Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Z prof. Krystyną Pawłowicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Anna Ambroziak

Jak Pani ocenia decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
- Decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego oceniam jako złą. Była to decyzja zbyt pospieszna w sytuacji, gdy poza presją z zewnątrz, z zagranicy, i środowisk euroentuzjastycznych w Polsce nic tak naprawdę nie zmuszało pana prezydenta do podpisywania tego dokumentu. Zwłaszcza że pojawiły się też liczne głosy obywatelskie, które były przeciwko traktatowi i które starały się przekonać parlamentarzystów do potrzeby zabezpieczenia polskiego interesu narodowego. Prezydent powinien był zaczekać choćby w trosce o prestiż swojego urzędu.
Powinien był wyegzekwować od premiera obiecane przez niego rozwiązania dotyczące określenia jego kompetencji w zajmowaniu stanowiska w sprawach unijnych. Poza tym przecież z Czech dochodzą sygnały, że tam prezydent Klaus poczeka jeszcze z decyzją. Nietrafne było też oglądanie się na Irlandię. Bo przecież podpisuje ten dokument nie w Irlandii, ale w Polsce.
Większą uwagę trzeba było więc zwrócić na oczekiwania, jakie są w Polsce, a nie za granicą.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Z prof. Krystyną Pawłowicz rozmawia Jarosław Dudała
Przypominamy
Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk
— Niemcy bronią swej konstytucji, a Polska nie — mówi prof.  Pawłowicz


O tym, czy polska konstytucja jest jeszcze ważna i o wnioskach dla Polski płynących z wyroku niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie traktatu lizbońskiego z prawnikiem prof. Krystyną Pawłowicz* rozmawia Jarosław Dudała

Jarosław Dudała: Kiedy ponad rok temu zadała Pani w „Rzeczpospolitej” pytanie, czy polska konstytucja jest jeszcze ważna, koledzy prawnicy patrzyli na Panią pewnie jak na wariatkę...

Prof. Krystyna Pawłowicz: — W odpowiedzi na mój artykuł prof. Piotr Winczorek napisał ironicznie: „Larum, Unia u wrót!”. Gdy na konferencjach naukowych mówię krytycznie o koncepcji Unii, często spotykam się z nieprzyjemnymi reakcjami. Ale, niestety, rzadko kto chce ze mną dyskutować rzeczowo. Nikt mnie otwarcie w nauce prawa nie popiera, choć czasem po cichu koledzy mówią, że mam rację.

Jednak niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny wydał w sprawie traktatu lizbońskiego wyrok, wprawdzie nie całkowicie zbieżny, ale zbliżony do Pani poglądów. Czy ma Pani satysfakcję?


— Ten wyrok przyznaje mi rację, ale nie daje satysfakcji, bo nie spowodował żadnej reakcji władz polskich, mającej na celu analogiczną ochronę suwerenności Polski i reguł demokracji, czyli wpływu narodu (naszego parlamentu) na unijne decyzje, dotyczące także Polski. Niemcy bronią swego ustroju i konstytucji, którą szanują i jej przestrzegają. W Polsce takiego szacunku i przestrzegania konstytucji nie ma.

Nie jest to konstytucja dobra, bo jej niektóre fragmenty są ze sobą sprzeczne. Na przykład na początku czyni z suwerenności dobro najwyższe, a w dalszych postanowieniach pozwala się tej suwerenności pozbywać na rzecz niejasnych struktur zagranicznych. Nie precyzuje przy tym wyraźnych granic dla takich działań. Ale w dzisiejszych okolicznościach bronię tej konstytucji jak mogę, zwłaszcza postanowień mówiących, że „Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej” i że „władza zwierzchnia należy do Narodu”, bo te normy są dziś w najwyższym stopniu naruszane. W Niemczech nie byłoby to możliwe.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Jak wygląda wojna gangów widzimy na amerykańskich filmach. Są krwawe i obfitują w liczne ofiary. Każdy film odnoszący sukces na rynku to taki, który kończy się dobrze i gdzie dobro wygrywa ze złem. Bandyta w najlepszym razie kończy w kryminale, policjanci zawsze stoją po stronie prawa, a prokuratorzy wygrywają sądowy bój o sprawiedliwość. Skąd to się bierze? Sądząc po przypadku Romana P., który odurzył narkotykami trzynastoletnie dziecko, zgwałcił je, uciekł za granicę, odniósł wielkie sukcesy artystyczne, zdobył liczne nagrody i honorowe obywatelstwo mojego miasta, dorobił się fortuny i ukrywał przez trzydzieści lat, a teraz prawdopodobnie stanie przed amerykańskim sądem – wszystko bierze się z codziennej praktyki zamorskiego kraju, która uczy obywateli, na czym polega różnica pomiędzy dobrem a złem.

