające od sąsiadów. Ukraina, to staropolskie określenie południowo-wschodniego obrzeża dawnej Rzeczypospolitej szlacheckiej, graniczącego z tatarskimi Dzikimi Polami. Z natury etymologicznego pochodzenia, słowo „ukrainność” zawiera w sobie element tymczasowości. Bałkańskie pogranicze Chorwacji i Serbią ma również podobną nazwę, która w treści niesie to samo, ale serbo-chorwacka Krajina nie pretenduje do miana suwerennego państwa, będąc przedmiotem nieustannych sporów.