Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
W tegorocznej kampanii prezydenckiej pojawił się pomysł sprywatyzowania kolei. Pomysł polegał na tym, żeby polskie koleje sprzedać niemieckim. Pojawili się obrońcy „polskości” kolei, a, że kampania wyborcza ma swoje prawa więc temat upadł. Zresztą, dwaj wykreowani na głównych kandydatów nawet nie dotknęli tej bardzo istotnej dla tysięcy Polaków sprawy.
Tymczasem w zeszłym tygodniu miałem wątpliwą przyjemność podróżowania polskimi kolejami i to różnych rodzajów. I muszę głośno powiedzieć, że ja, polski narodowiec żądam od władz mojego państwa oddania Niemcom, Chińczykom, Francuzom, czy komukolwiek całej tej kolei z torami, trakcją, lokomotywami, stacjami, wagonami za darmo! Nie można za towar kiepskiej jakości brać pieniędzy – to nieetyczne i mogłoby nosić znamiona naciągania. Oddajcie w cholerę to złomowisko za darmo, a nawet gdy Niemcy, Chińczycy, Francuzi zażądają – dopłaćcie im, byle tylko zechcieli to wziąć. Postawcie tylko jeden warunek, żeby najdalej za 5 lat wprowadzili do tej kolei swoje standardy.
W tym roku miałem autentyczną przyjemność podróżowania niemieckimi kolejami ze Szczecina do Berlina z przesiadką w Argemunde. Owszem, wiele mitów krąży o pociągach u zachodnich sąsiadów i generalnie u nas są one przereklamowane. Ale widać na każdym kroku dbałość o pasażera. U nas dominuje chamstwo. Wyobraźcie sobie państwo sytuację, że prawie pełen peron ludzi oczekuje na pociąg. Ten nie przyjeżdża 5, 10, 30 minut. Ludzie czekają. I nawet żadnej informacji, choćby „pocałujcie nas w d...pę”. Nic – ludzie czekają a kolej ich totalnie olewa. Niemożliwe? To realny obrazek z piątku! XXI wiek w centralnej Europie. „Kolej na 2012”.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
Prawo i Sprawiedliwość także sięga po instrument z arsenału socjotechniki propagandy jakim jest strach (fear). Socjologowie zgodnie twierdzą, że w każdym społeczeństwie jest duża grupa ludzi rzędu od 10 do 35 procent, którzy boją się obcych. W jednym kraju tymi obcymi np. na Słowacji mogą być Romowie, w Belgii czy Francji Islamiści, a w Polsce są nimi Rosjanie, co w zasadzie, z punktu widzenia socjologicznego nie powinno dziwić biorąc pod uwagę ostatnie 300 lat relacji polsko- rosyjskich. I na tej „chorobie na Moskala” PiS gra strasząc Polaków rzekomym rosyjskim imperializmem. Ten mechanizm skutecznie działa i spora część Polaków daje się nabrać na te strachy na lachy pomimo tego, że Rosja to papierowy tygrys. Rocznie ubywa prawie milion Rosjan. Czy widział ktoś kiedyś w historii imperium, które wymierało? Jednakże socjotechnika propagandy nie odwołuje się do logiki i zdrowego rozsądku tylko do emocji i najniższych instynktów mas ludzkich.

O ten strach wobec Rosji i zmobilizowanie swoich zwolenników na tej płaszczyźnie nie jest PiS-owi trudno, bowiem relacje polsko- rosyjskie ostatnich 300 lat były naznaczone wojnami, zaborami i krwią niewinnych. PiS-owscy macherzy od propagandy mają świadomość, że polskie serce wychowane jest na nienawiści do Rosjanina. Że praktycznie każdy Polak wychowany jest na Mickiewiczu i Słowackim, że cała nasza literatura narodowa przesiąknięta jest nienawiścią do Moskala. Gdy Polak mówi „Rosja”, to myśli „Sybir”, „represje” i wreszcie „Katyń”.

Wszystko to jest rzecz jasna prawda, którą my czujemy. Ano właśnie- czujemy. Tymczasem w polityce nigdy, przenigdy nie wolno kierować się uczuciami. Polityk stojący na gruncie polskiej racji stanu nie może się kierować emocjami. Romantyzm powinien zostawić poetom i pisarzom. Polityk jest swego rodzaju inżynierem, który w swoich politycznych kalkulacjach i projektach nie stawia mostu tam gdzie nakazuje mu serce, ale tam gdzie nakazuje mu rozum. Nie sugeruje się swoimi odczuciami i emocjami, w tym gdzie ma postawić filary politycznego mostu, ale mierzy i szacuje z jak największą precyzją bez zbędnych emocji.

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
"Jednakże duża część społeczeństwa daje się nabrać na ten numer PO, która straszy społeczeństwo PiS-em niczym ksiądz diabła święconą wodą."

