Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
MAK ogłosił, że szef Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik miał w chwili katastrofy 0,6 promila alkoholu we krwi. Według prof. Karola Śliwki, z którym rozmawiała "Rzeczpospolita", wynik badania może być jednak niemiarodajny.

Kierownik Zakładu Medycyny Sądowej UMK w Toruniu wskazuje, że wynik badania na stężenie alkoholu w ciele denata może być niemiarodajny, jeżeli rozpoczęły się procesy rozkładu jego zwłok. - W takiej sytuacji musimy się liczyć, że powstaje tzw. alkohol endogenny - mówi.
Alkohol ten w miarę narastania procesów pośmiertnych będzie narastał do etapu wyczerpania się glukozy, która znajduje się we krwi. Na ogół przyjmuje się, że stężenie alkoholu endogennego w zwłokach nie powinno być wyższe niż 1 promil - wyjaśnia ekspert.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Miało być 20 tys. etatów w administracji mniej, będzie 30 tys. więcej. Budżet zapłaci 2,4 mld zł rocznie. Tyle zostało z rządowego planu cięć w urzędach. Takie będą skutki decyzji prezydenta o skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego ustawy o redukcji zatrudnienia w administracji rządowej. 

Już w trakcie sejmowych prac nad ustawą urzędy zatrudniały nowych pracowników. Sztucznie zwiększały stan osobowy, żeby po wejściu w życie nowego prawa i obowiązkowych zwolnień móc utrzymać wcześniejszą liczbę urzędników.

– Trudno się dziwić, że dyrektorzy generalni wykorzystywali furtkę, jaką dała im ustawa, aby zwiększać zatrudnienie – mówi Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Zatrudnienie miało być redukowane na podstawie średniej liczby urzędników pracujących 30 czerwca 2010 r. i 1 lutego 2011 r. Szef urzędu, który wiedział, że przyjdzie mu zwolnić 10 proc. kadry, mógł zwiększyć zatrudnienie tylko po to, aby w końcowym rozrachunku utrzymać liczbę pracowników sprzed redukcji. Dla przykładu, jeśli w urzędzie 30 czerwca było zatrudnionych 100 osób, a w lutym – 111, to zwolnionych miało być 11 urzędników. W efekcie zostaje nadal 100 osób. Jeśli urząd nie przyjmowałby nowych ludzi, musiałby zredukować zatrudnienie do 90 osób.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Wydarzenia z mijającego roku pokazują, że na ołtarzu partyjnej walki z Jarosławem Kaczyńskim Polacy są gotowi złożyć każdą ofiarę – pisze Stanisław Żaryn.

Rok 2010 to był zły rok dla życia publicznego w kraju. Polska jest po nim dużo słabsza i mniej liczy się na międzynarodowej scenie. Katastrofa smoleńska, która odcisnęła się piętnem na całym mijającym roku, pokazała, że Polska nie jest w stanie wypełnić swojej podstawowej powinności względem urzędników państwa, a co za tym idzie również wobec obywateli – nie była w stanie chronić swoich przywódców. Państwo nie zapewniło bezpieczeństwa najważniejszym jego przedstawicielom, z prezydentem na czele. Państwo polskie – w osobach polskich ministrów i urzędników - zignorowało swojego prezydenta. Nawet w oderwaniu od tragicznego finału lotu Tu-154M, chaos przy organizowaniu wizyty w Katyniu, czy brak funkcjonariuszy BOR na rosyjskim lotnisku to dowód, że polskie państwo odcięło się od swojej delegacji, że 96 osób lecących w imieniu Polski na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej nie otrzymało wsparcia swojej ojczyzny. Masakra w smoleńskim lasku pokazała również, do jak tragicznych skutków może doprowadzić nieograniczona walka polityczna z konkurencyjnym obozem. Premier Donald Tusk wolał włączyć się w polityczną gierkę rosyjskiego premiera i wspólnie z nim ogłaszać „sukces w polsko-rosyjskich stosunkach” niż z Lechem Kaczyńskim złożyć hołd polskim ofiarom zbrodniczej sowieckiej ideologii. To z kolei przełożyło się na zlekceważenie wizyty planowanej 10 kwietnia w Rosji.

