Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Wprawdzie nasz nieszczęśliwy kraj pod przewodnictwem partii brnie od sukcesu do sukcesu w nieubłaganym marszu ku świetlanej przyszłości, ale jednocześnie pan minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział, że w związku z konfliktem na Ukrainie „musimy być przygotowani na najgorsze warianty”. Pan Tomasz Siemoniak kieruje naszą niezwyciężoną armią, co to wraz ze swymi muzealnymi eksponatami zmieściłaby się na Stadionie Narodowym od 2011 roku, zastępując na tym stanowisku pana Bogdana Klicha, z zawodu psychiatrę. Ponieważ w związku ze zresetowaniem przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach z Rosją z 17 września 2009 roku, Polska znowu skwapliwie i znowu za darmo podjęła się roli amerykańskiego dywersanta w Europie Wschodniej, obecną politykę zagraniczną naszego nieszczęśliwego kraju można sprowadzić do pytania, którą volkslistę bardziej opłaca się podpisać - czy niemiecką, czy amerykańską - bo ruska oczywiście nie wchodzi w rachubę, przynajmniej na razie.

Wprawdzie według wiedzy potocznej i USA i Niemcy tworzą tzw. „Zachód”, ale tak naprawdę, to Niemcy, podobnie zresztą jak Francja, realizują doktrynę „europeizacji Europy”, to znaczy stopniowego wypychania USA z aktywnej polityki europejskiej. Niemcy - bo nie zapomniały, że w następstwie ingerencji USA w politykę europejską przegrały dwie wojny, a Francja - bo nie może zapomnieć, iż USA przyłożyły rękę do likwidacji francuskiego imperium kolonialnego, no a poza tym Ameryka dwukrotnie widziała Francję upokorzoną. Wspominam o tym dlatego, że polskie umizgi do USA, które minister Sikorski określił nawet bardziej dosadnie, wcale nie muszą podobać się ani w Paryżu, ani tym bardziej w Berlinie. A ponieważ Polska już po raz drugi podjęła się wspomnianej roli dywersanta, ludzie poważni w Niemczech, które też są państwem poważnym - bo państwa, jak wiadomo, dzielą się na poważne i pozostałe - mogli dojść do wniosku, że to wystarczy i że do trzeciego razu lepiej już nie dopuścić.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Demokracja na Ukrainie nabrała nowego rozpędu po tajemniczej katastrofie malezyjskiego odrzutowca, zupełnie tak samo, kiedy na Majdanie padły strzały snajperów. Najwyraźniej po to spadł samolot - aby demokrację trochę popędzić.

Warto z tego względu rzucić snop światła na głównego aktora kijowskiej demokracji, nowego prezydenta Poroszenkę, który jest nie tylko miliardowym oligarchą, finansującym Majdan, największym na wschodzie producentem czekolady, ale także od wielu lat wytrawnym politykiem, sprawującym onegdaj tak wrażliwe funkcje, jak ministra spraw zagranicznych. Trzeba przyznać, że osoba nadająca się merytorycznie na fotel ministra spraw zagranicznych z całą pewnością ma wielkie atuty w roli przywódcy państwa, na którego terenie trwa wojna domowa, wprost wywołana gwałtowną zmianą orientacji geopolitycznej, gospodarczej i militarnej z prorosyjskiej [ewentualie życzliwie obojętnej wobec Rosji] na otwarcie antyrosyjską [bowiem tylko tak można podsumować błyskawiczną akcesję do EU i NATO w następstwie majdanowej rewolucji, a z całą pewnością tak to jest widziane z Moskwy]

Skoro mamy zatem nowego czekoladowego prezydenta, wybranego najprawdopodobniej właśnie ze względu na swoje merytoryczne przewagi w praktycznej polityce międzynarodowej, w której Ukraina jest obecnie obok Gazy najgorętszym punktem zapalnym, warto zbadać jego działania na tym polu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
1050 POLSKICH SZKÓŁ I STRZELNIC W 1050 PARAFIACH NA 1050-LECIE CHRZTU POLSKI ! 

 Z reżyserem Grzegorzem Braunem rozmawia Aldona Zaorska

 Warszawska Gazeta nr 26, lipiec 2014

Kolejnym etapem będzie już niezadługo odpalenie tzw. kryzysu finansowego, bo i w finansach trzeba stwierdzić wyraźnie, że to nie żaden kryzys, tylko rezultat działań międzynarodowych lichwiarzy, będących w istocie właścicielami Polski. To dla nich i na nich obecnie pracują Polacy przywiązani niczym chłopi pańszczyźniani każdy do swoich kredytów. Ci lichwiarze w dowolnym momencie, według swego uznania proklamują po prostu bankructwo państwa polskiego, a co gorsza – doprowadzą wcześniej do sytuacji, że Polacy nawet nie będą takiego państwa żałowali.


Czy zaskoczyła Pana treść nagranych rozmów, czy wręcz przeciwnie – po rządzie Tuska trudno było oczekiwać czegokolwiek innego?

