Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Warta poklasku jest także koncepcja, by ugrupowania sejmowe zaczęły zwalczać w swych szeregach zarówno „mowę nienawiści”, jak i leżące u jej źródła nienawistne myślenie. Dobrą okazją ku temu może być, rzeczywiście, rocznica zamachu z 16.12.1922 roku, bo przecież został on sprowokowany umyślnie i stał się wygodnym pretekstem do wielopokoleniowego atakowania przez socjalistów-liberalistów i socjalistów-komunistów tego, co szczerze katolickie i prawdziwie polskie.
Zaledwie wczoraj (27.11) Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wyraziło „zaniepokojenie skandaliczną wypowiedzią reżysera Grzegorza Brauna, w której zawarte są spekulacje na temat potrzeby mordowania m.in. dziennikarzy ‘Gazety Wyborczej’ i TVN”[1], zaś Janusz Palikot oświadczył przed kamerami TVP Info, że za „mowę nienawiści” odpowiada „w pewnym stopniu” on sam, lecz przede wszystkim „Jest za to odpowiedzialny Donald Tusk i Jarosław Kaczyński.” – i wyraził zgodę (jak donosi tvp.info) „na ogłoszenie rozejmu w wojnie polsko-polskiej. Takim dniem mógłby być 16 grudnia, kiedy to przypada 90 rocznica zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza.”[2].

A już dzisiaj dowiadujemy się, że „rząd idzie na wojnę z ksenofobią i dyskryminacją” i ustami mistra Boniego zapowiada, że powstanie rządowa rada, która „będzie monitorowała zjawiska dotyczące mowy nienawiści, agresji społecznej i dyskryminacji, a także podejmowała działania ograniczające takie zdarzenia”, albowiem „Chodzi o to, żebyśmy jako społeczeństwo byli bardziej otwarci na odmienność i różnorodność.”, zatem „Politycy nie powinni dawać złych przykładów, czyli używać mowy nienawiści.”[3].

Zapowiedź pana ministra mogłaby nawet cieszyć, pod warunkiem, że chodziłoby w tym pomyśle o rugowanie z życia publicznego przejawów nienawiści antypolskiej, tudzież agresji i dyskryminacji skierowanych po 1989 roku przeciwko Polakom-katolikom. Warta poklasku jest także koncepcja, by, pomnąc na los nieszczęsnego Narutowicza, ugrupowania sejmowe zaczęły zwalczać w swych szeregach zarówno „mowę nienawiści”, jak i leżące u jej źródła nienawistne myślenie. Dobrą okazją ku temu może być, rzeczywiście, rocznica zamachu z 16.12.1922 roku, bo przecież został on sprowokowany umyślnie i stał się wygodnym pretekstem do wielopokoleniowego atakowania przez socjalistów-liberalistów i socjalistów-komunistów tego, co szczerze katolickie i prawdziwie polskie.

Jędrzej Giertych pisał o tym tak:

„O zabójstwie prezydenta Narutowicza

W poprzednim tomie „Komunikatów Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, wydanym na przełomie lat 1970 i 1971, ogłosiłem na str. 569-600 artykuł pod tym samym tytułem, co artykuł niniejszy.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

 

 

 

 "Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę
przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne."

- Roman Dmowski (Myśli nowoczesnego Polaka)

 

 

 


Jacek Bartyzel  -  Społem w przepaść!

150 rocznica największej tragedii epoki porozbiorowej – i zarazem największej tragedii naszych dziejów aż do Powstania Warszawskiego – czyli wybuchu Powstania Styczniowego już nie tylko skłania, ale wprost zmusza do refleksji nad sensem tej historii. W niniejszym przyczynku skupimy się na dwu wymiarach: polityczno-ideowej specyfiki tego powstania na tle tradycji insurekcyjnej w polskiej polityce oraz na uwydatnieniu jego skutków. 

W potocznej – i trzeba to powiedzieć jasno, składającej się z kilku mglistych haseł i stereotypów a nader skromnej wiedzy o faktach – świadomości Powstanie Styczniowe zlewa się w jedną całość z drugą z największych XIX-wiecznych insurekcji, tj. z Powstaniem Listopadowym, jako zarazem i wyraz bezkompromisowej woli walki o niepodległość, i (bez względu na to jak oceniany) czynny wykładnik etosu romantycznego oraz mesjanizmu narodowego. Tymczasem, w rzeczywistości są to dwa bardzo różne fenomeny, jeśli rozpatrywać je rzetelnie tak pod pierwszym, jak i drugim względem.

