Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Kiedy piszę te słowa Państwowa Komisja Wyborcza podała już cząstkowe wyniki ogólnokrajowego referendum z 6 września 2015 roku. Wynika z nich, że do urn poszło niecałe 8% uprawnionych do głosowania. Zostawmy na boku kwestie tego, czyj to sukces, a czyja porażka i zastanówmy się, dlaczego tak mało osób zdecydowało się zagłosować?

Według mnie na tę klęskę frekwencji składają się trzy czynniki:
- czas decyzji o referendum i jego odbycia się;
- nastawienie najpopularniejszych mediów, a co za tym idzie;
- słabe poinformowanie oraz dezinformacja Polaków o celach i pytaniach tego referendum.

Po kolei przeanalizujmy te trzy kwestie i spróbujmy wyciągnąć z tego jakieś wnioski.
Prezydencki wniosek do Senatu o referendum wpłynął na kanwie dotkliwej porażki Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów i zaskakująco wysokiego wyniku Pawła Kukiza. Podejmowanie takich decyzji pod wpływem impulsu i w trakcie ostrej kampanii wyborczej trzeba uznać za element gry politycznej. Wynika z tego, że tak ważne narzędzie demokratyczne jakim jest referendum ogólnokrajowe zostało przez demokratów wykorzystane czysto instrumentalnie. Tym samym podtrzymana została tradycja przywiązywania małej wagi do demokracji bezpośredniej w III RP, która służy jedynie do realizacji swoich partykularnych interesów przez dany element kliki rządzącej tym parapaństwem.

Również czas odbycia się samego głosowania został tak dobrany, by nie sąsiadował z żadnym ważnym wydarzeniem w Polsce prócz rozpoczęcia roku szkolnego, po którym zarówno rodzice jak i ich pociechy z wytęsknieniem oczekiwali końca tygodnia, by nieco odsapnąć od stresów, dużych wydatków i ciężkiej harówki. Na pewno dużo korzystniejsze byłoby połączenie referendum z wyborami do parlamentu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Nie jest z nami tak źle, jak można by przypuszczać na podstawie przedwyborczych deklaracji ugrupowań opozycyjnych, ani też tak dobrze, jak twierdzą przedstawiciele koalicji rządowej, z panią premierzycą Ewą Kopacz, popularnie zwana „koparą”, na czele. Oto w ostatnią niedzielę („Ta ostatnia niedziela...”) „naród polski”, na mocy art. 4 konstytucji w roku 1997 sprawujący w naszym nieszczęśliwym kraju „władzę zwierzchnią”, a więc będący rodzajem suwerena, uchylił się od statystowania w widowisku, którego pomysłodawcą był pan Paweł Kukiz, a wykonawcą – spanikowany do nieprzytomności perspektywą przegrania wyborów pan prezydent Bronisław Komorowski. Mam oczywiście na myśli referendum, do którego pytania – jak to w niepojętym przypływie szczerości ujawnił opętany przez Żydów biłgorajski chłop, czyli pan Henryk Wujec, zatrudniony przez pana prezydenta Komorowskiego w charakterze Doradcy Doskonałego – przygotowane było w nocy i w dodatku – na kolanie. Toteż zaledwie około 7 procent pofatygowało się do urn wyborczych tym bardziej, że – jak pisałem w poprzednim tygodniu – Senat odrzucił wniosek pana prezydenta Dudy o urządzenie kolejnego referendum 25 października, a poza tym cały naród śledzący wydarzenia w Grecji, mógł się przekonać, gdzie Umiłowani Przywódcy mają „suwerena” i jego deklaracje, gdy przychodzi do konfrontacji demokracji z plutokracją.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Polska nie wprowadzała demokracji w Libii, nie leży też nad Morzem Śródziemnym, ale problem z uchodźcami ma. Została zmuszona do przyjęcia dwóch z ponad 40 tysięcy imigrantów Azji i Afryki, których Bruksela rozdziela po całej Europie. Po udawanym przez kilka dni sprzeciwie, ignorując opinię większości Polaków, Ewa Kopacz zgodziła się na ich przyjęcie. Stworzyła tym samym niebezpieczny precedens, który będzie w przyszłości przez Brukselę bezlitośnie wykorzystywany. A wiedzieć trzeba, że do końca roku Komisja Europejska ma opracować stały system rozmieszczania imigrantów w państwach członkowskich. Niektórzy pomyślą: 2 tysiące żaden problem. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że w samej Libii czeka ich milion i że do Europy w ciągu najbliższych 20 lat ma ich dotrzeć 70 mln.

