Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Skala działań podejmowanych przez państwo lub organizacje międzynarodowe jest dla przeciętnego człowieka trudna do ogarnięcia. Denerwujemy się, gdy zginie nam ołówek za trzydzieści groszy, żal nam długopisu za dziesięć złotych, ale gdy słyszymy, że wydatki z budżetu państwa na naukę spadły w przeciągu ostatnich lat o kilka procent, to jest to wielkość, która przeciętnego człowieka raczej nie wzrusza. Zresztą jedna z wytycznych cenzury w PRL-u nakazywała, aby niekorzystne liczby zamieniać na procenty, bo procenty brzmią zupełnie abstrakcyjnie. Jeżeli jednak procenty odnoszą się do liczb, a liczby do określonych kwot, a kwoty do możliwości podejmowania różnych realnych przedsięwzięć, to przepaść istniejąca między stratą ołówka a niedofinansowaniem nauki i społeczne szkody stąd wynikłe są nieporównywalne! Tylko, niestety, większość ludzi myśli oczami, dlatego choć słyszy o przerażających liczbach, nie odczuwa nic, po prostu nic. A przecież konsekwencje pewnych działań uderzają właśnie w tych ludzi, w ich rodziny, w cały Naród, w przyszłe pokolenia.

Co jednak robić, żeby ludzie pojęli? Jednym z państwowych przedsięwzięć o nieobliczalnych konsekwencjach dla przyszłości Polaków, ich rodzin i całego państwa jest tak zwana prywatyzacja. Sama gra słów już jest pewnym kamuflażem. Oficjalnie używa się słowa „prywatyzacja”, realnie jest to jednak wyprzedaż, ponieważ majątek będący własnością Narodu jest sprzedawany w ręce obce. Nie wystarczy powiedzieć: „ptak”, gdy nadlatuje jastrząb. Obcy, wykupując polski majątek często za śmiesznie niską cenę, myślą wyłącznie o własnych interesach, bo takie są prawa rynku.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Ministerstwo Edukacji Narodowej marnuje nasze pieniądze, ale co najbardziej bulwersujące, nie robi dokładnie nic, aby zapobiec marnotrawstwu!
Od kilkudziesięciu lat państwo bierze na swoje barki coraz więcej ciężarów. Widać wyraźnie, jak socjalne państwo dobrobytu, przejmuje wiele funkcji tradycyjnej rodziny. Taką kluczową funkcją jest edukacja.
Afera opisywana przez DGP, związana z wyłudzaniem olbrzymich dotacji na kształcenie policealne to tylko jeden z przejawów patologii. Wniosek może być tylko jeden: państwowy monopol na kształcenie dzieci i młodzieży nie przynosi oczekiwanych skutków.

A spryciarze robią kasę

Instytucje państwowe roszczą sobie prawo do wyłączności na kształcenie umysłów i sumień. Rodzice, który chcą uczyć dzieci w domu napotkają na więcej problemów niż udogodnień. W kształceniu policealnym panuje nieopisany bałagan. Brakuje dobrych szkół, panuje masówka, gdzie spryciarze robią kasę, a miernoty kształcą miernoty.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Prezydent Lech Kaczyński napisał list do premiera Tuska. Z lektury tekstu widać od razu, że prezydent sam chwycił za pióro. Miał pisać o strasznych zarzutach wobec Radka Sikorskiego, w związku z którymi podpisał jego nominację na ministra spraw zagranicznych.

