Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Spotkanie z Normanem Finkelsteinem autorem bestselleru "The Holocaust Industry"
w Centralnej Bibliotece w Chicago
 
 Autor światowego bestselleru The Holocaust Industry, który znalazł się na liście najpopularniejszych książek nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w Niemczech, Szwajcarii i Austrii, we Francji, w Polsce i w dalekiej Brazylii - dr Norman Finkelstein - przybył do Chicago, gdzie jako visiting-professor i prowadzić będzie teraz zajęcia na DePaul University. Pierwsze spotkanie publiczne z czytelnikami jego głośnych i kontrowersyjnych książek miało miejsce w Centralnej Bibliotece Publicznej im. Harolda Washingtona w śródmieściu Chicago, we wtorek, 9 kwietnia br. w ramach serii odczytów Society in Focus. W wypełnionej do ostatniego miejsca sali Chicago Authors Room "naukowiec i obrazoburca", jak prezentuje się sam Norman Finkelstein, mówił o doktryniewyjątkowości żydowskich cierpień, sposobach wykorzystywania holokaustu dla czynienia fantastycznych roszczeń finansowych, a także o obecnym konflikcie palestyńsko-izraelskim. Prezentacja świetnego polemisty spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem zgromadzonej publiczności.

Bicz Boży

Nazwisko Normana Finkelsteina zwróciło uwagę polskiej społeczności przed paru zaledwie sezonami, kiedy na łamach "Rzeczypospolitej" udzielił on wywiadu, w którym mocno i zdecydowanie perswadował Polakom, aby twardo i skutecznie opierali się roszczeniom i szantażowi wielu głównych, międzynarodowych organizacji żydowskich, powołując się na świeże precedensy ich poczynań wobec banków szwajcarskich, które określał jako bezpodstawna awanturę i "grandziarstwo" [mówił o tym również dwukrotnie w wywiadach publikowanych w “Naszej Polsce” – przyp. red. “NP”]. Na spotkaniu w Centralnej Bibliotece w Chicago podał on rzeczowe podstawy swojego krytycyzmu wobec całej kampanii organizacji żydowskich - raport komisji Paula Volckera, która dokonała ogromnie kosztownej i wnikliwej kontroli zasobów i dokumentów oskarżanych o okradanie ofiar holokaustu banków szwajcarskich.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Afganistan jest nie do spacyfikowania wobec skrystalizowanej opinii jego mieszkańców, którzy uważają wojska USA i NATO za wrogą im okupację, według raportu na 63 stronach, napisanego przez amerykańskiego weterana służby w Iraku i w Afganistanie, podpułkownika Daniel’a L. Davis’a. Autor raportu twierdzi, że już jest za późno na zadanie klęski powstańcom na polu bitwy.
 
Autor raportu uważa, że wycofanie obcych wojsk z Afganistanu na przestrzeni półtora roku, leży w interesie USA. Po ośmiu latach obecności w Afganistanie, Amerykanie i Europejczycy, swoim zachowaniem, przekonali Afganów, że stanowią obce wojska okupacyjne, przed którymi należy bronić się tak, że obecnie wysyłka dodatkowych 40,000 żołnierzy z USA, może sytuację tylko pogorszyć.
   
Zamiast planów powiększania ilości wojsk obcych w Afganistanie autor raportu uważa, że należy wysłać tam służby specjalne USA i szkolić wojska oraz policję afgańską w Kabulu, gdzie personel amerykański byłby wystarczająco chroniony. Davis uważa, że Talibani i członkowie AlQaidy powinni być uznani przez Afganów jako ich wrogowie. Niestety tak nie jest.

