Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Posłuchaj po co Tusk pojechał do Rosji
Wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim ws. katastrofy
smoleńskiej.
Fragmenty relacji Radia Maryja. Muz. Peter Green i Nina Simone.


Audycja dostępna także na stronie:
http://www.kalinowski.waw.pl/piatek.mp3

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Edmund Klich, jeden z polskich akredytowanych przy rosyjskim MAK, od samej katastrofy smoleńskiej raczy polską opinię publiczną rosyjską wersją przyczyn tragedii z 10 kwietnia. Dziś kolejny raz dał popis w rozmowie z Moniką Olejnik. 

Pułkownik Klich kilkakrotnie zbywał pytania o nieprawidłowości w rosyjskim śledztwie, mówiąc, że z jego ocenami należy poczekać na koniec prac MAK i opublikowanie raportu końcowego z prac Komitetu. Nie przeszkodziło mu to natomiast podtrzymywać przez całą rozmowę wizji, że to polska strona jest w największym stopniu odpowiedzialna za katastrofę w Smoleńsku.

O przyczynienie się do tej tragedii Klich oskarżył nawet załogę polskiego Jaka-40, która lądowała przed Tupolewem. Jednocześnie wybielał wszelkie działania rosyjskich kontrolerów lotu. Pytany wprost, czy to polska strona ponosi odpowiedzialność za katastrofę powiedział, że główną tak, ale należy też pamiętać o pewnych nieprawidłowościach strony rosyjskiej. Dodał, że kontrolerom zabrakło „wyobraźni lotniczej”.

Akredytowany w obronę wziął również ludzi odpowiedzialnych za niszczenie polskiego wraku Tupolewa. Jego zdaniem cięcie szczątków nie było celowym zacieraniem śladów, a całą winę za dewastację Tupolewa ponosi typowy dla Rosji chaos i bałagan. - Jeśli mamy rejestratory, szczegółowe dane o stanie samolotu, wrak nie jest dowodem jedynym w sprawie, chociaż to jest ważna rzecz - powiedział pułkownik, marginalizując znaczenie wraku maszyny w śledztwie.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem, rosjoznawcą i sowietologiem
z Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Bogusław Rąpała


Możemy mówić o przełomie, komentując wizytę prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Warszawie?
- Jeśli słowo "przełom" do czegoś pasuje, to do przełamania granic przyzwoitości w zakłamywaniu rzeczywistości. Stopień hipokryzji w czasie tej wizyty może oszałamiać. Rozmowy towarzyszącej tej zorganizowanej z bizantyjskim przepychem wizycie wskazują raczej na jednostronny charakter realizacji rosyjskich interesów: Rosja faktycznie przejmuje kontrolę nad handlem gazem z Polską. Chodzi konkretnie o zmianę statutu spółki EuRoPol Gaz, kluczowej dla tego handlu, i oddanie jej pod kontrolę Gazpromowi. Również samo dopuszczenie przez stronę polską do rozmów na temat zastąpienia łącznika energetycznego między Polską a Litwą, związanego z projektem budowy litewskiej elektrowni atomowej, łącznikiem z projektem rosyjskiej elektrowni atomowej w Kaliningradzie jest wydarzeniem, które może doprowadzić do realnego, bardzo niebezpiecznego "przełomu", czyli całkowitego uzależnienia energetycznego Polski od Rosji.

