Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Wracam jeszcze do tematu „warszawskiego” krzyża, bo zafrapowały mnie wystąpienia książąt polskiego kościoła. Jeden z mechanizmów manipulowania Polakami to gra na kompleksie prowincjonalizmu przy pomocy twierdzenia – no, popatrz, „co teraz świat  o nas pomyśli”. Jest to o tyle śmieszne, że „świat” w większości wypadków w ogóle „o nas nie myśli”.
 Po drugie zaś, jestem święcie przekonany, a im robię się starszy, tym bardziej utwierdzam się w tej opinii, że my również w takim samym „poważaniu” powinniśmy mieć świat.

 Ze zdziwieniem odkryłem ostatnio to właśnie manipulacyjne odwołanie w wystąpieniu polskich biskupów na temat krzyża, a potem w homilii samego Prymasa wygłoszonej przy okazji świętowania rocznicy zwycięstwa nad bolszewicką zarazą w 1920 roku.
 Zacznę od księdza Prymasa, który apelował, abyśmy „zakończyli tę kompromitującą wojnę o krzyż”. Będę się czepiał słówek, bo słowa są czasem ważniejsze od strzałów.
 Otóż, zrozumiałbym, gdyby ks. biskup mówił do mnie o „zgorszeniu”; „gorszącej wojnie o krzyże” – zgorszenie odwołuje się bowiem do wartości. Natomiast jeśli używa się słowa „kompromitująca”, to zaraz pada pytanie, przed kim to się tak „kompromitujemy”? No bo przed Panem Bogiem raczej skompromitować się nie można. Ten zna nas jak zły szeląg w każdej sekundzie naszego życia.
 Abp Kowalczyk wyjaśnił, że „patrzy na nas świat”, który nie zrozumie naszego postępowania, ponieważ nijak się ono ma do wartości chrześcijańskich – „mogą postrzegać nas jako tych, którzy stracili głowę i bawią się szabelką” – powiedział.
 Prezydium Episkopatu Polski posunęło się wcześniej jeszcze dalej, stwierdzając, że „w wyniku nieprzemyślanych wypowiedzi i politycznie motywowanych działań, miejsce zadumy i jedności Polaków stało się terenem gorszących manifestacji, wywołujących niepokój w całym kraju i zdumienie międzynarodowej opinii publicznej” (sic!).
 Czyli moi Biskupi pouczają mnie, odwołując się nie do Pana Boga, Pisma Świętego czy Dekalogu, tylko „międzynarodowej opinii publicznej”.
 Przepraszam najmocniej, ale „międzynarodową opinię publiczną” to ja mam w miejscu, które codziennie dotykam papierem toaletowym.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W polskiej publicystyce prawicowej, zwłaszcza zabarwionej monarchizmem i/lub konserwatyzmem, spotyka się specyficzny obraz porozbiorowych dziejów Ojczyzny. Kreślący go autorzy wyrażają opinię, iż mocarstwa zaborcze miały jako państwa charakter konserwatywny (bo były niedemokratycznymi monarchiami). Z tak sformułowanej przesłanki wyprowadzają oni wniosek, że polscy zachowawcy powinni byli z zasady kolaborować z zaborcami, zawsze i w każdych warunkach. Rzekomą słuszność wniosku podważa jednak fałszywość przesłanki. Mniemanie o konserwatyzmie państw zaborczych wyraźnie nie zalicza się do najszczęśliwszych opinii, gdy choć pobieżnie przekartkować annały historii.

Fryderycjańskie Prusy w XVIII wieku, epoce rozbiorów sarmackiego imperium, zdążyły się już stać modelowym „państwem zachodnim”, przeświadczonym o własnej, wynikającej z nowoczesności, wyższości cywilizacyjnej i zarazem o swoim oświecicielskim posłannictwie wobec zacofanych połaci świata. Największa z tych połaci – katolicka Rzeczpospolita – rozciągała się tuż za ich wschodnimi granicami. Fryderyk II wprost porównywał swą politykę do misji Francji czy Wielkiej Brytanii w amerykańskich koloniach, nazywając Polskę europejską „Kanadą”, a Polaków europejskimi „Irokezami”, których trzeba dopiero ucywilizować. Opublikował nawet utwór „Orangutan Europy”, gdzie szydził, iż w przeciwieństwie do Europejczyków Polacy wywodzą się od tej właśnie małpy. Obiektem szczególnych ataków starego Fryca, i oczywiście koronnym dowodem polskiej ciemnoty, stał się katolicyzm. Ów rewolucjonista na tronie, mason i ateista, marzył o likwidacji papiestwa. „Wcześniej czy później spostrzegą się ludzie, że państwo Papieża zabrać nietrudno, a wtedy do nas palium należy i raz przecie skończy się spektakl. Żaden z mocarzy europejskich nie uzna Namiestnikiem Chrystusowym człowieka, obcemu rządowi uległego: każdy więc dla siebie zamianuje patriarchę. Wówczas powoli odłączą się wszyscy od wspólnej jedności, i każde królestwo będzie miało swój język i swoją religię…” – pisał w liście do Woltera. Nic tedy dziwnego, że tacy luminarze zachodnioeuropejskiego postępu, jak znany filozof i matematyk Jean d’Alembert czy wspomniany Wolter głośno wyrażali radość z zaniesienia przez oświeceniowe Prusy polskim „dzikusom” ogłady na bagnetach, a ten drugi chwalił antypolskie paszkwile Fryderyka i uzasadniał zabór we własnej publicystyce.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Litwini w sprawie traktowania mniejszości narodowościowych powinni się uczyć od swych łotewskich pobratymców

