Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Jeszcze raz się okazało, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak pamiętamy, kiedy tylko red. Lesław Maleszka z „Gazety Wyborczej” bezmyślnie przyznał się do tajnej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, pozostali konfidenci, zwłaszcza ci, którzy w międzyczasie dochrapali się statusu autorytetów moralnych, nie tylko zgodnie szli w zaparte, ale w dodatku – według identycznego schematu; najpierw – że w ogóle nie palili. Potem - że jeśli nawet coś tam kiedyś i zapalili, to się nie zaciągali. Później – że jeśli nawet się zaciągali, to na pewno nikomu to nie zaszkodziło. A kiedy się okazywało, że jednak temu i owemu mogło to jednak zaszkodzić – że po co rozdrapywać stare rany, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje, a nawet - że co by powiedział Pan Jezus, gdyby tak, dajmy na to, znowu zmartwychwstał – i tak dalej. Widać było gołym okiem, że jest to postępowanie w myśl instrukcji na wypadek dekonspiracji, co tylko dodatkowo potwierdza podejrzenia, iż formalna nieobecność zarówno SB, jak i razwiedki wojskowej, jest tylko wyższą formą obecności i że konfidenci nadal podlegają surowej dyscyplinie.

Właśnie z okazji kolejnego Dnia Papieskiego, który u nas, jak wiadomo, przypada corocznie 16 października, Główny Teolog Rzeszy, tzn. pardon – jakiej tam „Rzeszy” – nie żadnej Rzeszy, tylko oczywiście III Rzeczypospolitej, czyli red. Jan Turnau z „Gazety Wyborczej” napisał nawet specjalną fraszkę, dotykającą największej bolączki Salonu:

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Co takiego zadał prezydentu Lechu Kaczyńskiemu amerykański wiceprezydent Józef Biden, który w ostatnią środę przyleciał do Polski, by zbajerować tubylczych Irokezów nowymi obiecankami? Z komunikatu wynika, że obydwaj mężowie stanu poruszyli w rozmowie wszystkie sprawy tego, a może nawet i tamtego świata, podobnie, jak czynił to Władysław Gomułka w swoich referatach na kolejnych zjazdach PZPR. Od razu widać, że Polska prowadzi politykę globalną, niczym jakieś supermocarstwo – no i pewnie dlatego sam wiceprezydent Biden powiedział, że cały świat powinien wzorować się na Polsce. Taki to ci komplement nam zasadził, tak ci to nam zakadził w nadziei, że się tym kadzidłem wreszcie odurzymy.

I słusznie – bo pan prezydent Kaczyński zaraz poczuł się lepiej, a przede wszystkim – bezpieczniej. Inna jest bowiem sytuacja, gdy USA nie obiecują nam niczego, a inna – gdy obiecują nam zainstalowanie kolejnej tarczy – tym razem na kółkach. Co prawda minister Sikorski twierdzi, że pierwsza „konkretyzacja” może nastąpić dopiero w roku 2018, a do tego czasu w USA może zmienić się nie tylko co najmniej dwóch wiceprezydentów, a nawet prezydentów - ale to nic nie szkodzi, bo do tego czasu, w razie czego Polski będzie do ostatniej kropli krwi broniła Bundeswehra. No, może niekoniecznie całej Polski, tylko tzw. „ziem utraconych”, które w międzyczasie, dzięki zmianie stosunków własnościowych i demokratycznym inicjatywom oddolnym „utracone” być przestaną.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Z prof. Krystyną Pawłowicz rozmawia Jarosław Dudała
Przypominamy
Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk
— Niemcy bronią swej konstytucji, a Polska nie — mówi prof.  Pawłowicz


O tym, czy polska konstytucja jest jeszcze ważna i o wnioskach dla Polski płynących z wyroku niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie traktatu lizbońskiego z prawnikiem prof. Krystyną Pawłowicz* rozmawia Jarosław Dudała

Jarosław Dudała: Kiedy ponad rok temu zadała Pani w „Rzeczpospolitej” pytanie, czy polska konstytucja jest jeszcze ważna, koledzy prawnicy patrzyli na Panią pewnie jak na wariatkę...

