Z Władysławem Protasiukiem, ojcem mjr. Arkadiusza Protasiuka, dowódcy lotu do Smoleńska, rozmawia Marta Ziarnik
Rosyjska prokuratura wystąpiła do Polski z wnioskiem, by to rodziny ofiar identyfikowały głosy swoich bliskich. Przerażające, ale niestety prawdziwe.
– Nawet nie wiem, jak to skomentować. Przecież to jest ponowne uderzanie w nasz ból, naszą przerażającą stratę. To jest tak, jakby ktoś miał znów wbijać nam zardzewiały pręt w serce! Czy wyobraża sobie pani, jak my – nadal cierpiące po stracie rodziny, schorowani rodzice i niemogące pogodzić się z losem wdowy i sieroty – mielibyśmy teraz przesłuchiwać nagrania, na których są zapisane ostatnie minuty i sekundy życia naszych ukochanych? Jak serce matki czy ojca może znieść przerażone głosy ich dziecka, które staje w obliczu nieuniknionej katastrofy?! Jak tylko o tym pomyślę, to zaczynam trząść się ze zdenerwowania. To jest zwykłe bestialstwo ze strony Rosjan, znęcanie się nad nami, próba wdeptania nas w ziemię. Poza tym, proszę mi powiedzieć, czy spotkała się pani z czymś podobnym, żeby to rodziny miały identyfikować głosy swoich bliskich z nagrań? Przecież od tego jest prokuratura i szkoleni do tego specjaliści. To jest ich zadanie. Mam nadzieję, że tym razem polska prokuratura wykaże się choć odrobiną taktu i profesjonalizmu i nie zgodzi się na podobne absurdalne pomysły. Jako ojciec jednej z ofiar, dowódcy załogi, apeluję w tym miejscu do prokuratury o uszanowanie naszego bólu.
Czytał Pan sobotni wywiad z szefem rosyjskiej grupy śledczej Michaiłem Guriewiczem?
– Obił mi się o uszy.