Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Przypominamy
Rasa
Zacznę od naukowej definicji rasy - tu wypowiadam się jako biolog, specjalista od genetyki populacyjnej drzew. Rasa jest to izolowana część populacji danego gatunku wyróżniająca się jakimiś dziedzicznymi cechami. Rasy powstają w wyniku izolacji od reszty gatunku, połączonej z redukcją zmienności genetycznej, czyli liczby wariantów poszczególnych genów. Redukcja ta powstaje na skutek eliminacji genów przez określone warunki środowiska, na drodze ich przypadkowej utraty, co zdarza się szczególnie gdy izolowana populacja jest mało liczna (tzw. dryfu genetycznego), oraz ewentualnie w wyniku określonej selekcji prowadzonej przez hodowcę. Rasę kształtują czynniki, które doprowadziły do redukcji zmienności. Rasę utrzymuje przy istnieniu izolacja. Gdy zabraknie izolacji następuje powrót do wymieszania wszystkich genów. O rasach hodowlanych mówimy wtedy, że dziczeją.

Nie ma nic takiego jak „rasa czysta”. Są jedynie populacje, pozbawione pewnych elementów. Mogą też być populacje z dużym udziałem genów defektowych, zniekształconych przez czynniki mutagenne, takie np. jak katastrofa w Czernobylu. Zawsze jednak rasa jest biologicznie czymś uboższym niż cała populacja danego gatunku.

Tą są wszystko oceny współczesnej genetyki. Gdy tworzył swą naukę Feliks Koneczny nie mógł znać wyników badań, których jeszcze nie było. Miał jednak na tyle rozeznania w zupełnie innej dziedzinie, w historii świata, że potrafił postawić wniosek, iż rasa to tylko cecha somatyczna nie definiująca zachowań ludzkich ani cywilizacji. Pisał o tym w czasach gdy rasizm był modny, gdy w oparciu o przesłanki rasowe poniżano, niewolniczo eksploatowano, czy wręcz mordowano przedstawicieli innych ras niż własna. Wtedy gloryfikowano rasę własną, zajmowano się jej hodowlą (eugenika), dopatrywano się związku cech fizycznych z intelektualnymi. Nauki przyrodnicze odrzuciły wszystkie te postulaty niemieckiej Rassengentik. Koneczny odrzucił je już naukowo w swojej książce z 1935 r. („O wielości cywilizacji” wznowionej ostatnio przez ANTYK). Po analizie relacji między rasą a cywilizacją pisze o „niepotrzebnym a niefortunnym poplątaniu czynnika cielesnego z duchowym”, które nic nie wyjaśniło a „zabagniło wiele zagadnień”. „Żadna cywilizacja nie stanowi przynależności jakiejkolwiek rasy, ani też żadna rasa nie jest ograniczoną do pewnej tylko cywilizacji”. „Rasa czystą być nie musi - ale cywilizacja musi być czystą”.  Koneczny ocenia, że małżeństwa międzycywilizacyjne z reguły są nieudane. Nie można prowadzić domu czy wychowywać dzieci w dwóch cywilizacjach ani w mieszance cywilizacyjnej. To się po prostu nie uda. Natomiast małżeństwa mieszane rasowo bywają udane, pod warunkiem, że cywilizacja jest jedna. W książce „Cywilizacja żydowska”, pisanej w czasie II wojny światowej,  w rozdziale pt. „Rasa” Koneczny twierdzi, że antysemityzm jest czynnikiem izolującym, a więc tworzącym odmienność rasową. Jest to zgodne z dzisiejszą genetyką. Każda izolacja, nawet bez czynnika selekcjonującego, daje odrębność rasową w wyniku przypadkowej utraty pewnych genów (dryf genetyczny). Prowokowanie antysemityzmu ma na celu podtrzymanie izolacji.

Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

 Przypominamy tekst z marca 1997r.

Masońskie światło
            W masonerii przewija się stale motyw poszukiwania światła. Przypatrzmy się temu światłu bliżej.
            Wielka Loża Narodowa Polski do swego wewnętrznego sprawozdania 5/71 z dnia 16 grudnia 1937 r. dała załącznik traktujący o prześladowaniach masonerii w krajach ówczesnej Europy rządzonych po dyktatorsku, również w Polsce. Tekst tego dokumentu został opublikowany w piśmie Rojalista  (4(20), VIII-XI 1996, str. 13). Jest tam zawarte takie zdanie: „Ludzkość stworzyła piękną legendę Prometeusza, wykradającego bogom ogień i światło, i oddającego je na usługi człowieka. Symbol pobierania i udzielania światła jest jednym z najbardziej wzruszających w naszym Zakonie”.

