Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Rozmowa z Józefem Kosseckim

„Obecna III RP przeszła dokładnie odwrotną ewolucję niż PRL. Po likwidacji RWPG i Układu Warszawskiego rozpoczynała swą egzystencję jako całkowicie zewnętrznie suwerenne państwo. Jednak już na początku lat 90. rozpoczął się proces stopniowej utraty tej zewnętrznej suwerenności, tak że dzisiaj jest w pewnych dziedzinach (np. w gospodarce) bardziej uzależniona od zagranicznych ośrodków decyzyjnych niż była PRL nawet w okresie stalinowskim” – mówi Józef Kossecki.

Czy mógłby Pan Docent Czytelnikom naszego portalu wyjaśnić, czym jest cybernetyka społeczna i sterowanie społeczne?

- Cybernetyka społeczna jest nauką o procesach sterowania społecznego. Przez sterowanie rozumiemy przy tym wywieranie celowego wpływu na określone zjawiska.

Jak wyglądają osiągnięcia Polski w tej subdyscyplinie?

- Polska cybernetyka społeczna wyprzedza w tej dziedzinie dosłownie resztę świata, przede wszystkim dlatego, że opiera się na stworzonej przez głównego twórcę polskiej szkoły cybernetycznej – Mariana Mazura, cybernetycznej teorii systemów autonomicznych, którą uogólniłem tworząc teorię procesów autonomicznych, czyli takich które mają zdolność do samosterowania i mogą – w pewnym zakresie – przeciwdziałać jej utracie. Zarówno człowiek, jak i suwerenne państwo narodowe są właśnie takimi systemami – procesami.

Dlaczego więc cybernetyka społeczna nie jest nauczana na polskich uczelniach wyższych?

- Cybernetyka społeczna nie jest nauczana na polskich uczelniach, gdyż znajomość jej praw pozwala skutecznie bronić się przed manipulacją – czyli sterowaniem, którego prawdziwy cel lub nawet sam fakt jego istnienia, jest ukryty przed obiektami manipulacji. Nic więc dziwnego, że wszyscy ludzie i organizacje, które skutecznie uprawiają manipulację, nie są zainteresowane ujawnianiem jej metod w ramach ogólnodostępnych studiów.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Któż nie pamięta Włodzimierza Czarzastego, który w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej był chyba od urodzenia, aż do momentu, gdy z Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie wyprowadzono jej sztandar? Wszyscy pamiętamy, zarówno Włodzimierza Czarzastego, jak i tamten moment, kiedy to komuchy w jednej chwili przepoczwarzyły się w „socjaldemokratów”, wśród których, obok Aleksandra Kwaśniewskiego, z którego „można wszystko zrobić i w każdą formę ulepić”, znalazł się również Włodzimierz Czarzasty i to od razu w charakterze ukochanej duszeńki. Takie bowiem były wymagania strategii przystosowawczej, której ważnym elementem była zmiana pokoleniowa. Oczywiście starzy ubowcy, którzy samego jeszcze znali Stalina, nadal z ukrycia pociągali za sznurki, ale „grupę trzymającą władzę”, która kontynuując triumfalny „marsz przez instytucje” naszego nieszczęśliwego kraju, zakładała stare rodziny i w ogóle - używała życia całą paszczą - stanowiło już pokolenie następne.

Od tamtej pory minęło 25 lat, a więc czas, który przypisuje się jednemu pokoleniu. I rzeczywiście - mamy do czynienia z kolejna już zmiana pokoleniową. W grudniu ubiegłego roku przewodniczącym rady nadzorczej spółki Petrolinvest został 35-letni pan Marcin Dukaczewski, członek rad nadzorczych również wielu innych spółek, za pośrednictwem których kontrolowane są istotne segmenty gospodarki naszego nieszczęśliwego kraju. Na upartego mógłby być już synem Włodzimierza Czarzastego, ale nim nie jest, bo jest synem pana generała Marka Dukaczewskiego, co to w swoim czasie był szefem WSI. WSI, jak wiadomo, dzisiaj już „nie ma”, ale chociaż ich „nie ma”, to kiedy tylko coś się dzieje, zaraz resortowa „Stokrotka” woła do TVN pana generała Dukaczewskiego, który w krótkich, żołnierskich słowach informuje mniej wartościowy naród tubylczy, co słychać i w ogóle - jak jest. Więc chociaż żadnego pokrewieństwa między panem generałem Dukaczewskim, a panem Włodzimierzem Czarzastym nie ma, to przecież i Włodzimierz Czarzasty też coś tam przecież musi wiedzieć tym bardziej, że - jak przypuszczam - i jeden i drugi wygartywał i nadal wygartywa z tego samego komina.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Przyglądam się jatce medialnej na temat Ukrainy i piekła w jakie zostali wepchnięci ci biedni ludzie. Przekaz jest dość klarowny – kto nie skacze ten z Putinem!
Różni luminarze “polskich” mendiów zagrzewają nas do walki, do wysyłania broni, która ponoć nie jest nam potrzebna i tylko zalega w magazynach. W sumie racja, zalega bo armii już nie mamy… 

Wberw pozorom i temu co usiłuja nam wmówić koncesjonowane mendia, opozycja wobec takiego myślenia jest duża. Może w końcu budzi się w nas instynkt samozachowawczy?

Wszyscy w koło martwią się czym będzie zabijać bohaterska, ukraińska “armia” swoich ziomali ze wschodnich rubieży Ukrainy. Ale czy ktoś zamartwił się o Polaków tam mieszkających? Jakoś nie zauważyłem inicjatyw, zbiórek i składek dla naszych Rodaków na Ukrainie. A to przecież nasi Bracia są.

