Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Iwo Cyprian Pogonowski

Kiedy Anglia była największą potęgą na świecie głównymi twórcami jej polityki byli kupcy i fabrykanci – wówczas najbogatsi ludzie w tym państwie. Ludzie ci chcieli zawładnąć światem. Brytania dominowała na początku XX wieku ale była w stadium powolnego upadku, tak że z końcem Drugiej Wojny Światowej w 1945 roku USA było bezpieczne i posiadało połowę zasobów świata, jak też kontrolowało w sposób bezprzykładny w historii Zachodnią Półkulę oraz Oceany Spokojny i Atlantycki.

Planiści Roosevelta w czasie Drugiej Wojny Światowej planowali powojenną „wielką przestrzeń” zajmującą całą Zachodnią Półkulę, cały Daleki Wschód, wszystkie byłe kolonie brytyjskie i centra handlowe i przemysłowe Eurazji i Europy Zachodniej za pomocą siły wojskowej i dominacji ekonomicznej, jednocześnie zapewniając sobie ograniczenie suwerenności państw, które mogłyby w tych planach przeszkadzać.

Tak jak Roosevelt miał nadzieję już w 1937 roku, w czasie Drugiej Wojny Światowej amerykańska produkcja przemysłowa czterokrotnie wzrosła, wyprowadziła USA z depresji, w czasie kiedy rywale byli niszczeni i osłabiani. Obecnie sformułowane zasady są nadal stosowane mimo osłabienia USA „wojną na kredyt” przeciwko Irakowi.

Pismo Foreign Affairs opublikowało niedawno jako główny artykuł, tekst prof. Chomsky’ego, pod tytułem „Czy Ameryka wykończyła się” („Is America Over?”). Stwierdzano w nim, że „potęga rośnie w Chinach i w Indiach które prawdopodobnie będą hegemonami globu w przeszłości”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Józef Bizoń

 

12 grudnia 2007 r. - Prezydent RP Lech Kaczyński przybywa na czele polskiej delegacji do Lizbony celem podpisania Traktatu z Lizbony konstytuującego nowy byt prawa międzynarodowego (superpaństwo) i likwidującego suwerenność Polski. Media poprzedziły to nagłaśnianiem przepychanek pomiędzy ośrodkiem rządowym i ośrodkiem prezydenckim odnośnie tego, czy Lech Kaczyński poleci do Lizbony w jednym samolocie razem z premierem Donaldem Tuskiem, czy też polecą oni dwoma oddzielnymi samolotami. W ten sposób odwracano uwagę Polaków od dramatu dla Polski i Narodu Polskiego, który nastąpi w dniu 13 grudnia 2007 r.

Powstawały w ten sposób pozory niezgody pomiędzy ośrodkiem prezydenckim i ośrodkiem rządowy. Ostatecznie wylatują dwoma oddzielnymi samolotami.

Media, ani ktokolwiek inny, nie podają, że Traktat z Lizbony podpiszą w imieniu Prezydenta RP premier Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i że to im Prezydent RP Lech Kaczyński udzielił pisemnych pełnomocnictw do działania w jego imieniu, a zatem, że Lech Kaczyński będzie podpisywał Traktat z Lizbony za pośrednictwem ustanowionych przez niego pełnomocników.

 

13 grudnia 2007 r. -  Prezydent RP Lech Kaczyński podpisuje - za pośrednictwem  ustanowionych przez siebie pełnomocników - Traktat z Lizbony. Pełna oficjalna  nazwa traktatu:TRAKTAT Z LIZBONY ZMIENIAJĄCY TRAKTAT O UNII EUROPEJSKIEJ I TRAKTAT USTANAWIAJĄCY WSPÓLNOTĘ EUROPEJSKĄ”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Z dr. Cezarym Mechem, byłym wiceministrem finansów, rozmawia Małgorzata Goss. -- Grecja pod komisarycznym zarządem, w Hiszpanii masowe bezrobocie, drożyzna we Włoszech.

W odpowiedzi Bruksela przedstawia kolejne plany antykryzysowe, a z mediów leje się propaganda na rzecz scedowania reszty narodowych kompetencji do europejskiego centrum. Co właściwie się dzieje w Unii Europejskiej?

- Relacje w świecie zachodnim na naszych oczach przekształcają się z partnerstwa w relacje neokolonialne. Niemniej jednak skuteczność procesu przejęcia kontroli przez centrum wymaga uprzedniego przekształcenia obywateli w "bezwolne stado", do czego konieczne jest oddziaływanie medialne. Dlatego grupy decyzyjne zmierzają do przechwycenia mediów za pomocą władzy i kapitału, a następnie wtłaczania ludziom przeświadczenia o ich współodpowiedzialności za decyzje elitarnych gremiów, na które w rzeczywistości obywatele nie mają żadnego wpływu. U podstaw tej taktyki tkwi założenie, że ludzie, którzy zostali przekonani za pomocą medialnego sterowania do danych wyborów, będą ich później bronili jak własnych, nawet jeśli są dla nich szkodliwe.
Jakie są skutki tej operacji prania mózgów?

