Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Przypominamy - 04 października 2006

Postanowiłem coś napisać na temat sytuacji w Polsce, mimo że już wiele rozsądnych i mądrych zdań na ten temat padło. Postanowiłem napisać z podniety sumienia, dotykając moralnych aspektów problemu. Kiedy właśnie miałem usiąść przy komputerze, przyszła do mnie pewna młoda Polka (uczennica II klasy gimnazjum) i spytała, co robię (znamy się od dawna, więc takie bezpośrednie pytania są możliwe). Chciałem odpowiedzieć jak ten gazda w anegdocie ks. Tischnera: “Siedzę i myślę” (opuszczam dalszy ciąg anegdoty). Widać było, że myślę, więc padło pytanie, o czym myślę. I odpowiedziałem tak prosto, jak należało: “Myślę o sytuacji w Polsce i co z tym należy zrobić”. To młode stworzenie odpowiedziało spontanicznie: “Napisz, że świat zeszedł na psy i Polska też”. Po krótkiej chwili ta młoda Polka dodała, jako owoc samodzielnej refleksji: “Ludzie dali się pochłonąć komputerom, telewizorom i całej technologii i zapominają o tym, co jest naprawdę ważne”. Pomyślałem sobie: to jest trafione w dziesiątkę. Ale za chwilę młode stworzenie, o wrodzonej zdolności myślenia, powiedziało jeszcze: “Trzeba napisać, że z tym złem należy walczyć. Polacy muszą pamiętać o swojej polskości, o tym, co stanowi o ich historii i tożsamości i muszą bronić swojej prawdy”. Było to znakomite zasugerowanie tematu.

Spróbuję więc rozwinąć pewne podsunięte myśli już na poziomie trochę wyższym niż gimnazjalnym, aby mogli je zrozumieć szlachetni Czytelnicy “Naszego Dziennika”, również innych gazet, a zwłaszcza ulicznych billboardów, na których – ze względu na niski poziom sztuki czytania – widnieje obecnie tylko jeden wyraz: “Razem”. (Szkoda tylko, że nie powiedziano, z kim? – bo to dość ważne. Jeśli z Bogiem, to dobrze; choć z linii politycznej PO wcale to nie wynika. A jeśli z diabłem? – to idźcie sobie sami, ja nie pójdę). Rozwinę teraz główne myśli wstępu.

Kto “zeszedł na psy”

“Świat zeszedł na psy i Polska też”. Tak powiedziało to młode stworzenie. Coś w tym jest. Bo jeśli patrzeć na zaciekłe ataki medialne kierowane przeciw polskiemu rządowi przez tak zwaną opozycję, to główna tonacja tego “dialogu politycznego” kojarzy się istotnie ze szczekaniem rozjuszonych psów lub rykiem dzikich osłów, którym grozi, że utracą żłób pełen “owsa i siana”. Nie ma tu żadnej debaty politycznej zainteresowanej rozwiązaniem problemów państwa w oparciu o podstawowe zasady leżące u podstaw ustroju.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

 Prof. dr. hab   Rafał Krawczyk

Bełkot w sprawie ukraińskiej, dominujący w europejskich komentarzach po genewskim niby-porozumieniu, to woda na młyn Putina i dowód braku podstawowej wiedzy polityków Zachodu (nie wyłączając polskich), o prawdziwych problemach Ukraińców z ich własną tożsamością. Putin znacznie lepiej rozumie istotę zagadnienia, niż ci ostatni i równo kiwa wszystkich. Tymczasem to, jak potoczy się sprawa ukraińska może zdecydować o kształcie Europy i międzynarodowej pozycji Polski na pokolenia. Za to dyskusja, która się wokół sprawy toczy, przypomina debatę pierwszoklasistów. Wynika z niej tylko jedno: ani strona polska, ani też Zachód nie ma nie tylko koncepcji rozwiązania ukraińskiej kwestii, ale też wystarczającej wiedzy, by taka koncepcja mogła powstać. To, że nie mają jej władze polskie, jest o tyle niebezpieczne, że sprawa może zostać przez Rosjan tak rozegrana, że na kolejne sto lat zostaniemy z ręką w przysłowiowym nocniku i obudzimy się na granicy nowej edycji Sowieckiego Związku. Zabieranie się do rozwiązania sprawy, o której nie ma się większego pojęcia, to prosta droga do kompromitacji i utraty historycznej szansy.

