Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Z prof. dr. hab. Andrzejem Kaźmierczakiem, członkiem Rady Polityki Pieniężnej, rozmawia Marta Milczarska

Co się stanie z polską polityką monetarną, kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

– To jest bardzo ważne pytanie. W istocie Polska straci bardzo ważne narzędzia polityki gospodarczej, jakimi są: polityka pieniężna, polityka stóp procentowych, kształtowania podaży pieniądza, kształtowania kursu walutowego. One odgrywają bardzo ważną rolę w kształtowaniu aktywności w sferze realnej czyli stymulowaniu wzrostu gospodarczego. Wobec tego ich utrata spowoduje, że cały ciężar w zasadzie polityki gospodarczej będzie spoczywał na polityce fiskalnej i na tak zwanych rozwiązaniach strukturalnych – długofalowych. W długim okresie czasu niewątpliwie mogą przynieść efekty, ale działają one tylko w bardzo długim okresie czasu. Natomiast stracimy możliwości kształtowania popytu globalnego i oddziaływania na wzrost gospodarczy, poziom bezrobocia w okresie krótkim. Jeżeli jeszcze uznać, iż przyjmiemy pakt fiskalny, to znaczy wprowadzimy dobrowolne ograniczenia, że deficyt strukturalny finansów publicznych do PKB będzie mógł wynosić co najwyżej 0,5 proc. PKB, to również stracimy możliwość oddziaływania polityką fiskalną na koniunkturę gospodarczą.

W zasadzie Polska wyzbędzie się instrumentów polityki gospodarczej oddziałujących na gospodarkę w krótkim okresie czasu. Z tego punktu widzenia jest to bardzo niekorzystne, zwłaszcza że obecnie wzrost gospodarczy jest bardzo niski, a żeby dościągnąć strefę euro pod względem poziomu życia, tempo wzrostu PKB w Polsce powinno być mniej więcej trzykrotnie wyższe aniżeli w strefie euro.

Jakie będą konsekwencje wprowadzenia euro dla polskiej gospodarki?

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Wprawdzie niezależne media głównego nurtu nabrały wody w usta na temat rządowego projektu ustawy przedstawionego na druku sejmowym numer 1066, ale w Internecie rozszalała się burza, której odgłosy, między innymi za pośrednictwem niżej podpisanego, 6 lutego dotarły również na antenę Radia Maryja. Okazało się, że sprawy publiczne jeszcze nie do końca i nie we wszystkich środowiskach zobojętniały - chociaż oczywiście puszczenie premieru Tusku płazem deklaracji, że traktat lizboński podpisał „bez czytania”, woła o pomstę do nieba. Wspomniany rządowy projekt ustawy dotyczył udziału zagranicznych funkcjonariuszy w akcjach pacyfikacyjnych na terenie Polski, co niewątpliwie jest fragmentem scenariusza rozbiorowego.

Nasi okupanci z bezpieczniackich hord najwidoczniej nie są do końca pewni, czy w razie czego uda im się samodzielnie spacyfikować ewentualne rozruchy, spowodowane czy to kryzysem gospodarczym, czy też przyspieszeniem procesu rozbioru Polski - bo rozbiór pełzający, elegancko nazwany „pogłębianiem integracji” przez cały czas postępuje. Najlepszą jego ilustracją jest próba ratyfikowania tak zwanego „paktu fiskalnego”, będącego kolejną amputacją części suwerenności politycznej - tym razem w zakresie budżetu państwa i finansów publicznych.