Doprowadzając do ogromnych zaniedbań związanych z podróżą polskiej delegacji nasze władze nie tylko przyczyniły się do tragedii w Smoleńsku, ale również dały znak, że nie jesteśmy poważnym krajem. Poważny kraj nigdy nie pozwoliłby sobie na lekceważenie głowy państwa. Marginalizując swojego przywódcę państwo marginalizuje i ośmiesza również siebie. Wrażenie braku powagi Polski spotęgowała decyzja Donalda Tuska, by oddać w pełni śledztwo dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej Rosjanom. Na mocy decyzji polskich władz zrezygnowaliśmy z bycia podmiotem w tym śledztwie. Polska zadowoliła się ochłapami rzucanymi nam przez moskiewskich polityków. Dodatkowo rząd tragedię z 10 kwietnia wykorzystał do rozpoczęcia propagandy związanej z polepszeniem stosunków między Polską i Rosją. I mówił o tej wirtualnej poprawie tym głośniej, im więcej zaniedbań w sprawie katastrofy dopuszczali się rosyjscy śledczy. Reakcja polskich władz na katastrofę smoleńską to zrzeczenie się podmiotowości w tak ważnej dla kraju sprawie, jak śmierć najważniejszych dla niego osób.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Jeszcze jedna sprawa znowu boleśnie podzieliła tubylczych Polaków. Przywrócenie po 50 latach dnia wolnego od pracy w Trzech Króli z jednej strony spotkało się z pochwałą nawet ze strony zazwyczaj szalenie ostrożnego kardynała Kazimierza Nycza, ale z drugiej - nie tylko ze zdecydowaną krytyką lecz również z zapowiedzią zaskarżenia stosownej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Zaskarża stowarzyszenie „Lewiatan” skupiające pracodawców prywatnych, zaś sekunduje mu Sojusz Lewicy Demokratycznej. Proponuje on by zamiast wolnego dnia w Trzech Króli, przyznać tubylczym Polakom wolny dzień w wigilię Bożego Narodzenia. Od razu widać, że siły postępu i nowoczesności są przeciwko Trzem Królom, którym jak zwykle patronują siły wstecznictwa. Krótko mówiąc – mimo ostrożności kardynała Kazimierza Nycza nie da się ukryć, że Kościół znowu „jątrzy” i „dzieli Polaków”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Złożony w Sejmie projekt ustawy repatriacyjnej, zakładający pomoc w powrocie do kraju Polakom wygnanym z Kresów w latach ’30-tych i ’40-tych na tereny azjatyckiej części Związku Radzieckiego, spotkał się z krytycznym nastawieniem rządu, któremu nie podoba się m.in. zapis, by to szef MSWiA gwarantował mieszkania dla osób objętych repatriacją. Oprócz tego, rząd negatywnie ocenia też propozycję powołania nowego organu – Rady do Spraw Repatriantów; w projekcie stanowiska zwrócono uwagę, że jego funkcjonowanie będzie dodatkowym obciążeniem dla budżetu państwa.

Z kolei kilka miesięcy wcześniej rząd Donalda Tuska bez zawahania przyjął projekt Unii Europejskiej mający na celu osiedlanie w krajach europejskich imigrantów z Afryki, posiadających status uchodźców politycznych. Projekt UE, o którym wspominaliśmy już na portalu, zakłada przesiedlanie afrykańskich imigrantów z krajów takich jak Malta, Włochy czy Hiszpania (to w nich zaraz po wylocie z Afryki lądują przybysze). Przesiedlenie ich do Polski oznacza, że nasz kraj będzie zobowiązany do zapewnienia im pełnego utrzymania.