Doszło dziś u nas do tego, że nie można wziąć do ręki żadnego dziennika amerykańskiego, by w nim nie znaleźć śladów żydowskiej propagandy antypolskiej, propagandy, mającej na celu odwrócenie naszej uwagi od tego, co się dzieje w porcie nowojorskim. Jeśli czytelnik powie: „Nie myślimy o Polsce, myślimy o Stanach Zjednoczonych”, – odpowiemy mu na to, że właśnie myśli już o Polsce w ten sposób, w jaki Żydzi amerykańscy chcą, by myślał, a fakt, że myśli o tym w sposób zgodny z życzeniem żydowskim czyni go w pewnej mierze niezdolnym do zrozumienia całokształtu kwestii żydowskiej w Stanach Zjednoczonych. Słusznym jest tedy, byśmy dowiedzieli się coś o kraju, z którego w tak szybkim tempie przybywa do nas ćwierć miliona ludzi, dla przekonania się, co ci ludzie tam robili i wreszcie, byśmy stwierdzili, na jakich podstawach opiera się oświadczenie Żydów, iż uciekają przed `prześladowaniem´.
Posiadamy pięć dokumentów urzędowych, zaopatrzonych w pieczęcie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, a dokumenty te zawierają sprawozdania naocznych świadków. Dokument amerykański nosi tytuł „List Prezydenta Stanów Zjednoczonych, zawierający, stosownie do rezolucji Senatu z dnia 28 października 1919 r., raport czcigodnego Henryka Morgenthau o działalności Misji Stanów Zjednoczonych w Polsce’. Ten dokument senatu nosi numer 177. Dokument ten zawiera nadto raport dodatkowy, podpisany przez generała-brygadiera armii Stanów Zjednoczonych Edgara Jadwina.
Dokument ów otacza jakaś tajemnica. Jakkolwiek wydano go w druku dla użytku publiczności, niebawem jednak wydanie jego stało się niezmiernie rzadkie. Zniknęło w ciągu jednej niemal nocy. Egzemplarz, który dostarczył nam materiału do obecnego badania, udało nam się zdobyć z niesłychanym trudem. Szefem tej misji amerykańskiej, która bawiła w Polsce od 13 lipca do 13 września 1919 r. był Henryk Morgenthau, Żyd amerykański, były poseł Stanów Zjednoczonych w Turcji, człowiek cieszący się doskonałą opinią zarówno prywatną, jak publiczną.
Czytaj więcej: Henry Ford: Środowiska żydowskie przeciwko odrodzonej Polsce



Postanowiłem coś napisać na temat sytuacji w Polsce, mimo że już wiele rozsądnych i mądrych zdań na ten temat padło. Postanowiłem napisać z podniety sumienia, dotykając moralnych aspektów problemu. Kiedy właśnie miałem usiąść przy komputerze, przyszła do mnie pewna młoda Polka (uczennica II klasy gimnazjum) i spytała, co robię (znamy się od dawna, więc takie bezpośrednie pytania są możliwe). Chciałem odpowiedzieć jak ten gazda w anegdocie ks. Tischnera: “Siedzę i myślę” (opuszczam dalszy ciąg anegdoty). Widać było, że myślę, więc padło pytanie, o czym myślę. I odpowiedziałem tak prosto, jak należało: “Myślę o sytuacji w Polsce i co z tym należy zrobić”. To młode stworzenie odpowiedziało spontanicznie: “Napisz, że świat zeszedł na psy i Polska też”. Po krótkiej chwili ta młoda Polka dodała, jako owoc samodzielnej refleksji: “Ludzie dali się pochłonąć komputerom, telewizorom i całej technologii i zapominają o tym, co jest naprawdę ważne”. Pomyślałem sobie: to jest trafione w dziesiątkę. Ale za chwilę młode stworzenie, o wrodzonej zdolności myślenia, powiedziało jeszcze: “Trzeba napisać, że z tym złem należy walczyć. Polacy muszą pamiętać o swojej polskości, o tym, co stanowi o ich historii i tożsamości i muszą bronić swojej prawdy”. Było to znakomite zasugerowanie tematu.