8 sierpnia br. doszło na Łotwie do niezwykłego wydarzenia. Niezwykłego, bo po raz pierwszy w historii święcenia nowego rzymskokatolickiego arcybiskupa odbyły się w Rydze w katedrze nie katolickiej, lecz luterańskiej. W świątyni tej znajduje się grób św. Meinarda, misjonarza z XII w., a zarazem pierwszego ryskiego biskupa. Jest on tutaj czczony tak jak św. Wojciech w naszym kraju. W czasie swojej pielgrzymki na Łotwę w 1993 r. papież Jan Paweł II zatwierdził jego wielowiekowy kult. Wybór miejsca świeceń biskupich był więc nawiązaniem do historycznej tradycji, a zarazem konkretnym przejawem współczesnego ekumenizmu.

Święcenia te były też wydarzeniem ważnym dla naszych rodaków. Otóż nowy arcybiskup, a zarazem jedyny metropolita owego nadbałtyckiego kraju, 55-letni ks. Zbigniew Stankiewicz, jest Polakiem z urodzenia. Drogę do kapłaństwa miał on niełatwą. Nie mógł w czasach komunistycznych studiować teologii, więc najpierw ukończył Politechnikę Ryską, a następnie pracował jako inżynier w stoczni. Cały czas aktywnie działał w Związku Polaków, dochodząc do stanowiska wiceprezesa. Dopiero w 1990 r. wyjechał do seminarium duchownego w Lublinie. Już jako ksiądz podjął dalsze studia w Rzymie. Obok polskiego i łotewskiego, którymi posługuje się na co dzień, zna kilka innych języków. Przez kilka lat był ojcem duchownym w ryskim seminarium duchownym. Jest autorem licznych artykułów naukowych, a także osobą związaną ze światem dziennikarskim. Zajmuje się też alpinistyką. Pomimo młodego jak na arcybiskupa wieku jest on wszechstronnie przygotowany do pełnienia swych obowiązków, ma przy tym różnorodne doświadczenia życiowe. W swoim pierwszym liście pasterskim napisał, że priorytetem jego posługi będzie odrodzenie Łotwy. Zapewnił, że chce służyć Bogu i społeczeństwu. Jego ingres do katedry katolickiej św. Jakuba odbędzie się 21 sierpnia.

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Rewolucja komunistyczna była zaplanowanym aktem antyrosyjskiego barbarzyństwa. Dokonali ją judeobolszewiccy wichrzyciele finansowani przez żydowski i amerykański kapitał. Rewolucja zniszczyła wielowiekowy dorobek tego kraju. Z potęgi politycznej i gospodarczej zepchnęła Rosję do stanu recesji. Judeo-bolszewicy z byłego lidera „Świętego Przymierza” pozostawili tylko szczątki dawnej potęgi.

Kłamstwem jest, że rewolucja rozpoczęta w 1789 roku przyniosła Francji same korzyści. W rzeczywistości była aktem antynarodowym, doprowadzającym Francję do stanu recesji, z którego kraj wychodził przez ponad 100 lat. Głównym skutkiem zwanej przeze mnie „Wielkiej Rewolucji (Żydo)Francuskiej” było zniszczenie Narodowego Dziedzictwa tego ponad tysiącletniego kraju. Tak samo było z rewolucją w Rosji. Była ona aktem jawnie antyrosyjskim, który doszczętnie zniszczył wszystkie pierwiastki Ducha Narodowego w tym kraju. Tutaj szatańskiego dzieła zniszczenia dokonali ci sami wichrzyciele, co wcześniej rozsiali ziarna rewolucyjnego fermentu w Królestwie Francji. Sam komunizm przeto nie powstałby bez rewolucji we Francji, a tamta z kolei nie miałaby miejsca bez „rewolucji amerykańskiej”. Oczywiście przebiegu działań rewolucyjnych już omawiać nie będę, bo nie ma sensu powielać wiadomości powszechnie dostępnych w wielu źródłach. Zajmę się tutaj celowo pomijanymi faktami.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

W związku z 90. rocznicą Bitwy Warszawskiej przez media przewaliła się fala publikacji dotyczących roli Józefa Piłsudskiego w bitwie. Historycy, jak jeden mąż, wyśmiewali i deprecjonowali tezę, że w decydującym momencie zmagań Wódz Naczelny zwyczajnie się załamał i przestał dowodzić bitwą, ba, w przeddzień bitwy (12 sierpnia) poszedł do premiera Wincentego Witosa i jak gdyby nigdy nic złożył dymisję z zajmowanych stanowisk! Na pytanie zaskoczonego premiera, co ma z tym zrobić, odpowiedział: „Co pan uzna za stosowe”. Witos zataił dymisję, bo uznał, że ogłoszenie jej publicznie byłoby straszliwym ciosem w morale armii. Piłsudski opuścił Warszawę, najpierw pojechał do kochanki – Aleksandry Szczerbińskiej pod Tarnów, a dopiero potem do Puław. Ponaglony przez szefa sztabu generalnego gen. Tadeusza Rozwadowskiego – przyspieszył planowany atak znad Wieprza o jeden dzień, dołączając już do pościgu za cofającymi się już od paru dni bolszewikami.