U nas jest inaczej. W polskim filmie zło często bierze górę nad dobrem, bohaterem jest cyniczny, ale przystojny bandzior, prokurator na co dzień zaciera ślady przestępstwa, a policja istnieje tylko dlatego, że ktoś musi jeździć po pizzę dla gangsterów. Bohaterowie bluzgają jak szewcy i podsłuchują wszystkich, których znają, jeśli ich jeszcze dotąd nie podsłuchiwali. Ciekawe, skąd to się bierze?
      Kilkanaście dni temu Polską wstrząsnęło ujawnienie „ściśle tajnych” zapisów rozmów szefa Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej z jednym biznesmenem od hazardu z jednorękim bandytą. Ten drugi domagał się od tego pierwszego „załatwienia” ustawy, na mocy której da się zarobić 500 mln zł rocznie. To znaczy: nie zarobi Skarb Państwa, tylko ten pan, co dzwonił do posła PO. Sprawa była już „na 90 proc.” załatwiona, „Miro” dociskał „Grzecha”, zapach pieniędzy rozchodził się w korytarzu… aż okazało się, że był to korytarz w areszcie śledczym, bo właśnie klawisze mieli dzień wypłaty.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
To czego wszyscy ostatnio jesteśmy świadkami to niewątpliwie kryzys Państwa Polskiego. I nie chodzi już tylko o samą PO i p.o. Premiera D. Tuska. Dotyczy to całej klasy politycznej po 1989 roku i również nas samych, Polaków - wyborców.
Odzyskanie przez Polskę suwerenności i niepodległości po latach panowania "sowieckiego" nie stało się niestety przełomem moralno-etycznym całego Narodu. Nie stworzyliśmy nowej jakości życia publicznego i prywatnego, która nakierowywałaby nas na przestrzeganie w codziennym życiu obowiązujących norm, zarówno prawnych, jak i moralnych.
Takie pojęcia jak: patriotyzm, honor, ojczyzna, przyzwoitość, służba publiczna, uczciwość, praworządność zostały zrelatywizowane przez narzuconą nam globalistyczną współczesność a ich właściwa wartość stała się niejako anachronizmem, prawie nieprzystającym do rzeczywistości absurdem.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Dzisiaj mija 25 rocznica zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszko przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Jednakże nie na śmierci kapłana chcę się skoncentrować, tylko na pewnym wątku tej sprawy zupełnie przemilczanym zarówno przez IPN, historyków, byłych funkcjonariuszy SB, jak i dziennikarzy.

W związku z morderstwem popełnionym na księdzu Jerzym funkcjonuje wiele hipotez. IPN wskazuje na MSW jako winowajcę tego wydarzenia oraz z upartością osła wskazuje na ZSRR jako zleceniodawcę tego mordu. Z kolei część byłych funkcjonariuszy SB sugeruje, że to był przypadek i niejako „wypadek przy pracy”. Do hipotez komu zabicie kapelana „Solidarności” przyniosło realne korzyści jeszcze powrócę w tym wpisie.

Dziwnym trafem historykom IPN umyka fakt kontaktów mordercy księdza, kapitana SB Grzegorza Piotrowskiego z niejakim Grzegorzem Suskim wówczas stale przebywającym w RFN oraz podejrzenia o działalność Piotrowskiego na rzecz zachodnioniemieckich służb specjalnych. W tym kontekście poniżej cytuję istotny fragment mowy oskarżycielskiej prokuratora Leszka Pietrasińskiego wygłoszonej podczas toruńskiego procesu zabójców ks. Popiełuszko.

„Wysoki Sądzie!  W świetle tego wszystkiego, co dotychczas zostało powiedziane, opisane w akcie oskarżenia zbrodnie obiektywnie noszą także wszelkie znamiona politycznej prowokacji. Te wszystkie doniosłe dla bezpieczeństwa państwa problemy są przedmiotem zainteresowania i badania w ramach odrębnie prowadzonego pod nadzorem Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie śledztwa. W ramach tego śledztwa prokurator przedstawił oskarżonemu Piotrowskiemu zarzut płatnego poplecznictwa w związku z załatwieniem sprawy paszportowej przez obecnie stale przebywającego w RFN Grzegorza Suskiego. Fakt tego rodzaju obecnie stwierdzonej nieuczciwości, a ściślej mówiąc wcześniejsza znajomość tego kompromitującego dla oskarżonego Piotrowskiego faktu na terenie RFN, mogła być wykorzystana poprzez realne zagrożenie oskarżonemu Piotrowskiemu kompromitacją w celu skłonienia go do uległości i współpracy. Metoda taka jak wiadomo nieraz już była i to w wielu krajach stosowana z pożądanym skutkiem.