Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Administracja rządowa nie przedstawiła takich dowodów.
13 lutego br. zawiadomił inż. Krzysztof Cierpisz Prokuratora Generalnego o podejrzeniu popełnienia porwania i zamordowania osób wchodzących w skład delegacji do Smoleńska w dniu 10 kwietnia 2010 roku, link:   http://gazetawarszawska.com/2013/02/15/zawiadomienie-do-prokuratury-generalnej-o-porwaniu-delegacji-do-katynia/     - Pisałem o tym kilka dni temu w swojej notce, link:   http://zygmuntbialas.salon24.pl/487200,inz-k-cierpisz-zawiadamia-prokurature-o-przestepstwie    - Inżynier zgłosił też podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na zaniechaniu śledztwa przez uprawnione organa ścigania w Polsce w kwestii zbadania wszelkich okoliczności dotyczących odlotu delegacji z Okęcia.

Po prawie trzech latach śledztwa niewiele wiemy o zbrodni dokonanej 10 kwietnia 2010r. Wytworzyła się w tym czasie nowa rzeczywistość, w której popełniane są skrytobójstwa na wielu osobach, i to "bez związku z katastrofą, która nie miała miejsca, ale w ścisłym związku z próbą przerobienia fikcji w rzeczywistość. (...) Przeróżne organa władzy państwowej - w tym prokuratury - są zamieszane w utrudnianie dojścia do faktów, które mogłyby wyjaśnić okoliczności zamachu". To doprowadziło do tego, iż giną kolejne osoby. Po Remigiuszu Musiu i Krzysztofie Zalewskim będą następni zamordowani - pisze inż. K. Cierpisz.

Brakuje dowodów na odlot Tu-154M 101 z Okęcia. Administracja rządowa nie przedstawiła takich dowodów, czyli faktów związanych z odprawą celno - paszportową, wejściem na pokład oraz odlotem i przelotem tupolewa. Nie ujawniła też danych związanych z procedurą bezpieczeństwa głowy państwa i pozostałych przedstawicieli władzy. "Jest to równoznaczne z tym, że administracja tych faktów nie zna albo je ukrywa, czyli jest automatycznie pozbawiona legalizmu jako władza".

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Marek Dabrowski

Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, która zginęła w Smoleńsku, udzielił bardzo interesującego wywiadu Markowi Pyzie

Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, która zginęła w Smoleńsku, udzielił bardzo interesującego wywiadu Markowi Pyzie [1]. Odniósł się w nim do jakości Raportu Millera, dalszych planów członków KBWL LP, ale także do wypowiedzi jednego z członków Komisji, Stanisława Żurkowskiego, który przekonywał czytelników „Gazety Wyborczej”:

„Anatomopatolodzy podczas sekcji zwłok nie stwierdzili żadnych śladów charakterystycznych dla wybuchu i pożaru, czyli spalonych włosów, opalonych brwi i rzęs, przypalonej czy oparzonej skóry. I ubrania nie nosiły żadnych śladów charakterystycznych dla wybuchu i pożaru.[2]”

Niestety, Żurkowski, broniąc za wszelką cenę hipotezy o braku wybuchu, źle trafił. Stanisław Zagrodzki dysponuje bowiem szeroką wiedzą o obrażeniach ofiar. Jak stwierdził w innym miejscu, wskutek występowania jako poszkodowany w śledztwie rosyjskim zna stan ponad dwudziestu pięciu ciał opisanych w protokołach z miejsca zdarzenia. Jak się eufemistycznie wyraził, „nie jest to wiedza łaskawa dla stanowiska wyrażonego przez Stanisława Żurkowskiego.”

Może dziwić, że członek byłej Komisji Millera stosuje tak nieporadne środki, by oddalić od KBWL LP widmo „wybuchu” w tupolewie, jakakolwiek by nie była jego przyczyna. Przypomnę tylko, że to Zagrodzki ma w tej sprawie rację. Aby to stwierdzić, nie trzeba mieć dostępu do zastrzeżonych materiałów. Zdjęcia z miejsca katastrofy, na których część ofiar ma obrażenia charakterystyczne dla działania wysokiej temperatury, znane są od ponad 2 i pół roku. Już w pierwszych dniach po katastrofie niezależne źródła także pisały o dużej ilości ciał noszących ślady działania ognia, że wspomnę choćby dwa teksty. New York Times, 13 kwietnia 2010 roku [3]:

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Według raportu firmy McKinsey, 3 tysiące ze wszystkich 19 tysięcy kilometrów torów w Polsce przewidziano do zamknięcia, a przez to do likwidacji. Po tzw. transformacji ustrojowej w 1989 roku kolej znajduje się w stanie permanentnej zapaści. 

