Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Poniższy tekst ukazał się w piśmie BIBUŁA w maju 2005 roku

13 lutego 2005 roku, o godzinie 17:30 odeszła do Pana w wieku 98 lat siostra Łucja dos Santos, ostatnia z trojga dzieci, którym 88 lat temu w Fatimie ukazała się Matka Boża. Boleśnie będziemy odczuwać jej brak wśród nas na ziemi, ale znając jej heroiczną postawę, a nade wszystko pamiętając o obietnicy Matki Bożej spotkania się w Niebie, po ludzku pocieszamy się tym zapewnieniem i radujemy dostąpieniem przez nią chwały Bożej.

Wraz z odejściem siostry Łucji do Pana i przeżywanymi w niecałe dwa miesiące później uroczystościami pogrzebowymi papieża Jana Pawła II, zamknął się pewien rozdział w historii objawień fatimskich, choć przesłanie Matki Bożej trwa niezmiennie. Nadal aktualne są prośby i wezwania Matki Przenajświętszej, lecz równie aktualne są obiecane surowe konsekwencje wobec niesubordynacji. Kondycja współczesnego Kościoła i obserwowany przez nas wszystkich stan dzisiejszego, rozszarpywanego siłami zła świata, nie jest przypadkowa. Wręcz przeciwnie: jest bezpośrednią konsekwencją zapowiedzianych kar, a wynikają one właśnie z niepodporządkowania się woli Chrystusa i prośbom Jego Matki.

Nie wszyscy pragną takiego podporządkowania. Wraz z odejściem siostry Łucji modernistyczne kręgi w Kościele odetchnęły z ulgą. Mogą teraz podwoić swoje działania od lat zmierzające do pomniejszania znaczenia Przesłania Fatimskiego i zarazem wykorzystania go do własnych celów: przekształcenia Kościoła jako Boskiej instytucji stojącej na straży Wiary po tej strony świata i skierowanej ku doprowadzeniu dusz do zbawienia, w czysto ziemską organizację wyznającą humanitarne hasła “jedności”, “pokoju” i “braterstwa” pomiędzy ludźmi. Przesłanie Fatimskie stoi na drodze ku wizjom ekumenicznej jedności ze schizmatykami i heretykami – bez uprzedniego ich powrotu na łono Kościoła – oraz kapitulanckim “dialogom” z innowiercami. Na tej drodze stał też ostatni żyjący świadek nieustannie błagający o wypełnienie wezwań Matki Bożej.

Historia Przesłania Fatimskiego przepełniona jest wieloma elementami gry zarówno wrogich sił wewnątrzkościelnych, jak i zewnętrznych działań mających na celu pomniejszenie znaczenia Przesłania i podważenie wiarygodności ostatniego świadka. Ostatnimi laty obserwujemy szczególnie nasilony atak tych sił, czego nadrzędnym przykładem stał się największy dotychczasowy “owoc” w postaci ogłoszonego przez Watykan 26 czerwca 2000 roku tekstu mającego uchodzić za treść “Trzeciej Tajemnicy Fatimskiej”.[1] Dołączony do tekstu przez kardynała Josepha Ratzingera Komentarz Teologiczny wyraźnie odwołujący się do nowej interpretacji Przesłania, a szczególnie do Trzeciej Tajemnicy, stwierdza, że opisuje ona wydarzenia z zamkniętego rozdziału przeszłości. Ta pełna niespójnej interepretacji próba odesłania Orędzia Fatimskiego do lamusa historii, nie tylko opiera się na niewiarygodnych źródłach, na przykład cytując modernistycznego Jezuitę Edouarda Dhanis – o czym szerzej za chwilę – ale jest sprzeczna z dotychczasową obszerną wiedzą na temat losów Listu siostry Łucji, jej korespondencji i zapisków oraz licznych wypowiedzi osób (w tym papieży), którzy zapoznali się w przeszłości z treścią Trzeciej Tajemnicy. Wpisuje się natomiast idealnie w obowiązującą dzisiaj ekumeniczną wizję Kościoła, w którym nie ma miejsca na “elitaryzm” katolicyzmu, a takie żądania jak konsekracja Rosji, brzmią niepoprawnie politycznie.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Kulisy wypowiedzi x. Grzegorza Śniadocha do "Rzeczpospolitej" były takie: dzwoniono z redakcji do różnych znanych księży, także do tych "konserwatywnych", jednak wypowiedzi wszystkich były zachowawcze i na tyle ostrożne, że zupełnie bez wyrazu. Dopiero x. Grzegorz Śniadoch dał wypowiedź, którą uznano za wyrazistą, rzeczową i wskazującą na uniwersalne oczekiwania i zadania Kościoła. 

