Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
W roku 2007 roku ludzie pozbawieni wyobraźni, acz niestety nie pozbawieni TVN24 i dostępu do Wyborczej, poddali się posłusznie symbolicznemu hasłu “zabierz babci dowód” i poszli gremialnie zagłosować na Platformę Obywatelską. Ta wyszła im naprzeciw i naobiecywała cuda wianki, cuda na kiju, cudowną Irlandię oraz przede wszystkim cudowne odsunięcie mało cudownego PiS-u od władzy, bo oni cudów nie naobiecywali, miłością uszu nie nawlekali, znaczy są nienawistnikami i mordercami.

Po dwóch latach miałkich rządów, którym nie towarzyszył żaden sukces, stoimy dziś w miejscu, w którym dawno być nie powinniśmy. Oczywiście znajdą się jacyś adwokaci rządu obecnego, którzy zaczną jego “sukcesy” wyliczać, np. stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego dla Buzka. No tak, a zasługą Gierka było, że jak on był I sekretarzem KC PZPR to Karol Wojtyła został papieżem. To może mi wyliczą ilość umów podpisanych na budowę iluś tam km autostrad? Otóż sukcesem jest wybudowanie autostrady a nie podpisanie umowy, to tak gwoli ścisłości.

Zresztą PO nie szła do wyborów z autostradami na sztandarze. Szła z miłością i uczciwością, hasłami tymi zresztą epatowano tak gorliwie, że każdy porządny katolik aż się wstydził, że on tak mało mówi o miłości a oni tak dużo. Ale nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni okazało się, że pies który szczeka nie gryzie a krowa która dużo ryczy to… Kończyć nie będę bo psy i krowy to naprawdę fajne zwierzęta i na analogię do polskiej polityki zupełnie nie zasługują. Zresztą podobnie jak mleko. Mleko jest białe a w polskiej polityce nadal “czerwono”.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Skrajną "poprawnością polityczną" jest decyzja Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie (dawna Wyższa Szkoła Pedagogiczna, dawna Akademia Pedagogiczna) o nadaniu doktoratu honoris causa szefowi "Gazety Wyborczej". Nie dziwi więc protest pracowników tejże uczelni, który publikuję poniżej.
Jako syn nieżyjącego pracownika naukowego tejże uczelni protest ten w pełni popieram. Jeżeli będzie pikieta pod uczelnią, to wezmę w niej udział, tak jak wziąłem udział w pikiecie pod KUL przeciwko nadaniu doktoratu h.c. dla Wiktora Juszczenki.

Dodam, ze właśnie dlatego oddałem redakcji "Tygodnika Powszechnego" Medal św. Jerzego, aby nie być w jednym szeregu z takimi osobami jak Adam Michnik.
Przy okazji podziwiam odwagę sygnatariuszy protestu, których "Gazeta Wyborcza" i krakowski "salon" będzie atakować z całą zajadłością.

Stanowcze NIE !
Nadanie Adamowi Michnikowi tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie zostało zapowiedziane przez władze Uczelni na 17 listopada b. r.

Należy wyjaśnić, że decyzja przyznania tegoż doktoratu była  n i e z g o d n a  z wolą większości osób obecnych na posiedzeniu Rady Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Pedagogicznego w dniu 9 lipca b. r., na którym wniosek ten został formalnie przegłosowany.

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Dlaczego podczas epidemii dżumy, czy tyfusu jedni ludzie się zarażają, chorują i nawet umierają, podczas gdy innym nic nie szkodzi nawet opiekowanie się chorymi? Najwyraźniej jedni mają wyższą podatność na zakażenie, podczas gdy inni – wyższą odporność. Zależy to zapewne od indywidualnych właściwości organizmu, m.in. od tego, czy jest osłabiony, czy przeciwnie – silny i prawidłowo funkcjonujący.

Podobny mechanizm występuje w przypadku społeczeństw. Im bardziej społeczeństwo jest osłabione, im większe zaburzenia występują w jego funkcjonowaniu, tym bardziej jest podatne na zakażenie. Takim społeczeństwem byliśmy w momencie rozpoczęcia sławnej transformacji ustrojowej, bo z komunizmu każdy wychodzi osłabiony. Na domiar złego, zamiast generalnej dezynfekcji, dopuszczono do zakażenia społecznego organizmu przetrwalnikami bolszewizmu nie tylko w postaci przepoczwarzonej nomenklatury, ale przede wszystkim – tajnych służb, które zawsze stanowiły jego najtwardsze jądro i źródło najgorszej zarazy. W tej sytuacji musiało dojść do tego, do czego w końcu doszło – że zaraza poraziła wszystkie tkanki społeczne, zaburzając ich normalne funkcjonowanie i degenerując w stopniu niebezpiecznym dla procesów życiowych. Podjęta w 1992 roku próba ratowania naszego społeczeństwa poprzez zaaplikowanie antykomunistycznej surowicy nie powiodła się, miedzy innymi ze względu na niechęć wielu wpływowych osobistości do ujawnienia własnej wstydliwej choroby. No a teraz możemy już tylko bezsilnie przyglądać się kolejnym objawom rozprzestrzeniania się zarazy, które mnożą się w postępie iście geometrycznym.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

