Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Z maila od dr Zapałowskiego:

"Polecam poniższy tekst. Nie chodzi o przesłanie autora z którym się w wielu wypadkach nie zgadzam, ale o to ze poruszył kwestie na które od lat wielu naprawdę niezależnych publicystów i analityków zwracało uwagę, w ty moja skromna osoba."

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


Tekst ten powinni przeczytać i przemyśleć urzędnicy Kancelarii Prezydenta RP przed wizytą Prezydenta na Ukrainie!

Przytoczę tylko kilka tez, które rzucają się w oczy:
„Ukraina przestaje funkcjonować jako państwo”, „Centralne władze w Kijowie tracą kontrolę nad regionami kraju”, „władzę przejął kryminogenny układ lokalnych administracji i grup przestępczych, który zorganizował republiki bursztynowe”, „Zbytem urobku zajmuje się mafia lwowska, bo ten obwód utrzymuje się generalnie z granicznej kontrabandy”, „Podobnie, jak położone nieco na południu obwody użhorodzki i czerniowicki opanowane przez przemytników papierosów w hurtowym rozmiarze”, „Galicjanie reprezentują maksimum 20 proc. populacji, a z ich etosem nie zgadza się w mniejszej lub większej mierze pozostała część Ukraińców, szczególnie tych rosyjskojęzycznych”, „południowe obwody, zwane współczesnymi „Dzikimi Polami”, to kolejny obszar bezprawia, w tym narkotykowego”, „ scenariusz otwartego nieposłuszeństwa wobec Kijowa staje się prawdopodobny”, „Służba Bezpieczeństwa monitoruje zwolenników Republiki Besarabskiej, a deputowani z Zaporoża marzą o autonomii”, „Ukraina jest zawiedziona, że UE i USA nie dokonały przyjaznej „okupacji”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Przypominamy

Opublikowano: piątek, 21 listopada 2014

Konflikt na Ukrainie nie był spowodowany żadną „rosyjską agresją”, ale chciwością zachodu, który dążył do podporządkowania sobie całego terytorium tego państwa. To nie Rosja jako pierwsza zaczęła mieszać w strukturach legalnej władzy ukraińskiej, ale buntownicy z neojakobińskiej „pomarańczowej rewolucji”, którzy byli wspierani przez swoich mocodawców anglosaskich, syjonistycznych oraz zachodnioeuropejskich. Rosja bardzo długo powstrzymywała się od ingerowania w sprawy ukraińskie. Kreml podjął pierwsze działania dopiero po naleganiach ze strony prorosyjskich aktywistów.

Rewolucja wyłoniła kilka grup interesów, które po obaleniu legalnego przywódcy Wiktora Janukowycza, przejęły władzę nad Ukrainą. Najbardziej bezwzględną grupą buntowników z „Majdanu” są neobanderowcy, którzy mimo historycznych związków z nazistami obecnie cieszą się ogromnych poparciem ze strony zachodu. Samą rewolucję na Ukrainie określa się mianem „pomarańczowej”. Kolor ten jest kojarzony z doktryną polityczną republikanów, których główny filar w USA stanowi polityczna sekta „neokonów”. Historycznie kolor czerwony wskazywał na związki rewolucji z bolszewikami, obecnie zaś kolor pomarańczowy wskazuje na związki przewrotu z republikanami. Neokonserwatyści są ideologiczną mieszanką konserwatyzmu, judeochrześcijaństwa oraz republikanizmu. Ich doktryna polityczna na Starym Kontynencie nie ma racji bytu, gdyż w swej istocie służy interesom amerykańskim, jak niegdyś komunizm mimowolnie służył interesom sowieckim. Warto również dodać, że wielu przywódców kijowskiego majdanu to ludzie związani ze scjentologią lub Opus Dei, a więc z ruchami wrogimi naszemu wielowiekowemu dziedzictwu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Rozmowa z Ewą Kurek
Nie bierzmy przykładu z Żydów
REUTERS / FORUM

Po siedemdziesięciu latach nieistnienia polskiego głosu w światowych mediach mamy do odrobienia ogromną pracę nad wizerunkiem Polski w świecie, zwłaszcza w aspekcie zafałszowanych faktów z okresu drugiej wojny światowej oraz stosunków polsko-żydowskich – mówi Ewa Kurek, specjalistka w dziedzinie stosunków polsko-żydowskich, w rozmowie z Romanem Motołą.

 

W zagranicznych mediach sformułowania typu: polskie obozy koncentracyjne bądź polski antysemityzm pojawiają się tak często, że chyba to już nikogo nie zaskakuje. Prowokują one jednak pytanie: skąd bierze się zjawisko przypisywania nam najgorszych zbrodni i intencji? Jak staliśmy się dyżurnymi „żydożercami”?

– Może na pozór zabrzmi to niezbyt logicznie, ale kandydatami na dyżurnych „żydożerców” staliśmy się w XIV wieku, kiedy Kazimierz Wielki sprowadził Żydów do Polski.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Nacjonalizm, lub idea narodowa, przedstawiany jest od pół wieku przez lewicową propagandę jako zbitka pojęciowa jednym tchem z faszyzmem, rasizmem, antysemityzmem, nietolerancją, ciemnogrodem i innymi tymi podobnymi pojęciami. Ciągłe ostrzeganie przed nacjonalizmem i ciągłe przedstawianie go jako coś możliwie najgorszego doprowadziły do wytworzenia się ujemnego stereotypu tego pojęcia w świadomości szerokich warstw.