Przy okazji okazało się, że Polska krajem suwerennym nie jest, skoro urzędnicy z Brukseli tak łatwo zmusili ją do wykonania polecenie. Dziś każą przyjąć dwa, jutro 100 tysięcy, a rząd przytaknie. Bezpośrednia przyczyna problemu to rewolucje tzw. arabskiej wiosny z przełomu 2010/11. Wszystkie przeprowadzono wedle jednego schematu, i wszystkie przyniosły chaos, wędrówkę ludów, zmusiły miliony ludzi do opuszczenia swych domostw. U nas opisywano je jako wspaniały obywatelski zryw, porównywalny z buntem stoczniowców na Wybrzeżu.

Wizja wprowadzenia demokracji tak ucieszyła mieszkańców demokratyzowanej Libii, że rozradowane tłumy rzuciły się wpław przez M. Śródziemne i nieomal zalały Włochy. Na nic przy tym nie zdał się dramatyczny apel Kaddafiego: wybierajcie - albo ja, albo fala uchodźców. Libia przez lata funkcjonowała jako strefa buforowa osłaniająca Europę przed masami ludzi ciągnącymi z głębi kontynentu. Wraz z jej upadkiem nic już nie chroni Europy przed zalewem mas ludzkich, a problem migracji nabiera na naszych oczach apokaliptycznych rozmiarów. Przypomnijmy, że w tejże Libii lansował się Radek Sikorski. W październiku 2011 wpadł na parę godzin do Trypolisu w asyście kilkunastu ochroniarzy, wygłosił płomienne przemówienie i zakomunikował, że „załatwił kontrakty”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Wczoraj pisałem o "uinteligentnionych" tytułami profesorskimi komentatorach w z SBeczonej TVP.  Życie jednak idzie dalej, dzisiaj ukazały się nowe twarze "uinteligentnionych" obecnym systemem. Tym razem "uinteligentnionych" stanowiskami w Stołecznym Urzędzie. Jakiś W-ce Hajki-bufetowej  uzasadnił brak zgody UM Warszawa na manifestację przeciwko przyjmowaniu masowej imigracji Arabów w związku z wojnami wywołanymi przez USA i państw jewrejsojuzu, o godz. 16,00 na Placu Defilad i Nowym Świecie stwierdzeniem: "Afisze nam się nie podobają"

W "sukurs" "uinteligentnionemu"  W-ce idą  POlszewicy z najbardziej "uinteligentnioną" stanowiskiem "premiery" na urzędzie na czele i "ministrem"  MSZ (WSIowym wykonawcą poleceń żydokomuny) tuż za nią uzasadnieniem otrzymanym z rozkazu :  Jean-​Claude Juncker: rozmieszczenie imigrantów musi być obowiązkowe, nie dobrowolne  - "20 mln potomków Polaków mieszka poza Polską w wyniku emigracji politycznej i ekonomicznej". - TO JEST OBRAZ PAŃSTWA O KTÓRYM ŻYDOKOMUSZY REŻIM OKUPACYJNY MÓWI, ŻE JEST "NIEPODLEGŁE", "SUWERENNE".  (Zasługa całego mafijno-bandyckiego układu Magdalenkowego - efekt Lizbony wynegocjowanej przez PiS)

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W zamieszaniu, jakie narasta w Europie w związku z masowym napływem tak zwanych „uchodźców” z Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej, z tajemniczych powodów nikomu nie przyszło dotychczas do głowy pytanie, dlaczegóż to „uchodźcy” poszukują bezpiecznego państwa na schronienie dla siebie i swoich rodzin tak daleko od swoich miejsca zamieszkania, kiedy przecież najbezpieczniejsze schronienie mają całkiem blisko, można powiedzieć – tuż przez granicę – zwłaszcza w przypadku „uchodźców” z Syrii.

Mówię oczywiście o bezcennym Izraelu. Bezcenny Izrael, jak wiadomo, dysponuje nie tylko silną i znakomicie uzbrojoną armią, która swoja wyższość nad innymi armiami udowodniła kilkakrotnie w ciągu ostatnich 67 lat, jakie upłynęły od proklamowania tego państwa. Pierwsza wojna, jaką bezcenny Izrael stoczył ze swoimi sąsiadami, miała miejsce już w roku 1948. Druga wojna Izraela z sąsiadami, a konkretnie – z Egiptem, wybuchła w roku 1956, w związku z tak zwanym „kryzysem sueskim”. Trzecia – tak zwana „wojna sześciodniowa”, wybuchła w roku 1967.

Kolejna – tak zwana wojna „Jom Kippur” - w roku 1973. Wszystkie te wojny bezcenny Izrael wygrał, podobnie, jak operacje policyjne, powiedzmy sobie szczerze – masakry przeprowadzone w sąsiednim Libanie, czy w pozostającej pod izraelską okupacją Strefie Gazy, stanowiącej coś bardzo podobnego do warszawskiego getta w czasie niemieckiej okupacji Polski. Widać wyraźnie, że izraelska armia nie tylko jest w stanie obronić swoje państwo, ale również zadawać dotkliwe ciosy każdemu, kto Izraelowi ośmieli się nadepnąć na odcisk.