Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Rząd Donalda Tuska nie zwalnia tempa w przygotowaniach do przyjęcia w Polsce euro. Mimo głosów rozsądku nawet swego koalicjanta Waldemara Pawlaka, który słusznie zauważył, iż „Polska unika recesji m.in. dzięki temu, że posiada elastyczny kurs walutowy, który poprawia atrakcyjność eksportu” - rząd nie zważając na nic, brnie do celu. Nikt nie ma wątpliwości, iż cała idea wspólnej waluty ma wyłącznie wymiar polityczny, bez uzasadnienia ekonomicznego.

Pogrąża się nieustannie Grecja, której na siłę podaje się kroplówkę pogarszającą tylko ogólny stan. Lecz Niemcy i Francja nie chcą pozwolić na rozłam strefy euro, którą będą ratować „za wszelką cenę”. Jeśli Grecja wróciłaby do drachmy, i co nie daj Boże, dzięki możliwości kierowania własną polityką monetarną wedle swych potrzeb, zaczęłaby powolne odbudowywanie swej gospodarki, cóż to byłby za przykład dla Hiszpanii czy Włoch? Oznaczałoby to, iż opłaca się czym prędzej porzucić utopijną wizję wspólnej waluty europejskiej na rzecz suwerennych polityk monetarnych. A na to duet Niemcy-Francja pozwolić sobie nie może. Grecja będzie więc dalej płacić za to, iż na własne życzenie dała się wpuścić w maliny.

Polska jest na etapie Grecji, która przymierzała się do wstąpienia do strefy euro-landu. Obecnie nic nie wskazuje na to, ażeby polski rząd wyciągnął wnioski z tych przykładów. Skoro przykład Grecji nie jest dość przekonywający, może problemy Włoch otworzą oczy Donaldowi Tuskowi?

Nie odbiła się większym echem w naszych mediach informacja, iż Włochy już nie są ósmą gospodarką świata, dotychczas wchodzącą w skład grupy G8. Jej miejsce zajęła Brazylia, a Włochy spadły na pozycję dziewiątą. Na najbliższym szczycie przedstawicieli państw G8 powinna więc zostać zaproszona Brazylia, zamiast Włoch. Naturalnie dla europejskich przywódców jest to nie do zaakceptowania. Zastosowano prosty manewr: Grupa G8 ma przestać istnieć a na jej miejsce zostanie utworzone G10. Wszystko po to, aby Włochy wciąż mogły brać udział w obradach. Jest to kolejne jaskrawe ostrzeżenie jakie skutki niesie za sobą zrzeczenie się prawa i możliwości kreowania własnej polityki monetarnej.

Oprócz zagrożeń, które dopiero są przed nami, Polska już tonie w długach, które nie topnieją a rosną. Warto z zainteresowaniem przyjrzeć się koncepcji wyjścia z „niemoralnego długu” jaką zastosował Ekwador.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
W momentach, kiedy przeważała toporność nad dyplomacją, kiedy zaprowadzano ład na ulicach za pomocą gąsienic, grożono odrąbywaniem rąk i podsycano gniew ludu ten stawał na przekór i włodarze PRL-u musieli ukazywać bardziej „ludzką" stronę socjalizmu.

Po wyzwoleniu Polski przez wojska radzieckie i osadzeniu tutaj komunistycznych aparatczyków, często niepolskiego pochodzenia, jako fundament „władzy ludowej", kraj nasz wszedł w proces częstych transformacji systemowych. W momentach, kiedy przeważała toporność nad dyplomacją, kiedy zaprowadzano ład na ulicach za pomocą gąsienic, grożono odrąbywaniem rąk i podsycano gniew ludu ten stawał na przekór i włodarze PRL-u musieli ukazywać bardziej „ludzką" stronę socjalizmu. Po kilku splajtowanych reformach ustrojowych w latach: 1946, 1956, 1971, 1981 przyszedł czas na kolejną(nie ostatnią) reinkarnację tego systemu agenturalnego.

