Komentarz polityczny
- Szczegóły
- Kategoria: Komentarz polityczny
- Odsłony: 2727
Grecki parlament zaaprobował program oszczędnościowy zgłoszony przez rząd. Cięcia wydatków budżetowych, w tym zwolnienie części urzędników, obniżenie emerytur, a także zmniejszenie płacy minimalnej, mają dać Grecji oddech w postaci 130 mld euro kolejnych pożyczek z kasy Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dzięki temu Grecja spłaci wcześniej zaciągnięte długi. Ponadto Atenom 100 mld euro pożyczek ma darować prywatny sektor bankowy. Celem jest uniknięcie niechybnego bankructwa.
To była formalność. Grecja znalazła się poniekąd w sytuacji bez wyjścia, gdyż inaczej musiałaby już w przyszłym miesiącu ogłosić niewypłacalność. Z kolei to oznaczałoby, jak bronił się rząd, że państwo musiałoby wprowadzić jeszcze drastyczniejsze oszczędności niż te, których domagają się Berlin, Paryż i instytucje międzynarodowe. A takiego spadku poziomu życia, takiego krachu gospodarki nie wytrzymałoby żadne społeczeństwo i władza, która zostałaby przez to społeczeństwo zmieciona. Patrząc choćby na ostatnie starcia, jakie miały miejsce w Atenach, można uwierzyć w taki scenariusz.
To była formalność, ale myli się ten, kto oczekuje, że Grecy najgorsze mają już za sobą. Wręcz przeciwnie, najgorsze dopiero przed nimi. Ludzie protestują przeciwko zapowiadanym cięciom, ale będą jeszcze bardziej protestować, gdy te oszczędności w końcu ich dotkną, gdy zostaną zwolnieni z pracy, otrzymają niższe przelewy z zakładu pracy czy funduszu emerytalnego. Grozi to naprawdę potężną rewoltą społeczną, bo Grecy są pierwszym narodem Europy (nie licząc społeczeństw dawnego bloku komunistycznego), który po wojnie, w czasach budowania dobrobytu, będzie doświadczał tak dużego i gwałtownego spadku poziomu życia. Nie wiadomo, dokąd złość i frustracja zaprowadzą Greków, ale trzeba brać pod uwagę wszystkie możliwe scenariusze, nawet te zakładające długoletnią destabilizację polityczną kraju czy zdobycie władzy przez lewackie ugrupowania.
- Szczegóły
- Kategoria: Komentarz polityczny
- Odsłony: 3612
Z dr. Zbigniewem Kuźmiukiem, ekonomistą, posłem PiS, rozmawia Marta Ziarnik
Jak ten nowy, drakoński program oszczędności przyjęty przez grecki parlament wpłynie na dalsze losy tego kraju i jego obywateli?
- Nie ulega wątpliwości, że te kolejne drastyczne cięcia o charakterze socjalnym i podwyżki obciążeń podatkowych to jest droga donikąd. Jeżeli bowiem rezultatem tych wszystkich pakietów oszczędnościowo-podatkowych jest obniżanie wzrostu gospodarczego, to cały czas ta relacja długu do PKB, czyli wskaźnika, który jest brany pod uwagę przez rynki finansowe, cały czas się pogarsza. Co więcej, jeżeli rezultatem tych wszystkich pakietów oszczędnościowych, a także nawet umorzenia 100 mld euro długu, o którym się mówi, ma być w roku 2020 relacja długu do PKB w wysokości 120 proc. PKB, czyli sytuacja, od której dwa lata temu zaczął się grecki kryzys, to nie można tego nazwać inaczej, jak właśnie wspomnianą przeze mnie drogą donikąd. Niestety, kraje strefy euro, które wybrały taki sposób załatwienia tej sprawy, próbują całemu światu udowodnić, że jednak temu sprostają. Wszystkie jednak liczby wskazują, że będzie inaczej. Już ktoś nawet policzył, że te wszystkie pakiety pomocowe razem z umorzeniem będą kosztowały 480 mld euro, czyli prawie 200 proc. greckiego PKB, podczas gdy wyprowadzanie Argentyny z kryzysu w roku 1998 kosztowało samych Argentyńczyków, Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz USA około 48 mld dolarów, czyli 17 proc. ówczesnego PKB Argentyny. Zestawienie tych dwóch liczb pokazuje, jaką drogą powinno się pójść i w tym przypadku. Natomiast obecne decyzje polityczne, podejmowane przez Niemcy i Francję, które nie chcą przyznać się do poważnych błędów sprzed kilkunastu lat, kiedy wprowadzono walutę euro - powodują właśnie takie gigantyczne koszty, bez wizji dobrego rezultatu na końcu tego procesu. I oczywiście ogromnym kosztem społecznym, który ponoszą i będą musieli jeszcze ponieść Grecy.
