Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Miesięcznica, a może miesiącznica, 10.07.2017

Maciej Łopiński: „kontynuujmy idee Lecha Kaczyńskiego” – a więc mamy kontynuować proces zdrady Państwa Polskiego na rzecz interesów światowego syjonizmu?


Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Donald Trump powiedział Polakom to, co chcieli usłyszeć i uzyskał to, co Amerykanie chcieli uzyskać. Niestety, podczas tej wizyty natrętnie nasuwały się dwa skojarzenia z polską polityką okresu międzywojennego, kiedy to cała Europa śmiała się, że wystarczy powiedzieć ministrowi Beckowi, jak wspaniałą ma sylwetkę, a Śmigłemu-Rydzowi, jak wielkim jest wodzem – by zaprowadzili Polskę tam, gdzie oczekiwały mocarstwa.

Drugie skojarzenie zaś jest jeszcze bardziej ponure. Trump na placu Krasińskich, chociaż mówił o „polskim bohaterstwie” i umiejętnie przypominał podsunięte mu przez PR-owców epizody z historii Polski – przypominał Hitlera, który w październiku 1939 roku odbierał defiladę w zdobytej Warszawie. Za nim też stały wojska okupacyjne, on też umiał (do czasu…) komplementować Polaków – istotna różnica polega jednak na tym, że przed 78 laty ówczesnego tyrana świata witały puste ulice i polscy zamachowcy, dziś zaś kolaboranci z Prawa i Sprawiedliwości zwieźli autokarami setki osób wymachujących flagami i demonstrujących radość z imprezy, za którą wyjątkowo drogo zapłacą.

Energetyczna dominacja

Cel wizyty Trumpa w Polsce był prosty: drogo sprzedać to, co mamy tanio z innych źródeł i czego nie potrzebujemy. Był to więc przykład ostrego komiwojażerstwa i został zrealizowany niczym w podręczniku akwizycji.


Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

To, że Salon, te wszystkie autorytety moralne, co to rozpoznają się po specyficznym zapachu („rozróżniamy trzy zapachy; z...” - no, mniejsza z tym) z powodu ujawnienia bohaterskiej przeszłości „legendarnych” postaci, od 1992 roku niezmiennie nienawidzi Antoniego Macierewicza, to jasne. To, że nienawidzą go stare kiejkuty za rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych, tego najbardziej niebezpiecznego związku przestępczego o charakterze zbrojnym – co utrudniło im nieco czerpanie korzyści z okupacji naszego nieszczęśliwego kraju – to też jasne. To, że nienawidzi go soldateska za kurację przeczyszczającą w naszej niezwyciężonej armii, z której „odeszło” ponad 30 generałów – akurat tylu, że wystarczy na Wojskową Radę Ocalenia Narodowego, gdyby Nasza Złota Pani zdecydowała się na powtórzenie eksperymentu z „suwerenną decyzją” - to też jasne. Wreszcie nienawidzą go promotorzy „społeczeństwa otwartego”, co to za pieniądze starego żydowskiego grandziarza walczą z „nacjonalizmami” mniej wartościowych narodów, żeby najbardziej wartościowy naród żydowski mógł je spokojnie eksploatować – a tymczasem Antoni Macierewicz próbuje krzewić w wojsku i wśród młodzieży postawy patriotyczne.

Nic więc dziwnego, że wobec takiej zogniskowanej nienawiści pan Tomasz Piątek, którego redakcyjny Judenrat „Gazety Wyborczej”, po rozmaitych odwykach narkotykowych zatrudnił na łaskawym chlebie, wyprodukował rewelacje o Antonim Macierewiczu, a właściwie częściowo wyprodukował, a częściowo odgrzał. Podobnie postąpiła spółka autorska Sergiusz Kowalski i Magdalena Tulli, co to za pieniądze Ambasady Królestwa Niderlandów w Warszawie wydali książkę „Zamiast procesu” o tutejszych, warszawskich antysemitnikach, do których obok prymasa Józefa Glempa zaliczyli nie tylko niżej podpisanego, ale nawet korespondenta „Najwyższego Czasu” z Tel Awiwu Katawa Zara, któremu – chociaż jest Żydem i nawet weteranem wojny sześciodniowej – też przypisali antysemityzm.


Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Niedawno byliśmy świadkami wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Płn. w Polsce. Stopień propagandy prorządowej poraża i przypomina czasy gierkowskie. Polityka polska zasadniczo się nie zmieniła, nadal jesteśmy podatni na tanie gesty i chwyty. Politycy rządzącego ugrupowania mówią o historycznym przemówieniu Trumpa, który mówił wiele o historii Polski używając miłych i przyjemnych dla Polaków słów. Polityka jest rzeczą znacznie poważniejszą. Za wielką polityką stoi biznes, wielkie interesy a także fałsz, obłuda, cynizm, zakłamanie oraz próby oszukania partnerów. Prezydent USA wraca do kraju z konkretami - będą sprzedawać Polakom skroplony gaz oraz toczą się rozmowy na temat sprzedaży systemu obrony antyrakietowej - Patriot a Polacy pozostali z górnolotnymi słowami łechczącymi polskie ego.


Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

W kontekście tzw. dzikiej reprywatyzacji w Warszawie wiele się mówi o roli prawników urzędników i sądów, całkowitym milczeniem pomijając kwestie historyczne.

Mam nieodparte wrażenie, że przy szacowaniu skali strat na „nawet kilka miliardów złotych brana jest tylko obecna wartość rynkowa nieruchomości. Całkowite pominięcie historii Warszawy może jednak skutkować po pierwsze drastycznym zaniżeniem skali strat, po drugie – zastosowaniem niewłaściwych paragrafów. O ile bowiem tzw. dekret Bieruta, nacjonalizujący grunty a w praktyce również kamienice niewątpliwie był draństwem, o tyle w kontekście historycznym tzw. reprywatyzacja warszawska znacznie podniosła tu poprzeczkę.

Po ostatecznej kapitulacji Powstania Warszawskiego 2 X 1944 r. „specjalne oddziały niemieckie przystąpiły na rozkaz Hitlera do całkowitego zburzenia Warszawy. Spalono i wysadzono w powietrze 80% budynków. Całkowitemu zniszczeniu uległa większość fabryk, zabytków kultury, majątku i pamiątek osobistych mieszkańców” [W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1914 – 1945, Warszawa 2003, s. 597.] Wojska sowieckie i polskie „wyzwoliły” Warszawę 17 stycznia 1945 r.