Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Wprawdzie Rosja prowadzi zapowiedziane manewry również na pograniczu z Ukrainą, wprawdzie Ukraina postawiła swoje wojsko w stan pogotowia i rozpoczęła tworzenie Gwardii Narodowej - ale wygląda na to, że sytuacja rozwinie się niezupełnie zgodnie z przewidywaniami Radia Erewań, tylko trochę łagodniej. Jak pamiętamy, do Radia Erewań zadzwonił zaniepokojony słuchacz z zapytaniem, czy będzie wojna. Radio Erewań zapewniło go, że wojny oczywiście nie będzie, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Takiej możliwości co prawda również nie można wykluczyć, bo właśnie generał Martin Dempsey, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów oświadczył, że USA są gotowe do „udzielenia wsparcia” sojusznikom z NATO i Ukrainie, ale - po pierwsze - już dawno francuski polityk Jerzy Clemenceau zauważył, że wojna jest przedsięwzięciem zbyt poważnym, by powierzać je wojskowym, a po drugie - nawet generał Dempsey wspomina jedynie o „wsparciu” sojuszników z NATO i Ukrainy - ale nie o wojowaniu za nich.

Tymczasem właśnie w czwartkowy poranek Nasza Złota Pani powiedziała w Berlinie, że Niemcy „nie przewidują” interwencji wojskowej na Ukrainie, chociaż oczywiście stoją na nieubłaganym stanowisku integralności terytorialnej Ukrainy. Warto przypomnieć, że na podobnie nieubłaganym stanowisku w sprawie integralności terytorialnej Ukrainy stanęły również Stany Zjednoczone. Wygląda na to, że sprawa integralności terytorialnej Ukrainy staje w centralnym punkcie polityki światowej. Musi to sprawiać Ukraińcom niebywałą satysfakcję, która przynajmniej częściowo zrekompensuje im utratę Krymu, a podobno też i złota, które - co prawda tylko według źródeł rosyjskich, a więc zaangażowanych i przez to jakby mniej wiarygodnych - zostało specjalnym samolotem wywiezione do Ameryki - bo już Tadeusz Boy-Żeleński przestrzegał, iż „darmo; co człek raz stracił, tego nie odzyszcze”. Skoro nawet Niemcy maja trudności z odzyskaniem swego złota z Ameryki, to cóż dopiero Ukraina? Niemców FED nie chciał nawet wpuścić do swoich czeluści gwoli sprawdzenia, czy niemieckie złoto aby na pewno tam jest, więc czy wpuści tam wyposzczonych ukraińskich majdaniarzy? Ale - jak powiadają wymowni Francuzi - a la guerre comme a la guerre - straty muszą być, a zresztą demokracja musi kosztować. Gdyby demokracja nic nie kosztowała, znaczyłoby to, że nie ma żadnej wartości, a przecież tak nie jest, no nie?

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

  "Coraz więcej elementów wskazuje na zwykłą ustawke"


Zadyma ukraińska ma na celu przywrócenie hegemoni USA. Stetryczała, zachodnia Europa nie ma żadnego pomysłu na przyszłość, zajmuje się pedalstwem, gender i przysłowiową krzywizną banana.

   Proponuję zostawić na moment dywagacje o "złym, agresywnym Putinie" i "ciemiężonym narodzie ukraińskim, który spontanicznie zrzucił kremlowskie kajdany". Tę retorykę pozostawmy do końca już skompromitowanym przekaziorom duetu Michnik/Sakiewicz oraz kontrolowanym przez nich portalom internetowym. Coraz więcej elementów wskazuje na zwykłą ustawkę, która wykorzystując sprzyjajace okoliczności - złe rządy skorumpowanej ekipy Janukowycza i słuszne niezadowolenie obywateli Ukrainy doprowadziła do zwykłego puczu zastępując poprzednią , złą władzę, nową, równie złą. Tamta poprzednia miała choć ten atrybut, że została legalnie wybrana w powszechnych wyborach, obecna to zwykli uzurpatorzy.
Czy nie można było poczekać te trochę i zmobilizować Ukraińców do dokonania lepszego wyboru? Obyłoby się bez paraliżujących kraj rozruchów i śmierci dziesiątek niewinnych ludzi.
To by było jednak zbyt proste i nikt nic by nie ugrał - ani zachodni dobroczyńcy ludzkości nie mieliby okazji podporządkować sobie Ukrainy ani Rosja nie miałaby pretekstu do położenia łapy na Krymie.

