Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Jest rzeczą charakterystyczną, że w szeroko pojętym międzynarodowym ruchu rewizjonizmu historycznego (w tym rewizjonizmu holokaustu) Polacy nie odgrywają żadnej lub prawie żadnej roli. Myślę, że przyczyny tej absencji są złożone.

Przede wszystkim wprowadzona pod koniec 1998 r. w Polsce prawna regulacja “antyrewizjonistyczna”, a to w postaci artykułu 55. Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej grożącego niepokornym badaczom niedawno minionej przeszłości karą do 3 lat więzienia za “negowanie zbrodni nazistowskich” ( obok nich Ustawa wspomina o “negowaniu zbrodni komunistycznych”, ale jest to “martwy zapis” nie mający, co charakterystyczne, praktycznych konsekwencji sądowych), skutecznie odstraszyła co “odważniejsze” jednostki od dalszego zgłębiania tematu. Dobrym przykładem niech będzie tu postawa Tomasza Gabisia, inteligentnego redaktora periodyku “Stańczyk” oraz środowiska związanego z miesięcznikiem “Szczerbiec” (Adam Gmurczyk i inni), którzy po roku 1998 zamilkli, chociaż wcześniej na temat holokaustu mieli wiele do powiedzenia.

Skromnie dodam, że owo milczenie niewątpliwie wywołane zostało procesem... doktora Dariusza Ratajczaka, który zresztą toczy się już od trzech lat. Współczesny pan- Europejczyk Gabiś i narodowy radykał Gmurczyk za wszelką cenę chcieli (i nadal chcą) uniknąć mego ponurego losu znaczonego nie tylko sądowymi perypetiami, ale i zwolnieniem z pracy na Uniwersytecie Opolskim, zakazem wykonywania zawodu nauczycielskiego, atakami wpływowego lobby żydowskiego w Polsce, dramatyczną sytuacja finansową oraz... “wielce atrakcyjną” pracą w charakterze portiera.

Słowem- porzucenie przez nich dyskusji na temat holokaustu ma bardzo prozaiczne źródło: zwykły, ludzki strach. Jak mawiał wielki polski publicysta Stanisław Cat- Mackiewicz: “ Polacy to urodzeni żołnierze, ale gorzej z ich odwagą cywilną”.

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Piotr Doerre, ”Polonia Christiana”

Z chwilą kiedy w lesie pod Smoleńskiem roztrzaskał się samolot, wiozący na swym pokładzie urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, generalicję Wojska Polskiego i szefów kluczowych instytucji państwowych, zamknął się pewien okres w historii Polski – okres beztroskiego oczekiwania na „koniec historii”, jakiego perspektywę roztaczali przed nami demoliberalni ideolodzy. Znów znaleźliśmy się między Niemcami a Rosją, a przynajmniej znowu to sobie uświadomiliśmy.
Charakterystyczną cechą życia politycznego krajów i narodów niesamodzielnych jest skupienie się na administracji, zamiast stawiania sobie ważnych i dalekosiężnych celów. Wielkie słowa i hasła pojawiają się, rzecz jasna, z okazji kolejnych kampanii wyborczych; można wówczas usłyszeć o „drugich Japoniach”, „drugich Irlandiach”, „cudach gospodarczych” i tym podobnych, są to jednak wyłącznie elementy technik manipulacyjnych, mające wygenerować jak największe poparcie dla danego kandydata bądź partii, w żaden jednak sposób nieprzekładające się na działania polityków.
Priwislinskij Kraj
Nie ma wątpliwości co do tego, że Polska po okresie jawnej zależności od sowieckiego imperium nie uzyskała pełnej niezależności, dostając się natychmiast pod znacznie bardziej zawoalowane i subtelne wpływy innych – również jednak zlokalizowanych poza swoimi granicami – ośrodków decyzyjnych. Nie chodzi tu jedynie o formalne zrzeczenie się suwerenności na rzecz Unii Europejskiej, w której wszak – niezależnie od obowiązującej ideologii równościowej – znajdują się państwa sprawujące kierowniczą rolę oraz państwa kierowane. Tak zwane polskie elity polityczne jeszcze na długo przed akcesją do UE abdykowały z suwerenności, a ich liderzy pogodzili się z rolą administratorów polskiej prowincji (lub właściwie same ją sobie wyznaczyły), nie mając planów politycznych przekraczających zakres kompetencji polskojęzycznych urzędników stworzonego po upadku powstania styczniowego Priwislinskiego Kraju, własne zaś ambicje ograniczając do – jak to wytknął jednemu z byłych prezydentów profesor Jacek Bartyzel – bycia poklepanym po plecach przez manekiny światowego szołbiznesu, a w najlepszym wypadku zdobycia dobrze płatnego stanowiska w jednej z agend instytucji międzynarodowych, za pomocą których realizują swe interesy państwa poważne.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Amor Patriae nostra Lex!
Miłość Ojczyzny naszym prawem!

