Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Mieczysław A. Krąpiec

W naszym życiu społecznym toczy się nieustannie walka o zdobycie człowieka. Już począwszy od rodziny nieustannie zabiega się o to, by jakoś pozyskać i zdobyć człowieka dla jego dobra albo dla korzyści zdobywcy. Rodzice w normalnym toku rzeczy zabiegają (a przynajmniej winni zabiegać), by zdobyć serce dziecka, by go wychować, by wprowadzić go w życie ludzkiej prawdy i dobra, by go jakoś uszczęśliwić poprzez nauczenie i wychowanie do rozumnej dojrzałości. Bój o człowieka przenosi się na szersze grupy społeczne, na organizacje szkolne i zawodowe, a później na państwo i Kościół. Ciągle chodzi o człowieka, którego trzeba zdobywać dla jego dobra albo - niestety - dla zła, gdy go się upadla, zniewala i ostatecznie czyni użytecznym dla siebie narzędziem zależnym od woli nieuczciwych mocodawców politycznych, gospodarczych, kulturowych, mafijnych, zbrodniczych. Walka o człowieka powiększa się przez zastosowanie coraz to bardziej wyrafinowanych środków. Niestety, użyte środki - same z siebie obojętne, jak radio, telewizja, prasa - w ręku złych mocodawców prowadzą nie ku ludzkiej doskonałości, ku dobru, ale ku zwyrodnieniu i odczłowieczeniu przez wprowadzenie do ludzkiego umysłu kłamstwa i nienawiści. Naszym - każdego z nas - obowiązkiem jest ustrzec się przed zawojowaniem przez ciemne organizacje, by nadal pozostać wolnym, świadomym siebie człowiekiem, który wie, kim jest, po co żyje i pracuje. Każdy z nas musi wiedzieć - aby po ludzku żyć! - kim jest on sam jako człowiek, albowiem używa się dziś wiele elementów z nauki, z filozofii, z ideologii różnych religijno-gnostyckich kierunków, aby ukazać w krzywym zwierciadle oblicze człowieka, sprowadzając je już to do bóstwa, już to do zwierzęcia. Tymczasem prawda o człowieku jest dla nas konieczna jak powietrze dla płuc.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Wstęp – scjentologia jako narzędzie masonerii

Gdy pisałem książkę „Masoneria i kryzys” i poszukiwałem punktu, w którym zbiegałyby się wszystkie, najważniejsze dla przyszłości, związane z tworzeniem Nowego Wspaniałego świata masońskie nici natrafiłem na powstałą w drugiej połowie XIX w. w Londynie organizację Golden Dawn – Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku.

Wszystkie późniejsze organizacje masońskie, masońskie pomysły oraz inicjatywy były jakoś, w taki czy inny sposób, w tej organizacji zakorzenione.

Idąc tropem głównych inicjatyw poszedłem w książce „Masoneria i kryzys” tropem wyznaczonym przez H. G. Wellsa, a przede wszystkim A. Huxleya. Obaj powiązani był poprzez Golden Dawn z Alisteirem Crowley`em – największym satanistą wszech czasów, najgorszym, jak go nazwali dziennikarze, człowiekiem na świecie.

W trakcie zbierania materiałów do książki „Masoneria i kryzys” natrafiłem analizując początki aktywności wymienionych osób na L. Rona Hubbarda – twórcę scjentologii. Był on personalnie i programowo z nimi wszystkimi powiązany.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Wystarczy, że bliższa radiolatarnia będzie nieco przesunięta na lewo, a kontroler zapewnia, że maszyna jest na właściwym kursie, i wtedy nie sposób uniknąć katastrofy. W podobnych okolicznościach rozbije się każdy samolot, niezależnie od jego wyposażenia. 

Z Eugene´em Poteatem, prezesem amerykańskiego Stowarzyszenia Byłych Oficerów Wywiadu, rozmawia Piotr Falkowski

Gdy dowiedział się Pan o katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem, jaka była Pana pierwsza myśl?
– Przeczytałem o tym najpierw w portalu gazety “The Washington Post”, a zaraz potem włączyłem telewizor na jeden z kanałów informacyjnych i zobaczyłem relacje. Gdy dowiedziałem się, że zginęło tylu ludzi z najwyższego szczebla władzy w Polsce i że samolot kierował się do Smoleńska, a jego pasażerowie mieli wziąć udział w ceremonii upamiętniającej mord w Lesie Katyńskim, to natychmiast pomyślałem, że to Rosjanie musieli stać za tym wypadkiem. Przypomniała mi się cała historia sowieckich, jawnych i skrytych, zabójstw na polityczne zlecenie, manipulowania działaniem radiolatarni lotniczych, zestrzelenia samolotu Korean Air 007 [1 września 1983 r. - przyp. red.] i wielu innych.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Polecam lekturę książki Stanisława Krajskiego "Masoneria i scjentologia" - pozycji otwierającej oczy na jedno z największych zagrożeń duchowych dla współczesnych i przyszłych pokoleń.
Sekta + pieniądze = śmiertelne zagrożenie
Zarówno masoneria (w warstwie ideowo-politycznej) jak i scjentologia (w warstwie psychologiczno-religijnej) są oparte na tych samych "wartościach" - a właściwie antywartościach - zaczerpniętych z praktyk okultystyczno-satanistycznych:
"Dwie podstawowe zasady satanizmu, które znajdujemy w 'Księgach Bestii' Aleistera Crowleya i 'Biblii Szatana' Szandora LaVeya to: 'Prawdą jest to, co uznajesz za prawdę' (pogaństwo intelektualne) i "Czyń, co chcesz" (pogaństwo moralne). Masoneria dokłada tu jeszcze taką: 'Nam, jako najbardziej boskim istotom, należy się władza nad innymi ludźmi, nad całym światem'.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Pewien profesor historii zdobił zwykle swe wykłady takimi uwagami: "Księża są do niczego! Od wieków nienawidzili wiedzy, sztuki, a kochali zawsze wstecznictwo i cnotę". Raz na wykładzie podszedł do niego student, dobry i zdolny chłopiec, który nie dał się łatwo zbić z tropu.

Panie profesorze - rzekł - czy nie byłby pan tak dobry rozwiązać mi kilka wątpliwości, które mną owładnęły od chwili, gdy słucham pańskich wykładów?
- Dlaczego nie, kochany przyjacielu! Bardzo chętnie! O cóż to chodzi?

- Tylko kilka pytań, panie profesorze! Kto zachował nam dzieła starych klasyków? W jaki sposób nie zginęły one, gdy za czasów średniowiecza barbaryzm zalał cały świat kulturalny?
- Mnisi poodpisywali je w swych klasztorach i tym sposobem zdołali je uratować.
- Mnisi?
- Tak, mnisi, zwłaszcza benedyktyni.
- Ach te klechy! Więc to oni poodpisywali stare kodeksy i w ten sposób dla nas je uratowali! Musiała to być wielka i żmudna praca? No i naturalnie nie jeden nabawił się suchot wśród pyłu bibliotecznego? Nie inaczej! Prawda, to było jeszcze wtenczas, gdy głowy panujące nie umiały się nawet podpisać? Dziwne, zaiste czasy! I dziwni, zaiste, ci mnisi, że mieli ochotę przepisywać literę po literze z Liwiusza, Cezara, Cycerona, Wergiliusza itp. A jak te kodeksy wyglądają? Starannie pisane, jak malowane, a inicjały - to istne dzieła sztuki! Przemierzłe klechy!