Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Poniżej prezentujemy tłumaczenie opracowania, które ukazało się na najnowszym (styczeń 2014) numerze miesięcznika Culture Wars. Pismo to, prowadzone od początku przez dr. E. Michaela Jones’a, stanowi obecnie najbardziej konstruktywne konserwatywne pismo wydawane w świecie angielskojęzycznym. Porusza, najczęściej przemilczane przez inne wydawnictwa, kluczowe zagadnienia dotyczące wydarzeń w USA i na świecie. 

Liga Przeciwko Zniesławieniu (ADL) a żydowska kultura inwigilacji Ameryki

Wieczorem 30 kwietnia [2013 roku] wiceprezydent Joe Biden wygłosił ważne przemówienie na gali z okazji 100-lecia Ligii Przeciwko Zniesławieniu (Anti-Defamation League – ADL) w Waszyngtonie, DC. Chociaż Biden miał inne plany na ten wieczór, zmienił je i pojawił się tutaj ponieważ (w jego własnych słowach):

“Już dawno dowiedziałem się, że nie ma możliwości odmówienia Abe (Foxmanowi). Wiem, że myślicie, iż żartuję. Nie, nie żartuję”. Później Biden kontynuował: “Będzie to zuchwałe z mojej strony kiedy to powiem, ale ja się tu czuję jak w rodzinie. Byłeś ze mną, ja byłem z tobą, od czasu kiedy jako 30-letni dzieciak zostałem zaprzysiężony w Senacie amerykańskim na początku 1973 roku. Tak więc wpadnięcie tu jest dla mnie zaszczytem”. [1]

W dalszej części przemówienia Biden nadal wyrażał głęboki respekt i podziw dla swoich słuchaczy. Zażartował:

“Wiem, iż ogromna większość Amerykanów myśli, że jestem Żydem, ale naprawdę jestem katolikiem. Jestem prawdziwym katolikiem”. Ale, przyznał Biden: “Wykształciła mnie ADL i wiele osób, które znajdują się na tej sali. Byliście ze mną, i uważam że słuszne jest by powiedzieć: byliście w każdej ważnej sprawie. I w każdej sprawie. Nawet nie pamiętam ani jednej sprawy, w której byśmy się nie zgadzali”. [2]

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
By zrozumieć obecną sytuację polityczna Polski trzeba poznać jej historię przynajmniej tę od II wojny światowej. Bo to historia w dużej mierze kształtowała i kształtuje postawy Polaków. Mianowani przez Moskwę po drugiej wojnie zarządcy PRL-u dbali o to by odpowiednio spreparować historię, zakłamać na własne potrzeby i proces ten trwa do dziś.

           Wiemy że w czasie II wojny światowej i bezpośrednio po niej, zarówno Niemcy jak i Sowieci masowo dopuszczali eksterminacje naszego narodu, a w szczególności elit narodowych. Dziś już można mówić o zbrodni katyńskiej, choć jeszcze w latach 80 można było za to być ukaranym. Większość tam zamordowanych to polska inteligencja. Stosunek władz sowieckich do Polaków obrazuje wypowiedź Mołotowa (minister spraw zagranicznych)”..Jednakże wystarczające się okazało krótkie uderzenie w Polskę ze strony naprzód armii niemieckiej, a potem Armii Czerwonej, aby nic nie zostało z owego poczwarnego bękarta Traktatu Wersalskiego, który żył kosztem niepolskich narodowości. “

           Niemcy jedną z pierwszych akcji wynaradawiania Polaków rozpoczęli w Krakowie 6 listopada 1939 od aresztowania 183 wykładowców i profesorów. Gdy umieszczono ich w obozie koncentracyjnym pod Berlinem komendant tego obozu Rudolf Höß powitał ich słowami: ”Wszyscy jesteście gównem Pangermańskiej Rzeszy. Obóz dla internowanych jest jedną kupą gówna, gdzie wszyscy macie zdechnąć. Jedyną drogą ku wolności jest dla was komin krematorium”
  W Polsce zginęło w latach 1939-1945:

  • 39% lekarzy

  • 33% nauczycieli szkół niższych szczebli

  • 30% naukowców i wykładowców wyższych uczelni (700 profesorów)

  • 28% księży

  • 26% prawników

Dziś nie mówi się ze zrobili to Niemcy, a używa się słowa faszyści, lub hitlerowcy.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Książka, która łamie tabu – z Piotrem Wielguckim, autorem „Berka” i blogerem portalu kontrowersje.net rozmawia Mateusz Rawicz.