Miało to miejsce za panowania towarzysza gen. Wojciecha Jaruzelskiego na przełomie 1987/88.
Sytuacja była nieciekawa z powodu przegranego referendum w sprawie II etapu reformy, dla ówczesnych decydentów stało się jasne, że nie mogą poprawić sytuacji wewnętrznej wobec bojkotu działań ze strony społeczeństwa. Tracili coraz bardziej grunt pod nogami, gdyż nie posiadali już zdolności kredytowej w bankach zagranicznych z powodu zaciągniętych i niespłaconych pożyczek. Wg majowego sondażu badania opinii publicznej tzw. „optymizm społeczny" był już poniżej 30%."Brakowałonam siły i zdolności kreacyjnej w gospodarce, brakowało społecznego poparcia i akceptacji do podjęcia prawdziwie głębokich reform." – relacjonował sytuacje szef MSW, znany, jako pierwszy policjant reżimu gen. Czesław Kiszczak.
„Dysponowaliśmy – ciągnie dalej - co prawda aparatem przymusu, czyli innego typu siłą, ale na niej coraz trudniej było budować. Taki układ mógł trwać jeszcze długo, ale im dłużej byłby sztucznie utrzymywany, tym silniej odreagowałyby w pewnej chwili masy społeczne...". Tego najbardziej obawiają się rządzący - sytuacja wymknęłaby się spod kontroli, doszłoby do samosądów i rozliczeń beneficjantów. A na co jak, na co ale na taki układ rzeczy pozwolić było nie w sposób, zwłaszcza jak się miało tyle na sumieniu. Robiło się gorąco, nadchodził maj, czyli okres wypłat ostatnich dodatków socjalnych, kryzys był coraz bliżej. Już pod koniec kwietnia strajkowała komunikacja w Bydgoszczy, następnie już w maju Huta Lenina w Krakowie i Stocznia Gdańska. Nowe uprawnienia dla rządu nadane mu przez sejm w związku z zajściami na niewiele się zdały i po chwilowym okresie względnego spokoju strajki wybuchły ponownie w sierpniu. Jednak "na szczęście" po drugiej strony barykady stał tzw. „agent Bolek".

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Istnienie naszej lokalnej waluty, złotego, uratowało nas przed krachem, gdy w Europie jeszcze dobrze się działo. Dziś dzieje się źle, więc po co mielibyśmy przyjmować europejską walutę? Strefa euro w tej chwili trzęsie się, pali i wali” – mówi w rozmowie z PCh24.pl Andrzej Sadowski, Wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha, ekonomista. 

Rząd zamierza w przyszłym miesiącu ratyfikować europejski pakt fiskalny, by – według zapewnień premiera Tuska – być „w środku Europy, a nie na zewnątrz”. Jaka jest istota tego aktu prawnego?

Polska z Europy nigdzie się nie oddalała. Fizycznie byłoby to trudne i dla Polski i dla Europy. A mówiąc poważnie, to próba zwiększenia ze strony premiera szansy na uzyskanie kilkuset miliardów z Unii Europejskiej, a za ich sprawą wygrania kolejnych wyborów. Prawdopodobnie ratyfikacja paktu jest jednym z warunków przyznania tych miliardów dla rządu. Jednak, jak widać po stanie kasy, czy raczej poziomu zadłużenia, tak w Unii Europejskiej, jak i w poszczególnych krajach strefy euro, a  także po braku akceptacji wieloletniego planu wydatków – obiecana kwota, koszt przystąpienia do paktu fiskalnego, może okazać się dla Unii „nieprzekazywalna”. Długi krajów strefy euro są bowiem nie do spłacenia i nie ma już praktycznie możliwości uzyskiwania dotychczasowymi mechanizmami, nie uciekając się wprost do druku pustego pieniądza, dodatkowych kwot na podtrzymywanie funkcjonowania rządu w Grecji, sektora bankowego w Hiszpanii, we Włoszech czy w Portugalii. Stąd, rozumiejąc grę, jaką prowadzi polski rząd, należy jasno stwierdzić, że szanse na uzyskanie środków unijnych kosztem przystąpienia do paktu fiskalnego i opowiedzenia się po stronie euro są bardzo ograniczone. Należy się spodziewać raczej zasadniczych redukcji wydatków z kasy unijnej, tym samym i środków, na jakie liczą rządy takich państw, jak Polska.