   Stara prawda mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę.
I nie inaczej jest w tym przypadku. Gdy ktoś  chce, żeby nie było widać pojedynczych drzew to sadzi las.
Głównym i zasadniczym powodem wywołania niepokojów na Ukrainie jest usiłowanie podtrzymania upadającej już z wielkim hukiem hegemoni USA, gdzie w ostatnich dwóch dekadach polityka zagraniczna kreowana jest przez małą ale bardzo wpływową grupę neokonów, głównie wiadomej proweniencji etnicznej. To grupa zbrodniarzy w białych kołnierzykach i białych rękawiczkach.
Schemat obecnej "wiosny ukraińskiej" ćwiczyli juz wielokrotnie - Jugosławia, Irak, Afganistan, kraje Maghrebu a ostatnio Syria. Z Syrią nie do końca się udało ale mecz jeszcze się nie skończył. Iran czeka spokojnie w kolejce na "demokratyzację".


Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego nie może nam przysłonić tego, że za patriotycznym frazesem często szła realizacja polityki całkowicie sprzecznej z polskim interesem narodowym, w wielu przypadkach noszącej znamiona zdrady.

Milczenie na temat rozwoju kultu OUN-UPA na Ukrainie, upominanie Polaków na Litwie za nieposiadanie litewskich flag, potępienie Operacji „Wisła”, wycofanie patronatu nad obchodami 65. rocznicy Rzezi Wołyńskiej i wypowiadane publicznie kłamstwa na jej temat – a wszystko to uzasadniane „doktryną” Giedroyca, do której każdy uczciwy Polak powinien odczuwać wstręt – oto dorobek polityki wschodniej Lecha Kaczyńskiego.

Kiedy Wiktor Juszczenko ogłaszał Romana Szuchewycza i Stepana Banderę bohaterami Ukrainy, Lech Kaczyński wyraził oficjalnie „zdumienie”. Był to albo blef, albo przejaw poruszania się w innej rzeczywistości przez ówczesnego prezydenta. Jak bowiem wyjaśnić zaskoczenie Lecha Kaczyńskiego państwowym uznaniem kultu ukraińskich zbrodniarzy przez Wiktora Juszczenkę, skoro ten ostatni patronował rozwojowi tradycji OUN-UPA za czasów swojej prezydentury?

Powszechnie znana zażyłość obydwu polityków na pewno czyniła Lecha Kaczyńskiego dysponentem większej niż przeciętny człowiek wiedzy na temat poglądów Juszczenki na politykę historyczną. Trudno więc o zaskoczenie czy też zdumienie u takiej postaci, jaką był wówczas Lech Kaczyński. Prezydent Polski musiał więc doskonale zdawać sobie sprawę, komu składa hołdy jego ukraiński przyjaciel, skoro wiedziała o tym nawet opinia publiczna.

Nie przysłużył się też prawdzie Lech Kaczyński, gdy zabierał głos w sprawie Operacji „Wisła”. Kuriozalne oświadczenie z 2007 na 60. rocznicę tego wydarzenia podpisane wspólnie z Juszczenką nie wskazuje ani przyczyn, ani prawdziwych sprawców tej tragedii. Warto przypomnieć, że to działania UPA w Bieszczadach stały się powodem, dla którego komunistyczne władze zdecydowały się na przesiedlenia ludności z powojennych terenów południowo-wschodniej Polski. Wiadomo, że przeprowadzenie tej z pewnością przykrej dla niewinnej w wielu wypadkach ludności operacji ukróciło działalność UPA w Bieszczadach. Czyżby Lech Kaczyński jako profesor prawa nie znał pojęcia stanu wyższej konieczności? Szczególnie w warunkach wojennych – a takie panowały na tych terenach jeszcze w 1947 – radykalne środki są uzasadnione. Podczas Operacji „Wisła” nie ginęli ludzie, wysiedlono ich na ziemie poniemieckie, tymczasem Rzeź Wołyńska – której kultowi sprawców patronował ukraiński przyjaciel Kaczyńskiego – pochłonęła ponad 100 tys. istnień ginących w niewyobrażalnych wręcz męczarniach.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Tekst zablokowany przez redakcję "Gazety Polskiej".
 
Przyznanie nacjonalistom ważnych stanowisk państwowych niczego Ukrainie dobrego nie wróży.

