Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

List Krzysztofa Bzyla.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Bronisław Komorowski

          Szanowny Panie Prezydencie!

Jestem zmuszony zwrócić się do Pana z przypomnieniem danej przez Pana 9 lat temu,  podczas konferencji prasowej, obietnicy odejścia z życia publicznego, jeżeli Romuald Szeremietiew, fałszywie oskarżany przez Wojskowe Służby Informacyjne,  wtedy Pana zastępca  i wiceminister obrony narodowej, okaże się niewinny. Powiedział Pan wtedy, że jako człowiek honoru nie mógłby się inaczej zachować. Dziś już wiemy na pewno, że Romuald Szeremietiew  był niewinny, co stwierdził Warszawski Sąd Okręgowy po 9 latach procesów.
Panie Prezydencie, postawił Pan na szali swój honor i nadszedł czas wywiązania się z danego słowa, czyli ogłosić rezygnację z piastowanego urzędu. Jest to nie tylko najwyższy urząd, ale i związana z nim najwyższa odpowiedzialność, a honor wymaga dotrzymywania danego publicznie słowa. Nie powinien Pan zasłaniać się przed Sądem faktem, że jest najwyższym przedstawicielem władzy wykonawczej.

Mimo, że jest Pan z zawodu historykiem, zdążył już Pan popełnić szereg poważnych błędów, które trudno tłumaczyć inaczej, jak  sprzyjaniem i odbudowywaniem siły ludzi z dawnego aparatu terroru i ich popleczników. Podam tu tylko 3 przykłady.
W czerwcu tego roku, a więc jeszcze, kiedy wykonywał Pan obowiązki Prezydenta RP, mianował Pan Jarosława Spyrę, byłego funkcjonariusza SB na ambasadora w Peru.
W listopadzie odznaczył Pan Orderem Orła Białego Adama Michnika, którego poeta Zbigniew Herbert nazywał kłamcą, oszustem politycznym, manipulatorem i człowiekiem złej woli. Adam Michnik dla społeczeństwa polskiego budował gmach zakłamania, polegający na utajnianiu i zakłamywaniu historii, zamazywaniu różnic miedzy ofiarami i oprawcami. Michnik w ostatnich 21 latach zasłużył się, ale tylko jako obrońca Jaruzelskiego i Kiszczaka i innych morderców komunistycznych.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Stawiam hipotezę, że wybory samorządowe mogły zostać sfałszowane. Wskazuje na to zdumiewająca liczba prawie 2 milionów głosów nieważnych. Niewykluczone, że ktoś je unieważniał już po głosowaniu.

1. Po wyborach samorządowych wszystkie partie się cieszą, jedne bardziej, drugie mniej, cicho natomiast siedzi partia, której sukces jest najbardziej zaskakujący i tajemniczy. Mam na myśli PGN - Partię Głosów Nieważnych,
która w wyborach samorządowych osiągnęła prawdziwy sukces. W wyborach sejmików wojewódzkich wyborcy oddali prawie dwa miliony głosów nieważnych, co stanowi ponad 12 procent osób biorących udział w głosowaniu.

2. W tych wyborach większość wyborców pozostała w domu. Frekwencja wyniosła czterdzieści kilka procent. A z tej mniejszości, która poszła głosować, co ósmy nie potrafił zagłosować tak, aby jego głos był ważny.
To wielki sukces Partii Nieważnych Głosów. I wielka klęska polskiej demokracji.

3. Ciekawie wygląda kwestia lokalizacji głosów nieważnych. W wielkich miastach - w Warszawie, w Łodzi, w Krakowie było ich niewiele - ledwie trzy- cztery procent. Ale w okręgach wyborczych poza wielkimi miastami, w okręgach wiejskich, liczba takich głosów sięgała nierzadko dwudziestu procent.
Tak było na przykład w okręgu płockim, na Mazowszu, gdzie gigantyczny sukces odniósł PSL i marszałek Struzik, zdobywając prawie połowę głosów(ponad 48 procent).
Na drugim miejscu za PSL znalazła się w tym okręgu Partia Nieważnych Głosów z imponującym wynikiem 19 procent wszystkich osób biorących udział w głosowaniu.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

1. W ostatni czwartek 25 listopada Parlament Europejski przegłosował rezolucję (wprawdzie niewielką większością głosów 292 za, a 274 przeciw) w którym wzywa Komisję Europejską do zadeklarowania w imieniu UE redukcji aż o 30% CO2 do roku 2020. 