Autor nie krytykuje obecną sytuację polityczną w Afganistanie, gdzie miejscowa armia jest organizowana przez Afganów-Tadżyków pochodzący z mniejszości i znienawidzonych przez większość, która należy do grupy etnicznej Pasztunów. Pasztuni zamieszkują obie strony granicy Afganistanu i Pakistanu i tej granicy miedzy nimi nie respektują. Wszyscy Talibani są Pasztunami, ale nie wszyscy Pasztuni są Talibanami.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Piotr Śmiłowicz: Jeden z członków rządu, dopytywany sms-owo przez redakcyjnego kolegę o szczegóły afery stoczniowej, postanowił wystawić na próbę naszą erudycję. Napisał sms-a: „To co obserwujecie, to cienie w pieczarze, nie rzeczywistość”. Trafił w sedno.
            Inspirująca metafora więc ją pociągnę. Wielkość i kształt cienia zależy od tego pod jakim kątek pada światło. W zależności od tego, kto i jak je ustawi, cień będzie mały i niegroźny, lub wielki i przerażający. Na szczęście dla nas, są osoby, które widziały rzeczywistość, zanim my zobaczyliśmy cień.
1. Zapowiedź bomby
Rzeczpospolita: Z informacji „Rz” wynika, że nazwiska ministra skarbu Aleksandra Grada, byłego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda oraz innych polityków PO przewijają się w dokumentach Centralnego Biura Antykorupcyjnego dotyczących niejasności wokół prywatyzacji dwóch stoczni. (...) Co próbowało wyjaśnić Biuro? Z informacji „Rz” wynika, że m.in. to, czy przez spółki córki Stoczni Gdynia wyprowadzano pieniądze. Firmy sprzedawane osobom fizycznym za niewielkie pieniądze były jednocześnie wierzycielami stoczni. Po transakcji stocznia szybko realizowała zaległe płatności. Nabywca mógł więc zarobić kilkakrotnie więcej, niż zapłacił za spółkę. CBA bacznie przyglądało się też roli, jaką w sprzedaży aktywów Stoczni Szczecińskiej Nowej i Stoczni Gdynia odegrał Abdul Rahman El Assir, libański handlarz bronią, były pośrednik Bumaru, polskiego giganta zbrojeniowego.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

 Zdjęcie - Roman Dmowski

Iwo Cyprian Pogonowski
www.pogonowski.com

Roman Dmowski (1894-1939) dobrze znał sytuację geopolityczną narodu polskiego położonego między wrogim mu imperializmem Niemiec i Rosji. Wiedział, że kluczem do zjednoczenia ponad 350 niezależnych państewek Rzeszy Niemieckiej, pod władzą Berlina była międzynarodowa zbrodnia rozbiorów Polski. Znał on plany Prusaków i ich nadzieję przyłączenie do Niemiec Ukrainy, jakoby żeby Niemcy nie były zagrożenie głodem w ich walce o hegemonię nad światem.

Niemcy nie tylko brutalnie niemczyli ludność polską, ale marzyli o kolonizowaniu Rosji tak jak Brytyjczycy kolonizowali Indie. Tekst kapitulacji rządu Lenina 3go marca 1918 roku, w okupowanym przez Niemców Brześciu Litewskim, uznawał wasalstwo Rosji wobec Niemiec. Wcześniej minister obrony przy rządzie Kierenskiego, Aleksander Guczkow, stwierdził, że celem Niemiec jest skolonizowanie Rosji, tak jak Brytyjczycy skolonizowali Indie. Megalomanom niemieckim marzyło się imperium od Renu do Władywostoku.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Kilka dni temu prezydent Lech Kaczyński podpisał tzw. Traktat Lizboński. Nic w tym dziwnego, wszak przed dwoma laty sam uczestniczył w negocjowaniu jego warunków i reprezentował Polskę na szczycie w Lizbonie 13 grudnia 2007 r. Od tego czasu próbował co prawda wykonywać pewne mało znaczące gesty w stronę przeciwników traktatu, wypowiadając się co pewien czas na temat jego mankamentów czy konieczności poszanowania głosu Irlandii, która w pierwszym referendum traktat odrzuciła, jednak wiadomo było, że prędzej czy później dokument podpisze, kończąc tym samym proces jego ratyfikacji przez Rzeczpospolitą Polską. Dokonał tego aktu uroczyście, przed kamerami i w świetle fleszów, z determinacją wykorzystując podany długopis, kiedy zbuntowało się jego własne pióro.

Należy jednak wyrazić zdziwienie tym, że rozmaici politycy i ludzie mediów, którzy jeszcze do niedawna ostro krytykowali traktat, teraz chwalą prezydenta i próbują usprawiedliwić jego postępowanie „międzynarodową presją”, „pragnieniem legalizmu” czy wreszcie intrygami rządzącej Platformy Obywatelskiej, tłumacząc, że „nie miał wyjścia” i „musiał”. A przecież w ciągu ostatnich dwóch lat nie zdarzyło się nic, co pozwoliłoby zmienić opinię o traktacie reformującym Unię Europejską. Nadal bowiem zawiera on skrajnie niekorzystne rozwiązania nie tylko dla Polski, ale również dla całej Europy, różniąc się tylko „kosmetyką” od projektu tzw. Eurokonstytucji, odrzuconego niegdyś w referendach przez Holendrów i Francuzów, co przyznał zresztą sam twórca tej ostatniej – Valery Giscard d’Estaign. Jego przyjęcie nie tylko umocni dominację państw silnych nad słabszymi, ale również utrwali rządy biurokratycznej, międzynarodowej kliki brukselskiej nad całym kontynentem, i nie zmienią tego żadne „kompromisy z Joaniny” czy inne mechanizmy o wątpliwej trwałości.