Prof. Krystyna Pawłowicz: — W odpowiedzi na mój artykuł prof. Piotr Winczorek napisał ironicznie: „Larum, Unia u wrót!”. Gdy na konferencjach naukowych mówię krytycznie o koncepcji Unii, często spotykam się z nieprzyjemnymi reakcjami. Ale, niestety, rzadko kto chce ze mną dyskutować rzeczowo. Nikt mnie otwarcie w nauce prawa nie popiera, choć czasem po cichu koledzy mówią, że mam rację.

Jednak niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny wydał w sprawie traktatu lizbońskiego wyrok, wprawdzie nie całkowicie zbieżny, ale zbliżony do Pani poglądów. Czy ma Pani satysfakcję?


— Ten wyrok przyznaje mi rację, ale nie daje satysfakcji, bo nie spowodował żadnej reakcji władz polskich, mającej na celu analogiczną ochronę suwerenności Polski i reguł demokracji, czyli wpływu narodu (naszego parlamentu) na unijne decyzje, dotyczące także Polski. Niemcy bronią swego ustroju i konstytucji, którą szanują i jej przestrzegają. W Polsce takiego szacunku i przestrzegania konstytucji nie ma.

Nie jest to konstytucja dobra, bo jej niektóre fragmenty są ze sobą sprzeczne. Na przykład na początku czyni z suwerenności dobro najwyższe, a w dalszych postanowieniach pozwala się tej suwerenności pozbywać na rzecz niejasnych struktur zagranicznych. Nie precyzuje przy tym wyraźnych granic dla takich działań. Ale w dzisiejszych okolicznościach bronię tej konstytucji jak mogę, zwłaszcza postanowień mówiących, że „Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej” i że „władza zwierzchnia należy do Narodu”, bo te normy są dziś w najwyższym stopniu naruszane. W Niemczech nie byłoby to możliwe.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Z prof. Krystyną Pawłowicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Anna Ambroziak

Jak Pani ocenia decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
- Decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego oceniam jako złą. Była to decyzja zbyt pospieszna w sytuacji, gdy poza presją z zewnątrz, z zagranicy, i środowisk euroentuzjastycznych w Polsce nic tak naprawdę nie zmuszało pana prezydenta do podpisywania tego dokumentu. Zwłaszcza że pojawiły się też liczne głosy obywatelskie, które były przeciwko traktatowi i które starały się przekonać parlamentarzystów do potrzeby zabezpieczenia polskiego interesu narodowego. Prezydent powinien był zaczekać choćby w trosce o prestiż swojego urzędu.
Powinien był wyegzekwować od premiera obiecane przez niego rozwiązania dotyczące określenia jego kompetencji w zajmowaniu stanowiska w sprawach unijnych. Poza tym przecież z Czech dochodzą sygnały, że tam prezydent Klaus poczeka jeszcze z decyzją. Nietrafne było też oglądanie się na Irlandię. Bo przecież podpisuje ten dokument nie w Irlandii, ale w Polsce.
Większą uwagę trzeba było więc zwrócić na oczekiwania, jakie są w Polsce, a nie za granicą.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
To czego wszyscy ostatnio jesteśmy świadkami to niewątpliwie kryzys Państwa Polskiego. I nie chodzi już tylko o samą PO i p.o. Premiera D. Tuska. Dotyczy to całej klasy politycznej po 1989 roku i również nas samych, Polaków - wyborców.
Odzyskanie przez Polskę suwerenności i niepodległości po latach panowania "sowieckiego" nie stało się niestety przełomem moralno-etycznym całego Narodu. Nie stworzyliśmy nowej jakości życia publicznego i prywatnego, która nakierowywałaby nas na przestrzeganie w codziennym życiu obowiązujących norm, zarówno prawnych, jak i moralnych.
Takie pojęcia jak: patriotyzm, honor, ojczyzna, przyzwoitość, służba publiczna, uczciwość, praworządność zostały zrelatywizowane przez narzuconą nam globalistyczną współczesność a ich właściwa wartość stała się niejako anachronizmem, prawie nieprzystającym do rzeczywistości absurdem.