- Kim jest tytułowy Berek?
- Z założenia tytułowy Berek jest nikim, takim zwyczajnym nikim, czyli każdym z nas. Berek jest zwykłym chłopcem, dopiero potem żydowskim chłopcem, ale to sprawia, że zderza się w nim poczucie dumy z własnej tożsamości, z poczuciem upokorzenia wywołanym dramatycznymi okolicznościami, czyli po prostu wojną. Jego wyjątkowość polega na tym, że coś zupełnie innego słyszał w dzieciństwie niż nam wszystkim dziś się usiłuje wpoić. Berek słyszał, że świat należy do niego, że jest przedstawicielem wyjątkowego narodu, nad którym czuwa Bóg. Zanim świat wokół niego się zmienił, Berek był dzieckiem wybranym przez Boga, w takiej wychował się religii i w takich sferach. Podświadomie robił wszystko, żeby z nadanego dziedzictwa nie rezygnować.

- Jerzy Gdula nie czuje jednak związków z rodziną, która go uratowała…
- Czuje, przez pewien czas nawet instynktownie odnajduje się w nowej rodzinie, dzięki temu przetrwał, ale przetrwanie nie jest życiem. Pełnia życia nie polega na zmianie diety i modlitwy, o własnym życiu decyduje wpływ na cudze życie.

- Co pochodzenie bohatera miało znaczenie?
- Pisałem „Berka” bez „słów”, tych wszystkich słów kojarzonych ze schematami myślowymi: Żyd, Polak, komunizm, katolicyzm. Oczywiście, że miało znacznie kim Berek był, tak samo jak ważna była zmiana imienia na Jerzy. Nie ma jednak powodu, żeby się kierować etnicznym uwarunkowaniem, ponieważ taki skrót myślowy jest pozbawiony sensu. Tradycja, wychowanie, podświadomość ukształtowana codziennością dziecka, któremu pokazuje się potęgę narodu, to wystarczające determinanty. Żydzi pod tym względem nie są jedyni, ale są wyjątkowi, mają niezwykły talent do scalania wspólnoty plemiennej. Nie zmienia to faktu, że bandytą może zostać każdy, tak się akurat przydarzyło, że opisałem losy bandyty Żyda, ktoś to musiał w końcu zrobić. Dotąd źli byli Hiszpanie i Niemcy, w Polsce od zawsze Polacy. Złych Żydów i żydowskich bandytów literatura, bądź też wydawnictwa, zaniedbywały.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

 Ewa Polak-Pałkiewicz

Gdy zniżamy loty… (część I)

Czym jest dzisiejszy polski pogląd na świat?

Jaki powinien być polski pogląd na świat ? Dziś, gdy wszystkim chyba mieszkańcom globu robi się ciemno przed oczyma na myśl o przyszłości, a nasz kraj przeżywa istną zapaść moralną, duchową i polityczną…

Typowo polski pogląd na rzeczywistość, która nas otacza powinien być wykwitem twórczej postawy Polaków wobec tej rzeczywistości, postawy, jaką zajmowaliśmy zawsze, gdy byliśmy duchowo wolni.  Powinien być zdrowym przejawem panowania rozumu  nad uczuciami i nastrojami. Powinien być wreszcie  analogiczny do tego poglądu i tej postawy, jaką Polacy zaprezentowali w Konstancji w latach 1414–1418, w czasie soboru, podczas konfliktu z Krzyżakami.

Konflikt ten na międzynarodowej arenie dyplomatycznej zakończył się w 1424 roku. Wówczas to właśnie papież Marcin V ostateczne potępił tezy o. Jana Falkenberga, dominikanina działającego w interesie Krzyżaków, głównego naszego oszczercy wobec krajów Zachodu1. Zdołaliśmy nie tylko obronić naszą państwowość, ale udowodniliśmy Europie, że prawo, jakie do tej państwowości mamy, jest nienaruszalne. Że w sporze z Krzyżakami racja znajduje się po naszej stronie. Tą racją jest — co jako Polacy uzasadniliśmy naukowo — chrześcijańska zasada życia społecznego, wywiedziona ze scholastyki, ze św. Tomasza z Akwinu. Było coś jeszcze. Wykazaliśmy także, że mimo iż Polska stosunkowo późno przyjęła chrześcijaństwo, jest ona w stanie dać, w ideowym pojedynku na argumenty filozoficzne i teologiczne, spójną wykładnię moralną jednego z najgroźniejszych i najbardziej dalekosiężnych konfliktów politycznych tej epoki. A to wszystko osiągnęliśmy dzięki determinacji i umiejętności prawidłowego, logicznego i precyzyjnego rozróżniania pojęć. Mieliśmy wówczas na soborze swoich przedstawicieli reprezentujących świat ducha, świat polityki, nauki i kultury.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Przypominamy

ks. prof. Waldemar Chrostowski

Czy w naszych czasach Jezus Chrystus mógłby, jak zapowiadały proroctwa Starego Testamentu, narodzić się w Betlejem? Odpowiedź brzmi zaskakująco i dramatycznie: Raczej nie! Wprawdzie przybycie dwojga członków ludu Bożego wybrania, Maryi i Józefa, z Nazaretu do Betlejem jest możliwe, ale nie mogliby wejść do tego miasta z powodu rygorów wynikających z usytuowania go na terenie Autonomii Palestyńskiej. Boży plan zbawienia wypełnił się w czasie, gdy sytuacja w Ziemi Świętej była o wiele spokojniejsza niż obecnie.