System bankowy ("Polska potrzebuje poważnej naprawy" cz.3)

Począwszy od roku 1990 uwaga społeczna jest rozpraszana przez medialną soczewkę na możliwie jak największą ilość nieistotnych, celowo sztucznie preparowanych problemów. Od prasy poczynając przez TV, radio po Internet inżynierowie od społecznej manipulacji wciskają nam zastępcze tematy. Cały ten medialny śmietnik wspomagany systemem oświaty z celowo obniżanym jej poziomem na wszystkich szczeblach nauczania, ma nie tylko odwrócić naszą uwagę, ale również ograniczyć możliwość rozumienia i postrzegania ważnych problemów społeczno-politycznych kraju.

Jednym z takich podstawowych i kluczowych zagadnień, od których zależy prawidłowy rozwój kraju, planowanie tego rozwoju, czyli m.in. likwidacja bezrobocia i realizacja społecznego dobrobytu, jest system bankowy. Jednak zagadnienie to nie istnieje w mediach i nie pojawia się w „politycznych dysputach” tzw. polityków. System bankowy ma być niezależny od rządu i sejmu, co podstępnie zapisano w konstytucji RP w 1997 r. – reszta jest milczeniem.

Nie toleruję dogmatów tam, gdzie istnieje racjonalne wytłumaczenie problemu. Nigdy nie byłem komunistą, nie jestem też liberałem i dogmaty w polityce i ekonomii odrzucam. Dlatego uzasadnione jest pytanie, dlaczego system bankowy ma być niezależny od władz państwa? A w takim razie, od kogo i dlaczego jest zależny, bo od sił nadprzyrodzonych nie zależy na pewno?

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
I znowu okazało się, że Mickiewicz wszystko przewidział. Może niezbyt dokładnie, niemniej jednak. „Podczas kiedy we dworze sztab wesoły łyka, przed domem się zaczęła w wojsku pijatyka” – czytamy w „Panu Tadeuszu”. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to na żadne proroctwo, ale kiedy trochę to strawestujemy, od razu widać niesłychaną aktualność: Gdy na Wiejskiej w Warszawie łobuzeria fika, w Poznaniu się zaczyna znowu bijatyka. A zaczyna się znowu, podobnie jak w czerwcu 1956 roku, od Zakładów Cegielskiego, którym grozi katastrofa między innymi z powodu próby rozkradzenia majątku postoczniowego, podjętą przez tubylczą razwiedkę, przy okazji realizacji programu likwidacji przemysłu ciężkiego w Polsce. Jak wiadomo, likwidacja przemysłu ciężkiego w Polsce, wychodzi naprzeciw oczekiwaniom Rosji, które, jeszcze za czasów sowieckich, wyraził był ówczesny minister spraw zagranicznych Edward Szewardnadze, uzależniając zgodę na zjednoczenie Niemiec od ustanowienia między zjednoczonymi Niemcami, a Związkiem Radzieckim „strefy buforowej”, a więc – obszaru rozbrojonego i pozbawionego przemysłu ciężkiego, który w razie czego można by przestawić na produkcję zbrojeniową.

Rozpad Związku Radzieckiego niczego tu nie zmienił. Przeciwnie - strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie umożliwiło sprawną realizację tego programu, która wyraźnie przyspieszyła od maja 2004 roku, tzn. od przyłączeniu Polski do Unii Europejskiej. Skoro zatem starsi i mądrzejsi tak czy owak postanowili przekształcić Polskę w strefę półprzemysłowej-półrzemieślniczej produkcji, to wysługująca się im po staremu tubylcza razwiedka, rękoma rozmaitych mężyków stanu, którym w tym celu powierza zewnętrzne znamiona władzy, decyzję tę w podskokach wykonuje, przy okazji rozkradając sobie na boku to, co da się rozkraść. Tak właśnie było ze stoczniami, a kamuflowanie tego procederu poruczono ministru Gradu, który w tym celu wymyślał niesamowite opowieści o szejkach z tysiąca i jednej nocy.

Dlatego też i premieru Tusku, który odgrażał się, że zdymisjonuje ministra Grada, jeśli mu stoczni nie sprzeda do końca sierpnia wytłumaczono, że ministru Gradu żadnej krzywdy robić mu nie wolno i w ogóle – żeby nie zapominał, skąd wyrastają mu nogi. I teraz, kiedy w ramach obrony Mariusza Kamińskiego przed zdymisjonowaniem, tygodnikowi „Wprost” udało się „dotrzeć” do stenogramów rozmów prywatyzatorów stoczni, niezależne media ze stacją telewizyjną TVN na czele, dostały rozkaz, by – skoro już mleko się rozlało – całą sprawę sprowadzić do sporu między premierem Tuskiem, a Mariuszem Kamińskim o to, który z nich kłamie w jakichś szczegółowych sprawach.