Dlaczego więc strefa euro zdecydowała się na takie właśnie rozwiązanie?
- To jest decyzja polityczna, że Grecja nie opuści strefy euro.
- Szczegóły
- Kategoria: Komentarz polityczny
- Odsłony: 3505
Miliardy za poklepywanie
Przedsiębiorstwo reklamiarsko-marketingowe pod nazwą "polski rząd" ostatnio przędzie nie najlepiej. Katastrofa z ustawą refundacyjną, kompromitacja z wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej, wojna wytoczona internautom przez podpisanie konwencji ACTA, dyskryminowanie katolików przy pomocy wykluczania cyfrowego Telewizji Trwam dokonane rękami wywodzących się z obozu rządzącego członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - to tylko niektóre przykłady. Do tego trzeba dodać fiasko polityki rządu na ostatnim szczycie Unii Europejskiej. To miał być wielki sukces, a wyszło jak zwykle - czyli klapa, za którą Polska będzie wyjątkowo słono płacić. Tymczasem Donald Tusk robi dobrą minę do złej gry. Nie tylko nie zapobiegł - jak to szumnie niedawno zapowiadał - podziałowi na Europę dwóch prędkości, ale wziął udział w dzieleniu Europy na cztery prędkości. Nową mapę UE można opisać następująco: ścisłe jądro UE zwane Merkozy (Merkel + Sarkozy oraz kraje Beneluksu), strefę euro składającą się teoretycznie z 17 państw, w tym zbankrutowanej Grecji, strefę paktu fiskalnego, do którego przystąpiło 25 państw, oraz strefę nominalnie się jeszcze nazywającą Unią Europejską, do której należy 27 państw. Obecnie UE przypomina samochód, który jedzie, nie wiadomo, w jakim kierunku, a na dodatek żadne z czterech kół nie jest przykręcone i w każdej chwili może odpaść i spowodować wypadek. Za kierownicą tego pojazdu siedzi kanclerz Merkel, która swoim pomysłem ze specjalnym komisarzem UE do pilnowania Grecji przypomniała Europie o tradycyjnej teutońskiej bucie. Niemcy w Grecji już kiedyś byli. Ich flaga już powiewała nad Akropolem i mieliśmy ocean ludzkiego cierpienia podczas II wojny światowej wywołanej przez Berlin.
Czytaj więcej: Miliardy za poklepywanie premiera Tuska zapłacimy
- Szczegóły
- Kategoria: Komentarz polityczny
- Odsłony: 10548
Należałoby się cieszyć, jeśli były członek egzekutywy PZPR i uczestnik kursu GRU z roku 1987 kreuje się na zwolennika dialogu władzy ze społeczeństwem i uznaje, że „zbyt skomplikowane zabezpieczenia” powodują „odcinanie” opinii społecznej od kontaktów z grupą rządzącą. Przyjmując na serio deklarację Kozieja moglibyśmy nawet sądzić, że priorytetem dla środowiska Bronisława Komorowskiego jest jawność działań, zaś Kancelaria Prezydenta i BBN to oazy wolności i instytucje chętnie dzielące się informacją. Potwierdzała to już decyzja Komorowskiego o zamieszkaniu w Belwederze, z którą wiązała się - co podkreślali eksperci – możliwość stosowania podsłuchów ze strony sąsiadów z ambasady rosyjskiej.