 Ustalmy rzecz podstawową, a mianowicie to, że Ukraina ma kłopot z sobą samą od zarania jej dziejów. Źródłosłów wyrazu „ukraina” oznaczał kiedyś „teren pograniczny”, albo „u granic kraju”, co jest przecież sprzeczne z samą istotą państwowości, którą cechować musi zwartość terytorialna oraz wyraźne granice zewnętrzne, oddzielające od sąsiadów. Ukraina, to staropolskie określenie południowo-wschodniego obrzeża dawnej Rzeczypospolitej szlacheckiej, graniczącego z tatarskimi Dzikimi Polami. Z natury etymologicznego pochodzenia, słowo „ukrainność” zawiera w sobie element tymczasowości. Bałkańskie pogranicze Chorwacji i Serbią ma również podobną nazwę, która w treści niesie to samo, ale serbo-chorwacka Krajina nie pretenduje do miana suwerennego państwa, będąc przedmiotem nieustannych sporów.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Artykuł prof. Andrew Napolitano What If Democracy Is a Fraud? opublikowany na łamach Washington Times[1](w lipcu 2014) składa się z samych pytań, które, przez to, że zostały celnie sformułowane, prowokują czytelnika do refleksji nad rzeczywistością polityczną, w jakiej egzystuje (bez względu na to, czy jest Amerykaninem, czy nie). Nie codziennie podejmowane jest z taką werwą zagadnienie fikcyjności demokracji – w dobie kultu bezmyślnej zabawy, beztroskiej konsumpcji oraz „postpolityki”, „posthistorii” – choć niekoniecznie, zauważmy, kultu postdemokracji. O ile pojawiają się rozmaici „mędrcy świata” powtarzający za Nietzschem, że „Bóg umarł”, a nawet tacy, którzy głoszą „śmierć człowieka” i tacy, co prorokują, że człowiek zostanie wnet zastąpiony przez androida, maszynę myślącą etc. – o tyle mało kto ma śmiałość i czelność powiedzieć, że demokracja to fikcja (albo, że demokracja się „wyczerpała” jako dostarczycielka najrozmaitszych konwencji społecznych i instytucjonalnych). Demokracja wszak stanowi świętość postępowej inteligencji. Jeśliby bowiem demokracja okazała się martwa, to co by było z wszystkimi „demokratycznymi instytucjami” – i „demokratami wszystkich krajów”? Napolitano w swym tekście stawia problem fikcyjności demokracji warunkowo – what if – ale już samo skonstruowanie pytania poddającego w wątpliwość autentyczność ustroju, w ramach którego „obywatele rządzą”, implikuje to, że pytający dostrzegł racjonalne przesłanki do „metodycznego wątpienia”. 

I. Pytania nie tylko o demokrację

W istocie jednak wątpliwości Napolitano nie dotyczą wyłącznie systemu politycznego o (wieloznacznej) nazwie demokracja, ale współczesnej cywilizacji, edukacji, świadomości obywatelskiej, kwestii stanowienia prawa i koncepcji człowieka. Żaden ustrój żadnego państwa nie bierze się wszak znikąd i nie wyrasta na bezludnej wyspie; zwykle osadzony jest w określonych realiach historycznych, kulturowych i narodowych. Ale każdy system polityczny może się zamienić w oszustwo, w fikcję, w „potiomkinowską wieś”, jeśli ufundowany jest na zwyrodniałych instytucjach, na bezprawiu, przemocy i fałszywej antropologii. Kilkanaście lat temu św. Jan Paweł II (w 1999 r.) przestrzegał w polskim parlamencie przed taką wizją demokracji, która zamienić się może w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Ostrzeżenie papieża musiało jednak pozostać bez echa (pomijając głosy oburzenia i protestu przeciwko takiemu stawianiu „sprawy demokracji”), skoro na Starym Kontynencie tryumfy odnosił i odnosi neomarksizm z jego antykatolickim i antyrodzinnym nastawieniem – o czym jeszcze będę wspominał.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Sytuacja na Ukrainie staje się coraz bardziej groteskowa. Światowe media prześcigają się w manipulowaniu faktami, tudzież przemilczaniem tych niewygodnych. Można się zastanawiać, jak to możliwe aby pozostała bez echa fundamentalna informacja, iż według prawa międzynarodowego Ukraina nie ma zatwierdzonych granic. To stanowisko Sekretarza Generalnego ONZ, wygłoszone 7. kwietnia 2014r.