Komisja Europejska na na konferencji w Cancun w Meksyku od 29 listopada do 10 grudnia będzie w imieniu wszystkich krajów UE negocjowała po raz kolejny poziom redukcji CO2 na świecie i ma polityczną deklarację Parlamentu aby zgłaszać tam ambitne cele. Także w czwartek PE przegłosował Strategię Energetyczną UE przygotowaną przez Komisję Europejską w której także jest zawarty zapis o 30% redukcji CO2 przez kraje unijne do roku 2020.

Niestety w polskich mediach na ten temat niewiele jakby to co robią instytucje europejskie w sprawie redukcji CO2 nas nie dotyczyło. A przecież gdyby takie stanowisko zostało ostatecznie przeforsowane, koszty dla naszej gospodarki byłyby wręcz niewyobrażalne.

2. Zapewne konferencja w Cancun zakończy znowu brakiem porozumienia podobnie jak ta przed rokiem w Kopenhadze w związku z brakiem zainteresowania postępami w spawie redukcji CO2 ze strony USA, Chin i Indii ( głównych emitentów CO2 na świecie). Ale determinacja urzędników Komisji w tej sprawie jest jak widać ogromna.

Forsują na forum UE dokumenty zawierające rozwiązania ,które wprawdzie czynią z UE lidera w walce ze zmianami klimatycznymi na świecie, ale dla wielu krajów członkowskich ( w tym przede wszystkim dla Polski ) mogą być wręcz kamieniem uwiązanym u szyi.

Nie słyszałem o żadnej reakcji ani polskiego rządu w tej sprawie ani o reakcjach naszych wybitnych przedstawicieli w instytucjach europejskich choćby Przewodniczącego PE Jerzego Buzka czy komisarza ds. budżetowych Janusza Lewandowskiego, choć zarówno polski rząd jak i obydwaj Panowie zapewne wiedzą z jakimi konsekwencjami dla gospodarki i społeczeństwa wiąże się taka skala redukcji.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Wybory samorządowe już za nami, chociaż w niektórych miastach i gminach wyborców czeka jeszcze druga tura wyborów prezydentów, wójtów i burmistrzów. Jednak najważniejsze rozstrzygnięcia znamy, a więc czas na krótką analizę wyborczych wyników.

Zacznę od zwycięzców, a właściwie od zwycięzcy tegorocznych wyborów samorządowych, czyli od Polskiego Stronnictwa Ludowego. Każdy kto choć trochę interesuje się polityką doskonale wie, że przed wyborami wszelkie sondaże oraz analizy znawców sceny politycznej skazywały ludowców na wielką klęskę. Warto przypomnieć, że poparcie dla tej partii wskazywane w przedwyborczych sondażach wahało się w przedziale od 3 do maksymalnie 8%. Tymczasem uzyskała ona poparcie powyżej 16%, co należy uznać nie tylko za dobry wynik, ale wręcz za ogromny sukces. Sukces wyborczy ludowców to suma kilku ważnych czynników. Jednym z najważniejszych jest oczywiście posiadanie silnych struktur w terenie, które systematycznie zasilają nowi działacze. Wbrew panującym stereotypom w szeregach tej partii można znaleźć wiele młodych i dobrze wykształconych osób spoza obszarów wiejskich. Na listach wyborczych partii Waldemara Pawlaka znalazło się wiele osób dobrze znanych w lokalnych społecznościach i mających doświadczenie w pracy samorządowej, co oczywiście przełożyło się na poziom poparcia dla tych kandydatów i całej partii. I wreszcie nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o poparciu jakiego PSL –owi udzieliła pewna część elektoratu Prawa i Sprawiedliwości zdegustowanego sposobem zarządzania partią i uprawiania polityki przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego oraz jego najbliższych doradców wywodzących się z szeregów Porozumienia Centrum. Mając na względzie fakt, że ani sposób zarządzania partią ani sposób uprawiania polityki przez władze Prawa i Sprawiedliwości nie ulegnie radykalnej zmianie, należy przypuszczać, że poziom poparcia dla ludowców ze strony elektoratu oraz działaczy partii Kaczyńskiego będzie miał tendencję rosnącą, co oczywiście przełoży się na dobry wynik w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych. Myślę, że duże znaczenie dla wielu wyborców ma również zdolność koalicyjna jaką wykazuje się PSL. Obserwując nieustanne i w zasadzie bezsensowne kłótnie dwóch największych partii wyborcy poszukują opcji zdolnej do kompromisu i wykazującej się spokojem politycznym, a takimi cechami charakteryzuje się właśnie PSL.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Wielki pic