Niektórzy uważają, że wobec rabunkowej gospodarki, jaką uprawiają okupujące Polskę bezpieczniackie hordy i będącego jej następstwem opłakanego stanu finansów publicznych, poddanie naszego nieszczęśliwego kraju kurateli ze strony Brukseli, mogłoby przyczynić się do opanowania sytuacji, a może nawet jakiejś poprawy. Z góry wykluczyć tego nie można, bo łajdactwo bezpieczniaków i bęcwalstwo Umiłowanych Przywódców, którego skutkiem jest rysująca się demograficzna katastrofa, załamanie gospodarki, systemu emerytalnego i postępująca erozja państwa, przybiera postać groźną - ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że amputacja suwerenności politycznej jest bardzo trudno odwracalna, a być może - nieodwracalna, zwłaszcza w sytuacji, kiedy wiele poszlak wskazuje na to, iż kryzys finansowy, przynajmniej od pewnego czasu, jest wykorzystywany w charakterze wygodnego pretekstu do budowy w Europie IV Rzeszy metodami pokojowymi.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Okazuje się, że po „przekopaniu ziemi na metr w głąb” na miejscu tragedii naszego rządowego Tupolewa, jeszcze w październiku 2012 r. znaleziono kolejne przedmioty należące do ofiar katastrofy.

Przedmioty te odnaleziono podczas niedawnych ponownych oględzin miejsca tragedii oraz wraku Tu-154. To ciekawe, że wszyscy rzekomo „rzygaja” Smoleńskiem, a jednocześnie wokół tego Smoleńska, ciągle coś się dzieje, nie dlatego, że coś tam robi Antoni Macierewicz z Szuladzińskim, ale dlatego, że coś się tam znajduje, wykrywa, ujawnia, coś „wypływa’ po miesiącach. Ja sam mam już dosyć tych kolejnych rewelacji, ustalili by coś wreszcie na pewno i ostatecznie, moglibyśmy to przyjąć i skupić się na wyciągnięciu jakiś wniosków. Wiedzielibyśmy, jest tak i tak. Proszę bardzo, jestem otwarty. A tu się nie da, bo co chwilę cos wychodzi spod dywanu.

Najzabawniejsze , oczywiście są manewry prokuratury z Pancerna Brzozą i jej wymiarami. O, rany, czego tam już nie było, te wysokości, 7.7, 6.66. 5.1 , tak, jakby nie można było podejść z calówką i zmierzyć. No, właśnie, nie można było, skoro okazuje się, że tej brzozy właściwie fizycznie nie było, poza kilkoma dniami po 13 kwietnia. Tak, ta brzoza z kawałkami metalu dramatycznie wbitymi w pień pojawiła się 13 kwietnia, wraz z tajemniczym panem Amielinem i zanikła gdzieś wkrótce, tak po 3 tygodniach. Ostatnie badania wykazały wbite kawałki metalu wielkości 3-30 mm, czyli zdecydowanie nie te, które nam przez trzy lata pokazywano. Kto te kawałki powbijał, a potem usunął, o, to jest ciekawe pytanie! Teraz się okazuje, że owszem są tak jakieś brzozy, jedna ścięto na wysokości 1 metra, druga 9 metrów, ale takiej, na 6.66, to nie ma i teraz jest kłopot. Bo jest Brzóska i to Pancerna, a nie ma gdzie jej przyłożyć i co z nią zrobić. Poza ponownym zmierzeniem.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

POPiS-owy koncert pana Prof.Glińskiego  
Dokąd  leziesz opozycjo?

Znowu nam grają stary koncert z Magdalenki  na cymbałach i emocjach. Zmienił się tylko muzykant i tonacja , ale tak jak wtedy tak i dziś soliści niemiłosiernie fałszują . Gliński przedstawił plan polityki pro-rodzinnej i ani się nawet nie zająknął na temat ABORCJI ...

glinski

Dwuletni urlop macierzyński, bon rodzinny, ulga podatkowa na dzieci - to niektóre elementy polityki pro-rodzinnej, o której mówił kandydat PiS na premiera rządu technicznego prof. Piotr Gliński.

Profesor nie wspomina jednak czy te formy zachęty będą dotyczyć rodzin w tradycyjnym rozumieniu czy obejmą także związki zboczeńskie, którym da się prawo adoptowania dzieci mocno forsowane przez pierwotną partię profesora - Unię Wolności.