Zaskoczony treścią tych nagrań może być tylko ktoś, kto nie zdaje sobie sprawy, na jakim świecie żyje. Żyjemy w świecie demokracji, która właśnie w takich okolicznościach odkrywa swoje paskudne oblicze. Rządzi nami byle kto i nie wiadomo kto. Przecież ci ludzie, którzy nam się w tych rozmowach tak szeroko prezentują nie mogą być uważani za szczyt władzy w naszym kraju. To są amatorzy i gówniarze. Problem w tym, że nie jesteśmy w stanie się zorientować, kto ich zatrudnił w charakterze marionetek. Prawdziwi właściciele Tuska, Sikorskiego, Belki czy Grasia ciągle chowają się za kulisami tego teatru. Jednocześnie są zbyt profesjonalni, żeby się ujawniać. Chcę podkreślić – obecna sytuacja to nie jest kryzys demokracji, przeciwnie to jest norma demokracji.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Sprawa prof. Bogdana Chazana, a zwłaszcza forsowane przez postępactwo postulaty wprowadzenia zakazu zatrudniania w państwowej służbie zdrowia lekarzy, którzy podpisali klauzulę sumienia pokazuje, że polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza, z którą tysiącletni naród polski, na skutek siuchty przeprowadzonej w 1989 roku przez generała Kiszczaka ze swymi konfidentami oraz pożytecznymi idiotami w rodzaju opętanego przez Żydów biłgorajskiego chłopa Henryka Wujca, musi dzielić terytorium państwowe, ostatnio strasznie się rozzuchwaliła, na podobieństwo owych „kurew” („nachalne są te kurwy i zuchwałe”), o których czytamy w „Przygodach dobrego wojaka Szwejka”. Jest to oczywiście rzecz karygodna, tym bardziej, że w awangardzie tej polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej znowu coraz bardziej widoczni są Żydzi w rodzaju pana prof. Hartmana, którzy nawet nie starają się specjalnie ukrywać zamiaru doprowadzenia narodu polskiego do stanu bezbronności w obliczu roszczeń majątkowych, wysuwanych przez przedstawicieli Izraela i wiadomej diaspory.

Właśnie Izrael bardzo się zaangażował w tłumienie powstania w getcie zlokalizowanym w Strefie Gazy i pod osłoną swoich sojuszników pewnie doprowadzi tam do ostatecznego rozwiązania - ale jeszcze kilka takich sukcesów i kto wie, czy trzeba będzie przenieść go w jakieś spokojniejsze miejsce, na przykład - do naszego nieszczęśliwego kraju, który oczywiście trzeba zawczasu do tego przygotować, wykorzystując w tym celu - podobnie jak w latach 40-tych i 50-tych kolejne pokolenie rozwnuczonej polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej. Ta wspólnota, w zamian za obietnicę możliwości dalszego pasożytowania na narodzie polskim, podejmie się każdego łajdactwa, podobnie jak w latach 40-tych i 50-tych, czy w roku 1981, kiedy to przeciwko narodowi polskiemu wystąpiła zbrojnie, no a teraz znowu kreuje się na awangardę.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Dlatego wszyscy zacząć musimy od mówienia prawdy wprost, bez poprawnej politycznie autocenzury. Nie dajmy się tresować.
 
Sprawa, którą chciałem dzisiaj poruszyć z pozoru może wydawać się tylko moim osobistym problemem, ale spróbuję przekonać Czytelników, że tak nie jest. Otóż ostatnio niektórzy administratorzy portali internetowych, na których publikuję moje teksty oraz „życzliwi” anonimowi komentatorzy, zwracają się do mnie o złagodzenie języka bądź wprost wskazują, co powinienem zmienić, aby być bardziej strawnym publicystą. Jednym słowem coś, co bez problemu może ukazywać się w Warszawskiej Gazecie już niekoniecznie w takiej samej formie ma szansę być opublikowane w internecie. W czy problem? Otóż główny zarzut polega na „brutalnym i niekulturalnym” języku, którym podobno się posługuję.

Według tych współczesnych cenzorów powinienem ów język złagodzić i zamiast używania mocnych dosadnych określeń sięgać w poszukiwaniu łagodności do słownika synonimów i częściej używać eufemizmów.

Są to na razie grzeczne prośby i rady, aby pewne zjawiska nienazywane były przeze mnie wprost, ale podawane czytelnikom w jakiejś ugrzecznionej zawoalowanej formie. Zastanawiam się czy chodzi im o to, żeby nie ranić odbiorcy czy może raczej o to, że z jakichś tajemniczych powodów jest to niewygodne dla właścicieli owych mediów.

Ostatnie dni, a w szczególności świętowanie wolności przekształcone w fetę establishmentu III RP, który Polskę uważa już za zawłaszczoną przez siebie na zawsze, uświadomiły mi, że oni wszyscy panicznie obawiają się ludzi, którzy mówią im prawdę prosto w oczy. Obawiają się tych, którzy mają gdzieś tę całą poprawność polityczną polegającą na wyszukiwaniu nowych łagodniejszych i zarazem idiotycznych określeń dla rzeczy i zjawisk już dawno nazwanych i mających piękne w swej prostocie i dosadności polskie nazwy.