Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Rząd chce oddać Polskę i jej majątek Izraelowi. Komu mają podziękować głodujące dzieci w Polsce? Gdzie protesty Lewicy czy prawicy? Gdzie protesty w internecie? Gdzie demonstracje w Polsce przeciw rozbiorowi w Polsce?

Oficjalna delegacja izraelska osiągnęła sukces w Polsce. Osiągnęła “przełom” w rozmowach w Warszawie o “oddaniu ziemi w Polsce “” dla Izraela. Pomimo że decyzje wtedy podjęły USA i ex-CCCP, Polska ma się poddać bez walki. Miliardy Euro na zbrojenia w Izraelu ma opłacać Polska a dzieci w Polsce, mają głodować.

Tysiące dzieci żydowskich w Polsce mają płacić haracz dla grupy bogatych syjonistów w Izraelu i USA.
Jak za czasów hilterowskich Oni bogaci hebrejczycy się wzbocają a inna kategoria izraelitów ma cierpieć, głodować. Dla Kasy bogatych władców hebrejskich, mniej zamożni hebrejczycy mają umierać w cierpieniach. Polacy syjonistów nie interesują co potwierdzają wypowiedzi znanego Rabina w Izraelu: goje mają służyć. Goje żyją po to, by usługiwać Żydom. Będą pracować, będą orać, będą zbierać plony. My zaś będziemy tylko siedzieć i jeść jak panowie – podkreślił. Potem porównał nie-Żydów do zwierząt pociągowych.
Ze strony polskiej w rozmowach uczestniczyli urzędnicy wysokiego szczebla SZEŚCIU ministerstw, włączając MSZ, Min. Finansów i Min. Sprawiedliwości. Nie ex-CCCP czyli Rosja 2013 czy EU zachodnia została wybrana tylko właśnie Polska. Decyzja zapadła. Komu mają w Polsce podziękować głodujące dzieci w Polsce?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Tusk nie był przygotowany do polemiki
 

Ze Zbigniewem Kuźmiukiem, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Marta Milczarska

Wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska został dziś w Sejmie odrzucony…  

– Nie jesteśmy specjalnie zaskoczeni, że wniosek nie uzyskał większości, ale rzeczywiście dziwna jest postawa klubów opozycyjnych, które z jednej strony bardzo mocno atakowały premiera Donalda Tuska, a z drugiej strony, w sytuacji pokazania alternatywy, i to bardzo wyraźnej, przecież niezwiązanej z Prawem i Sprawiedliwością, powstrzymywały się od głosu albo głosowały przeciw. To dość dziwne zachowanie. Moim zdaniem, wniosek miał sens także dlatego, że udało się wczoraj rzeczywiście zwrócić uwagę większości Polaków, i tym razem media wreszcie musiały to pokazać, jak mówimy o najpoważniejszejszych problemach, z jakimi boryka się nasz kraj po ponad 5 latach rządów Donalda Tuska. Prezes Jarosław Kaczyński wymienił 12 podstawowych obszarów, które rzeczywiście pokazują wręcz dramatyczną sytuację w Polsce. Trzeba tu choćby  wymienić sprawę rosnącego bezrobocia, olbrzymią emigrację młodych ludzi oraz coraz większą liczbę tzw. umów śmieciowych. To dla rządzących powinny być priorytety. A przecież nie sposób nie wspomnieć o zamrożeniu ponad  7 mld zł na funduszu pracy i przeznaczeniu tych pieniędzy na zmniejszanie deficytu sektora finansów publicznych, a nie na aktywne formy ograniczania bezrobocia. Drugim bardzo ważnym, wskazanym wczoraj obszarem jest ograniczanie praw demokratycznych.

Trochę się  tego nazbierało: chociażby „czystki” w mediach, zamykanie tytułów prasowych, walka z kibicami, którzy pozwalają sobie na krytykę rządu. Rzeczywiście te standardy w zakresie przestrzegania demokracji coraz poważniej odbiegają od normy i zbliżają nas do państw za naszą wschodnią granicą. No i właśnie te 12 obszarów wymienionych wczoraj przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego i przedstawionych opinii publicznej posuwa polską debatę publiczną do przodu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
W Polsce pojawiła się bardzo niebezpieczna ustawa o „udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.
Ustawa zawiera szokujące treści. Oto kilka cytatów z tej ustawy: 

„Celem ustawy jest także umożliwienie funkcjonariuszom lub pracownikom państw członkowskich Unii Europejskiej i innych państw stosujących dorobek Schengen oraz państw trzecich udziału we wspólnych operacjach na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Dotyczy to sytuacji, w których Rzeczpospolita Polska będzie potrzebować międzynarodowej pomocy w postaci interwencji odpowiednich służb, w przypadkach ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego, zapobiegania przestępczości, w trakcie zgromadzeń, imprez masowych, klęsk żywiołowych, katastrof oraz innych poważnych zdarzeń.”

