Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Konferencja prasowa premiera Donalda Tuska „zakryła” medialnie wczorajsze zeznania Mira przed komisją śledczą. Bez wątpienia były też inne powody, że konferencja Tuska odbyła się akurat wczoraj, ale fakt pozostaje faktem, iż kilka dni temu Miro zrejterował i zeznawał dopiero wczoraj. Dziwnym zbiegiem okoliczności akurat wczoraj Tusk ogłosił, że nie będzie kandydował na urząd prezydenta RP. Fakty pozwalają przypuszczać, że była to zsynchronizowana operacja medialna.

Tusk w płomiennym przemówieniu kreował się na męża stanu, którego nie interesują stołki, tylko dobro kraju. Jednakże z jego ust padło pewne stwierdzenie, które może źle się kojarzyć. Otóż powiedział, że musi trwać na stanowisku. Musi? Przecież nie żyjemy w monarchii, gdzie rządzi się do śmierci. Chyba, że Tusk wychodzi z założenia, iż władzy raz zdobytej nie oddadzą. Używanie służb specjalnych do rozgrywek politycznych, czy próba wprowadzenia neocenzury w Internecie pozwalają snuć przypuszczenia, że jest takie założenie w ośrodkach decyzyjnych Platformy Obywatelskiej.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W ubiegłym tygodniu przez prawie cały dzień oddawałem się rozpuście, to znaczy – oglądałem w telewizorze transmisje z przesłuchania pana posła Zbigniewa Chlebowskiego, czyli „Zbycha” przez sejmową komisję śledczą, pod przewodnictwem przejętego poczuciem misji pana posła Mirosława Sekuły. Rozpusta – wiadomo, nic dobrego i w ogóle grzech, ale skoro nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, to i z rozpusty można wydobyć jakieś plusy dodatnie, no nie? Więc kiedy tak oddawałem się rozpuście ze „Zbychem”, przypomniała mi się opinia nieżyjącego już amerykańskiego ekonomisty, nawiasem mówiąc – żydowskiego pochodzenia, czyli Murraya Rothbarda – że państwo jest najgroźniejszą organizacją przestępczą. Wprawdzie Rothbard odnosił swoją opinię do wszystkich państw bez wyjątku, ale wiadomo, że jedne gangi są raczej operatywne, podczas gdy inne – okrutne i bezlitosne, więc i między państwami muszą występować jakieś różnice. Na przykład Niemcy w okresie, gdy były okupowane przez wojowniczy, a dzisiaj już wymarły wskutek globalnego ocieplenia naród Nazistów, były państwem wobec swoich wrogów bardzo surowym, podobnie jak miłujący pokój Związek Radziecki kierowany niechybną ręką Ojca Narodów, co to usta słodsze miał od malin.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Jak zachowają się posłowie PO - rycerze Kolumba wobec procedowania lewicowego projektu legalizującego zapłodnienie pozaustrojowe?
   
Czy trzech posłów Platformy Obywatelskiej pozostanie członkami Stowarzyszenia Rycerzy Kolumba? Chodzi o delegata krajowego Andrzeja Guta-Mostowego, kanclerza Rady w Krakowie, Ireneusza Rasia oraz Wielkiego Rycerza Rady im. Św. Wojciecha na warszawskich Nowolipkach Michała Szczerbę. Oficjalnie Rycerze zdecydowanie opowiadają się za obroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Tymczasem partia polityczna, do której należą, na pierwszy ogień wzięła projekt ustawy legalizującej zapłodnienie pozaustrojowe. Dopuszcza on m.in. tworzenie nadliczbowych zarodków i ich zamrażanie. Jak bracia-posłowie ustosunkują się do projektu Lewicy? We wrześniu ubiegłego roku żaden z nich nie zdobył się na poparcie obywatelskiego projektu "Contra in vitro" penalizującego zapłodnienie in vitro.