Nie możemy iść na kompromisy z liberalnym światem. Co innego dostosowywać środki 
do warunków: samochód papieża może być nowoczesny, Magisterium – nie
Przed nowym następcą św. Piotra stoją różne, mocno już nabrzmiałe, problemy. Pierwszym jest nieunikniona konfrontacja z wojującym ateizmem i de facto wspierającym go liberalnym chrześcijaństwem. Widać dziś wyraźnie, jak świat spycha nas i ustawia pod ścianą. Doszliśmy do momentu, gdy dalej już nie możemy się cofnąć bez zdrady katolickiego Magisterium.

Konfrontacja 
ze złem

I choć Kościół ze swej natury nie jest stroną atakującą (jest najwyżej ekspansywny poprzez ewangelizację), to gdy agresywny świat zaczyna z nami otwarcie walczyć, zmusza nas do konfrontacji. Nie mam pewności, jak będzie postępował nowy papież, ale mam nadzieję, że podniesie tę rzuconą rękawicę. Choć oczywiście trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli Kościół powróci do klarownego języka, przestanie owijać swoje przesłanie w bawełnę, to spotka się z furią liberalnego świata.

Jeśli jednak uda się zdyscyplinować kościelne szeregi, które się niestety mocno rozluźniły, to na czekający nas pontyfikat spojrzę z optymizmem. Pamiętajmy, że bez dyscypliny armią nie da się sprawnie dowodzić.

Kolejne wyzwania to zmierzenie się z doskonale zorganizowaną homoseksualną rewolucją, niszczącą resztki tradycyjnych społeczeństw, a także z agresywnym islamem i problemami demograficznymi. Benedykt XVI próbował się mierzyć z tymi kwestiami, ale nie był on typem wodza. A to takiego papieża dzisiejszy Kościół potrzebuje.

Nie przypadkiem używam takich pojęć jak konfrontacja, armia czy wódz. Sam Benedykt XVI przy okazji swoich 85. urodzin przypomniał pojęcie Ecclesia Militans, czyli Kościoła Wojującego, bo potrzeba walki z coraz lepiej zorganizowanym złem jest bardzo aktualna. Dlatego abdykację Benedykta XVI można rozumieć jako przekazanie władzy komuś, kto będzie miał siłę ująć ster łodzi Piotrowej zdecydowanie mocniej, kto lepiej skonsoliduje świat katolicki, porządniej go zorganizuje.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Naszym polskim Weimarem była III RP powstała przy Okrągłym Stole, powstała z rodzaju "umowy społecznej" zawartej przez liberalną frakcję PZPR z lewicowo-laicką częścią "Solidarności".

W okresie międzywojennym w Niemczech kilkudziesięciu pisarzy i publicystów zaliczono do zjawiska nazwanego - już po II Wojnie Światowej - mianem "rewolucji konserwatywnej". W największym skrócie: konserwatywni rewolucjoniści głosili teorię "rewolucji przeciwko rewolucji", czyli obalenia znienawidzonej, słabej i upokarzanej przez zwycięskie mocarstwa Republiki Weimarskiej. Stać się to jednak miało nie w imię klasycznych rewolucyjnych ideologii takich jak marksizm-leninizm. Tym razem na sztandarach wywieszone miały być hasła reakcyjne, konserwatywne, nacjonalistyczne i imperialne. Hans Freyer nazwał tę ideę mianem "rewolucji z prawa".

Sprawą interesującą jest, że rewolucja konserwatywna najbardziej żwawa i żywotna była w latach 1919-1930, czyli wtedy, gdy znienawidzona Republika Weimarska miała się jeszcze całkiem nieźle. Jak na słabe państwo, pobite, pokonane moralnie, gospodarka jakoś tam funkcjonowała i nowy system polityczny - choć był w powszechnej pogardzie - wydawał się względnie prosperujący. To właśnie wtedy rewolucyjni konserwatyści nadawali ton patriotycznej niemieckiej opinii publicznej. Wraz z kryzysem gospodarczym 1929 roku i narastającą falą narodowego socjalizmu zaczynają coraz bardziej milczeć, a część z nich zaczęła nawet bronić znienawidzonego systemu weimarskiego. Po 1933 roku, gdy do władzy doszli naziści i przeprowadzili własną "rewolucję narodową" - której intelektualnych źródeł badacze doszukują się właśnie w rewolucji konserwatywnej - najważniejsi teoretycy tego kierunku nie przyjęli tych zdarzeń z entuzjazmem. Część z nich milczy, część (dla kariery) współpracuje z nowym reżimem. Wszyscy mają poczucie, że nie o taką rewolucję im chodziło. Oni chcieli odbudować chwałę starych Prus, chcieli wznieść wysoko orły starego Cesarstwa, odbudować hierarchię społeczną i cnoty wojskowe. W sumie, ich ideałem był pełen godności i honoru tradycyjny pruski oficer - wykształcony, kulturalny, mający klarowne poczucie nie tylko swojej niemieckiej dumy, lecz także dobra i zła. Oficerowi temu obca była demagogia, nie uganiał się z kamieniami za żydami z przedmieść, nie głosił demagogicznych haseł społecznych. Szanował przeciwnika i obca była mu wizja brutalnych wojen totalnych. Nade wszystko zaś gardził bezgłową i bezrozumną ludzką masą.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Postanowiłem  zacząć od spraw związanych z pieniądzem, jako  że nie ulega dla mnie wątpliwości, iż jest to kluczowa sprawa dla gospodarki, dla dobrobytu ludzi.