Do tego dochodzą haniebne wypowiedzi polskich polityków w kwestiach historycznych, jak chociażby ministra Radosława Sikorskiego dla "Gazety Wyborczej", w której stwierdził: "Mamy w stosunkach polsko-rosyjskich obustronną wrażliwość na ból drugiej strony. Dzisiaj potrafimy przyznać, że w latach 20. w polskiej niewoli zmarło z chorób tysiące żołnierzy Armii Czerwonej. To także spory postęp".
- Zagadnienia historyczne służą raczej do przykrycia istotnych kwestii gospodarczych i kwestii najistotniejszej dla godności państwa polskiego, jaką jest sprawa katastrofy smoleńskiej i prowadzonego śledztwa. Polska ustami ministra Sikorskiego przyjęła wykładnię historii, jaka funkcjonuje w postsowieckiej propagandzie od wielu lat. Dotyczy ona rzekomej równowagi win historycznych między Polską a Rosją w XX w. i wspólnego dochodzenia do bilansu owych krzywd. Minister Sikorski na jednej szali położył zbrodnię katyńską i tragiczny los jeńców sowieckich w polskiej niewoli w 1920 roku. Szokujące i przełomowe jest także to, że minister Sikorski zasugerował, jakoby w Polsce w ciągu ostatnich dwóch lat szalało coś w rodzaju kłamstwa "antykatyńskiego" negującego prawdę o losie jeńców sowieckich z wojny 1920 roku, na wzór faktycznie występującego na masową skalę w Rosji kłamstwa, negującego zbrodnię katyńską.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
"Platforma z klęską zimy radzi sobie gorzej niż Gierek, ale w propagandzie sukcesu i uszczelnieniu mediów, aby nie przekazywały treści niekorzystnych dla władzy, zdołała go prześcignąć, podobnie, jak i w tempie zaciągania długów."

"Tu nie trzeba Bundeswehry, tu wystarczy minus cztery" - mówiło się za czasów mojej młodości. Była w tym pewna złośliwa przesada: podczas "zimy stulecia", która rozłożyła na łopatki "pryl" (PRL - przy. red.), było ponad minus dwadzieścia. A w ostatni poniedziałek w Warszawie temperatura w ciągu dnia nie spadła poniżej sześciu, opad też nie jakiś horrendalny - następnego dnia zmierzyłem linijką na trawniku przed domem, bywało gorzej.

Nie można też rzec, żeby "atak zimy" był nagły, bo we wszystkich mediach zapowiadano go dzień wcześniej. A mimo to efekt był taki, dla osiągnięcia jakiego w każdym normalnym kraju trzeba by co najmniej dywanowego bombardowania. Miasto zostało sparaliżowane całkowicie, odebranie dzieci ze szkoły urosło do rangi czynu heroicznego, i tylko Bogu dziękować, że nie dopuścił w tym czasie żadnego pożaru albo innego poważnego wypadku, bo żadna straż ani pogotowie dotrzeć gdziekolwiek nie mieli najmniejszych szans.
A może zresztą i dopuścił, tylko nikt o tym nie wie? Platforma z klęską zimy radzi sobie gorzej niż Gierek, ale w propagandzie sukcesu i uszczelnieniu mediów, aby nie przekazywały treści niekorzystnych dla władzy, zdołała go prześcignąć, podobnie, jak i w tempie zaciągania długów. Więc jeśli nawet ktoś w Warszawie odkorkował tylko z tej przyczyny, że miastem rządzi ekipa partyjnych ignorantów, to i tak się o tym nie dowiemy.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

1. Premier Donald Tusk jest przedstawiany w przyjaznych mu mediach a także przez wielu komentatorów politycznych jako niezwykle sprawny i dobrze przygotowany do pełnienia tej funkcji polityk. Jeżeli jednak przyjrzymy się praktyce kierowania Radą Ministrów przez Premiera Tuska, a zwłaszcza procesom przygotowywania i podejmowania decyzji przez ten rząd to trudno inaczej je określić jak jeden wielki chaos.

Czasami nawet wydaje się jakby nawet najważniejsze propozycje reform były rzucane przez poszczególnych ministrów i samego premiera Tuska od tak sobie, a jeżeli reakcja opinii publicznej jest nieprzychylna to propozycje te umierają śmiercią naturalną.

2. Sztandarowym przykładem takiego chaosu są próby zmian w systemie ubezpieczeń emerytalnych. W tej sprawie jest aż kilka ośrodków gdzie trwają prace dotyczące przygotowania tych zmian. Jedną grupą ekspertów dowodzi Minister Michał Boni szef doradców strategicznych Premiera, koncepcję reformy przygotowała także Minister Pracy Jolanta Fedak, swoje pomysły w tej sprawie ma Minister Finansów Jan Rostowski, a ostatnio także Rada Gospodarcza przy Premierze.

Już sam fakt, ze aż w tylu ośrodkach rządowych pracuje się nad tymi zmianami nie najlepiej świadczy o zdolnościach organizacyjnych tej ekipy ale jeszcze gorsze jest to,że każdy z nich przedstawia swoje pomysły w mediach i nie są one nawet ze sobą zbieżne.