W związku z powyższym, teren Ukrainy podlegał ZSRR a po jego rozpadzie, prawnemu następcy tj. Rosji. Skoro prawnie Ukraina należy do Rosji mowy być nie może o jakimkolwiek separatyzmie czy inwazji zbrojnej na terytorium Ukrainy. Stanowisko to właściwie powinno zamykać wszelkie ingerencje Zachodu, jako naruszanie wewnętrznych spraw Rosji. Rodzi się pytanie, po co więc to wszystko. Jaki jest cel ingerowania w sprawę ukraińską. Nie wolno zapominać, iż Ukraina to duży kraj, w strategicznym geopołożeniu. Uzyskanie kontroli przez tzw. „Zachód” nad tym terenem to nie tylko potężne majątki do przejęcia, lecz i potężny rynek zbytu. USA posiadają bazy wojskowe w 54 krajach na całym świecie (!). Byłoby dziecinną naiwnością sądzić, iż gigantyczny koszt ich utrzymania jest aby nieść danym krajom bezpieczeństwo. Jak dobry Samarytanin, za zwykłe dziękuję. Każdy wie, że nie ma nic za darmo. Czemu więc łudzić się, że w potężnej polityce globalnej USA jest miejsce na bezinteresowność? W dodatku wartą miliardy dolarów. Państwa nie mają przyjaźni, wyłącznie interesy. Globalna sieć militarna ma jeden cel - interes USA.

Do szczęścia brakuje jeszcze baz w kilku strategicznych miejscach. Zabiegi trwają o Koreę Północną, Bliski Wschód oraz wciąż opierającą się wschodnią Europę z naciskiem na kraje byłego bloku wschodniego. Pamiętamy ataki na Białoruś. Nie udało się, więc spróbowano z Ukrainą. „Pomarańczowa rewolucja” częściowo się udała. Lecz Zachód nie przewidział, że wybrani ludzie do kierowania porewolucyjną Ukrainą prócz zapewne obiecanych przywilejów połaszczą się o wyzysk swego narodu i jawne sprzeniewierzenia. Wszystko legło w gruzach. Gdy tzw. naród ukraiński słusznie stwierdził w wyborach że bliższa koszula ciału i wybrał przymierze z Rosją w postaci prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowicza zachód musiał zaplanować na znacznie większą skalę ostateczne oderwanie Ukrainy pod swe zarządzanie. I właśnie tego jesteśmy teraz mimowolnymi świadkami.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

2 września 2014 (wersja oryginalna)

Zaniepokojeni antyrosyjską histerią panującą w Waszyngtonie oraz widmem nowej zimnej wojny, weterani amerykańskiego wywiadu – wśród nich jest William Binney, były dyrektor techniczny i starszy krypto-matematyk Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA [NSA], który w marcu 2012, ponad rok przed Edwardem Snowdenem, wyjawił poufne dane na temat programów szpiegowskich NSA – powzięli niecodzienną decyzję o wysyłaniu poniższej noty, opatrzonej datą 30 sierpnia 2014, do kanclerz Niemiec Merkel, kwestionując wiarygodność twierdzeń ukraińskich i amerykańskich mediów o rzekomej rosyjskiej „inwazji”.

Memorandum do: Angela Merkel, kanclerz Niemiec
Od: Specjaliści-Weterani Wywiadu na rzecz Rozsądku (VIPS)
Temat: Ukraina i NATO

My niżej podpisani jesteśmy wieloletnimi weteranami amerykańskiego wywiadu. Podejmujemy niecodzienny krok napisania tego otwartego listu, aby mieć pewność, że otrzyma pani szansę zapoznania się z naszymi poglądami przed szczytem NATO w dniach 4-5 września [2014].

Musi pani wiedzieć, że oskarżenia o poważnej rosyjskiej „inwazji” na Ukrainie nie wydają się być poparte wiarygodnymi dowodami wywiadowczymi. Wręcz przeciwnie, materiał „wywiadowczy” przypomina tę samą, podejrzaną, „ustawioną” politycznie odmianę, którą wykorzystano 12 lat temu, aby „usprawiedliwić” kierowany przez USA atak na Irak. Nie widzieliśmy wtedy żadnego wiarygodnego dowodu na temat broni masowego rażenia w Iraku; nie widzimy teraz żadnego wiarygodnego dowodu na temat rosyjskiej inwazji. Dwanaście lat temu były kanclerz Gerhard Schroeder będąc świadomym marnej jakości dowodów w sprawie irackiej broni masowego rażenia, odmówił przyłączenia się do inwazji na Irak. Z naszego punktu widzenia powinna pani okazać stosowną nieufność wobec zarzutów formułowanych przez urzędników Departamentu Stanu USA i NATO, którzy zakładają, że na Ukrainie ma miejsce rosyjska inwazja.

Prezydent Barack Obama próbował wczoraj ochłodzić retorykę swoich wyższych rangą dyplomatów i korporacyjnych mediów, kiedy ostatnie działania na Ukrainie publicznie opisał jako „kontynuację tego, co ma już miejsce od miesięcy… tak naprawdę nic nie uległo zmianie.”