Zlikwidowano fizycznie wiele tysięcy kilometrów linii kolejowych, następne tysiące są zamknięte. Istniejące połączenia są eksploatowane przy użyciu przestarzałego taboru, a jakakolwiek modernizacja została zastosowana tylko do kilku najważniejszych linii w Polsce. Prędkość pociągów jest często niższa niż w PRL-u, a nawet przed wojną. Taki stan rzeczy pozbawił rzeszę ludzi możliwości transportu kolejowego, relatywnie szybkiego i taniego, a zarazem ekologicznego.

Szczególnie odczuwalne jest to w rejonach kraju oddalonych od metropolii, gdzie kolej była głównym środkiem transportu. Chodzi tu m.in. o województwa zachodnie i północne, gdzie kiedyś obecna w każdym mieście kolej została niemal całkowicie wyrugowana. Oprócz pasażerów cierpią na tym użytkownicy dróg, w końcu większość transportu ładunków masowych mogłaby przemieszczać się koleją, nie niszcząc i nie tamując ruchu drogowego.

Najnowszy plan likwidacji linii kolejowych jest o tyle groźny, iż do zamknięcia wytypowano linie, które niedawno zostały zmodernizowane i po których jest prowadzony stosunkowo liczny ruch pociągów. Można tu wymienić choćby linie: Piła – Ulikowo, Lublin – Lubartów (modernizacja za 50 mln zł), czy Olsztyn – Szczytno (modernizacja za 188 mln zł), a także linie do baz PGNiGe w Barnówku i Rejowcu, kopalni węgla w Bełchatowie czy zakładów chemicznych w Policach.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 Wszyscy, którzy sądzą, że w Polsce żyje 38,5 mln. Polaków są w błędzie.
Polityka miłości chyba już nie przekonuje Polaków. Okazuje się bowiem, że w ostatnich latach za granicę wyemigrowało znacznie więcej osób niż w ciągu całej dekady po wprowadzeniu stanu wojennego.
Jak wynika z danych ze spisu powszechnego przytoczonych przez „Dziennik Gazetę Prawną” wynika, że w okresie 2000-2012 wymeldowało się 298,9 tys. osób - średniej wielkości miasto, a za granicą przez ponad rok przebywa już ponad 1,5 mln Polaków. Demografowie są przekonani, że osoby te nie wrócą już do kraju.

Okazuje się, że tylko w ubiegłym roku z Polski wyjechało ok. 100 tys. Szacuje się, że w ciągu najbliższych pięciu lat dołączy do nich kolejne 500-800 tys. Badania wskazują, że zdecydowana większość młodych Polaków uważa, że tylko praca i życie za granicą stwarzają dla nich jakąkolwiek szansę na przyszłość.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jest gorzej – czyli tak jak przewidywaliśmy, spodziewaliśmy się tego, wszystko jest pod kontrolą, a lada miesiąc będzie lepiej – tak minister finansów Jacek Rostowski odpowiada na podane przez Główny Urząd Statystyczny wyniki polskiego przemysłu. Sprawianie wrażenia, że rząd ma jeszcze cokolwiek w naszej gospodarce pod kontrolą, miałoby pozwolić ekipie PO – PSL na dotrwanie na stołkach do końca kadencji. 

Opublikowane przez GUS grudniowe dane dotyczące naszej gospodarki wskazują na wyraźną zapaść w przemyśle. O 10,6 proc. spadła w porównaniu z ubiegłym rokiem produkcja sprzedana przemysłu, a aż o 24,8 proc. – produkcja budowlano-montażowa. Wyniki te są tym bardziej niepokojące, jeśli porównamy je do tych sprzed roku. Choć w żadnym wypadku nie można powiedzieć, iż mamy do czynienia w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach z dobrą koniunkturą gospodarczą, to jednak w grudniu 2011 r. produkcja sprzedana przemysłu wcale nie spadła, lecz wzrosła o 7,7 proc., a produkcja budowlano-montażowa zwiększyła się o 14,6 procent. Rośnie natomiast bezrobocie. Pod koniec grudnia stopa bezrobocia przekroczyła 13 proc., które rząd Donalda Tuska zapisał w budżecie państwa jako prognozę, ale na koniec rozpoczętego właśnie roku – i wyniosła już 13,3 procent. – To słabe dane, dokładnie zbieżne z naszymi oczekiwaniami – mówił na początku tygodnia minister finansów w radiu RMF o wynikach podanych przez GUS. – My przewidujemy i myślę, że prawie wszyscy poważni ekonomiści – nie tylko w Polsce, ale także w Europie – że pierwsza połowa tego roku będzie słaba, a potem, w drugiej połowie, sytuacja gospodarcza zacznie się poprawiać – dodał Rostowski.