            Jak pisze Bogdan Usowicz w Dzienniku Polskim (18.IX.96) z okazji wizyty Papieża we Francji na 1500 lecie chrztu króla Franków Klodwiga lewicowy publicysta francuski zapytał: „Jesteśmy spadkobiercami wieku światła i idei wielkiej rewolucji francuskiej czy też wieków ciemności i inkwizycyjnych stosów?”.
            Muzeum Okręgowe w Tarnowie zorganizowało wystawę pt. „Tajemnice masonów”, która krążyła po Polsce. Gdy była w Warszawie prof. Tadeusz Cegielski sekretarz Wielkiej Loży Narodowej Polski wpisał dedykację twórcy wystawy p. K. Bańburskiemu na wkładce do przewodnika po wystawie słowami” Ex Tarnów Lux” (TEMI 26.VII.95).

            Największym nazwiskiem amerykańskiej masonerii jest Albert Pike. Jego dzieło, „Morals and Dogma of the Ancient and Accepted Scottish Rite of Freemasonery” (Moralność i dogmaty Obrządku Szkockiego Dawnego i Uznanego Masonerii) to coś w rodzaju katechizmu amerykańskich masonów, ale katechizmu, który dostaje się dopiero osiągnąwszy najwyższy 33°. W książce tej są pouczenia mistyczne, magiczne, teozoficzne, alchemiczne itd. na każdy z 33 stopni. W jednym miejscu (widziałem wydanie z 1921 r., str. 321)  jest bardzo ważne wyznanie przy stopniu 19°:
Lucyfer, nosiciel światła! Dziwne i tajemnicze imię dla Ducha Ciemności! Lucyfer, Syn Poranka! Czy to on niesie Światło, i jego splendorem nie do wytrzymania oślepia, słabe, zmysłowe i samolubne Dusze? Nie wątpcie w to!

            Jak podaje Stephen Knight w swej monografii o angielskiej masonerii („The Brotherhood”, Londyn 1994, str. 236), masoni wtajemniczeni w stopień Holy Royal Arch (Święty Łuk Królewski) otrzymują do wiadomości imię Wielkiego Budowniczego Wszechświata jako JAH-BUL-ON. Słowo to wyjaśnia się jako istotę nadprzyrodzoną złożoną z trzech osób w jednej. JAH to Jahwe, Bóg Izraelitów, BUL to Baal, bóg płodności Kananejczyków, a ON to Ozyrys, egipski bóg podziemi.
            Baal to oczywiście bóg fałszywy Starego Testamentu. Pan Bóg kazał wytracić tych co zgięli kolana przed Baalem (Lb 25, 3,7; Pwt 4,3; Rz 11,4). W magii i czarnoksięstwie Baal identyfikowany jest z diabłem.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Wszechobecna propaganda unijna promuje myślenie, że uruchomienie własnego biznesu jest możliwe niemal wyłącznie w wyniku otrzymania dotacji. Nic bardziej błędnego. Żeby założyć własny interes nie potrzebujesz urzędniczego wsparcia.
Dotacje dla każdego, 40 tys. na własną firmę, załóż firmę - dostaniesz dotację. Stawiający pierwsze kroki w biznesie przedsiębiorca może odnieść wrażenie, że chodzenie z wnioskiem o kasę po urzędach to podstawowy i nieodzowny krok przedsięwzięcia biznesowego. Propaganda eurobiurokratów wywróciła tworzenie biznesu do góry nogami. W myśl niej, najważniejsze w biznesplanie jest pozyskanie unijnego wsparcia, a nie usługa czy produkt, który osiągnie rynkowy sukces. W rezultacie wiele projektów tworzonych jest pod konkretne dotacje. Nie mówić już o tym, że niektórzy zakładają firmy, aby dostać dotację, spełnić wymagane kryteria tak, aby unijna kasa nie była zabrana i zwyczajnie zdefraudować cały budżet, po to, aby być może starać się o kolejne wsparcie.
Pomijam już moralny aspekt całego systemu. Przecież to nie są fundusze wytworzone przez urzędników. Urzędnicy niczego nie tworzą, nie zarabiają, tylko konfiskują oszczędności w wyniku opodatkowania, tym którzy uczciwie pracują. Tak więc, aby rozdać, trzeba komuś zabrać. A jak my dostaniemy, to może nie dostanie ktoś inny.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Spłodzony przez unijną biurokrację z Komisji Europejskiej 212-stronicowe sprawozdanie mówi, że w 2009 roku unijni podatnicy na zagraniczną pomoc wydali 12,3 mld euro, czyli 9 proc. unijnego budżetu. W latach 2001-2009 łączna unijna pomoc zagraniczna (nie licząc pomocy poszczególnych państw członkowskich, która też jest spora) wyniosła ponad 101 mld euro. Na co poszły te pieniądze i jakie są skutki ich wydawania?