Na początek mała dygresja; ciekaw jestem ilu z czytających ten tekst, ewentualnie z ich znajomych jest święcie przekonanych, że banki udzielają pożyczki z pieniędzy, które są do ich kasy wpłacane przez ludzi posiadających rachunki oszczędnościowe. Czyli inaczej, na poziomie całej gospodarki, że udzielone kredyty na sfinansowanie inwestycji, pochodzą z zaoszczędzonych przez ludzi pieniędzy?  Proponuję zrobić taki mały sondaż wśród znajomych.

Nie wiem, czy takie badania były prowadzone, ale jestem przekonany, że przynajmniej 70% społeczeństwa tak właśnie uważa.
A przecież, naturalnie,  tak nie jest. Pieniądze wpłacane przez ludzi na lokaty terminowe nie mają specjalnego związku z kredytami udzielanymi przez bank. Bank udzielając kredytu dokonuje tylko zapisu księgowego po stronie „winien”.  Bank daje kredytobiorcy zobowiązanie do wypłacenia mu pieniędzy. Nie daje mu samych pieniędzy. Cały system bankowy ma tylko ok. 1/13 pieniędzy, które jest winien. Każdy z banków jest więc faktycznie bankrutem
Zresztą, nie jest to specjalnie ukrywane. Wystarczy wejść na stronę NBP aby uzyskać informację w jaki sposób ten system działa.

Natomiast ukrywane jest coś innego. Nie tyle nawet ukrywane, co kłamliwie, propagandowo ludziom wmawiane.

Chodzi mi o tezę, że istnienie banku centralnego, systemu bankowości centralnej jest dobrodziejstwem, które ma na celu pohamować zakusy banków prywatnych do udzielania coraz większej ilości kredytów baz pokrycia. Bank centralny ustala stopę rezerwy, to znaczy nakazuje bankom posiadać pewną rezerwę pieniędzy w stosunku do udzielonych kredytów.  W tej chwili jest to ok 6% w Polsce

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Członkiem elity trzeba się urodzić! Cechą konieczną – bez jakiej nie można być członkiem elity, jest altruizm i głęboko uświadamiana wewnętrzna potrzeba i poczucie obowiązku służby dla dobra swojego narodu! Świadoma i dobrowolna!

Polskie państwo narodowe, zdolne do zapewnienia stabilnego rozwoju gospodarczego i dobrobytu Polakom, powstanie wtedy i tylko wtedy, kiedy Polacy będą mieli reprezentację własnej elity politycznej!

II Rzeczpospolita istniała zaledwie 20 lat. I w tym czasie zdołała wyrąbać w krwawych powstaniach i wojnach swoje granice w nowoczesnej Europie. Zdołała stworzyć z trzech różnych zaborów jednolite, nowoczesne państwo. Z nowoczesnym prawodawstwem, z liczącą się w świecie nauką i kulturą, ze sprawną administracją i silną armią. Zdołała przy stale niekorzystnej sytuacji międzynarodowej i olbrzymich wydatkach na siły zbrojne, zbudować magistralę węglową Śląsk – Wybrzeże, nowy port i nowe miasto Gdynia, Centralny Okręg Przemysłowy z nowoczesnym przemysłem zbrojeniowym, zrealizować z wielkim rozmachem Czteroletni Plan Inwestycyjny i stworzyć podstawy nowoczesnej infrastruktury przemysłowej. I to mimo wielkich, a często krwawych konfliktów społecznych i politycznych. Dlaczego była do tego zdolna? Bo miała patriotyczne elity państwowe i polityczne.

III Rzeczpospolita istnieje już 23 lata. I jakie ma osiągnięcia?! Żadnych. A dlaczego? Bo nie ma patriotycznych elit państwowych i politycznych. Ma za to uzurpatorskie i kompradorskie pseudoelity.