Wszyscy boją się haków braci Kaczyńskich. Podobno lochy prezydenckiego BBN są tych haków pełne. Ciarki chodziły po plecach urzędników Pałacu, kiedy z piwnicy wyszedł Leszek Pan, niosąc pod pachą ostry, zakrzywiony hak. Powąchał i zapachniało cmentarzem. Hak należał kiedyś do kapitana Hooka i zastępował mu rękę.
Leszek Pan miał szczególne przywiązanie do tego haka. Położył go na biurku i sięgnął po pióro. Odmówiło posłuszeństwa. Strząsnął na podłogę i wygarnął, co miał na sercu przeciw jednorękiemu bandycie, Hookowi:
      „… Polska dziś stoi przez wielkimi wyzwaniami cywilizacyjnymi. Mimo dobrej, na tle innych państw Unii Europejskiej, sytuacji gospodarczej, borykamy się z rosnącym deficytem finansów publicznych, znaczącym wzrostem bezrobocia, zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego. Nie rozwiązane są problemy polskiej wsi i rolnictwa. Nawarstwiających się problemów służby zdrowia z pewnością nie rozwiązałaby prywatyzacja polskich szpitali.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Ach, cóż za zawód! Julia Tymoszenko wycofała skargę z ukraińskiego niezawisłego sądu, dając do zrozumienia, że próżno tam oczekiwać sprawiedliwości. Julia Tymoszenko jest na Ukrainie premierem rządu, więc coś tam o własnych niezawisłych sądach musi wiedzieć, a skoro tak mówi, to nie wypada zaprzeczać. Najwyraźniej musiała skądś się dowiedzieć, że niezawisłe sądy nie będą już spełniały jej rozkazów, tylko słuchały „kryminalisty”, no a w tej sytuacji lepiej zawczasu dogadać się z ruskimi szachistami, którym też przydałaby się na Ukrainie jakaś demokratyczna alternatywa na wypadek, gdyby „kryminalista” zapomniał, skąd wyrastają mu nogi i próbował brykać. Zresztą co ja mówię: jakie „zawczasu”? Przecież koordynacja istniała cały czas, bo w przeciwnym razie jakże wytłumaczyć deklarację Jurija Łucenki, ministra spraw wewnętrznych Julii Tymoszenko z grudnia ub. roku, że jeśli tylko Borys Abramowicz Bieriezowski postawi stopę na Ukrainie, to zostanie natychmiast aresztowany i odstawiony złowrogiemu Putinowi? Borys Abramowicz Bieriezowski – mąż zaufania „filantropa”, który za 20 milionów dolarów sprokurował na Ukrainie całą „pomarańczową rewolucję”! Słowem – i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić – oczywiście tego w postaci blond warkocza wokół głowy, którym tak się rajcowali nasi mężykowie stanu. Co za banda niezłomnych idiotów!

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Czy są jacyś Niemcy na Opolszczyźnie?

Należałoby się zastanowić w obecnej sytuacji, gdy po pięciu latach funkcjonowania ustawy o mniejszościach mamy tak piękne jej owoce. Bez wątpienia mamy sporą grupę ludności  zamieszkującą  ten teren od wielu pokoleń, można powiedzieć rdzennej, czyli Ślązaków. Pomimo trwających czasem setki lat obcych wpływów zachowali oni swą mowę, śląską gwarę. Trzeba to docenić.
Kiedy po Pierwszej Wojnie Światowej powstawało Państwo Polskie, aż trzykrotnie wybuchały powstania. Ślązacy chcieli połączenia z macierzą, lecz ona zlekceważyła ich starania, zajęta walkami o kresy wschodnie i obroną przed komunizmem. Pomoc z Polski była tak niewielka, że praktycznie bez znaczenia. Starania Niemiec o Śląsk były dużo lepiej zorganizowane, a więc i efekty były większe. Niewielka tylko jego część została do II RP włączona.
Kim więc są Ślązacy, bo narodowość Śląska nie jest przez nikogo oficjalnie uznawana za istniejącą. Oczywiście wedle dziś istniejących standardów człowiek ma taką narodowość jaką mu podpowiada jego serce. (Mam pełne prawo wstawszy rano poczuć się Chińczykiem. Dopiero kiedy spojrzę w lustro muszę się zastanowić i wybrać coś innego. Chińczyk nie wygląda przecież tak głupkowato!) Nad narodową świadomością Ślązaków niemieckie rządy pracowały wieki i skutki były mizerne. Ciągle mówili swą gwarą będącą mieszaniną języka staropolskiego z wpływami czeskimi i czuli się Polakami. Dopiero władze PRL-u wbiły im skutecznie do głów, że są elementem obcym, nie godnym zaufania, czyli najprawdopodobniej Niemcami. Po 50 latach komuny taka właśnie powstała w nich świadomość. Nie tylko stosunek władz miał tu znaczenie. Czekali na Polskę, ukochaną Matkę, a przyszła do nich wredna komunistyczna macocha. Wielu nie przetrwało takiego rozczarowania. Odwrócili się od niej, nie chcą już jej znać. Nic już na to nie poradzimy. Powinniśmy to zrozumieć, bo i wielu z nas wyjechało stając się Szwedami, Francuzami, czy Kanadyjczykami. Im, akurat najłatwiej było zostać Niemcami.