Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Polityka wschodnia rządu Donalda Tuska prowadzi do rezygnacji z polskiej racji stanu

Koncepcje, które przez lata determinowały sposób patrzenia Polaków na sprawy wschodnie, uległy w ostatnim czasie dramatycznym zmianom. Rząd Donalda Tuska stopniowo odrzuca główne do niedawana obszary polskiej dyplomacji. Czy wizje, którym był wierny śp. Lech Kaczyński i które starał się realizować jego brat w latach 2005 – 2007, odchodzą w zapomnienie i co najwyżej pozostają tematem dyskursu w mediach i specjalistycznych opracowaniach?

Ogłoszony w przeddzień obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej, na łamach „Gazety Wyborczej”, tekst ministra Radosława Sikorskiego „Koniec z mrzonkami”, można z dzisiejszej perspektywy uznać za kluczowy dokument prezentujący główne cele, jakie pod rządami Platformy Obywatelskiej, będzie realizować nasza dyplomacja. Bardziej jednak dowiadujemy się, czym już nie będzie się zajmować, co zostanie zepchnięte na drugi plan lub wypełni margines naszych zainteresowań. Jako że jesteśmy członkami struktur europejskich, zdaniem Sikorskiego, powinniśmy podporządkować się unijnej polityce i to w szczególności na jej kierunku wschodnim. Brutalne zanegowanie dorobku polskiej dyplomacji, zostało uznane za dołączenie do „europejskiego mainstreamu”.

Tłumacząc jego słowa na język faktów, dowiadujemy się, że Warszawa nie będzie więcej stawać w opozycji do dyktatu płynącego z Kremla i wizji reprezentowanych przez dominujące w Unii Europejskiej siły. Sikorski nazywa tę zmianę powrotem do polityki „piastowskiej” i wysyła naszym regionalnym sojusznikom jasny komunikat: nie liczcie na nasze wsparcie w sporach ani z Moskwą ani z Brukselą. Decyzja ta oznacza również naszą rezygnację ze wspierania demokratyzacji i okcydentalizacji tego obszaru. W przestrzeni postkomunistycznej równa się to pozostawieniu go w gestii rosyjskiej i jego uprzedmiotowieniu.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
1. Politycy partii rządzącej i popierające je media (teraz już nie tylko prywatne ale i publiczne), chcieli w kampanii samorządowej na tyle zdominować scenę polityczną, aby pokazać wyborcom, że Platforma króluje niepodzielnie na polskiej scenie politycznej. Wiele sondaży zamawianych przez media w ciągu ostatnich kilku tygodni niezmiennie pokazywało,że wyniki poparcia dla Platformy wahają od ponad 40% do nawet ponad 50 %, co oznaczało,że w wielu sejmikach województw ta partia mogłaby rządzić samodzielnie. 

W kampanii wyborczej do samorządów udział brali wszyscy członkowie Rady Ministrów i sam Premier , który codziennie coś otwierał, przecinając kolejne wstęgi oczywiście w miejscowościach, gdzie rządzili samorządowcy wywodzący się z Platformy. Ministrowie zaś obiecywali lokalnym społecznościom w myśl zasady „nikt wam tyle nie da ile my wam obiecamy”.

Jednocześnie na bilbordach, którymi usiano wszystkie polskie miasta i miasteczka odmłodzony o 20 lat Premier Tusk cynicznie zachęcał aby nie robić polityki tylko budować, szkoły, boiska i drogi.

2. Jednocześnie w mediach trwała wręcz niesłychana nagonka na największą partię opozycyjną ,wspomagana wręcz serialem wychodzenia z PiS-u kolejnych posłów do Parlamentu Europejskiego i posłów na Sejm RP. Codziennie informowano, że jakiś poseł opuszcza albo klub Parlamentarny PiS albo partię,a jeżeli nie opuszcza to ma taki zamiar.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
"Matołom wystarczy wiedzieć, że są "młodzi, wykształceni i z dużych miast". A są, dopóki podążają za autorytetami i nie pytają, dokąd."


"Nic nie wiem o tej wojnie, i nic nie chcę wiedzieć o tej wojnie, wystarcza mi wiedzieć, że wojna jest wielkim złem!" - ta fraza była jedną z najczęściej używanych na niezliczonych wiecach tzw. ruchu antywojennego, niezwykle prężnego na amerykańskich kampusach w latach sześćdziesiątych. Dziś już wiemy - choćby z kwerendy tajnych sowieckich akt, dokonanej w niepowtarzalnym momencie historycznym przez Władimira Bukowskiego - że cały ten hipisowski smród sterowany był z Moskwy.
Jego czołowi aktywiści byli często kadrowymi agentami KGB, przeszkolonymi w manipulowaniu emocjami tłumu, a tzw. intelektualiści, którzy najgłośniej "przeciwko wojnie" gardłowali, kontrolowanymi na różne sposoby przez Kremlin "pożytecznymi idiotami".