Gówniane mendia typu “strefy ‘wolnego’ słowa” robią wszystko, żeby podnieść adrenalinę i urobić motłoch (bo za takich nas biorą) dla bezwarunkowego poparcia junty kijowskiej.

Tej żydonazibanderowszyzny, która realizuje brudne interesy ponadnarodowego kapitalizmu.  A co z Polakami, którzy mieszkają tam od zawsze?

Polskie “państwo”, pozorne i wirtualne ma ich tam, gdzie słońce nie dochodzi. Martwią się o innych.

Mam propozycję.

Dajmy WSZYSTKIM Polakom na Ukrainie polskie paszporty i polskie obywatelstwo. Przyjmijmy do tej pieprzonej uni jewropejskiej choć naszych. Ukraina jako państwo, jeśli w ogóle takie się ostanie, nigdy nie dostąpi tego “zaszczytu”. Prędzej unia się rozleci a jest już na najlepszej drodze.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

17 września 1939 roku,

jest to kolejny dzień – rocznica polskiej historii – który jest używany nie tyle do upamiętniania  losów Polski i Polaków, ile jest kolejną  okazją do siania kłamstwa historycznego, które swymi skutkami prowadzi do dalszego ogłupiania Polaków.

Dzień 17 września 1939 jest istotnie dniem napaści sowieckiej na Polskę z jej najgorszymi dla nas skutkami. Ale media exponując rolę ZSRR , wyciszając rolę Niemiec,  przemilczają   całkowicie ludobójczą rolę żydów w bestialskich mordach hord żydowskich na polskiej bezbronnej ludności i polskich rezerwistach na Ziemiach Wschodnich. Które to akty ludobójstwa rozpoczęły się z zegarmistrzowską dokładnością, co najlepiej świadczy o tym, że to żydzi stali za Paktem Ribbentropp-Molotow, bo to oni byli do tych zbrodni natychmiast gotowi.

Całkowicie przemilcza się ten fakt, a i skutkiem tego przemilcza fakt IV rozbioru polski, który nie był aktem dwustronnym Niemiec i  ZSRR, ale odbył się z inspiracji żydowskiej właśnie, i to nie tylko żydów z hitlerowskich Niemiec czy żydów z sowietów, ale żydów z kręgów anglosaskich.

17 września jest dniem otwarcia wojny żydowskiej przeciw nam Polakom.

Te akty żydowskiego ludobójstwa są całkowicie przemilczane,  a NASZE milczenie - z naszej strony - jest świadectwem naszej polskiej hańby – braku u nas i rozumu, i godności.

Gazeta Warszawska potępia to milczenie zarzynanych baranów i się od niego odcina.

 (-) Redakcja Gazeta Warszawska.

+++

Laudetur Iesus Christus.

 

17 września  mija kolejna już rocznica ”napaści Związku Radzieckiego na Polskę”.

Skutkiem Paktu Ribbentrop-Mołotow  Sowiety wbiły walczącej Polsce nóź w plecy i upadek militarny Polski stał się faktem, skutki tego mamy do dzisiaj, a sytuacja nieprzerwanie pogarsza się na naszą niekorzyść i można nawet powiedzieć, że w przypadku Polski II Wojna Światowa trwa nadal, a Polska wciąż wykrwawia się.

Poważni historycy wojskowi powątpiewają w to, czy uderzenie bolszewickie było tylko zwykłą formalnością, a Polska i tak musiałaby upaść. Uważają oni, że Polska mogła się skutecznie bronić na swoich wschodnich terenach. W takim korzystniejszym dla nas przebiegu wojny kapitulacja byłaby wykluczona i Niemcy byłyby zmuszone do jakiegoś rozejmu, a to uchroniłoby nas przed ludobójstwem, które miało miejsce, rozpoczęło się wtedy  i trwa do dzisiaj.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Słuchając peanów na cześć imperialnych zakusów Stanów Zjednoczonych (oraz wszędobylskiej i skompromitowanej Francji), głosów radości i satysfakcji, jaka wypływa z powodu nalotów bombowych na pozycje islamistów z Państwa Islamskiego, nie mogę ukryć swego oburzenia i irytacji.

Wygląda na to, że opinia publiczna dość szybko zapomniała, że przed rokiem to nie islamiści byli źli, ale reżim syryjski był na celowniku „strażnika świata”, a Amerykanie sponsorowali dzielną armię islamską (w tym ISIS), która kroczyła pod sztandarem tzw. Wolnej Armii Syrii (WAS). Dzisiaj już al-Asad nie jest takim złym snem, a celem stali się islamiści. Z pozoru więc jest to jakiś bezsens.

Podążając za narracją USA, jak we mgle, mało kto widzi ukryty cel działań amerykańskiego sztabu. Wujek Sam dokonał spustoszeń i zniszczeń w zbyt wielu państwach, żeby za nim nadążyć. Irak i Syria to tylko kolejne odsłony dewastacji i destabilizacji geopolitycznej dokonywanych w imię szczytnych celów i pustych haseł.

W innym miejscu (w najbliższym Magazynie „Naszego Dziennika″) szerzej zajmę się tym zagadnieniem, teraz chciałbym tylko podkreślić jeden aspekt kontrowersyjnej decyzji USA, a mianowicie nakreślę pokrótce perspektywę chrześcijan, którzy jeszcze w Syrii pozostali.

Dla nich, ogólnie rzecz ujmując, amerykańskie i francuskie naloty to katastrofa. Nie odbierają Amerykanów jako wyzwolicieli, ale niszczycieli bombardujących ich ukochaną ziemię, niszczących zabytki, zabijających cywilów. Nie wiwatują na ich część. My też nie wiwatujmy.