Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Wypowiedź Henry'ego Kissingera na temat Ukrainy na łamach Washington Post jest tak ważna, że zamieszczamy ją na stronie głównej. Słowa starego człowieka Kissingera (90 lat) pokazują jaką drogę przeszedł zachód, a zwłaszcza USA, od czasu zimnej wojny. Drogę do upadku myślenia politycznego, prymitywizmu argumentacji itd. Współczesna argumentacja Obamów i McCainów, rodem z piaskownicy, nawet nie nadaje się do porównania do sposobu myślenia Kissingera. Zwracam uwagę na fakt, że to, co mówi Kissinger w dużej mierze pokrywa się ze stanowiskiem Rosji i tymi polskimi głosami, które sprzeciwiają się zachodowi w sprawie Ukrainy. Jest to, jakże potrzebny, głos rozsądku. Pytanie tylko, czy są jeszcze na zachodzie ludzie zdolni zrozumieć, co się do nich mówi. Być może jednak, należy na wystąpienie Kissingera spojrzeć optymistycznie - kto wie, czy to nie moment przełomowy w obecnym kryzysie ukraińskim. Czytając tekst Kissingera należy pamiętać o tym, że sytuacja zmienia się szybko, artykuł został opublikowany 5 marca 2014 r., i w związku z tym, niektóre propozycje autora mogą już być, jeśli nie niemożliwe, to co najmniej trudniejsze do zrealizowania. Jak zakończyć kryzys ukraiński

Publiczna dyskusja o Ukrainie odnosi się wyłącznie do konfrontacji. Czy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, w jakim kierunku zmierzamy? W moim życiu widziałem cztery wojny rozpoczęte z ogromnym entuzjazmem i społecznym poparciem, które nie wiedzieliśmy jak skończyć, zaś z trzech wycofaliśmy się jednostronnie. Testem [skuteczności] polityki nie jest to, jak się ją zaczyna, ale jak kończy.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Zaczęło się na kijowskim Majdanie i miało być tak pięknie. Ukraina miała być wolna, zasobna i demokratyczna, a tymczasem pogrążyła się w konstytucyjnym, militarnym i gospodarczym chaosie. Widać jak na dłoni, że jest to państwo nie tylko niejednorodne i zróżnicowane, ale też nieposiadające wielowiekowej tradycji i kultury państwotwórczej. Państwo, w którym siły obce potrafią nazbyt łatwo rozhuśtać nastroje mieszkańców.

Czy może zdarzyć się podobny przypadek w Polsce? - Otóż może się zdarzyć, gdy mocarstwa uznają, że kraj nad Wisłą jest już dostatecznie wyeksploatowany przez finansjerę zachodnią, jest zbyt duży i niesamodzielny, więc trzeba go okroić lub zlikwidować. W Polsce można powtórzyć Majdan łatwiej niż to może się nam wydawać.

Takie są moje refleksje wynikające z obserwacji zachowania polskich mediów i polityków, prężących muskuły i podpuszczających zbuntowanych Ukraińców. I nie zastanawiam się przy tym, czy te zachowania wynikają z głupoty czy jakichś przedwyborczych gier. Myślę o tym, czy i w jakim stopniu reprezentują ci politycy polski interes narodowy.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

  "Coraz więcej elementów wskazuje na zwykłą ustawke"


Zadyma ukraińska ma na celu przywrócenie hegemoni USA. Stetryczała, zachodnia Europa nie ma żadnego pomysłu na przyszłość, zajmuje się pedalstwem, gender i przysłowiową krzywizną banana.

   Proponuję zostawić na moment dywagacje o "złym, agresywnym Putinie" i "ciemiężonym narodzie ukraińskim, który spontanicznie zrzucił kremlowskie kajdany". Tę retorykę pozostawmy do końca już skompromitowanym przekaziorom duetu Michnik/Sakiewicz oraz kontrolowanym przez nich portalom internetowym. Coraz więcej elementów wskazuje na zwykłą ustawkę, która wykorzystując sprzyjajace okoliczności - złe rządy skorumpowanej ekipy Janukowycza i słuszne niezadowolenie obywateli Ukrainy doprowadziła do zwykłego puczu zastępując poprzednią , złą władzę, nową, równie złą. Tamta poprzednia miała choć ten atrybut, że została legalnie wybrana w powszechnych wyborach, obecna to zwykli uzurpatorzy.
Czy nie można było poczekać te trochę i zmobilizować Ukraińców do dokonania lepszego wyboru? Obyłoby się bez paraliżujących kraj rozruchów i śmierci dziesiątek niewinnych ludzi.
To by było jednak zbyt proste i nikt nic by nie ugrał - ani zachodni dobroczyńcy ludzkości nie mieliby okazji podporządkować sobie Ukrainy ani Rosja nie miałaby pretekstu do położenia łapy na Krymie.

   Stara prawda mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę.
I nie inaczej jest w tym przypadku. Gdy ktoś  chce, żeby nie było widać pojedynczych drzew to sadzi las.
Głównym i zasadniczym powodem wywołania niepokojów na Ukrainie jest usiłowanie podtrzymania upadającej już z wielkim hukiem hegemoni USA, gdzie w ostatnich dwóch dekadach polityka zagraniczna kreowana jest przez małą ale bardzo wpływową grupę neokonów, głównie wiadomej proweniencji etnicznej. To grupa zbrodniarzy w białych kołnierzykach i białych rękawiczkach.
Schemat obecnej "wiosny ukraińskiej" ćwiczyli juz wielokrotnie - Jugosławia, Irak, Afganistan, kraje Maghrebu a ostatnio Syria. Z Syrią nie do końca się udało ale mecz jeszcze się nie skończył. Iran czeka spokojnie w kolejce na "demokratyzację".


Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Wprawdzie Rosja prowadzi zapowiedziane manewry również na pograniczu z Ukrainą, wprawdzie Ukraina postawiła swoje wojsko w stan pogotowia i rozpoczęła tworzenie Gwardii Narodowej - ale wygląda na to, że sytuacja rozwinie się niezupełnie zgodnie z przewidywaniami Radia Erewań, tylko trochę łagodniej. Jak pamiętamy, do Radia Erewań zadzwonił zaniepokojony słuchacz z zapytaniem, czy będzie wojna. Radio Erewań zapewniło go, że wojny oczywiście nie będzie, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Takiej możliwości co prawda również nie można wykluczyć, bo właśnie generał Martin Dempsey, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów oświadczył, że USA są gotowe do „udzielenia wsparcia” sojusznikom z NATO i Ukrainie, ale - po pierwsze - już dawno francuski polityk Jerzy Clemenceau zauważył, że wojna jest przedsięwzięciem zbyt poważnym, by powierzać je wojskowym, a po drugie - nawet generał Dempsey wspomina jedynie o „wsparciu” sojuszników z NATO i Ukrainy - ale nie o wojowaniu za nich.

Tymczasem właśnie w czwartkowy poranek Nasza Złota Pani powiedziała w Berlinie, że Niemcy „nie przewidują” interwencji wojskowej na Ukrainie, chociaż oczywiście stoją na nieubłaganym stanowisku integralności terytorialnej Ukrainy. Warto przypomnieć, że na podobnie nieubłaganym stanowisku w sprawie integralności terytorialnej Ukrainy stanęły również Stany Zjednoczone. Wygląda na to, że sprawa integralności terytorialnej Ukrainy staje w centralnym punkcie polityki światowej. Musi to sprawiać Ukraińcom niebywałą satysfakcję, która przynajmniej częściowo zrekompensuje im utratę Krymu, a podobno też i złota, które - co prawda tylko według źródeł rosyjskich, a więc zaangażowanych i przez to jakby mniej wiarygodnych - zostało specjalnym samolotem wywiezione do Ameryki - bo już Tadeusz Boy-Żeleński przestrzegał, iż „darmo; co człek raz stracił, tego nie odzyszcze”. Skoro nawet Niemcy maja trudności z odzyskaniem swego złota z Ameryki, to cóż dopiero Ukraina? Niemców FED nie chciał nawet wpuścić do swoich czeluści gwoli sprawdzenia, czy niemieckie złoto aby na pewno tam jest, więc czy wpuści tam wyposzczonych ukraińskich majdaniarzy? Ale - jak powiadają wymowni Francuzi - a la guerre comme a la guerre - straty muszą być, a zresztą demokracja musi kosztować. Gdyby demokracja nic nie kosztowała, znaczyłoby to, że nie ma żadnej wartości, a przecież tak nie jest, no nie?

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Tekst zablokowany przez redakcję "Gazety Polskiej".
 
Przyznanie nacjonalistom ważnych stanowisk państwowych niczego Ukrainie dobrego nie wróży.

Ci co chcieli Ukrainę sowiecką zastąpić banderowską mogą mieć satysfakcję, bo wśród nowych ministrów ukraińskich znalazło się kilku czcicieli UPA. Pierwszy z nich to Arsenij Jaceniuk, premier. Jako prezes Fundacji Open Ukraine realizował on program „Wspólna historia – wspólna przyszłość”, w ramach którego we wschodniej Ukrainie promował UPA. Drugi z nich to Ołeksander Sycz, wicepremier, rodem z Wołynia. Jako historyk zajmuje się badaniami nad życiem Stepana Łenkawskiego, głównego ideologa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, autora „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”. W 2011 r. uczestniczył w hucznych obchodach 102. rocznicy urodzin Bandery. Jak pisał Eugeniusz Tuzow-Lubański, nazwał on wówczas region karpacki "banderowską krainą", a radnych samorządów regionu wzywał do stania się "duchowymi i urzędowymi banderowcami.  

Trzeci z nich, to Borys Tarasiuk , wicepremier ds. integracji z UE (w ostatniej chwili ponoć wycofał się). Przez lata pracował w dyplomacji radzieckiej m.in. w Nowym Yorku. Na takim stanowisku trzeba było być albo agentem KGB, albo osobą przez niego akceptowaną. Później był instruktorem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy.  

Z kolei w 2007 r., w 65. rocznicę powstania UPA wezwał prezydenta Wiktora Juszczenkę do uznania tej zbrodniczej organizację za stronę walczącą o niepodległość. Czwarty to Andrij Mochnyk, minister środowiska, aktywny polityk "Swobody". W 2009 r. wraz Ołehem Tiahnybokiem i Ołeksandrem Syczem zwracał się do prezydenta o nadanie Banderze tytułu bohatera narodowego. Rok później miałem wątpliwą przyjemność poznać go osobiście, gdy jako „sotnik” bojówki zerwał konferencję prasową w Kijowie, poświęconą zagładzie Polaków, Ormian i Żydów. I co ten bojówkarz ma wspólnego z ekologią? Piąty to Ihor Szwajka, minister rolnictwa, poseł „Swobody”.