Jeśli chodzi o stronę militarną (ale również wynikające stąd konsekwencje dla recepcji nie tyle zdarzeń, co symboli z nimi związanych), to samo określenie „Powstanie Listopadowe”, jako obejmujące cały ciąg wypadków od 29 listopada 1830 do 21 października następnego roku jest co najmniej nieścisłe, a w gruncie rzeczy zupełnie nieadekwatne. W ścisłym tego słowa znaczeniu „powstanie” trwało właściwie tylko tę jedną – tragiczną a chwilami tragikomiczną (gdy przypomnimy, że jednego z generałów wiernych przysiędze konstytucyjnemu królowi zabito „przez pomyłkę”) i wciąż pełną niewyświetlonych zagadek noc listopadową. Potem były dwa miesiące szamotaniny wszystkich, aby znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, w którą niespodziewanie wtrąciła ich akcja rozgorączkowanych młokosów – podchorążaków i grupki cywili-literatów, którzy sami nie wiedzieli, co właściwie należy dalej robić. Ewentualnie, można by powiedzieć, że „powstanie”, jako akcja z natury rzeczy hors-la-loi, „instytucjonalizuje się” wraz z wyłonieniem (3 grudnia) Rządu Tymczasowego lub ustanowieniem (5 grudnia) dyktatury gen. Chłopickiego oraz formalnym ogłoszeniem manifestu powstańczego przez Sejm Królestwa (20 grudnia), kończy zaś aktem detronizacji króla Mikołaja I przez ten Sejm, co jest jednoznaczne z aktem niepodległości i zerwania unii personalnej, i w dalekim stopniu realnej, dwu nierównoprawnych podmiotów: Królestwa z Cesarstwem Rosyjskim. Odtąd trwa już nie „powstanie”, lecz wojna polsko-rosyjska, toczona przez dwa samodzielne państwa i ich regularne armie. Jeśli zatem Wojsko Polskie z czasu tej wojny jest pod każdym względem prawdziwą, normalną armią, ze ścisłą hierarchią i stopniami, strukturą podziału rodzajów broni i związków taktycznych, sztabem i kwatermistrzostwem, komendą i dyscypliną, mundurami i dystynkcjami, to nie jest to nieregularne „powstanie”, lecz należy ono (a jak się okazało – kończy ów okres) do kilkunastoletniej epopei polskich formacji wojskowych z okresu wojen napoleońskich i Księstwa Warszawskiego. Czy to w roku 1809, podczas wojny polsko-austriackiej, czy to w latach Wielkiej Wojny 1812-14, czy w 1831, walczący zbrojnie Polak, to Polak w mudurze regularnej polskiej armii, i ta historia kończy się właśnie wraz z klęską w wojnie 1831 roku – na bardzo długo, bo aż do I wojny światowej. Fakt ten ma także ogromne konsekwencje dla postrzegania „Powstania” Listopadowego w polskiej świadomości (a raczej podświadomości) zbiorowej, przede wszystkim tę, że mimo przegranej występuje ono raczej w „jasnych barwach”, należy do sfery obrazowania „mitu kolorowego ułana”, wojskowej trąbki i caprztyków, brawurowych szarż i huku armat, nie nosi więc stygmatu klęski.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
22 stycznia obchodzimy kolejną rocznicę jednego z najbardziej tragicznych wydarzeń w dziejach Polski, jednej z naszych największych narodowych klęsk – rocznicę wybuchu powstania styczniowego. Powstania – trzeba to powiedzieć od razu jasno i dobitnie – całkowicie Polsce niepotrzebnego, nie służącego też żadnym rozumnie pomyślanym celom polskim, lecz w istocie tak naprawdę interesom jej śmiertelnych wrogów, wreszcie, w ostatecznym rozrachunku, dla sprawy polskiej niezmiernie szkodliwego.
Powstanie to, podobnie jak powstanie listopadowe 1830-31, krakowskie 1846, ruchy powstańcze 1848, było typowym przedsięwzięciem z kategorii działań: „za Wolność waszą i naszą”, tzn. było mocno podszyte wpływem międzynarodowego ruchu rewolucyjnego, inspirowanego przez takie siły, jak choćby masoneria i węglarstwo. Zostało ono podyktowane nie żadną trzeźwą kalkulacją polityczną, ale głównie przez emocje i swego rodzaju niezdrową patriotyczną egzaltację.

Powstanie styczniowe wybuchło w chwili, gdy w Europie wyraźnie zarysowywał się proces zmiany układu sił, idący w kierunku odwrócenia dotychczasowych sojuszy. Jego istotą było daleko posunięte zbliżenie się Rosji do Francji, wyrażone w tajnym układzie zawartym przez te dwa państwa w marcu 1859 r. Układ ten miał wielki wpływ przede wszystkim na rozwój wydarzeń we Włoszech – ułatwił ich zjednoczenie. Pociągnął też za sobą bardzo poważne konsekwencje w płaszczyźnie stosunku Rosji do Polaków. Mianowicie, ponieważ Francja od czasów napoleońskich tradycyjnie przejawiała sympatię wobec polskich dążeń niepodległościowych (mimo często instrumentalnego wykorzystywania ich dla własnych celów), dla Rosji stała się koniecznością zmiana kursu wobec swoich polskich poddanych z represyjnego na politykę pewnych koncesji, zwłaszcza w stosunku do obszaru Królestwa Kongresowego. To był w istocie niezbędny warunek trwałej przyjaźni i sojuszu z Francją. Była to rzecz bardzo pożądana także i z czysto polskiego punktu widzenia, gdyż rozluźniały się tym samym więzy łączące państwa zaborcze i zachodziło prawdopodobieństwo ich istotnego poróżnienia się, co było warunkiem wstępnym jakichkolwiek skutecznych starań na rzecz odzyskania w przyszłości niepodległości.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Cytowane już na naszym portalu pismo „W sieci” (przemianowane w międzyczasie na tygodnik) postanowiło uczynić przewodnim motywem swojego nr 2 (6) 2013 (14-20 stycznia 2013) bezkrytyczny, ślepy kult powstania styczniowego, wyniesionego do rangi jednej z największych i najczcigodniejszych narodowych pamiątek, a nawet wręcz świętości. To zresztą żadna niespodzianka.

