Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

 Przypominamy

Kilka miesięcy przed śmiercią, jeden z najbardziej prominentnych rabinów,
Icek Kaduri, (Yitzhak Kaduri  zmarł  28 Stycznia 2006 napisał notatkę z imieniem Mesjasza i prosił, aby pozostała
zapieczętowana aż do teraz.

Po odpieczętowaniu przeczytano to co wiadomo od wieków, że Jezus jest
Mesjaszem.

 

Notka rabina

 

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jednym z zadań Strategii Lizbońskiej jest budowanie gospodarki „opartej na wiedzy”, Deklaracja Bolońska zakłada zaś tworzenie „Europy wiedzy”. Stosunkowo często w dokumentach sygnowanych przez instytucje Unii Europejskiej można znaleźć też wezwanie do kreowania „społeczeństwo wiedzy”. „Wiedza” to produkt marketingowy europejskich systemów edukacyjnych. Co jednak tak naprawdę skrywa się pod tym „magicznym” słowem?

Odnosi się wrażenie, że nie tyle chodzi o „wiedzę”, co raczej o znajomość „danych” mikro i makro ekonomicznych. Plan sprowadza się do nasycenia szkoły przedmiotami, które umożliwią zdobywanie i interpretację „danych”, związanych z funkcjonowaniem: rynku pracy, handlu, giełd, banków, systemu podatkowego itp.

Niewolnik koncernów

Znajomość „danych” może być nawet pożyteczna, szkodliwy jednakże jest materialistyczny redukcjonizm, który stanowi podstawę formułowania takich „priorytetów” w edukacji. W klasycznej myśli pedagogicznej w pierwszej kolejności kształtowano sprawności ogólne: moralne i intelektualne, dążąc do formowania charakteru. (Człowiek z charakterem dojdzie wszędzie i zdobędzie wszystko.) Do nauczania umiejętności zawodowych (bo o takie tu tak naprawdę chodzi) przystępowano zasadniczo w drugiej kolejności. Europejski obywatel zredukowany zaś do wymiaru „ekonomiczno-informatycznego”, to doskonały materiał na robotnika-niewolnika dla wielkich koncernów, a także wymarzony pochłaniacz reklam i propagandy politycznej. Braki w ogólnym wykształceniu umożliwiają dowolną manipulację przyszłym konsumentem i wyborcą.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Z powodu z jednej strony nadmiernych podatków, a z drugiej – rosnących do niebotycznych rozmiarów wydatków publicznych najbogatszy amerykański stan i ósma gospodarka świata znajduje się na skraju bankructwa.
 

Kalifornia wytwarza 13 procent produktu krajowego brutto Stanów Zjednoczonych. W 2008 roku produkt stanowy brutto wyniósł około 1,85 biliona US$ (dla porównania PKB Niemiec wyniósł 2,9 mld US$, Francji – 2,1 mld US$, a Wielkiej Brytanii – 2,2 mld US$), czyli około 50 tys. US$ na osobę. Spora ilość kalifornijskich miast to najbogatsze miasta na świecie. W niektórych z nich średni dochód na mieszkańca przekracza 110 tys. US$ rocznie. Mimo to Kalifornia ma problemy finansowe. W lutym br. okazało się, że stan z gigantycznym deficytem na poziomie 24 mld US$ (42 mld US$ w ciągu dwóch lat) znajduje się na granicy bankructwa (jeszcze w 2001 roku Kalifornia miała nadwyżkę budżetową w wysokości 10 mld US$). Problem ściśle związany jest z kryzysem finansowym. Mianowicie 3 procent najbogatszych Kalifornijczyków generuje aż 60 procent dochodów stanu. Z kolei dochody tych bogatych ludzi w znacznym stopniu zależą od sytuacji na rynkach finansowych. Kiedy nastąpił kryzys, wszystko się posypało. Z roku na rok dramatycznie spadały zyski ze sprzedaży instrumentów kapitałowych w Złotym Stanie: jeszcze w 2007 roku wynosiły one 130 mld US$, w 2008 roku zmniejszyły się do 52 mld US$, a w 2009 roku oszacowano je już tylko na 36 mld US$. Gubernator Arnold Schwarzenegger musi się zmierzyć z największą recesją w dziejach Kalifornii. O tym, jak trudna jest sytuacja, świadczą słowa samego gubernatora, który w czerwcu br. powiedział: „Nasz portfel jest pusty, nasz bank jest zamknięty, a nasz kredyt jest wyczerpany”.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Jeżeli naród zrezygnuje z nacjonalizmu, stanie do walki z siłami kosmopolitów bezbronny i walkę tę z pewnością przegra.