„Art. 8. 1. Zagraniczni funkcjonariusze biorący udział we wspólnych operacjach mają prawo do:
1) noszenia munduru służbowego;
2) okazywania legitymacji służbowej;
3) wwozu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i posiadania broni palnej, amunicji oraz materiałów pirotechnicznych i środków przymusu bezpośredniego;
4)użycia broni palnej w sposób i w trybie określonych w ustawie z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji”

„Art. 2. Użyte w ustawie określenia oznaczają:
1)wspólne operacje – wspólne działania prowadzone na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z udziałem zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników:
a)w formie wspólnych patroli lub innego rodzaju wspólnych działań w celu ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości – prowadzone przez funkcjonariuszy lub pracowników Policji, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu lub Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego”

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Przepraszam że z takiego źródła, jednak sprawa jest tak ważna, że wymaga szerokiego rozreklamowania, o co proszę.
( Może ktoś znajdzie tę informację w jakimś mniej wstrętnym miejscu? )
Mam całkowite zaufanie do profesora Marka w tej sprawie. Z całą pewnością wie o czym mówi. Ze względu na wiek nie obawia się mówić odważnie.
Wszystko wskazuje na to, że niemiecka pętla na naszej szyi zaciska się coraz bardziej. 
Służby, które powinny zająć się tą sprawą kierują swoją uwagę zupełnie gdzie indziej. 

Pozdrawiam  Jacek

 Prof. Franciszek Marek, Fot. Michał Grocholski / Agencja Gazeta

Sejmową komisję mniejszości narodowych zaszokowała ekspertyza profesora Franciszka Marka z Uniwersytetu Opolskiego na temat języka śląskiego, który został uznany przez naukowca za język regionalny – informuje “Gazeta Wyborcza”. W swoim opracowaniu profesor posunął się nawet do nazwania polityków “zespołem warchołów”.
 

Spośród 11 ekspertyz, opracowanie profesora Marka zdecydowanie się wyróżnia. Napisał on, że gdyby nasze władze przyjęły projekt zmiany ustawy o mniejszościach narodowych, “władze wojewódzkie i rządowe musiałby nieustannie wspierać wszelkie, nawet separatystyczne i antypolskie żądania i działania różnych graczy politycznych zmierzające do rozwalenia państwa i narodu” – czytamy w “GW”. Do tego, posłów, którzy podpisali się pod projektem zmian w ustawie profesor nazwał “zespołem warchołów”, a proponowane zmiany według niego “sprawiają wrażenie diabelnie chytrze sformułowanych i świadczą, że ich autorami są bystrzy, ale cyniczni fachowcy”. Dodał także, że w “praworządnym państwie, z autorami proponowanych zmian rozmawiałby w imieniu rządu tylko prokurator”.

Sprawa ta wywołała spore oburzenie wśród posłów zarówno z prawej jak i lewej strony. Poseł PO Marek Plura oskarżył profesora o “naruszenie godności posłów i dobrego imienia Sejmu RP”. Marek Ast z PiS wyraził pogląd, żeby ekspertyzę odesłać do uzupełnienia lub za nią nie zapłacić. Najostrzej zareagował Kazimierz Kutz, który nazwał autora ekspertyzy “małym nacjonalistą”.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Polskie Linie Oceaniczne, kiedyś jeden z największych armatorów liniowych w Europie i na świecie, ma dzisiaj trzy statki

Polskiej gospodarce wbito nóż w plecy, odwracając nasz kraj od morza. Nie mamy już dużych stoczni, rybołówstwo dalekomorskie nie istnieje. Nie mamy floty transportowej, która “w 1990 r. liczyła 247 statków morskich, dzisiaj pozostało niewiele ponad 50. Polscy marynarze zmuszeni zostali do szukania pracy za granicą na statkach obcych, tanich bander, na których są wyłączeni nie tylko spod polskiego prawa, ale spod jakiegokolwiek prawa w ogóle” (Janusz Maciejewicz przewodniczący Krajowej Sekcji Morskiej Marynarzy i Rybaków NSZZ “Solidarność”). W jak dramatyczny sposób traciliśmy morski wspólny majątek wart setki milionów złotych, pokazuje historia upadku Polskich Linii Oceanicznych, które pod koniec Peerelu zaczęły przeżywać kłopoty, chociaż przed 1990 r. ciągle była to ogromna firma o uznanej wiarygodności. W 1976 r. flota PLO posiadała 185 jednostek o nośności ponad miliona ton, dzisiaj razem ze spółką córką POL–Lewant posiada tylko trzy statki. Z Goliata zrobiono karła.

Głupio mówić o jubileuszu…

Majątek naszego liniowego armatora należącego do największych w Europie (po Maersk Line, Happag–Lloyd, OCL, Nedlloyd i CGM) i jednego z największych na świecie został zmarnowany i wyprzedany za bezcen. Według Jerzego Drzemczewskiego, autora książki - monografii i albumu zarazem - poświęconej PLO, opartej na dokumentach, którą przegląda się i czyta z wypiekami na twarzy, bo to przecież część naszej burzliwiej, ciężkiej historii, armator w latach 70. i 80. obsługiwał 33 linie żeglugowe, z których 14 miało zasięg oceaniczny. Jego statki przybijały prawie do 500 portów na wszystkich kontynentach świata, łącznie z Antarktydą. Rodowód PLO wywodzą z lat 20. ub. wieku, niektórzy uważają, że w tym roku przypada 60. jubileusz powstania naszego morskiego narodowego przewoźnika, ale głupio mówić o takich obchodach - z trzema statkami? Pod koniec lat siedemdziesiątych armator zatrudniał blisko 13 tys. osób. w połowie 2000 r. załogę zredukowano do ok. 130 pracowników.