Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Data: 18.10.2015
Włączając się czynnie do walki u boku legalnego rządu Syrii i syryjskiego wojska przeciwko Państwu Islamskiemu i innym grupom terrorystycznym, Rosja wzięła na siebie – jak uważam – wielką odpowiedzialność. W istocie Rosja porwała w strzępy jednostronną tyranię, jaką ucieleśnia świat pod rządami waszyngtońskiej Doktryny Wolfowitza. Jest jasne, że w ciągu ostatnich kilku dni, daleka od bycia krajem sromotnie upokorzonym i pokonanym przez Zachód, jakim była po roku 1990, Rosja i jej prezydent, Władimir Putin pokazali, że Rosja jest siłą, którą trzeba traktować bardzo poważnie. Jest to konieczne, jeśli świat ma zorganizować pokojową alternatywę dla wojen co rusz prowokowanych przez NATO i „jastrzębi” z Pentagonu. Jednakże pokazywanie swojej potęgi w razie konieczności absolutnie nie wystarczy. Jeśli cała inicjatywa ma Rosji i światu wyjść na dobre, strategiczna odpowiedzialność, jaką Rosja wzięła na siebie poprzez kampanię syryjską, musi stać się katalizatorem przyspieszającym sformowanie szerszej koalicji na rzecz autentycznego pokoju między narodami, poszanowania granic, suwerenności – zarówno osobistej jak i państwowej. W przeciwnym razie, działania zbrojne pomogą jedynie w szerzeniu wojny i w zniszczeniu ludzkości.

Znalezione obrazy dla zapytania terroristen iss

Terroryści z ISIS

Wydaje się, iż rosyjska interwencja wojskowa w Syrii, która rozpoczęła się z końcem września, jest w stanie zadać miażdżący cios lub doprowadzić do całkowitej klęski armii IS, al-Nusry /al-Kaidy w Iraku i Syrii oraz innych islamskich grup terrorystycznych, których propaganda Waszyngtonu eufemistycznie określa terminem„umiarkowana opozycja” wobec Baszara al-Asada. De facto, interwencja ta wieszczy koniec doktryny Wolfowitza. Rosja swoimi działaniami zbrojnymi w Syrii powiedziała Waszyngtonowi: sprawdzam!

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
Podczas rozmowy z oficerem WP usłyszałem stwierdzenie, że nasze stosunki z Niemcami są poprawnie ułożone. Na dowód czego przytoczył on deklarację swych kolegów z Bundeswehry, że „nie mają oni do Polaków pretensji”.

W normalnych warunkach nasunęłoby mi się pytanie; o co mogliby mieć nasi niemieccy przyjaciele pretensje do nas? Ponieważ jednak znam odpowiedź „świętego papieża Jana Pawła Wielkiego” na zapytanie dotyczące słynnego listu do biskupów niemieckich; „za co mamy przepraszać Niemców?”, że „zawsze jest za co przepraszać”; to doszedłem do wniosku że nasi zachodni przyjaciele, z typową germańską wielkodusznością, zaakceptowali po prostu owe przeprosiny.

W naturze Słowian leży życzliwość do gości i sąsiadów. Zgodnie ze starym powiedzeniem „gość w dom Bóg w dom” starają się oni traktować przybyszów lepiej nisz samych siebie. Jeśli pod strzechę zawita wędrowiec to może liczyć na najlepsze jedzenie, troskliwą opiekę, a na noc najwygodniejsze łoże i córkę gospodarzy dla osłody. W dostatnich czasach I Rzeczpospolitej obcym tak podobało się owo zachowanie, że często postanawiali osiedlać się na naszej gościnnej ziemi. Było to przyczyną powstania wielkiej niemieckiej diaspory w naszej Ojczyźnie, oraz sprowadzonych przez króla Kazimierza „Wielkiego” prześladowanych w całej Europie Żydów.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

24 sierpnia prezydent Andrzej Duda złożył wizytę na Ukrainie w związku z 25-leciem proklamowania przez to państwo niepodległości. Był jedynym gościem zagranicznym na tych uroczystościach w randze głowy państwa. Zdaniem sekretarza stanu Krzysztofa Szczerskiego świadczy to o tym jak ważną rolę polityczną odgrywa Polska na Ukrainie. Moim zdaniem natomiast brak na srebrnym jubileuszu ukraińskiej państwowości innych głów państw poza prezydentem Polski świadczy o międzynarodowej izolacji Ukrainy. Ta izolacja jest dobrze widoczna po nieudanej prowokacji ukraińskich służb specjalnych na Krymie w nocy z 7 na 8 sierpnia[1]. Popierający do niedawna Ukrainę Zachód dał reżimowi w Kijowie jasno do zrozumienia, że nie podobają mu się próby umiędzynarodowienia konfliktu wokół Donbasu i Krymu oraz wciągnięcia innych państw do konfrontacji z Rosją. W odpowiedzi na słowa Poroszenki o groźbie „zakrojonej na wielką skalę rosyjskiej inwazji ze wszystkich stron” Pentagon oświadczył, że nie widzi „tego jednorożca, którego wielu tropi. Nie podzielamy tego przeświadczenia, że dojdzie w krótkim czasie do jakiejś masowej koncentracji sił lub ich ruchów”[2]. Z kolei Niemcy pozostawiły bez odpowiedzi prośbę Ukrainy o przekazanie jej „broni defensywnej”[3].