Co prawda propozycje pro-rodzinne profesora to kolejny program socjalistyczny polegający na rozdawnictwie dóbr wypracowanych przez innych, ale niech tam. Lepsze to, niż premie dla Sejmowej i Rządowej chlewni gospodarza  Donalda.

Nawet nie pytam skąd brać te pieniądze bo wobec zagrożenia demograficznego przyrost naturalny jest wartością bezcenną.

Nadal jednak nie wiadomo czy techniczny Premier zdaje sobie sprawę z tego,  że podstawowym warunkiem rozwoju rodziny nie będą żadne rządowe "prezenty" ale systemowe zapewnienie Polakom wyższego standardu życia i natychmiastowe zaprzestanie okradania młodych, ciężko pracujących ludzi poprzez bezwzględny  przymus płacenia wielo warstwowego haraczu zwanego podatkiem.

To co na dziś rząd nazywa podatkiem , trzeba jednak bezwzględnie pobrać choćby od tych co przejęli nasz majątek narodowy psim prawem, za darmo a  do tego należnych podatków o które tak bardzo minister Rostowski zabiega poprostu nie zapłacili.

Trzeba pobrać  podatki od tych firm, które otrzymywały nienależne ulgi i zwolnienia podatkowe w czasie gdy z najbiedniszej częsci społeczeństwa fiskus wydzierał milionom ludzi ostatnią kromkę chleba.

Nikt nie może uznać za podstawę budowy Rodziny tego co skapnie rządowi z budżetu, tym bradziej takiemu rządowi, któremu po dwóch latach może sie zamiłowanie do rządzenia odmienić i znowu  władzę odda w " wolnych i niezależnych wyborach".

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Rafał Grupiński, szef klubu PO, zapowiedział, że pod koniec września lub na początku października 2012 r. premier Donald Tusk będzie miał wystąpienie, określane przez niektórych komentatorów jako „nowe expose”.

W TVP Info Grupiński stwierdził, że „jesienią będziemy przedstawiali i przegłosowywali w Sejmie i w Senacie projekty związane z dokończeniem realizacji expose premiera. Będzie jakby nowe otwarcie, czyli kolejna faza tej kadencji, którą otworzy premier swoim ważnym wystąpieniem”. Jak stwierdził Grupiński, rząd będzie demonstrował „dbałość o bezpieczeństwo obywateli, ich dochodów, zarobków”. Wedle szefa klubu PO, „przyszłym zagrożeniom trzeba umiejętnie się przeciwstawić obecnym działaniem, czyli trzeba dobrze przygotować przyszłoroczny budżet, by nie był on ‘rozdęty’, jeśli chodzi o wydatki”. Grupiński potwierdził przejście rolników na podatek dochodowy, czego konsekwencją będą zmiany w KRUS. Zapowiedział też zmiany w Karcie Nauczyciela.

Hipoteza główna

Premier Tusk musi wysłać komunikat do Polaków, że jego rząd ma zamiar coś robić, i to coś przełomowego, bo politycy PO, nawet niechętni swemu liderowi, obawiają się katastrofy w sondażach. A potem katastrofy w rzeczywistości politycznej. Dlatego od początku sierpnia 2012 r. mówi się o nowym expose i przełomowych reformach.
Sytuacja gospodarcza robi się jednak tak trudna, że nie da się już tylko mówić o jakichś reformach, lecz trzeba coś robić. Ale nie będą to żadne istotne zmiany, bo te musiałyby się wiązać z kolejnymi wyrzeczeniami, a to się politycznie nie opłaca. Będą więc drobne korekty obecnego kursu, przedstawiane jako przełomowe zmiany. Narracja czy dyskurs mają być przełomowe, natomiast rzeczywistość tylko trochę poprawiona, bo i tak narracja dominuje nad rzeczywistością.