Nikt zaś lub prawie nikt nie zadaje sobie trudu, by zbadać istotę rzeczy, by dopuścić do głosu argumenty zamiast słów wytrychów i epitetów, by zgodnie z dobrą, łacińską zasadą audiatur et altera pars wysłuchać i zwolenników idei narodowej. A przecież jeszcze do niedawna, w okresie międzywojennym zwolennikami polskiej idei narodowej był prawie cały stan duchowny, studenci i uczniowie, całe warstwy inteligencji a więc warstwy najbardziej myślące, sprawując na co dzień rząd dusz w narodzie. Dodajmy, szerzenie się idei narodowej wśród warstw ludowych, a obraz będzie pełniejszy.

Cóż więc się stało z naszymi warstwami inteligentnymi, że dzisiaj zmieniły swój styl myślenia niemal o 180 stopni, że zamiast pielęgnowania polskiej idei narodowej, odwracają się od niej plecami bądź występują przeciw niej wrogo?
Odpowiedź na te pytania jest stosunkowo prosta: wrogowie najpierw Niemcy, potem bolszewicy wytępili niemal do cna wszystkich myślących kategoriami narodowymi Polaków, tych zaś których nie wyniszczyli zaprzęgli do swej niszczycielskiej roboty, złamali ich, zohydzili, poprzetykali agenturą, sponiewierali tak, że właściwie ich nie ma. Potem zaś, po fizycznym wytępieniu warstwy politycznych przywódców Narodu, puszczono w ruch potężną machinę wrażej, zakłamanej propagandy; najpierw stalinowskiej, potem, po zmianie ustroju, rzekomo wolnej i demokratycznej. Dziś przychodzi nam, animatorom odradzającego się ruchu narodowego od nowa wracać do wyjaśnienia wielu pojęć podstawowych.
Czym więc jest nacjonalizm lub polska idea narodowa?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

210 lat temu, 6 sierpnia 1806 roku, zakończył formalnie swoje istnienie pewien specyficzny twór polityczny, który zdaniem wielu współczesnych, a nawet poprzedzających ich pokoleń, dawno już faktycznie zszedł do grobu, albo przynajmniej powinien to uczynić, zamiast straszyć swoim „anachronizmem” ludzi „cywilizowanych i oświeconych”, nawykłych już do życia w tzw. państwach narodowych, kierujących się zasadą egoizmu narodowego i równowagi sił pomiędzy nimi. Tym tworem było Święte Cesarstwo Rzymskie (Sacrum Imperium Romanum), ustanowione – czy może raczej ponownie wskrzeszone – prawie 944 lata wcześniej, w Boże Narodzenie 962 roku.

 

Jego likwidacja nie była aktem dobrowolnym, lecz wymuszonym przez cesarza „nowego typu”, cesarza rewolucyjnego i laickiego – Napoleona I Bonaparte, który po zwycięskiej bitwie pod Austerlitz, w której pokonał armię austriacką i rosyjską, był panem sytuacji. Stanowiła ona również dopełnienie ciągu zdarzeń następujących w ubiegłych latach, począwszy od tzw. hekatomby rozdrobnień Rzeszy Niemieckiej w 1803 roku, kiedy to mocą recesu Sejmu Rzeszy aż 112 państw członkowskich wyszło spod zależności od cesarza rzymskiego, popadając zresztą natychmiast w zależność od napoleońskiej Francji (a niektóre od Królestwa Prus), aż po zawiązanie w dniu 12 lipca 1806 roku, pod protektoratem Cesarstwa Francuskiego, tzw. Związku Reńskiego (Rheinbund), którego karta konstytucyjna zawierała w art. 1 akt secesji w stosunku do Cesarstwa Rzymskiego. Połączony z abdykacją jako cesarza rzymskiego akt likwidacyjny ostatniego cesarza Franciszka II (Habsburga) był więc niczym innym, jak bezsilną notyfikacją tych faites accomplis. Zważywszy, że Franciszek już dwa lata wcześniej (10 sierpnia 1804) – niejako „asekuracyjnie” i w odpowiedzi na cesarską autoproklamację i autokoronację Bonapartego – przybrał równolegle tytuł cesarza austriackiego (ściślej mówiąc: „cesarza w Austrii”), toteż godności cesarskiej jako takiej nie stracił, ta likwidacja Sacrum Imperium przeszła w zlaicyzowanym, pooświeceniowym i już porewolucyjnym świecie bez większego echa. Jak głosi fama, wielki poeta i tajny radca księcia Weimaru – Johann Wolfgang von Goethe nawet nie raczył przerwać swojego zwyczajnego spaceru, podczas którego doniesiono mu o tym wydarzeniu. Jakże zresztą mogło być inaczej, skoro jeszcze w pierwszej części Fausta pisał on ironicznie, choć nie bez dozy pobłażliwej czułości: „Drogie Święte Cesarstwo Rzymskie, jakim cudem to się jeszcze trzyma? (Das liebe heil’ge Röm’sche Reich, Wie hält’s nur noch zusammen?)”, zaś prawie 150 lat wcześniej sławny protestancki jurysta Samuel von Pufendorf głosił, że po Traktatach Westfalskich z 1648 roku cesarstwo stało się ciałem „monstrualnym”?