Ale likwidacja przemysłu ciężkiego to tylko jeden z elementów programu przekształcania Polski w „strefę buforową”. Drugim elementem jest rozbrajanie państwa. W tej dziedzinie ministru Klichu, prywatnie psychiatrze i właścicielowi Instytutu Studiów Strategicznych, finansowanego przez Fundację Adenauera, która 95 procent swoich pieniędzy czerpie z subwencji rządu niemieckiego, udało się osiągnąć niebywały postęp. Jak wcześniej alarmował komandor Bilski i inni porządni wojskowi, a teraz opisał w raporcie również Rzecznik Praw Obywatelskich, armia polska znalazła się w stanie zapaści i to nie tylko w zakresie uzbrojenia i sprzętu, ale nawet butów i portek. Kamaryla skupiona wokół MON i mnożących się „dowództw” praktycznie już rozłożonej armii, ignoruje potrzeby obronne państwa na rzecz znanej jeszcze z dawnych czasów „pokazuchy”, to znaczy – kierowania resztek posiadanych środków i zasobów do oddziałów askarisów, statystujących w rozmaitych egzotycznych wojnach o pokój.

Jest w tym pewna logika, bo – jak się okazało po wizycie amerykańskiego wiceprezydenta Józefa Bidena – Amerykanie oczekują od Polski już tylko darmowych askarisów – jeśli oczywiście nie brać pod uwagę haraczu dla żydowskich organizacji przemysłu holokaustu – więc wychodzący naprzeciw tym oczekiwaniom mogą liczyć na awanse i stanowiska w operetkowych „dowództwach” – ale z rzeczywistymi potrzebami państwa nie ma to oczywiście nic wspólnego. Zresztą wystarczy rzucić okiem na dane statystyczne, żeby się zorientować w jakim kierunku wszystko zmierza. Na koniec lipca br. Wojsko Polskie liczyło 93 tys. żołnierzy, w tym 112 generałów, 22 tys. oficerów, 42 tys. podoficerów, 16,5 tys. szeregowców zawodowych i 10 tys. żołnierzy nadterminowych. Na jednego oficera przypada jeden szeregowiec i dwóch podoficerów – podobnie jak w czasach saskich, których recydywę właśnie przeżywamy, oczywiście nie tylko dlatego, że w 310 lat po wstąpieniu na tron Augusta II, zewnętrzne znamiona władzy w Polsce przejął Donald Tusk, tylko dlatego, że tubylcza razwiedka, traktuje Polskę tak samo, jak ten król i z takimi samymi następstwami.

Tym procesom nie potrafi, albo nie zamierza przeciwstawić się zwierzchnik Sił Zbrojnych, który 10 października, sprzeniewierzając się prezydenckiej przysiędze, podpisał traktat lizboński. Wprawdzie klakierzy dopatrują się w tym najwyższej próby patriotyzmu, ale wystarczy nawet pobieżnie zapoznać się z jego istotnymi postanowieniami, by pozbyć się wszelkich złudzeń. Dodatkową poszlaką, wskazującą na niewielką, albo wręcz żadną wagę rozmaitych uroczystych zastrzeżeń do tego traktatu, jest skwapliwość, z jaką przedstawiciele biurokratycznego internacjonału zgodzili się poprzednio na irlandzkie, a obecnie na czeskie postulaty. Gdyby te zastrzeżenia rzeczywiście miały znaczenie, ta skwapliwość byłaby mniejsza, albo nie byłoby jej w ogóle. O co zatem chodzi? A o cóżby innego, jeśli nie o jedno z najważniejszych postanowień traktatu lizbońskiego, mianowicie tzw. zasadę lojalnej współpracy. Głosi ona, jak wiadomo, że państwo członkowskie musi powstrzymać się przed każdym działaniem, jakie m o g ł o b y z a g r o z i ć (podkr. SM) urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej.

Powołując się na tę, b e z w a r u n k o w o sformułowaną zasadę, władze UE będą mogły, przy pomocy orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, mających charakter źródła prawa dla państw członkowskich, zablokować każde działanie i złamać opór każdego państwa członkowskiego – oczywiście z wyjątkiem Niemiec, które przy pomocy swego Trybunału Konstytucyjnego zabezpieczyły sobie prawne możliwości nieprzyjęcia unijnych regulacji na swoim terytorium, a przy pomocy swego potencjału – możliwości polityczne – oraz Wielkiej Brytanii, mającej - ze względu na liczbę i charakter wyłączeń – bardziej status obserwatora, niż uczestnika UE, no a poza tym – posiadającą armię zniechęcającą do stosowania wobec niej jakichś przymusów. Jeśli zatem czeski prezydent Wacław Klaus ulegnie w końcu przemożnym naciskom, będzie to oznaczało wejście w życie traktatu lizbońskiego a więc – proklamowanie Unii Europejskiej ze swoim prezydentem i ministrem spraw zagranicznych – co oznacza zakończenie niepodległego bytu państwa polskiego i otwarcie drogi do jego pokojowego rozbioru – bo z takich samych przyczyn wynikają takie same skutki.

Felieton  ·  tygodnik „Najwyższy Czas!”  ·  2009-10-30 
 Stanisław Michalkiewicz
  www.michalkiewicz.pl


Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.