Rafał Ziemkiewicz

– Tusk stał się spełnieniem marzeń Polaka o tym, żeby było znowu jak za Gierka. Jego panowanie to wypisz wymaluj powtórka z gierkowskich rządów – mówi Rafał Ziemkiewicz w rozmowie z Jakubem Jałowiczorem.

– Czy Pana spór ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” miał wpływ na to, że poszedł Pan na Marsz Niepodległości 11 listopada?
– Powody były znacznie poważniejsze, aczkolwiek ta kampania „Wyborczej” miała tu istotne znaczenie. „Wyborcza” dla pognębienia swoich przeciwników stara się wsadzić ich do jednego wora z tym, co niewątpliwie zasługuje na potępienie, utożsamić ich z antysemityzmem i faszyzmem. Teraz chodziło jej o „poszerzenie” ONR. Kazano wygwizdać Marsz Niepodległości, całą tradycję polskiego ruchu narodowego, przedstawiając to w ten sposób – kto jest przeciw „Wyborczej”, ten jest razem ze skinheadami. I chociaż szedłem tam z duszą na ramieniu, obawiając się, czy rzeczywiście nie wyskoczy jakiś łysy hajlując i krzycząc: „Żydzi do gazu”, to uważam, że cała impreza skończyła się moralnym zwycięstwem narodowców, bo pokazali całej Polsce, że to oni są spokojnymi ludźmi, a faszystami są ci, którzy ich próbowali zablokować. A po drugie organizatorzy tej blokady poczuli się w obowiązku przeprosić publicznie za język nienawiści. Nawet pan Seweryn Blumsztajn i inni redaktorzy „Wyborczej” zauważyli wreszcie sierpy i młoty, Che Guevary, emblematy Czerwonych Brygad. Dostrzegli, że jest coś nie w porządku w okrzykach: wieszać kapitalistów! Nie mówię, że tzw. antyfaszyści przestali być świętymi krowami, ale po 11 listopada są nimi troszkę mniej.
– Czy polityka będzie się teraz częściej przenosić na ulice?
– To jest temat na długą dyskusję, bo nasza demokracja jest słabo ugruntowana i czerpie wzorce z Zachodu, a problem z demokracją jest właśnie na Zachodzie. Jest bardzo niepoprawnie politycznie o tym mówić, ale w uczonych rozprawach stworzono politycznie poprawne pojęcie, którego wolno używać: deficyt demokracji. On się na Zachodzie niewątpliwie nasila. I to jest łatwe do zrozumienia, bo jeżeli zanika demos, czyli warstwa średnia zdolna kierować państwem i kontrolować władzę wykonawczą, to i zanika demokracja. W elitach zachodnich narasta fascynacja Chinami i także w jakimś stopniu Putinem. 20 lat temu mówiło się, że Zachód przymyka oczy na brak demokracji w Rosji, bo chce robić z nią interesy i liczy na to, że Rosja się zdemokratyzuje. W tej chwili to raczej Zachód marzy o tym, żeby się sputinizować. Tzn. liczy na to, że rządząca elita technokratyczna uzyska trwałą legitymację niby-demokratyczną, czyli stałe 80–90 proc. poparcia w każdych wyborach, tak jak Putin, jednocześnie sprawując władzę nie mającą nic wspólnego z demokracją. Przynajmniej od lat 30. ubiegłego wieku nie było takiego kryzysu idei demokratycznej, jak w tej chwili. A jeżeli jest kryzys idei demokratycznej, to w przeciągu pięciu –dziesięciu lat można się spodziewać, że ten, kto będzie w stanie skrzyknąć odpowiednio silną bojówkę, będzie miał dużo większe szanse objęcia władzy niż ten, kto założy partię i będzie przedstawiał wyborcom sensowny program.