Powszechnie my Polacy w oparciu o doświadczenia historyczne lubimy o sobie mówić, że jesteśmy odważnym narodem. Zresztą to samo o nas mówią ludzie z innych krajów. Jednakże zarówno jako naród jak i pojedyncze jednostki jesteśmy podatni na strach. Dowód? Bardzo łatwo Polakami manipulować i jeszcze łatwiej w Polakach wzbudzać uczucie strachu za pomocą socjotechniki propagandy. Przykro i wstyd to pisać, ale ostatnie dwadzieścia lat naszej polskiej rzeczywistości jest dowodem na to, że Polacy są narodem strachliwym. Jednakże zanim przejdziemy do meritum zdefiniujmy krótko pojęcie propagandy. 

Propaganda jest to umotywowana politycznie, celowa i systematyczna próba kształtowania percepcji i ludzkich postaw, realizowana głównie za pomocą środków masowej komunikacji w celu zapewnienia sobie poparcia opinii publicznej dla podejmowanych działań. Propaganda jest z gruntu dziedziną interdyscyplinarną, która badana jest m.in. przez politologów, socjologów i psychologów.

Jednym z elementów socjotechniki propagandy jest narzędzie, które specjaliści z zakresu wojny informacyjnej nazywają strachem (fear). Manipulator- propagandzista nawołuje ludzi do poparcia pewnej idei, a alternatywą jest jakieś straszne wydarzenie, do którego rzekomo może dojść. Ludzie skłonni są poprzeć proponowaną przez manipulatorów- propagandzistów ideę właśnie ze względu na strach. Propagandzista kreuje sytuację tzw. oblężonej twierdzy i przekonująco odpowiada, iż zagrożenie nadejdzie z konkretnej strony, czy to kraju, nacji czy też grupy społecznej lub partii politycznej.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
W miniony weekend rządzący naszym państwem „liberałowie” z Platformy Obywatelskiej oraz politycy szczebla samorządowego postanowili wypowiedzieć otwartą wojnę handlarzom tzw. dopalaczami. W bój wysłano służby Głównego Inspektoratu Sanitarnego, policję i straż miejską. Niemal w całym kraju przeprowadzono naloty na sklepiki, które w swoim asortymencie mieli środki sprzedawane jako „produkty kolekcjonerskie”, a powszechnie zwane dopalaczami. W wyniku weekendowej akcji zamknięto i zaplombowano około tysiąca sklepików. Warto podkreślić, że w tą walkę zaangażował się nawet sam premier, który publicznie zadeklarował działanie organów państwowych nawet na granicy prawa, aby osiągnąć założony cel jakim jest delegalizacja dopalaczy. 

Pretekstem do podjęcia tak radykalnych kroków przez „liberalny” rząd oraz zaangażowania się w walką z handlarzami dopalaczami parlamentarzystów wszystkich opcji oraz samorządowców stały się medialne doniesienia na temat kolejnych zatruć nastolatków i osób dorosłych, których źródłem miały być dopalacze. Nie jestem specjalistą w dziedzinie chemii czy biologii, a więc nie będę wypowiadał się na temat szkodliwości tzw. „produktów kolekcjonerskich”, ale warto podkreślić, że choć dopalacze dostępne są w wielu państwach europejskich od wielu lat, a i w Polsce nie są żadną nowością, żaden specjalista nie przedstawił jak dotąd żadnej naukowej analizy potwierdzającej ich szkodliwą działalność dla organizmu człowieka, co oczywiście nie wyklucza, że nie są one szkodliwe. Po serii artykułów o zatruciach młodych osób w skutek spożycia dopalaczy media poinformowały o dwóch zgonach spowodowanych prawdopodobnie działaniem tych produktów. Piszę prawdopodobnie, gdyż póki co brakuje oficjalnego potwierdzenia faktu, iż obie ofiary zmarły na skutek zatrucia dopalaczami.

Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
O ile można zrozumieć dobre samopoczucie władzy, która ze swej natury nie lubi przyznawać się do błędów - tym bardziej gdy zbliżają się wybory samorządowe i parlamentarne - o tyle znacznie trudniej pojąć bezwolną akceptację a raczej kompletny brak reakcji znacznej części naszego społeczeństwa na katastrofalną politykę rządu. Tego rządu, jak i zresztą poprzednich - poza krótkimi okresami sprawowania władzy przez ekipy nielewicowe i nieliberalne.

Nie widać żadnej głębszej refleksji na temat kondycji naszego państwa z miesiąca na miesiąc redukującego swoje konstytucyjne zobowiązania wobec społeczeństwa. Nie niepokoi fakt, że w poszukiwaniu ratunku dla rosnącej jak na drożdżach dziury budżetowej rząd gotów jest zrobić wszystko, by oddalić własną katastrofę. Przykładem jest choćby pomysł - sprzedaży miliona hektarów polskiej  ziemi, która trafi w obce ręce, a nie do polskiego rolnika pozbawionego gotówki i kredytów na jej zakup. Jak zwykle u nas zarobią zagraniczni spekulanci, którzy po wprowadzeniu przez UE w 2016 r. zasady wolnego obrotu ziemi zakupione polskie hektary będą mogli z zyskiem odsprzedać. Odsprzedać komu tylko zechcą, i to bez jakichkolwiek ograniczeń. Rząd nie podejmuje żadnej merytorycznej dyskusji na temat gospodarczych czy finansowych zagrożeń, a wszelką krytykę odbija jako "polityczny", nieuzasadniony atak.