Nie przypadkiem jedno z haseł Orwellowskiej partii w "1984" brzmi: "ignorancja to siła". Tak jest, ignorancja jest właśnie podstawą skutecznego powodowania masami. Wystarczy tylko ignorantów dowartościować, przekonać, że im są głupsi, tym właśnie mądrzejsi, że ze swego nieuctwa powinni czerpać poczucie wyższości i dumy.
"Nic o tym nie wiem, i nic o tym nie chcę wiedzieć, wystarczy że wiem, co o tym myśleć" - na przykład, o przeszłości Lecha Wałęsy, o Okrągłym Stole, o historii naszego kraju, o mechanizmach władzy i mediów. Wystarcza mi wiedzieć, że wyznając słuszne poglądy, uświęcone przez autorytety, należę do tych lepszych, mądrzejszych.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W znakomitej książce Antoniego de Saint-Exupery „Mały Książę” jest opis odwiedzin Małego Księcia na planecie, którą zamieszkiwał Król. Król przedstawił się Małemu Księciu jako władca absolutny i nie znoszący sprzeciwu, chociaż chwilowo nie miał poddanych, poza starym szczurem, który podobno gdzieś się na tej planecie ukrywał. Mały Książe poprosił zatem absolutnego monarchę, by zarządził zachód słońca. Król zajrzał do kalendarza, sprawdził porę zachodu słońca, po czym oznajmił Księciu: zarządzam zachód słońca na godzinę 19.15 – i zobaczysz, jaki mam posłuch.

Czyż ta scena nie jest prefiguracją projektu zmiany konstytucji, jaki prezydent naszego nieszczęśliwego kraju, Bronisław Komorowski skierował do marszałka Grzegorza Schetyny 12 listopada? Celem tego projektu jest dostosowanie dotychczasowych przepisów konstytucyjnych do przyjęcia wspólnej waluty – do czego Polska zobowiązała się w traktacie akcesyjnym – ale gwoli łatwiejszego strawienia przez opinię publiczną, ta trująca pigułka została pokryta polewą frazesów, mających stworzyć wrażenie, że nie tylko nie tracimy kolejnego bastionu samodzielności, ale przeciwnie – jako naród odzyskujemy polityczną suwerenność. Służą takiemu wrażeniu postanowienia o możliwości przeprowadzenia referendum w sprawach związanych z przekazaniem kompetencji władzom UE, zmianą unijnych traktatów i realizacją tzw. „prawa wychoda”, czyli wystąpienia z UE. Jest to oczywiście tylko teoretyczna możliwość, bo referendum zarządza Sejm, albo prezydent za zgodą Senatu. Jeśli ani Sejm, ani prezydent nie zarządzi, to wszystkie te sprawy po staremu załatwi Sejm odpowiednią ustawą. Zatem z góry można się domyślić, jaka rewolucyjna praktyka konstytucyjna ukształtuje się na gruncie tej rewolucyjnej konstytucyjnej teorii. Jeśli sondaże będą wskazywały, iż naród entuzjastycznie przyjmie żądania władców Eurokołchozu, to – kto wie? – może nasi Umiłowani Przywódcy pozwolą nam się wyfikać w referendum? Ale jeśli sondaże nie będą pewne, to oczywiście o żadnym referendum nie będzie mowy i wszystko załatwi Sejm odpowiednią ustawą.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Politycy Platformy Obywatelskiej od ponad 6 miesięcy zaskakują nas nowymi wypowiedziami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej. Ustami Janusza P. poinformowali już Polaków, że to Lech Kaczyński pijany spowodował katastrofę w Smoleńsku, ustami Donalda Tuska informowali, że Jarosław Kaczyński wykorzystuje cynicznie śmierć własnego brata do rozgrywek politycznych, piórem „dziennikarzy” od Tomasza Lisa zasugerowali opinii publicznej, że to gen. Błasik sam – zapewne też pijany – siedział za sterami Tupolewa, wcześniej zastraszając całą załogę, która nie znosiła latania z Lechem Kaczyńskim. Obecnie natomiast postanowili pokazać społeczeństwu, kto jest zdrajcą polskiego narodu. 

A zdrajcą tym jak wiadomo jest oszołom, nienawistnik jakich mało w polskiej polityce Antoni Macierewicz oraz była szefowa MSZ, symbol wszelkiej nieudolności, Anna Fotyga. Tych dwoje ośmieliło się odpowiedzieć na zaczepną rezolucję wrogiego imperium, którego polityk – Peter King – zażądał na forum parlamentu amerykańskiego powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. A PiS zamiast obrzucić błotem, powiedzieć amerykańskiej gnidzie, że to nasi przyjaciele Rosjanie badają ten straszny przypadek zbiorowego zapatrzenia w tradycję japońskich kamikadze, ośmielili się zareagować na jawną prowokację i pojechać do USA. Zupełnie nie pomyśleli, jak ich podróż zostanie odebrana przez tamtejszą społeczność, jak będą mówić o tym media, w jakim świetle postawi to polski rząd...