Jakie inne konsekwencje niesie europejski pakt fiskalny dla naszego kraju?

Podnoszona jest przede wszystkim kwestia demokratycznie wyłanianej reprezentacji politycznej kraju. Pakt fiskalny ustanawia bardzo daleko idącą możliwość ingerencji w decyzje nominalnie suwerennych władz poszczególnych państw. Możliwa będzie sytuacja, że wybory polityczne, jakich dokonują ich mieszkańcy, będą mogły być w istotnej mierze zmienione poprzez instytucje ponadnarodowe. Mają one prawo oceny, czy działania rządu narodowego podjęte w celu wypełnienia zobowiązań wyborczych nie kłócą się ze zobowiązaniami, wynikającymi z paktu. Stąd przede wszystkim podnoszona jest kwestia zagrożeń dla demokratycznych fundamentów państw. Tak czy inaczej, rządy nie powinny wydawać więcej, niż są w stanie zebrać – jest to kwestia rozwiązań na poziomie lokalnym, krajowym. Pakt fiskalny może nie zdążyć tego zmienić, bowiem zakłada realizację w takiej perspektywie, że w międzyczasie rządy, mimo szczerych chęci wypełnienia go, będą bankrutami. Na dzisiejsze zadłużenie, które w krajach obecnej Unii Europejskiej kumulowało się przez dziesięciolecia, stosuje się rozwiązanie, które być może przyniesie efekty za 5, 10, a może nawet więcej lat, lecz będzie to przecież  czas rosnącego w dalszym ciągu zadłużenia. Mamy na to nawet namacalny, bieżący dowód – od momentu wielokrotnych transferów i umorzeń dla rządu greckiego poziom jego długu ciągle jest nie do spłacenia.

Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Blogerzy Nowego Ekranu nie zastanawiają się, jaki kierunek polityczny uwiarygodniają, wpisując się na tym portalu. Warto jednak przyjrzeć się orientacji politycznej, która jest tu podsuwana i powoli wyrasta na główny nurt nowoekranowej publicystyki. Oczywiście pod hasłem pluralizmu. 

Manipulacja Nowego Ekranu polega przede wszystkim na kanalizowaniu dążeń i poglądów niebezpiecznych dla systemu i przyprawianiu im gęby kompromitujących słuszne żądania, umożliwiających ich sprowadzenie do absurdu i wyśmianie. Zgodnie z zasadą: dla niezadowolonych trzeba stworzyć miejsca, gdzie się zbiorą, zanim jeszcze zorganizują się sami, ich działania będą kontrolowane i stymulowane, tak by wypaliły się w bezsensownej szarpaninie i sekciarskich dyskusjach, a w końcu skompromitowały same, tymczasem zaś nasi ludzie stworzą słuszną opozycję, która w walce z błędami i wypaczeniami nie naruszy istoty systemu, a nawet umocni pozycję dotychczasowych elit okupacyjnych.

USA jako „imperium zła”

W sytuacji, gdy pojawia się możliwość wejścia Polski do gry dzięki czasowemu zainteresowaniu nią przez USA, zwłaszcza w wypadku wygranej Mitta Romneya i wojny irańskiej, trzeba aktywną cząstkę społeczeństwa (dla reszty jest TVN), która do komunikowania się wykorzystuje internet polityczny, zniechęcić do podejmowania jakichkolwiek działań, przedstawić wszelkie rachuby na czasowy nawet sojusz z USA jako zgubne i bezsensowne oraz zohydzić Stany Zjednoczone, a więc napiętnować moralnie postawy proamerykańskie. Oczywiście wszystko w sosie bogoojczyźnianym, by łyknęli to bezmyślnie patrioci. Dla antysemitów też coś będzie, więc sami przybiegną, by udzielić wsparcia.