Mający znaczne problemy gospodarcze i finansowe Eurokołchoz, który jest największym na świecie donatorem, alokował w 2009 roku ponad połowę światowej pomocy zagranicznej. Pomoc unijnych podatników poprzez różnego typu instrumenty, programy, projekty, polityki, inicjatywy, mechanizmy, strategie i konsensusy idzie niemal do każdego zakątka naszego globu. Unia kreuje się na supermocarstwo i wspiera kraje europejskie (Mołdawia, Rosja, Bośnia, Albania, Chorwacja, Białoruś), kraje arabskie (Tunezja, Jordania, Pakistan, Irak, Indonezja, a nawet… Iran), Izrael, kraje kaukaskie (Gruzja, Armenia), kraje karaibskie, kraje Ameryki Łacińskiej (Boliwia, Kolumbia, Honduras, Nikaragua, także komunistyczna Kuba i Wenezuela), państwa w Afryce i Azji, a nawet kraje Pacyfiku (Fidżi, Papua Nowa Gwinea, Tonga, Niue czy Tuvalu, o których europejski podatnik nigdy nic nie słyszał).

Na co idą pieniądze unijnych podatników?

Unia dotuje w krajach rozwijających się handel, ochronę środowiska, zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo, także żywnościowe, rolnictwo, rybołówstwo, zatrudnienie, migracje, badania, innowacje, transport, energetykę, dobre praktyki podatkowe oraz oczywiście polityki socjalne, które w 2009 roku stanowiły około 25 proc. (ponad 4 mld euro) wszystkich pomocowych wydatków zagranicznych UE. Znaczną pomoc w 2009 roku otrzymały kraje: Turcja (571,2 mln euro), Palestyna (386,6 mln euro), Afganistan (286,6 mln euro), Serbia (221,7 mln euro), Kosowo (215,7 mln euro), Maroko (203,3 mln euro), Demokratyczna Republika Konga (179 mln euro), Sudan (162,2 mln euro), Egipt (147 mln euro), Mozambik (147 mln euro), Ukraina (138,2 mln euro), Burkina Faso (119,9 mln euro), czy RPA (110,1 mln euro).

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Historia, po przeczytaniu której trudno nie stwierdzić faktu, że Świat Zachodu totalnie pogubił się w swoich wartościach i w imię źle pojętej ochrony jednostki niszczy tą jednostkę, powodując tym samym  autodestrukcję swojej cywilizacji.

Młoda dwudziestoletnia Włoszka, zaszła w ciąże. Pochodzi z biednej rodziny. Trudno byłoby jej samej na godnym poziomie zaopiekować się dzieckiem, które nosi pod sercem. Zatroskana więc o dobro dziecka puka do drzwi pomocy społecznej, z zapytaniem czy istnieją jakieś fundusze, zapomogi z których po narodzinach dziecka mogła by skorzystać. Urzędnicy włoskiej pomocy społecznej badają jej sytuacje i stwierdzają że ta dziewczyna jest za biedna by mieć dziecko. Jedynym więc, słusznym wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji jest aborcja.

Taką radę dziewczyna jednak odrzuca. Rodzi to dziecko. Odpowiedzią machiny sądowo-urzędniczej jest odebranie dziecka matce i przekazanie do adopcji. Nie znam szczegółowych powodów. Doniesienia prasowe, które czytałem informują jedynie, że decyzję o odebraniu dziecka matce Sąd uzasadnił tylko sytuacją majątkową kobiety.

Nie wiem jak jest we Włoszech, ale w Polsce na pierwszym miejscu w przepisach kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, dotyczących władzy rodzicielskiej i opieki nad dziećmi wysunięte jest tak zwane „dobro dziecka”. Podejrzewam, że we Włoszech będzie podobnie. Oczywiście to pojęcie „dobro dziecka” jest pojęciem dość abstrakcyjnym i może być różnie rozumiane i interpretowane przez Sąd i urzędników. Nie mniej jednak odebranie dziecka matce, tylko w wyjątkowych sytuacja służy dobru dziecka. Jeśli jest patologia, maltretowanie, jeśli dziecko pozostawiane jest bez opieki, samemu sobie- na pastwę losu. W innym wypadku taka decyzja, nawet patrząc na zdrowy rozsądek jest sprzeczna z dobrem dziecka. Urzędnicy powinni zrobić co tylko jest w ich mocy by dziecko zostało przy matce i na pewno nie mogą uzasadniać decyzji o pozbawieniu władzy rodzicielskiej nad dzieckiem złą sytuacją materialną rodziców. Dziecku z nikim nie będzie lepiej jak tylko z swoją rodzoną matką czy ojcem, nawet jeśli ta matka jest biedna, albo nie jest doskonała.