- Proces ten powoduje, że obywatel staje się posłusznym narzędziem, nieanalizującym i pozbawionym racjonalności. A zatem najpierw edukujemy ludzi, żeby umieli czytać, ale później wbijamy im do głowy propagandowe absurdy i uczymy bezkrytycznie przyjmować to, co im się powie. Ma to ten negatywny aspekt, że całe dobrodziejstwo wzrostu produktywności, którego źródłem jest edukacja i wiedza społeczeństw, podlega zniwelowaniu. W efekcie wracamy do sytuacji sprzed XIX wieku i przełomu, jakim było upowszechnienie edukacji, a w następstwie wybuch rewolucji naukowo-technicznej. Proces poszerzania spectrum wiedzy i rozwoju innowacyjności wyraźnie uległ zahamowaniu. Znów tylko ułamek społeczeństwa posiada wiedzę na temat realnie zachodzących procesów, a reszta podlegająca antyedukacji jest w efekcie niezdolna do kreatywnej innowacyjności. Cały jej wysiłek staje się błędnie ukierunkowany.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Zbigniew Brzeziński podczas ostatniej wizyty w Polsce powiedział wiele rzeczy, które z pozoru wyglądały na niemądre, ale to nie jego słowa o Smoleńsku zdobyły ogólnoświatową atencję. Wszystkich zainteresowało to, co mówił o kłopotach planu NWO.

Wiele z wydarzeń wydających się być pozornie niezwiązanymi ze sobą w istocie może stanowić część realizacji planu, którego istnienie może stać się jawne dopiero po jego wdrożeniu. Tak można opisać zdarzenia zachodzące na Ziemi, jeśli uznamy, że celem nadrzędnym jest stworzenie władzy o zasięgu ogólnoświatowym. Aby światowe zarządzanie było możliwe konieczne jest jednak przełamanie oporu ludności. Nie łudźmy się, że ten opór istnieje gdziekolwiek w Europie – aktualnie jest w państwach arabskich. U nas już od dawna dzieje się wszystko zgodnie z planem. Unia Europejska stanowi przecież zalążek państwa światowego.

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Dzień 28 maja 1992 r. nie zapowiadał się w polskim Sejmie szczególnie ciekawie. Na ten dzień przewidziano dyskusję nad projektami ustaw o miarach i normalizacji, co samo w sobie nie wróżyło szczególnych emocji; choć zaś ustawa o ujawnianiu majątku przez parlamentarzystów[1] gwarantowała kilku politykom emocjonującą przyszłość – to sama dyskusja nad projektem miała przebiegać w formie rytmicznego potakiwania. Była to jednak, jak się okazało, cisza przed burzą. Kiedy bowiem, krótko po godzinie jedenastej, na sejmową mównicę dziarskim krokiem wkroczył Janusz Korwin-Mikke, rozpoczęła się oficjalnie najciekawsza gra Trzeciej Rzeczpospolitej: gra teczkami.

I

Nim jednak o niej – małe zastrzeżenie. Autor, wbrew temu co będzie mu się pewnie zarzucać, nie jest przeciwnikiem rozliczeń z przeszłością. Przeciwnie: za Stephenem Garretem powtórzyć trzeba, iż w sytuacji tranzycji, w której „poprzedni, autorytarny reżim ustąpił reżimowi demokratycznemu, nowa demokracja (…) musi stawić czoła problemowi odpowiedzi na naruszenia praw człowieka obciążające poprzedni system”; rządzący zaś  zobowiązani są zadać sobie pytania: „co pamiętać z przeszłości, jak zdefiniować przeszłość, co zrobić z przeszłością oraz w jaki sposób wszystkie te kwestie mogą wpłynąć (lub wpłyną) na teraźniejszość i przyszłość społeczeństwa”[2]. Ów „problem kata” – jak go obrazowo określa Samuel Huntington[3] – sprowadza się w istocie do następującego dylematu: jak w społeczeństwie dotkniętym dziedzictwem naruszeń praw człowieka przywrócić elementarne zaufanie obywatelskie, tak do instytucji państwa, jak i do siebie nawzajem[4]. Jak wskazuje Susan Opatow, nie ma jednej ku temu drogi: każde społeczeństwo jak i każdy konflikt mają odmienną charakterystykę, stąd też wiele jest metod służących tak rozumianemu pojednaniu[5]. Wśród narzędzi sprawiedliwości okresu tranzycji (transitional justice) wskazuje się przy tym nie tylko procesy karne – pozostające nadal podstawowym środkiem rozliczeń naruszeń praw człowieka[6] – ale także zadośćuczynienie ofiarom, środki o charakterze symbolicznym oraz, znajdujące wspólny wyraz w procedurze lustracji, środki służące poszukiwaniu prawdy o zbrodniach poprzedniego reżimu (truth-seeking) oraz reformie instytucji państwowych[7].