Ci co chcieli Ukrainę sowiecką zastąpić banderowską mogą mieć satysfakcję, bo wśród nowych ministrów ukraińskich znalazło się kilku czcicieli UPA. Pierwszy z nich to Arsenij Jaceniuk, premier. Jako prezes Fundacji Open Ukraine realizował on program „Wspólna historia – wspólna przyszłość”, w ramach którego we wschodniej Ukrainie promował UPA. Drugi z nich to Ołeksander Sycz, wicepremier, rodem z Wołynia. Jako historyk zajmuje się badaniami nad życiem Stepana Łenkawskiego, głównego ideologa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, autora „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty”. W 2011 r. uczestniczył w hucznych obchodach 102. rocznicy urodzin Bandery. Jak pisał Eugeniusz Tuzow-Lubański, nazwał on wówczas region karpacki "banderowską krainą", a radnych samorządów regionu wzywał do stania się "duchowymi i urzędowymi banderowcami.  

Trzeci z nich, to Borys Tarasiuk , wicepremier ds. integracji z UE (w ostatniej chwili ponoć wycofał się). Przez lata pracował w dyplomacji radzieckiej m.in. w Nowym Yorku. Na takim stanowisku trzeba było być albo agentem KGB, albo osobą przez niego akceptowaną. Później był instruktorem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy.  

Z kolei w 2007 r., w 65. rocznicę powstania UPA wezwał prezydenta Wiktora Juszczenkę do uznania tej zbrodniczej organizację za stronę walczącą o niepodległość. Czwarty to Andrij Mochnyk, minister środowiska, aktywny polityk "Swobody". W 2009 r. wraz Ołehem Tiahnybokiem i Ołeksandrem Syczem zwracał się do prezydenta o nadanie Banderze tytułu bohatera narodowego. Rok później miałem wątpliwą przyjemność poznać go osobiście, gdy jako „sotnik” bojówki zerwał konferencję prasową w Kijowie, poświęconą zagładzie Polaków, Ormian i Żydów. I co ten bojówkarz ma wspólnego z ekologią? Piąty to Ihor Szwajka, minister rolnictwa, poseł „Swobody”. 

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

„Któregoś dnia obudzicie się bez Polski. Polska była wciąż zdradzana. Ile jeszcze razy ma do tego dojść, by Polacy przestali być wreszcie naiwni”

Unii zależy głównie na ułożeniu dobrych stosunków z Rosją. Nie zamierza naruszać status quo. Kaczyński naruszył, prowadząc jasno zdeklarowaną politykę środkowoeuropejską. Powiedzmy sobie szczerze, Unia nie mogła takiej polityki poprzeć. Racją bytu jest dla niej wspólne z Moskwą utrzymywanie kontroli nad Europą.

Wystarczy przyjrzeć się, w jaki sposób Unia powstawała. Potrzebny był jej silny ZSRS po drugiej stronie. François Mitterrand powiedział kiedyś, że tylko taki układ pozwala kontrolować wszystko między Moskwą a Paryżem. To trwa do dzisiaj. Jeżeli w Polsce myślicie, że Unia pomoże wam w razie presji ze Wschodu, to się grubo mylicie! Dogadają się ponad waszymi głowami. Katastrofa smoleńska jest tego najlepszym przykładem.
(…) Polska była wciąż zdradzana przez Zachód – w 1939 r., w 1945 r. Zastanawiam się, ile jeszcze razy ma do tego dojść, by Polacy przestali być wreszcie naiwni. Przestańcie liczyć, że Zachód coś zrobi w waszej sprawie.

    (…) Jest dużo gorzej niż za Gorbaczowa czy Jelcyna, który nawet przeprosił za Katyń. To był dobry fundament dla pojednania, ale państwo KGB, jakim stała się Rosja za Putina, cofnęło sprawę do czasów sowieckich. Zapewniam, że z dzisiejszą rosyjską władzą nie będziecie mieć nigdy dobrych stosunków. Nie można mieć dobrych stosunków z KGB, proszę mi wierzyć. Ich bronią jest kłamstwo. Każdą skłonność do kompromisu odbierają jako słabość, a nie gest dobrej woli. Wtedy zwiększają presję, żądają coraz więcej. Tak działa KGB, które znam bardzo dobrze. Jeśli dostrzegą twoją słabość, nie spoczną, dopóki nie zamienią cię w swojego agenta. Dla nich istnieją tylko wrogowie lub agenci.