Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

W czasie II wojny światowej było kilkanaście polskich szarży kawaleryjskich, w tym trzy naprawdę duże; pod Krojantami na Pomorzu, pod Brochowem w trakcie bitwy nad Bzurą i pod Wólką Węglową podczas odwrotu armii Poznań.

Żadna z nich nie była szarżą na czołgi, a wszystkie miały mocne uzasadnienie militarne. To, co do dziś funkcjonuje w światowej opinii publicznej, czyli atak szalonych "Polaczków" z szabelkami na czołgi, to bardzo nośne niemieckie kłamstwo propagandowe.

Niestety, utrwalił je w 1959 roku w filmie "Lotna" pupil PRL i III RP, Andrzej Wajda, zaprzyjaźniony dzisiaj z Platformą Obywatelską i „wiodącymi” mediami wybitny reżyser, który jak nikt inny umiał zawsze ustawić żagle pod wiatr historii.

Już tak to jest, że propagandowe wrogie ataki na Polskę z za Odry czy Bugu zawsze znajdują tu nad Wisłą gorliwych sprzymierzeńców, że wspomnę tylko wspólną berlińsko-moskiewsko-warszawską akcję atakowania i ośmieszania śp. Lecha Kaczyńskiego.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Robert Krasowski na gościnnych występach w „Polityce” przestrzega, że PiS buduje wokół Smoleńska i śp. Lecha Kaczyńskiego mit, który może dać tej partii wielką popularność.

Rekonstruuje zresztą pisowską narrację dość trafnie, fakt, że to generalnie prawda, zbywając milczeniem. Ale narzuca się pytanie – dlaczego jest to jedyny „mit”, jaki kiedykolwiek „Polityka” zauważyła? Dlaczego nigdy nie dokonała podobnego rozbioru mitu „największego bezkrwawego sukcesu w historii Polaków”, mitu niezłomnego elektryka, który sam jeden obalił komunizm, albo mitu zapobieżenia przez Jaruzelskiego sowieckiej interwencji?

To oczywiście pytanie retoryczne. Tygodnik dumny ze swej lewicowej wrażliwości i na każdym kroku tropiący takie zbrodnie jak np. seksizm niedawno dał na okładkę zdjęcia bobasów z napisem „do roboty!”, basując w ten sposób wątpliwemu żartowi premiera.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Niejaki rim w "GW" 17.07 pisał tak: "To patrzcie, jak lądują debeściaki" - miał powiedzieć pilot Tu-154 po tym, jak koledzy z Jaka-40, który ponad godzinę wcześniej wylądował w Smoleńsku, poinformowali go o fatalnej pogodzie. (...) Ze znanych już wcześniej stenogramów zapisów czarnej skrzynki wiemy, że gen. Błasik był w kabinie pilotów przez ostatnią fazę lotu. Jak pisała wcześniej "Gazeta", to być może on wypowiedział inne odczytane niedawno przez polskich specjalistów zdanie: "Jeśli nie wyląduję, będę miał przechlapane (przewalone)". Padło ono ok. 25 minut przed tragedią.

Oczywiście wiedzę o "debeściakach" uzyskał po równie wiarygodnym donosie "Polski The Times", ale trzeba było rozpropagować, wskazać na pilotów-debeściaków, którzy zwyczajnie chcieli się zabić, bo ochoczo kozakowali, a jedynym źródłem na wiarygodność tego fragmenciku był...anonimowy informator Łukasza Słapka. I to tenże uzdolniony dziennikarz śledczy z "Polski" jako pierwszy podał informację o rzekomej kłótni Protasiuka z Błasikiem, w wyniku której ten drugi zameldował Lechowi Kaczyńskiemu. Problem w tym, że jest to wątek kompletnie poboczny i - o czym brać dziennikarska doskonale wie - zupełnie nie do zweryfikowania.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Szkoda jest już nieodwracalna. Jeszcze nigdy Państwo Polskie nie zostało tak upokorzone na arenie międzynarodowej. Raport MAK jest jak uderzenie nahajką w twarz polskiego premiera, polskiego rządu, a zatem również polskiego państwa i polskiego narodu. Raport nie tylko bezczelny, ale również – co jest oczywiste choćby w świetle przedstawionej dzisiaj (dlaczego dopiero dzisiaj?) prezentacji ostatniej fazy lotu, sekunda po sekundzie, wykazującej niezbicie, że załoga samolotu prezydenckiego otrzymywała błędne informacje z wieży kontrolnej lotniska – fałszywy.

Tak postępuje się z ludźmi nieposiadającymi żadnych kompetencji do rządzenia państwem, mającymi zakodowane w duszach lokajstwo wobec obcych potencji, uzdolnionymi jedynie do szalbierskich sztuczek pijarowskich oraz do zniesławiania i wykańczania konkurentów stojących na drodze do władzy. Osobista hańba i upokorzenie p. Donalda Tuska i jego pretorianów nie znaczyłaby i nie obchodziłaby nas nic. Lecz, na nieszczęście, ta ich hańba przenosi się na całe państwo i cały naród. O skali znieczulenia ogółu społeczeństwa świadczy zresztą to, że w zwykłych warunkach ten rząd gnomów zmiotłaby już przez ostatni tydzień ulica.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Czy po raporcie MAK skala poniesionej przez rząd porażki wzbudzi wreszcie powszechne podejrzenie, że być może z państwem polskim jest coś nie tak?

Miliony Polaków, którzy dali się ogłupić antykaczyzmem, nie dostrzegają, że prezydent Rzeczypospolitej w ruskiej trumnie to nie tylko oburzający brak decorum, ale również degradacja państwa, że raport MAK to nie tylko potwierdzenie tego, co wiemy o Rosji, lecz klęska polskiego państwa, że Tusk jeżdżący na nartach w Dolomitach w czasie ogłaszania raportu to nie tylko pokaz małości człowieka, któremu się udało zdobyć władzę, lecz także cios w pozycję Polski.

Dla ludzi, którzy mają elementarne rozeznanie w rzeczywistości, a w ich umysłach antykaczyzm nie dokonał nieodwracalnych zniszczeń, treść raportu MAK, a także forma jego zaprezentowania nie były zaskoczeniem. Mówiąc brutalnie, kiedy się okazało, że to MAK będzie badał katastrofę, ufność w efekty jego pracy mogli deklarować wyłącznie cynicy lub cymbały.
Również konferencja prasowa premiera Tuska, na którą wyskoczył do Warszawy z Dolomitów, nikogo rozsądnego nie zszokowała, bo wiedzieliśmy, że ten polityk - tak bezwzględny w walkach partyjnych i wewnątrzpartyjnych - jest w kontaktach międzynarodowych miałki, słaby i tchórzliwy. Znaleźli się jednak tacy w Polsce, a liczba ich niemała, którzy raportem byli zaskoczeni. Prezenterzy telewizyjni, publicyści większości głównych mediów czy zawodowi mędrcy nie czuli już jednak dostatecznej pewności siebie, by - jak to mieli wcześniej w zwyczaju - przedstawić upokarzającą klęskę rządu jako kolejny sukces. Powstaje zatem pytanie: Czy skala poniesionej przez rząd porażki wzbudzi wreszcie powszechne podejrzenie, że być może z państwem polskim jest coś nie tak i że pora w końcu przewartościować naszą ocenę III Rzeczypospolitej? Cynicy i cymbały zapewne wątpliwości nadal mieć nie będą, lecz trzeba liczyć, że jakaś część chwalców Polskiej Republiki Platformianej doznała otrzeźwiającego wstrząśnienia.