Już sam wygląd jego strony tytułowej, a zwłaszcza widniejące na niej powstańcze hasło, dają reprezentatywny przedsmak tego, co czytelnik znajdzie w poświęconych temu zbożnemu dziełu artykułach. Owo, wypisane wielkim, jaskrawymi literami, hasło brzmi następująco : Powstańcy styczniowi to prawdziwi niezniszczalni. Cóż, znając mniej więcej los, jaki spotkał większość czynnych uczestników powstania styczniowego, i odnosząc to hasło li tylko wyłącznie do nich jako do konkretnych osób, można by je chyba wyłącznie potraktować jako swego rodzaju szyderczą kpinę.

Jednak uważna lektura zawartości wnętrza gazety uzmysławia, że jego sens należy rozumieć zupełnie inaczej – powstańcy styczniowi o tyle są niezniszczalni, że są niejako żyzną glebą, na której mogły wyrosnąć kolejne pokolenia Polaków, nie godzących się psychicznie i moralnie na życie w niewoli. To właśnie bowiem ich heroiczna, bohaterska, choć skazana z góry na druzgocącą klęskę, walka była główną inspiracją dla niepodległościowych wysiłków potomnych. Są niezniszczalni w tym sensie, że wyrażane przez nich dążenia, ideały, pryncypia itd. znajdowały w każdym następnym polskim pokoleniu sowich wiernych i bezkompromisowych kontynuatorów. Gdyby zatem nie oni i ich całopalna ofiara, to nie byłoby ani odbudowy niepodległego państwa po pierwszej wojnie światowej, ani kolejnych polskich zrywów wolnościowych, ani w końcu solidarnościowej rewolucji, która przyniosła wreszcie w końcu Polsce ową „wolność”. To jest wykładnia dziejów Polski epoki nowożytnej autorstwa tak wielkiej powagi naukowej, na jaką kreowany jest powszechnie krakowski historyk i „sowietolog”, prof. Andrzej Nowak, zawarta w jego artykule pt. „Powstanie styczniowe to nie wynik „,,kompleksu antyrosyjskiego””, to kolejna reakcja ludzi, którzy zachowali honor i osobistą godność. Reakcja na zniewolenie” (s. 14-17). Ten przydługi tytuł mówi sam za siebie.

Najpierw jednak krótkie odniesienie do treści „wstępniaka” traktującego o tym samym temacie, spisanego piórem samego redaktora naczelnego „WS”, p. Jacka Karnowskiego. Zrobimy to w bardzo prostej i czytelnej konwencji: określona, konkretna teza Autora i natychmiastowa odpowiedź. A więc, zaczynamy!

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
– Po wojnie w Oświęcimiu dalej mordowano Polaków – z Mateuszem Wyrwichem, dziennikarzem i autorem książek reportażowych rozmawia Mateusz Rawicz.

Czemu zdecydował się Pan na napisanie „W celi śmierci”?

Kiedy pisałem książkę „Łagier Jaworzno”, o obozie w Jaworznie, czyli o filii Auschwitz – wykorzystywanym po 1945 roku przez komunistów do więzienia Niemców, Ukraińców i Polaków – poznałem wielu ludzi skazanych na karę śmierci przez komunistyczne sądy, którym Bóg pozwolił dalej żyć. Uważałem, że to, co przeżyli trzeba przekazać innym. To, co działo się po 1945 r. było przecież straszliwą eksterminacją narodu polskiego. O tym mnóstwo ludzi nie wie albo nie chce wiedzieć, bo musieliby coś z tą trudną historią zrobić.

Działalność obozu oświęcimskiego nie skończyła się w 1945 r.?

Po wojnie Oświęcim był obozem kierowanym przez NKWD. Później przez MBP. Do początku 1948 r. siedziało tam ponad 40 tysięcy ludzi. Wśród nich żołnierze AK oraz NSZ, których komuniści szczególnie nienawidzili.

Skazani za działalność antykomunistyczną – mimo, że uchylono im wyroki śmierci – byli do końca PRL prześladowani…