Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Ascetyczna czerń okładki, pośrodku biało-czerwony płomień w funkcji emblematu, z którego prawie wykwitają „bezwstydne” słowa: POD ZNAKIEM NACJONALIZMU. To wystarczy, aby doprowadzić do spazmów oburzenia każdy umysł wyćwiczony w politycznie poprawnym reagowaniu na „złe”, „zionące nienawiścią”, „ksenofobiczne” i jakie tam jeszcze słowa. I nie dziwota: kto wzrastał w przeświadczeniu, że prawdziwym wrogiem wolności i prawdy nie jest komunizm czy w ogóle socjalizm, tylko „totalitarny nacjonalizm, którego przedstawiciele znajdują się zarówno w partii komunistycznej, jak i w antykomunistycznej opozycji” (dogmat ogłoszony i podany do wierzenia przez p. Jacka Kuronia bodajże w 1978 r.), ten wprost nie mógłby reagować inaczej niż odrazą i negacją na treści zawarte w antologii tekstów „Prawicy Narodowej” przygotowanej przez pp. Krzysztofa Kawęckiego i Rafała Mossakowskiego.

Ów odruchowy antynacjonalista wie przecież z góry i raz na zawsze, że nacjonalizm, każdy nacjonalizm, to pestis perniciosissima, zło najgorsze, przy którego ocenie niepotrzebne jest nawet wysłuchanie argumentów przeciwnej strony. Co innego w stosunku do komunizmu. O, tu można i trzeba prześcigać się w dialektycznych cieniowaniach, w dystynkcjach tak subtelnych, że chyba zrozumiałych już tylko dla tych, którzy je wymyślili; aby tylko przypadkiem nie popaść w błąd na równi z nacjonalizmem ohydny: błąd „zoologicznego antykomunizmu”. Finezja anty-antykomunistów nie zna granic: jeszcze niedawno (w 1989 r.) słyszeliśmy na przykład p. Michnika głoszącego z przejęciem, że skompromitował się na zawsze komunizm „typu koszarowego”. Logicznie zatem biorąc, komunizm „typu niekoszarowego” może uchodzić nadal za powabny jak Primavera Botticellego!


Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Niegroźne stowarzyszenie filantropów czy złowroga sekta rządząca światem? O masonerii wiadomo już całkiem sporo, lecz także wiele jej celów i działań pozostaje w ukryciu. Pewne jest jedno – ideologia tej organizacji była i jest skrajnie antykatolicka, czego członkowie lóż zazwyczaj nie ukrywali. Dlatego też od roku 1717, kiedy masoneria ujawniła światu swoje istnienie, Kościół katolicki zakazywał i – co ważne – nadal zakazuje wiernym wolnomularskiej aktywności. Co o masonach na przestrzeni tych 300 lat pisali papieże i hierarchowie Kościoła? 

1. „Aby zamknąć bardzo szeroką drogę, jaka przez to mogłaby się otworzyć dla nieprawości popełnianych bezkarnie, i dla innych znanych Nam powodów słusznych i rozsądnych, idąc za radą wielu naszych Czcigodnych Braci Kardynałów świętego Kościoła Rzymskokatolickiego i za naszym własnym porywem, z upewnionego przekonania, po dojrzałym namyśle i mocą naszej pełnej władzy apostolskiej, postanowiliśmy i zawyrokowaliśmy potępić oraz objąć zakazem wymienione stowarzyszenia, zgromadzenia, zebrania kół i tajnych związków zwanych masonerią lub znanych pod inną nazwą, tak jak potępiamy je i zakazujemy ich Naszym niniejszym zarządzeniem obowiązującym na zawsze. (…) I nakazujemy im [wiernym – red.] stanowczo powstrzymać się całkowicie od wszelkiego udziału w tych stowarzyszeniach, zgromadzeniach, zebraniach, kołach lub tajnych związkach, a to pod karą ekskomuniki, którą ściągnęliby na siebie wszyscy popełniający wyżej wymienione czyny przez sam fakt (ipso facto) i bez żadnych innych dochodzeń, od której to ekskomuniki nikt nie może dostąpić łaski rozgrzeszenia, jak tylko przez Nas lub przez aktualnie sprawującego rządy Biskupa Rzymu, chyba że w niebezpieczeństwie życia (in articulo mortis)”.