Kiedy w ubiegłym roku w Sejmie głosowano nad obywatelskim projektem "Contra in vitro", który zakazywał stosowania metody sztucznego zapłodnienia w Polsce, funkcyjni członkowie Rycerzy Kolumba nie stanęli na wysokości zadania. Michał Szczerba zagłosował przeciwko projektowi, szef polskich Rycerzy Kolumba Andrzej Gut-Mostowy przed głosowaniem wyszedł z sali i wrócił po jego zakończeniu, natomiast Ireneusz Raś w ogóle nie przyjechał do Sejmu, mimo że występowanie w obronie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci jest zadaniem statutowym stowarzyszenia, czego wielokrotnie dawali wyraz w innych okolicznościach.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
O sile pieniądza nauczali nas przez wiele lat nasi domorośli liberałowie. W różnych momentach najnowszej historii Polski doradzali nam „brać sprawy w swoje ręce”, żeby „poczuć siłę pieniądza”. Różnie to wypadało, ale oni zawsze dla przykładu, brali nie zawsze swoje, sprawy i pieniądze, w swoje ręce. Od czasów Balcerowicza i jego „planu” spadło zaufanie do ludzi przy pieniądzach. Ale nie u wszystkich spadło.

Dzisiaj jest dzień zeznań przed komisją śledczą ds. hazardu, posła Mirosława Drzewieckiego. Były minister sportu i do dnia 9 października 2009 skarbnik Platformy Obywatelskiej, jest zamieszany w aferę hazardową i dzisiaj postanowił stawić czoła prawdzie. To dobrze.
      Mirosław Drzewiecki jest człowiekiem przy pieniądzach. Od czerwca 2003 roku do października 2009 był skarbnikiem Platformy Obywatelskiej i wie o pieniądzach tej firmy wszystko. To robi duże wrażenie, bo wytrwał na stanowisku wiele lat, a odszedł tydzień po ujawnieniu afery z dużymi pieniędzmi w tle.
      W pierwszych słowach wystąpienia przed komisją śledczą, poseł Drzewiecki powiedział, że jest niewinny, a wszystko co mówiono i pisano o jego udziale w „manewrach” przy jednorękich bandytach, jest kłamstwem. I to też dobrze.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Wczorajsze przesłuchanie przed komisją śledczą ds. afery hazardowej pana Zbigniewa Chlebowskiego potraktowałem jako kiepski polityczny kabaret. Były przewodniczący klubu parlamentarnego i szef komisji finansów w swoim kaznodziejskim wręcz ponad dwugodzinnym przemówieniu uraczył nas historyjką o swojej bezinteresownej służbie krajowi oraz krzywdzie jakiej doznał ze strony byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, który rzekomo wymyślił całą aferę na polityczne zlecenie Jarosława Kaczyńskiego. Zabrakło tylko tego, żeby na koniec swojej mowy pan Chlebowski rzewnie się rozpłakał podkreślając ogrom doznanych „krzywd”. Do przesłuchania Zbigniew Chlebowski starannie się przygotował, jak sam twierdzi przeczytał wiele książek o tematyce psychologicznej, a zapewne miał do dyspozycji speców od PR –u. Problem w tym, że wszyscy podejrzani w tej aferze dostali naprawdę wystarczająco dużo czasu od organów ścigania, aby przygotować odpowiednią linię obrony uwzględniając oczywiście techniki sztuki PR –owskie.

Najlepszym momentem do rozwikłania całej sprawy był okres tuż po ujawnieniu całej afery kiedy to podejrzani w tej aferze czołowi politycy Platformy Obywatelskiej pocili się przed kamerami nieudolnie próbując się jakoś wytłumaczyć. Jeśli wówczas przesłuchano by wszystkich podejrzanych, każdego z osobna, a następnie zestawiono ich zeznania ze sobą otrzymalibyśmy zapewne pełen obraz tzw. afery hazardowej. Obecne przesłuchania przed komisją śledczą dają podejrzanym możliwość odpowiedniego przygotowania się pod okiem specjalistów od wizerunku, a dodatkowo do zapoznania się z zeznaniami wcześniej przesłuchanych świadków. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ani śledczy z sejmowej komisji oraz opinia publiczna nie nabierze się na żadne sztuczki speców od PR-u. Wydaje się, że przynajmniej część śledczych ma wystarczającą determinację, aby ujawnić całą prawdę, jak choćby poseł lewicy Bartosz Arłukowicz, który szybko sprowadził pana Chlebowskiego na ziemię pytając, czy dalsze przesłuchanie ma być prowadzone na zasadach śledztwa czy dalszego bajdurzenia. Niestety pracy sejmowym śledczym nie ułatwiał raczej przewodniczący komisji pan Sekuła, który wciąż apelował, żeby nie dręczyć świadka, zapewniając w ten sposób swojemu partyjnemu koledze względny spokój.