Patriotyzm - postawa społeczno-polityczna oparta na zasadach miłości i przywiązania do Ojczyzny, jedności i solidarności z własnym narodem, poczuciu więzi społecznej i wspólnoty kulturowej; forma ideologii narodowej postulująca podporządkowanie i poświęcenie dążeń osobistych sprawom narodu i ojczyzny, jeżeli tego wymaga ich dobro. Patriotyzm polegający na stawianiu wysoko w hierarchii wartości dobra własnego narodu i ojczyzny, wiąże się z uznawaniem innych wartości społecznych, a zwłaszcza z szacunkiem dla innych narodów i poszanowaniem ich suwerenności; tak rozumiany patriotyzm jest przeciwieństwem kosmopolityzmu i nacjonalizmu.

Miłość ojczyzny i rodaków bynajmniej nie jest zabobonem, ale cnotą godną pielęgnowania, podobnie jak miłość rodziny itd. Ale z patriotyzmem łączą się dwa wzajemnie przeciwne zabobony: jeden z nich przywiązuje do miłości ojczyzny zbyt dużą wagę i czyni z patriotyzmu nacjonalizm, a więc chorą nieprawidłowość, fałsz i zabobon. Drugi, przeciwny mu, [kosmopolityzm, internacjonalizm - komuna i lewactwo - przyp. red. polonica.net] także miesza patriotyzm z nacjonalizmem, a nawet z rasizmem i potępia go jako taki.
Jeśli chodzi o utożsamienie patriotyzmu z nacjonalizmem, wystarczy zauważyć, że kto kocha własny kraj, niekoniecznie musi tym samym ubóstwiać go ani pogardzać innymi krajami, a tym mniej ich nienawidzieć. Nie musi też wcale uważać narodu za "najwyższe dobro", tak jakby tego chciał nacjonalizm.
Robić więc z patriotyzmu nacjonalizm jest nieprawidłowością, fałszem i zabobonem.

Znacznie groźniejszy jest drugi rozpowszechniony dziś fałsz i zabobon.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Ksiądz Malachi Martin, to jedna z najwybitniejszych postaci Kościoła katolickiego ostatnich kilku dekad. Urodzony w 1921 r. w Irlandii ks. Martin był wybitnym teologiem, egzorcystą i naukowcem. Doktor języków semickich, archeologii i historii orientalnej. Napisał cały szereg książek, m.in. wydanych w Polsce „Zakładników diabła” czy „Jezuitów”. Ksiądz Martin był jedną z nielicznych osób, które poznały całą III Tajemnicę Fatimską. Był wielkim propagatorem objawień w Fatimie. Z kolei do końca swego życia twierdził, że w Medjugorie mamy do czynienia z fałszywymi objawienia. Zmarł w lipcu 1999 roku.