Postępująca izolacja Ukrainy na Zachodzie nie powinna być też zaskoczeniem w sytuacji coraz bardziej kuriozalnych posunięć reżimu w Kijowie. Takich, jak wydanie listu gończego za ministrem obrony Rosji i kilkunastoma innymi dygnitarzami rosyjskimi, czy wypowiedź Zoriana Szkirjaka – doradcy ukraińskiego MSW – o możliwości przekazania Ukrainie przez USA broni masowej zagłady, jeśli prezydentem USA zostanie Hilary Clinton[4]. Dodać do tego należy zupełny rozpad ukraińskiej gospodarki i groźbę wybuchu niezadowolenia społecznego na niekontrolowaną skalę. Pomajdanowa Ukraina staje się dla Zachodu coraz większym problemem, który sam stworzył i którego teraz najchętniej bezboleśnie by się pozbył. Nikt – poza neokonserwatywnymi jastrzębiami w USA – nie myśli już poważnie na Zachodzie o przyjęciu tego kraju do UE i NATO.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Przy tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy” - napisali 10 grudnia 1866 roku w zakończeniu wiernopoddańczego adresu do Najjaśniejszego Pana, czyli cesarza Austrii Franciszka Józefa posłowie Sejmu Galicyjskiego. Bez najmniejszej zmiany można bo to zdanie umieścić w charakterze polskiej stypulacji, wieńczącej wspólną deklarację polskiego prezydenta Andrzeja Dudy i ukraińskiego prezydenta Piotra Poroszenki z okazji 25 rocznicy proklamowania niepodległości Ukrainy. Prezydent Duda był, mówiąc nawiasem, jedynym zagranicznym politykiem tej rangi, co ilustruje nie tylko polityczną pozycję Ukrainy na europejskiej scenie, ale i polskie nadskakiwanie. Nadskakiwanie – bo wprawdzie deklaracja została nazwana „wspólną”, ale nie ma tam nawet śladu jakichkolwiek ukraińskich zobowiązań wobec Polski, która zadeklarowała już nawet nie przyjaźń, ale miłość i to w dodatku – całkowicie bezinteresowną. Jakże inaczej odczytywać słowa o „strategicznym partnerstwie” Polski i Ukrainy w sytuacji, gdy prezydent Poroszenko nawet się nie wyekskuzował wobec Warszawy, że przedstawiciel Polski nie został przez niego zaproszony na rozmowy w Mińsku, gdzie Niemcy, Francja i Rosja namawiały się, co do dalszych losów Ukrainy? Ale jakże ma być inaczej, kiedy kolejne ekipy w Warszawie żyrują w ciemno wszystkie poczynania kolejnych ekip w Kijowie, nie wiedząc nawet, co tamte zrobią.

W przeciwnym razie nie mogłoby dojść do takiego skandalu, jak podczas pobytu w ukraińskiej stolicy prezydenta Komorowskiego, który podlizywał się Ukraińcom, jak tylko mógł, a tamtejsza Rada Najwyższa tego samego dnia przyjęła ustawę uznającą UPA za „bojowników o wolność i niezależność Ukrainy”. Niektórzy partyjnicy w Warszawie przeżywali z tego powodu Schadenfreude, że oto Komorowski został upokorzony – ale to nie Komorowskiego tam upokorzyli, tylko Polskę. Ukraińscy politycy znakomicie opanowali sztukę obcinania kuponów od prezentowania Ukrainy na zewnątrz, jako państwa specjalnej troski, któremu – podobnie jak ociężałemu umysłowo dziecku – lepiej się nie sprzeciwiać.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Janusz Korwin-Mikke w Moskwie: „ABW szkodzi sobie”

Znany polski europoseł i lider Partii KORWIN Janusz Korwin-Mikke przebywa teraz w Rosji. Popularny polski polityk uprzejmie zgodził się dać ekskluzywny wywiad dla Agencji Sputnik: z Januszem Korwin-Mikke w centrum Moskwy w hotelu „Puszkin” spotkał się nasz komentator Leonid Swiridow.

— Jak pan uważa: kiedy i jak może być rozwiązany konflikt na Ukrainie? Chodzi o Donbas? Co ze stroną ukraińską?

— Ja na Ukrainie jestem persona non grata, nie mam prawa wjazdu na Ukrainę, grożą mi dwa lata więzienia na Ukrainie, zresztą bardzo niesłusznie, bo jestem zwolennikiem niepodległości Ukrainy, a to dlatego, że chcę przyjaźni z Rosją.Gdyby Rosja połknęła Ukrainę, to by stała się naszym wrogiem, natomiast jak jest daleko, to jest naszym przyjacielem. W związku z tym chcę mieć przyjaźń z Rosją i chcę, żeby Ukraina była niepodległa.

Oczywiście kwestia Donbasu, Krymu to nie jest mój problem — to jest problem między Ukrainą a Rosją. Natomiast nie chciałbym, żeby Ukraina się rozpadła.

— Dlaczego tak dużo ludzi w tej chwili w Polsce nie lubi Rosjan?

 — To jest sprawa złożona.Od 1905 roku w Polsce rządzi lewica. Umysłami inteligencji rządzi lewica.

Inteligencja polska chciała się wyrwać spod zaboru rosyjskiego, po prostu dla siebie. Posady zajmowali Rosjanie, a to oni chcieli je mieć — brać łapówki i rządzić. No i Rosja była wrogiem. Nie wśród ludu oczywiście, który się trochę przekonał do Rosji, natomiast inteligencja Rosjan nie znosiła z tego powodu.