(Klemens XII, konstytucja In Eminenti, 1738)


Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Nagie pielęgniarki pędzone przez SS-manów na szubienice rozstawione nieopodal grobu nieznanego żołnierza. Jedna po drugiej młode dziewczyny zwisają na sznurach, po ich udach płynie krew z "ran" zadanych przed śmiercią przez Niemców. Za nimi prowadzony jest lekarz z koroną cierniową na głowie, żołnierze wykpiwają "Jezusa" Warszawy. Też umiera. Za te zbrodnie odpowiadał niemiecki doktor nauk politycznych i bohater I Wojny Światowej, przed drugą wojną karany za pedofilię. Zło absolutne. Niemiec. Jeden z wielu etatowych zbrodniarzy mogących zawstydzić Marchwickiego i innych seryjnych morderców.

Zbrodni dokonanych na mieszkańcach Warszawy nie można streścić ani kompleksowo opisać, można tylko przytaczać pojedyncze ich kadry. Dziś jedno zabójstwo bulwersuje cały kraj a opisują opasłe tomy akt sądowych. Tam w ciągu 63 dni zamordowano lub wywieziono do obozów zagłady niewyobrażalne setki tysięcy ludzi. Rzeź Woli to rozcinanie brzuchów kobiet pędzonych głównymi ulicami dzielnicy, przed śmiercią często publicznie gwałconych. Mordowanie dzieci, tylko w jednej szkole za jednym razem aż setek dzieci - rozstrzeliwano je, a potem dla pewności ich główki rozbijano kolbami karabinów. Wrzucanie granatów do piwnic z cywilami niestanowiącymi absolutnie żadnego zagrożenia militarnego. Eksterminacja rannych w szpitalach.


Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Przyjmowanie uchodźców to akt tchórzostwa i kapitulacji przed zbrodnią oraz złem tego świata, porównywalny jedynie do polityki Neville'a Chamberlain'a względem hitlerowskiej III Rzeszy. Nic też tak wyraźnie nie pokazuje słabości dzisiejszej Europy. Tak jakby z szaf wyszły wszystkie skrywane przez lata demony a my, zamiast je pokonać, szukalibyśmy bezpiecznego schronienia pod łóżkiem w sypialni rodziców.


Niedawno odbyłem z Przyjacielem inspirującą, choć krótką, rozmowę na temat przyjmowania uchodźców. Pewnym problemem była wizja chrześcijańskiego miłosierdzia stojąca w opozycji do rozsądku i racjonalnej (polityczno-militarnej) oceny sytuacji. Pomimo początkowych dylematów jestem kategorycznie przeciwny mieszaniu kultur i otwieraniu granic, nawet na cele korytarzy humanitarnych, ale uważam, że naszym moralnym obowiązkiem jest bezwzględna pomoc tym wszystkim ludziom. Jednak nie taka, jaka marzy się Angeli Merkel czy Emmanuelowi Macron, ani części polskiego duchowieństwa. Ich wizja jest nie tyle krótkowzroczna i sprzeczna z modelem gospodarczo-społecznym Europy, ale przede wszystkim z zasadami humanitaryzmu. Spróbujmy odwrócić sytuację...


Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Niektórzy traktują Marcina Lutra nie tylko jako religijnego rewolucjonistę, ale także ojca współczesnego języka niemieckiego. Czy mają rację? Sprawie „legendy” Lutra jako tłumacza przyjrzał się Timothy Lang z portalu ChurchMilitant.com. Z tekstu wynika porażająca prawda – twórca protestantyzmu celowo umieszczał w „swojej” Biblii nieścisłości, by udowadniać heretycką i nieznaną przez 1500 lat chrześcijaństwa naukę o zbawieniu.

Autor poddaje w wątpliwość legendę przypisującą autorowi ukończenie swego tłumaczenia w ciągu 10 tygodni oraz traktującą ojca protestantyzmu jako „niezwykle błyskotliwego uczonego i teologa”, uzdolnionego pod względem znajomości greki, hebrajskiego, klasyków i pism ojców Kościoła. Przede wszystkim zaznacza, że „istniało przynajmniej 26 niemieckich przekładów dostępnych w Niemczech przed tłumaczeniem Lutra”.

Przypominając, że świętemu Hieronimowi przekład Biblii na język łaciński (tzw. Wulgata) zabrał 15 lat, Lang pyta, jak to możliwe, że Luter przetłumaczył Nowy Testament w ciągu zaledwie 10 tygodni?