Stany Zjednoczone są „krajem niebezpiecznym i agresywnym dla świata”. By to wykazać, bloger Nowego Ekranu reprodukuje grafikę, z której „wynika jasno, któremu krajowi najbardziej zależy na wojnach” (patrz: Fascynat ekonomii). Oczywiście to USA. To one organizują terroryzm i podtrzymują Al-Kaidę, by panować nad światem. „Al-Kaida stała się niemal strategicznym narzędziem polityki USraela”, gdyż „fundamentalizm muzułmański jest w tej koncepcji korzystny, bo pomaga utrzymać wrogów i rywali USraela w stanie chronicznego niedorozwoju społeczno-gospodarczego, w ustroju archaicznych feudalnych monarchii i w roli dostawców najprostszych surowców energetycznych” (Bogusław Jeznach).

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Sobotnio-niedzielne wydanie „Naszego Dziennika” (z dn. 03-04.11.2012) z kandydatem Romneyem na okładce przypomniało nam znany już fakt, że linia polityczna tej gazety niekoniecznie musi być zbieżna z linią polityki propolskiej, z interesem katolickiego narodu polskiego.


Wysuwanie Romney’a na pierwszy plan w gazecie czytanej przez wielu polskich uchodźców w Ameryce miało swój praktyczny sens, podobnie jak jego niedawna przedwyborcza wizyta w naszym kraju. Z artykułu pt. „Romney pisze do Polaków”[1] dowiadujemy się, że „Spośród ponad 10 milionów obywateli USA o polskich korzeniach 600 tys. używa na co dzień języka polskiego. Zdecydowana większość (95 proc.) urodziła się w USA. W obecnych wyborach za decydujący uważa się wynik głosowania w stanach, w których Polonia jest bardzo liczna, w szczególności w Ohio.” – A zatem, jak można się domyślać, w propagandowych zabiegach „Naszego Dziennika” chodziło o to, by zmobilizować katolicką społeczność pochodzenia polskiego w USA do wzięcia masowego udziału w wyborach i spełnienia roli „języczka u wagi”, który miał przesądzić o zwycięstwie kandydata partii republikańskiej nad kandydatem demokratów.

Polacy-katolicy mieli więc zagłosować na… mormona. W imię czego? „Nasz Dziennik” tłumaczył to swoim czytelnikom posługując się stanowiskiem „działaczy Porozumienia Wydziałów Stanowych”, czyli opozycyjnej wobec kierownictwa Kongresu Polonii Amerykańskiej grupy, która „Widzi zagrożenia wolności i suwerenności w Polsce. Porusza ją dyskryminacja Telewizji Trwam i brak należytego wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Widzi błędną politykę obecnego rządu i chce, aby Ameryka aktywnie wspierała Europę Środkową w walce ze wschodnim zagrożeniem, jak w czasach komunistycznych.” Owi opozycyjni wobec prezesa KPA „liderzy Polonii w kilku stanach: Nowy Jork, New Jersey, Kalifornia, Michigan, Floryda, Maine. Krytycznie oceniają politykę Obamy wobec Europy, NATO i Rosji. Uważają, że polityka resetu prowadzi do powstania politycznej próżni w Europie Środkowej i Wschodniej oraz osłabienia NATO. Taka polityka – twierdzą autorzy – nie przynosi żadnej korzyści Stanom Zjednoczonym, a jedynie rozzuchwala Rosję, co Zachód odczuwa w sprawie wojny w Syrii.” (tamże).

Widzimy zatem, iż motywacja religijna czy narodowa (polska) nie odgrywa tu właściwie żadnej istotnej roli. Dla owych polonijnych zwolenników prezydentury Romneya podstawową motywacją wydaje się być przede wszystkim chęć doprowadzenia do konfrontacji Stanów Zjednoczonych z Rosją, pragnienie „walki ze wschodnim zagrożeniem, jak w czasach komunistycznych”. – Czyżby dla tych ludzi czas zatrzymał się na dacie 13 grudnia 1981 roku? Jak w ogóle można nawoływać Polaków-katolików do wspierania polityki ataków na Rosję, gdy ta stała się dzisiaj – co zobaczyliśmy w sierpniu w Warszawie – faktyczną sojuszniczką polskich chrześcijan i polskiego Kościoła!?