Z tym większą ciekawością sięgnąłem po jego książkę „Klucze królestwa” noszącą podtytuł „Zmagania o zwierzchnictwo nad światem pomiędzy Janem Pawłem II, Michaiłem Gorbaczowem i kapitalistycznym Zachodem”. Warto zaznaczyć, że ks. Martin tę książkę wydał w 1990 roku. Już w samym słowie wstępnym ks. Martin podkreśla, że kluczem do zrozumienia działalności georeligijnej organizacji jaką był Kościół katolicki pod przewodnictwem Jana Pawła II jest Fatima. Według autora, Jan Paweł II po zamachu na jego życie 13 maja 1981 r., który miał miejsce w rocznicę objawień fatimskich zwrócił szczególną uwagę na te objawienia i nie miał żadnych wątpliwości, że kluczem do zrozumienia tytanicznych zmagań pomiędzy Cywilizacją Łacińską a materialistycznymi ideologiami kapitalizmu i komunizmu jest Rosja. To ona, jako jedyny kraj została wymieniona przez Matkę Bożą i zajmuje szczególne miejsce w tych objawieniach. Siłą rzeczy nasuwa się w tym miejscu pytanie: to przekleństwo, czy jednak wielka misja Rosji?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Przypominamy - Abp Muszyński o pogaństwie i konstytucji europejskiej
Bonn, 19.11.2003

O źródłach współczesnego pogaństwa i konstytucji europejskiej mówił 19 listopada abp Henryk Muszyński odbierając doktorat "honoris causa" na uniwersytecie w Bonn.
Oto pełen tekst wystąpienia abp. Muszyńskiego:

Obecność Boga w świecie dalekim od Boga

W świecie, w którym wielu gotowych byłoby przyjąć śmierć Boga nie tylko jako filozoficzną zasadę ale nawet jako rzeczywistość, powstał ostry spór na temat odniesienia do Boga w prawie oraz w życiu. Podstawą dla tego sporu stała się dyskusja o aksjololicznych podstawowych zasadach w preambule Konstytucji Unii Europejskiej, które miałyby określać duchowe podstawy nowej Europy.
1. Pobożni poganie i pogańscy chrześcijanie.
Spór jest nowy, jednak problem jest prastary. Świat antyczny, który my zwykliśmy określać jako pogański, był bardzo pobożnym światem posiadającym niezliczonych bogów. Kiedy św. Paweł przebywał w Atenach, "burzył się wewnętrznie na widok miasta pełnego bożków" (Dz. Ap. 17.16). W środku Aeropagu chwalił on mężów ateńskich: "widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni"(Dz. Ap. 17.22).
Ateńczycy byli do tego stopnia pobożni i religijni, że byli gotowi oddawać cześć nawet całkowicie "nieznanym bogom", gdyby okazało się, że oni istnieją.
Ponieważ według św. Pawła biblijne objawienie odsłania i ukazuje to co nieznane i przysłonięte, mógł on jako "zwiastun obcych bogów" i uznany misjonarz (Dz. Ap. 17.18) głosić naukę o nieznanym Bogu, jako Bogu prawdziwym, Stworzycielu świata i Panu nieba i ziemi, którego oni dotąd nie znali (Dz. Ap. 17, 22-23).

Pobożny św. Hieronim, którego potomni nazwali "princeps exegetarum", traktował pobożność Ateńczyków jako głęboki zabobon i pochwałę św. Pawła zastąpił poważną naganą, którą w greckim tekście oddał następująco: "viri Athenienses, per omnia quasi superstitiosores vos video" (Dz. Ap. 17,22), co w wolnym tłumaczeniu niemieckim brzmi: "Mężowie ateńscy, widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo zabobonni". Od czasów Ojców Kościoła wiara całego świata antycznego - z wyjątkiem judaizmu - będzie traktowana jako zabobon, jako wiara w fałszywych, nie istniejących bogów. Nierzadko słowo "pogański" oznacza nawet "bezbożny".

Natomiast ateizm w świecie antycznym jako zjawisko społeczne nie jest w ogóle znany. Pozwólcie mi, że w tym miejscu przywołam moje osobiste przeżycie.