Niestety – nieco inaczej wygląda kwestia otwartości wobec społeczeństwa i w tym obszarze deklaracje Kozieja mają zaledwie wartość papieru, na którym zostały uwiecznione. Warto przy tym pamiętać, że cynizm urzędników Komorowskiego jest możliwy, ponieważ środowisko to korzysta ze szczelnej osłony medialnej, a żaden z mainstreamowych wyrobników nie wykaże cienia odwagi, by opisać praktyki Pałacu Prezydenckiego.
- Szczegóły
- Kategoria: Komentarz polityczny
- Odsłony: 3329
LIGI OBRONY SUWERENNOŚCI
W sprawie poparcia dla Narodu i Państwa Węgierskiego.
W ostatnim czasie jesteśmy świadkami zmasowanego ataku na suwerenność Państwa Węgierskiego, które pod przywództwem nowego rządu, kierowanego przez premiera Viktora Orbána, próbuje wydobyć się ze stanu zapaści politycznej i gospodarczej, będącej skutkiem ośmioletnich rządów koalicji socjalistów i liberałów. W ich trakcie dokonano, na niespotykaną wcześniej skalę, zawłaszczenia majątku narodowego, a także umożliwiono niczym nieskrępowane pustoszenie krajowego rynku przez zagraniczne koncerny i obcy kapitał. Dodatkowo sytuację zaostrzyła wszechobecna korupcja i oszustwa, dokonywane przez ludzi z politycznego establishmentu. Gwałtowna zapaść finansów publicznych i narastająca niewydolność państwa, połączona z postępującym zubożeniem społeczeństwa oraz szybkim bogaceniem się skorumpowanych polityków i pazernych biznesmenów, doprowadziły w konsekwencji, w wyniku wyborów z 2010 roku, do odsunięcia od władzy skompromitowanego układu politycznego i przekazania steru rządów nowej koalicji centroprawicowej.
Polityka nowego rządu węgierskiego od samego początku budziła wściekłość odsuniętych od władzy prominentów partyjnych z opcji socjalistycznej i liberalnej oraz międzynarodowego kapitału i biurokratów z Brukseli. Przede wszystkim dlatego, że premier Orbán twardo broni interesu narodowego, a nie partykularnych interesów banków i zagranicznych monopoli oraz dokonuje takich zmian w polityce wewnętrznej, które naruszają wpływy poprzedniego układu politycznego. Motywem przewodnim tych działań jest chęć wyciągnięcia Węgier z kryzysu oraz poprawienie warunków bytowych ludności, w tym udzielenie pomocy rządowej dla rodzin, które nie mogą wyjść z pułapki kredytowej zachodnich banków. Za to, że władze węgierskie starają się wzmocnić własne państwo, ustanawiając nową konstytucję i uzdrawiając finanse publiczne poprzez opodatkowanie zagranicznych banków i koncernów, stały się one obiektem brutalnych ataków ze strony rodzimych renegatów i lewicowej międzynarodówki.
Strona 189 z 329
RadioMaryja.pl
28 kwiecień 2025
Katolicki Głos w Twoim domu- Polski Punkt Widzenia: prof. Arkadiusz Jabłoński (28.04.2025)
- Msza Święta Tysiąclecia w Archikatedrze Warszawskiej. A. Melak: Czas podnieść głowę, czas wstrząsnąć sumieniem narodu
- W Warszawie została odprawiona Msza Święta Tysiąclecia
- Stany Zjednoczone coraz bardziej sfrustrowane brakiem pokoju na Ukrainie
- PiS, Lewica i związkowcy apelują do prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie ustawy obniżającej składkę zdrowotną dla przedsiębiorców
- Kampania wyborcza – Karol Nawrocki z poparciem prezydenta Andrzeja Dudy
- Myśląc Ojczyzna – prof. Dorota Kornas-Biela
- Relacja ze spotkania wielkanocnego Rodziny Radia Maryja w w Mississauga, Kanada
- Polacy mają ostatnie dni na rozliczenie PIT-u. To okazja, by przekazać 1,5 proc. podatku dochodowego na Fundację „Nasza Przyszłość”
- Zbliża się 80. rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady w Ravensbrück
- Rząd D. Tuska chwali się kolejną umową w sprawie elektrowni atomowej. Tymczasem uruchomienie pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce zostało opóźnione o lata
- Informacje Dnia 28.04.2025 [20.00]