Roman Dmowski napisał w “Myślach nowoczesnego Polaka “, że do najistotniejszych cech, jakie winny charakteryzować elity narodowe należą:

”…siła przywiązania do idei Ojczyzny, gotowość ponoszenia ofiar na cele publiczne, bez domagania się za to osobistych korzyści. Ten wyższy, szlachetniejszy rodzaj patriotyzmu można nazywać nacjonalizmem”.

Wykładni pojęcia nacjonalizmu dokonało wielu wybitnych polskich nacjonalistów z Romanem Dmowskim na czele. Dziś antynarodowi politycy i antynarodowe media przypisują nacjonalizmowi wszelkie negatywne cechy szowinizmu, choć są to zasadniczo różne, sprzeczne pojęcia. Ci politycy i media dopuszczają jedynie patriotyzm.

Przypomnę zasadnicze cechy nacjonalizmu.

Zakres pojęciowy nacjonalizmu jest znacznie szerszy niż patriotyzmu, który jest umiłowaniem ojczyzny i narodu, ojczystej kultury i historii. Patriotyzm nie zawiera w sobie krytycyzmu, nie analizuje i nie ocenia żadnych kwestii związanych z życiem i funkcjonowaniem narodu w ojczyźnie, czyli nie wyciąga wniosków mogących konstruktywnie kształtować rozwój własnej państwowości. Spełnia te funkcje nacjonalizm. Jest patriotyzm uczuciem miłości do ojczyzny i narodu z całym dobrodziejstwem inwentarza, z jego wszystkimi zaletami i wadami, a nawet szerzej – jest uczuciem miłości do społeczeństwa, czyli do narodu z mniejszościami wpływającymi pozytywnie i negatywnie na całokształt tych wszystkich spraw, które tworzą obraz ojczyzny i państwa.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

W lipcu 1939 roku sytuacja w Europie była wprawdzie napięta, ale nasza dyplomacja była dobrej myśli. Nie tylko dlatego, że – podobnie zresztą, jak i dzisiaj – państwem naszym kierowali najlepsi z najlepszych – oczywiście, jeśli nie liczyć Mariana Buczka i innych pensjonariuszy Rawicza i Wronek – ale przede wszystkim dlatego, że Polska – podobnie jak i teraz – miała potężnych obrońców. Zaledwie w kwietniu gwarancji udzieliła Polsce sama Wielka Brytania, co w powiązaniu z istniejącym od 1921 roku sojuszem wojskowym z Francją wyglądało wręcz znakomicie.

Wprawdzie w początkach lipca 1939 roku minister Mołotow przedstawił delegatom Anglii i Francji, mimo spodziewanych trudności ze strony rządu polskiego próbującym pozyskać ZSRR do antyniemieckiego, tzn. pardon – oczywiście antyhitlerowskiego sojuszu, żądanie zgody na przemarsz Armii Czerwonej przez terytoria Polski i Rumunii, ale bawiący 17 lipca w Warszawie szef brytyjskiego Sztabu Imperialnego generał Ironside obiecał bardzo wydatną pomoc angielską, m.in. ze strony 60 batalionów rozlokowanych w tym celu na Bliskim Wschodzie, więc nie było najmniejszego powodu do niepokoju. Jakże z tym optymizmem kontrastował list, jaki 24 lipca wystosował do kanclerza Rzeszy Adolfa Hitlera prezes Rady Ministrów Królestwa Węgierskiego Paweł hrabia Teleky: „Ekscelencjo, Aby uniknąć możliwości wszelkiej fałszywej interpretacji mego listu z 24 lipca, mam zaszczyt oświadczyć Ekscelencji ponownie, że w obecnym stanie rzeczy Węgry, z uwagi na względy moralne, nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciwko Polsce.

Mam zaszczyt złożyć Ekscelencji wyrazy mego całkowitego szacunku. Hrabia Paweł Teleky Prezes Rady Ministrów Królestwa Węgierskiego.” Być może hrabia Teleky skądś wiedział, że Adolf Hitler już 11 kwietnia, a więc zaraz po angielskich gwarancjach, nakazał wprowadzenie harmonogramu godzinowego do „Fall Weiss”, czyli ramowego planu wojny z Polską i że uderzenie nastąpi już 26 sierpnia. Nie mógł jednak wiedzieć, że 25 sierpnia Wielka Brytania zawrze z Polską sojusz wojskowy, wskutek czego Adolf Hitler przełoży termin ataku na 1 września.