 Wzniesiony przez władze izraelskie mur oddziela Betlejem od Jerozolimy (FOT. E. SĄDEJ)

Sąsiedzi

Gdy 14 maja 1948 r. Ben Gurion ogłosił w Tel Awiwie utworzenie niepodległego państwa Izrael, które nazajutrz zaczęło istnieć, Betlejem znalazło się poza jego obrębem, na terytorium Jordanii, do której należała też wschodnia Jerozolima łącznie ze Starym Miastem. Po 19 latach od tej sytuacji, w rezultacie tzw. wojny sześciodniowej, w czerwcu 1967 r. Izrael, pokonawszy wrogo usposobionych najbliższych sąsiadów, wydatnie poszerzył swoje granice, przesuwając je na wschodzie po rzekę Jordan i Morze Martwe. Betlejem znalazło się na terenie podporządkowanym Izraelowi, objętym nazwą „Zachodni Brzeg [Jordanu]”. Duża liczba ludności arabskiej mieszkającej na tych terenach, zwłaszcza w Jerychu i okolicach, uciekła albo została zmuszona do ucieczki do Jordanii, gdzie do dzisiaj, powiększona o urodzonych tam potomków, przebywa w obozach dla uchodźców utworzonych na przedmieściach Ammanu. Niemało ludzi zginęło, inni wyprowadzili się później albo zostali siłą usunięci z podbitego terytorium. Ta polityka w mniejszym stopniu dotyczyła Betlejem zamieszkiwanego wyłącznie przez ludność arabską, zarówno muzułmańską, jak i – co bardzo ważne – chrześcijańską. Betlejem nie leży, jak np. Jerycho, w pobliżu poszerzonych granic Izraela. Poza tym zawsze pozostaje w centrum uwagi wyznawców Chrystusa i jakiekolwiek radykalne poczynania nie ujdą uwagi chrześcijan na całym świecie. Przez około 30 lat po zajęciu przez Izraelczyków Betlejem, miejsca urodzenia króla Dawida, podróżowanie do tego miasta odbywało się bez większych trudności. Wprawdzie istniały posterunki kontrolne, które w okresach napięć politycznych szczegółowiej wykonywały swoje zadania, ale pielgrzymi przybywający z zagranicy w zasadzie nie odczuwali większych dolegliwości, mniemając, że dokładnie tak samo są traktowani wszyscy inni, a więc również Żydzi i Arabowie.

Sytuacja dość gwałtownie zmieniła się na przełomie XX i XXI wieku, czyli kilkanaście lat temu. W kontekście przeżywania przez chrześcijan Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 Izraelczycy ogłosili uroczyste obchody 3000 lat żydowskiej Jerozolimy. Samo miasto jest rzecz jasna starsze, ma bowiem długą kananejską historię, chodziło jednak o uwypuklenie i potwierdzenie niezbywalnego prawa Żydów do Jerozolimy jako ich „odwiecznej i niepodzielnej stolicy”. Wśród rozmaitych przedsięwzięć pojawiły się plany zbudowania muru, który miał oddzielić mieszkańców Izraela – żydowskich i arabskich, gdyż na terytorium wyznaczonym granicą z 1948 r. mieszkają również Arabowie – od arabskich sąsiadów z palestyńskiego Zachodniego Brzegu. W uzasadnieniu podawano, że Izraelczycy chcą w ten sposób zabezpieczyć się przed przenikaniem terrorystów, których ataki budziły grozę i nieszczęścia oraz wywoływały poczucie niepewności. Izraelscy stratedzy zaplanowali wzniesienie muru o wysokości ośmiu metrów, którego łączna długość wynosi ponad 700 kilometrów. Rychło zapoczątkowano roboty budowlane i wkrótce potężny mur oddzielił Betlejem od Jerozolimy. Jego bieg został wyznaczony tak, że bardzo często przebiega on przez ogrody, sady i poletka należące do jednego właściciela lub tej samej rodziny. W toku wytyczania i wznoszenia muru zdarzały się prawdziwie dantejskie epizody, w których do głosu dochodziła rozpacz i bezsilność poszkodowanych.